Komentarz do artykułu Mniej ale lepiej ?

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13785
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze:Rolli, No już nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.
To wytłumacz mi to.

Czy chłopak idący na studia i trenujący 9x w tygodniu to zawodowiec?
Czy pan w wieku 40 lat pracujący i biegający 6500-7000km w roku to zawodowiec?
Czy pan w wieku 50 lat pracujący na zmiany i ćwiczący 12x w tygodniu to zawodowiec?
New Balance but biegowy
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13785
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

kaligr pisze:Z puntu widzenia organizmu to pewnie gdzieś jest cieńka granica gdzie dodawanie kolejnego bodźca nie przyniesie już efektu. Obniżenie ilości km/jakości treningów spowoduje lepszą regenerację i co za tym idzie polepszenie parametrów. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś doprowadza się treningiem do kontuzji to z dużą pewniścią trening był za ciężki. Nie było odpowiedniej regeneracji i organizm pada. W następstwie obniżenia jakości treningu/ilości kilometrów organizm wszedł w trening który dał mu możliwość regeneracji i polepszenia parametrów. I to moim zdaniem cała filozofia. Trening rowerowy z pewnością z punktu układu krążenia jest lepszym rozwiązaniem niż człapanie kilometrów. Łatwiej go zrealizować, bo bieg to czasami musi być szybki marsz, serducho musi w danej jednostce czasu pracować na intensywności tlenowej, obciążenie stawów jest wielokrotnie mniejsze. Teraz czy godzina jazdy rowerem z intensywnością 60% tętna maksymalnego jest trzy razy mniej warta niż bieg z tą samą intensywnością patrząc na układ krążeniowy?
Tak.
Ale jazda na rowerze w dużej większości to praca koncentryczna a bieganie to ekscentryczna.

Wiec rