Jak to jest z tymi przygotowaniami do maratonu?

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Samuel-- pisze: Ale jak już po maratonie przejdzie mi etap pt. "nigdy w życiu więcej tego nie zrobię"

Ktoś Ci głupot nagadał z takimi etapami. Ja już w czasie biegu rozważałem zapisy na kolejny maraton :)
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

U mnie to jest etap konieczny następnego dnia po oficjalnym biegu, albo po większej wyprawie rowerowej. Bez niego imprezę mogę uznać za niebyłą :D
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Jak się naprawdę solidnie przygotujesz to od momentu przekroczenia mety będziesz czuł tylko tzw euforię biegacza, zamiast mówić sobie, ze nigdy więcej ;-)
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

No i wszystko jasne. Orlen Warsaw Marathon przebiegnięty w 4:19:24, bez przechodzenia w chód, z jednym tylko zatrzymaniem na siku, meta przekroczona z uśmiechem na ustach :)

Co sprawiło, że nie udało się planowane 4:15:00? Myślę, że głównym powodem był po prostu brak doświadczenia - do tej pory najwięcej w życiu przebiegłem 29km, na treningu. Do następnego maratonu po prostu muszę więcej biegać długich dystansów. Skoro już wiem, że daję radę, to teraz mogę spokojnie popracować nad wytrzymałością. Ale, czy będzie kolejny start w maratonie? Tego nie jestem pewien. O ile nadal twierdzę, że maraton to po prostu dwa półmaratony jeden po drugim i nie ma w nim nic magicznego ("królewskiego", czy jak go tam niektórzy nazywają), o tyle rozumiem, że trening do niego pożera masę czasu. Treningi do mojego ulubionego dystansu - 10km - świetnie komponują się z treningiem ogólnorozwojowym. Innymi słowy, nie muszę wybierać, czy trenuję do startu na 10km (przynajmniej na moim poziomie, czyli troszeczkę poniżej 50 minut), czy np. do aikido, rugby, itp. Natomiast jeśli trenuję do maratonu, to znaczy, że trenuję wyłącznie do maratonu. Taki trening jest kosztem innych zajęć. A ja mam rozległe zainteresowania, również sportowe, i nie chciałbym z nich rezygnować. Teraz np. kombinuję, że może zacznę jogę, albo wkręcę się na rugby, albo futbol amerykański. Albo wrócę do staży aikido ;)

Tak czy inaczej, bieg był zajebisty. Świetna organizacja, piękna pogoda, biegłem dokładnie według swojej strategii, którą opisałem tu wcześniej i biegło mi się wspaniale. Pozdrawiam wszystkich, którzy wystartowali razem ze mną :)

PS. VFF Seeya spisały się doskonale :)
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Samuel-- pisze:No i wszystko jasne. Orlen Warsaw Marathon przebiegnięty w 4:19:24, bez przechodzenia w chód, z jednym tylko zatrzymaniem na siku, meta przekroczona z uśmiechem na ustach :)

Co sprawiło, że nie udało się planowane 4:15:00? Myślę, że głównym powodem był po prostu brak doświadczenia - do tej pory najwięcej w życiu przebiegłem 29km, na treningu. Do następnego maratonu po prostu muszę więcej biegać długich dystansów. Skoro już wiem, że daję radę, to teraz mogę spokojnie popracować nad wytrzymałością. Ale, czy będzie kolejny start w maratonie? Tego nie jestem pewien. O ile nadal twierdzę, że maraton to po prostu dwa półmaratony jeden po drugim i nie ma w nim nic magicznego ("królewskiego", czy jak go tam niektórzy nazywają), o tyle rozumiem, że trening do niego pożera masę czasu. Treningi do mojego ulubionego dystansu - 10km - świetnie komponują się z treningiem ogólnorozwojowym. Innymi słowy, nie muszę wybierać, czy trenuję do startu na 10km (przynajmniej na moim poziomie, czyli troszeczkę poniżej 50 minut), czy np. do aikido, rugby, itp. Natomiast jeśli trenuję do maratonu, to znaczy, że trenuję wyłącznie do maratonu. Taki trening jest kosztem innych zajęć. A ja mam rozległe zainteresowania, również sportowe, i nie chciałbym z nich rezygnować. Teraz np. kombinuję, że może zacznę jogę, albo wkręcę się na rugby, albo futbol amerykański. Albo wrócę do staży aikido ;)

Tak czy inaczej, bieg był zajebisty. Świetna organizacja, piękna pogoda, biegłem dokładnie według swojej strategii, którą opisałem tu wcześniej i biegło mi się wspaniale. Pozdrawiam wszystkich, którzy wystartowali razem ze mną :)

PS. VFF Seeya spisały się doskonale :)
Super, że tak Ci się podobało. Jednak jak czytam takie wypowiedzi:

"maraton to po prostu dwa półmaratony jeden po drugim"

"nie ma w nim nic magicznego ("królewskiego", czy jak go tam niektórzy nazywają)"

to uważam, że jakoś chyba czegoś zabrakło w tym Twoim maratonie. Ja nabrałem ogromne szacunku do tego dystansu po swoim debiucie. I mimo, że treningowo biegałem więcej kilometrów to te 42,195 podczas zawodów to dla mnie właśnie "magia".

A co do przygotowań to żeby się przygotować do dyszki na 50 minut praktycznie żadne specjalistyczne przygotowania nie są potrzebne jeżeli jesteś ciągle aktywny i uprawiasz sporo sportu. Żeby przebiec maraton... cóż - trzeba biegać :) A mam trochę wrażenie, że bieganie nie wciągnęło Cię w 100%.

Jednak na zakończenie swoich wywodów raz jeszcze Ci gratuluję zaliczenia OWM :)
Adrian26
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1971
Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
Życiówka na 10k: 38:14
Życiówka w maratonie: 2:57:08
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Samuel-- pisze:O ile nadal twierdzę, że maraton to po prostu dwa półmaratony jeden po drugim i nie ma w nim nic magicznego ("królewskiego", czy jak go tam niektórzy nazywają), o tyle rozumiem, że trening do niego pożera masę czasu.
Jeżeli chcesz wystartować w maratonie, żeby go przetruchtać, to rzeczywiście jest to wtedy tylko dystans równy dwóm półmaratonem, ale jeżeli biegniesz na granicy swoich możliwości i wytrenowania to jest już to wtedy coś więcej niż tylko dwie połówki.
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Nie zrozumcie mnie źle - naprawdę bardzo cieszę się z tego biegu i fakt, że były to po prostu dwa półmaratony jeden po drugim nic mu (temu biegu ;) ) nie ujmuje. Dla mnie właśnie bardzo ważne było to, że skończyłem go na luzie. Kibice na trasie reagowali fenomenalnie na uśmiech, czy na pomachanie do nich. Ludzie, z którymi biegłem, nie mieli nic przeciwko krótkim pogawędkom. Przez całą trasę była piękna pogoda, z której strasznie się cieszyłem. A równocześnie cały czas biegłem zaplanowanym tempem i tylko pod sam koniec już nie miałem siły trzymać się peacemakera na 4:15 :) I taki styl ukończenia maratonu uważam za dużo fajniejszy i wyraźnie świadczący o moich możliwościach, niż gdybym pobiegł parę minut lepiej z miną cierpiętnika i obłędem w oczach. Jak to było w "Urodzonych Biegaczach" - jeśli nie czujesz przyjemności z biegania, to coś tu jest nie tak.

A teraz nie mogę spać, bo wszystko mnie boli. Drugie pół maratonu było z południa na północ, w samo południe, w słońcu. Łydki sobie spaliłem. Piecze. Aaaa. :D
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Samuel-- pisze:I taki styl ukończenia maratonu uważam za dużo fajniejszy i wyraźnie świadczący o moich możliwościach, niż gdybym pobiegł parę minut lepiej z miną cierpiętnika i obłędem w oczach. Jak to było w "Urodzonych Biegaczach" - jeśli nie czujesz przyjemności z biegania, to coś tu jest nie tak.
Mylisz dwie zupełnie inne sprawy. Jestem naprawdę wielkim orędownikiem biegania dla przyjemności. Zresztą każdy kto poczytuje mojego bloga może to potwierdzić. Często modyfikuje swoje plany, dodaje kilometry, wydłużam trasy - biegam więcej niż powinienem, bo po prostu lubię biegać. I wtedy właśnie biegam dość wolno, cieszę się samą możliwością biegu. Jeżeli mam możliwość biegu z kimś to często przez całą trasę prowadzę zażarte rozmowy.
Jednak jeżeli startuje to podchodzę do tego na poważnie (chyba, że przed startem założenia są takie, że mam się tylko dobrze bawić i nie zwracać uwagi na czas). Cieszyć się bieganiem można codziennie na treningu. Zawody są po to, żeby rywalizować, z innymi biegaczami, z samym sobą, z czasem. Jak kto woli. Jeżeli czytałeś nie tylko urodzonych biegaczy, ale również inne książki o biegaczach, chociażby o S. Jurku, to wiesz na pewno, że w trakcie swoich startów ten człowiek na 100% nie cieszył się bieganiem w taki sposób o jakim piszemy tutaj. Często na trasie niemalże konał, radość przychodziła dopiero za linią mety :)
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Tak, ale Jurek podczas tych biegów bardzo często walczy o miejsce w czołówce. Gdyby się podczas jakiegoś biegu okazało, że mam szansę na jedno z pierwszych miejsc, to też bym grzał ile fabryka dała :) A tak, gdy jestem w środku stawki, kilka minut w jedną czy drugą przy czterogodzinnym biegu nie ma dla mnie znaczenia. Jasne, można na to patrzeć pod kątem walki z samym sobą, sprawdzenia się, itp., ale szczerze mówiąc ten etap życia jest już za mną. Nasprawdzałem się juz na tyle sposobów, że dalsze wyznaczanie sobie nowych wyzwań po to, by się sprawdzić, świadczyłoby już tylko o problemach z poczuciem własnej wartości. W pewnym momencie stwierdziłem, że już nic ani sobie, ani nikomu innemu udowadniać nie muszę i mogę po prostu cieszyć się życiem ;)
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

To jest już wg mnie kwestia charakteru. Jeden ma ten pociąg do rywalizacji i będzie rywalizował, biegnąć i w ogonie, starając się zająć jak najlepsze miejsce, a inny nie.

Aczkolwiek rozumiem, że każdy może mieć swoje zdanie.

Pozdrawiam
Adrian26
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1971
Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
Życiówka na 10k: 38:14
Życiówka w maratonie: 2:57:08
Kontakt:

Nieprzeczytany post

maly89 pisze: Jednak jeżeli startuje to podchodzę do tego na poważnie (chyba, że przed startem założenia są takie, że mam się tylko dobrze bawić i nie zwracać uwagi na czas). Cieszyć się bieganiem można codziennie na treningu. Zawody są po to, żeby rywalizować, z innymi biegaczami, z samym sobą, z czasem.
Dokładnie :usmiech: Cel zawodów to rywalizacja, niekoniecznie wcale o zwycięstwo. Wiadomo, że amator nie wygra z Kenijczykami czy mistrzem Polski, ale zawsze można znaleźć inne cele - np starać się zejść poniżej określonego czasu, ewentualnie wygrać z kimś, kto zwykle nas obiegał. Dla mnie zawody, w których nie dałem z siebie wszystkiego (co się na szczęście chyba jeszcze nie zdarzyło) byłyby zawodami straconymi. Przyjemność sprawiają mi treningi, a zwłaszcza "wycieczki biegowe", jeżeli moge w jakiejś grupie swobodnie pobiegać po lesie, porozmawiać itp.
Jeżeli ktoś nie czuje w ogóle ducha rywalizacji, to po co w ogóle startuje w zawodach :usmiech: ? Kiedyś biegałem wyłącznie rekreacyjnie, dla siebie, bez spinania się. Nawet maraton można sobie pobiec w lesie, odmierzyć pętle, pobiec x razy - będzie bezpieczniej dla organizmu i przyjemniej :usmiech: Sam to przerabiałem i bardzo miło wspominam - nie musiałem z nikim rywalizować, nigdzie wyjeżdżać, po bieganiu miałem blisko do domu :usmiech: W momencie kiedy przestanę biegać dla wyników, przestane też startować w zawodach :usmiech: Nie chce tutaj oczywiście nikomu narzucać swojego zdania, broń Boże, przedstawiam tylko swój punkt widzenia dotyczący zawodów :usmiech:
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Adrian26 pisze: Kiedyś biegałem wyłącznie rekreacyjnie, dla siebie, bez spinania się. Nawet maraton można sobie pobiec w lesie, odmierzyć pętle, pobiec x razy - będzie bezpieczniej dla organizmu i przyjemniej :usmiech: Sam to przerabiałem i bardzo miło wspominam - nie musiałem z nikim rywalizować, nigdzie wyjeżdżać, po bieganiu miałem blisko do domu :usmiech:
Zgadza się, można ;) No ja właśnie tak bardziej na luzie do tego wszystkiego podchodzę. A starty w zawodach lubię ze względu na atmosferę. OMW był super pod tym względem :)
Awatar użytkownika
klancyk3
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 539
Rejestracja: 27 wrz 2007, 21:29
Życiówka na 10k: 45,05
Życiówka w maratonie: 3,42,42
Lokalizacja: katowice

Nieprzeczytany post

tak z innej beczki ale na temat ;)
w niedziele będę startować w krakowskim maratonie
i tak własciwie jak powinien wyglądać trening przez ostatni tydzień?

w tym miesiącu zrobiłem juz 125 km, w zeszłym 205km,
ostatni trening miałem 19go
no i mam problem bo mnie bierze przeziębienie... choć lekkie
dlatego odpuściłem ostatnie treningi
co proponujecie?

chciałbym złamac 4,30, 4,15 z moze 4h :) (kalkulator vokera po ostatnich zawodach 14go mówi mi że jestem wstanie uzyskac 4h05m)
Adrian26
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1971
Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
Życiówka na 10k: 38:14
Życiówka w maratonie: 2:57:08
Kontakt:

Nieprzeczytany post

To zależy czy choroba Cie rozłoży. Z gorączką biegać nie można, w przypadku zwykłych przeziębień to jest ryzyko, że choroba może się rozwinąć, więc też trzeba uważać. Zresztą przeziębienie to też symptom osłabienia, więc tak czy siak wymagających treningów się nie powinno robić. Co do zawodów, to jeżeli nadal będziesz czuł się podziębiony i zdecydujesz się na start, to proponowałbym zacząć ostrozniej.
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

klancyk3: I jak poszło? :)

Tak sobie myślę, że jednak spróbuję wystartować w PW pod koniec września i pobić 4h. W ciągu ostatniego roku udało mi się poprawić półmaraton o 20 minut, to może i to mi wyjdzie, zwłaszcza że widzę wyraźnie, jaki trening jest mi teraz najbardziej potrzebny - interwały i długie wybiegania. "Problem" w tym, że nadal na myśl o trzymaniu się planu treningowego mam ochotę pociąć się czerstwą bułką ;) Na majówkę mam zaplanowany wypad na rower w okolice Kolonii (łącznie zrobię pewnie jakieś 250km), a pod sam koniec maja - większą rundkę od Sosnowca, przez Brno, do Wiednia i z powrotem przez Bratysławę i Zwardoń. Będzie jakieś 800km. Potem mogę sobie biegać do woli, ale chciałbym te moje treningi łączyć z aikido i jogą. Zwłaszcza rozciąganie strasznie zaniedbałem, przygotowując się do Orlenu. Raaany, łydki mi tak urosły, że już nie mogę położyć się na plecach z nogami podwiniętymi pod siebie. Zgroza :bum:

No i oczywiście bieganie dalej w pięciopalczastych. Inaczej się nie liczy.

Myślałem przez chwilę o założeniu wątku w dziale z blogami, ale raczej mało by tam było o samym bieganiu ;)
ODPOWIEDZ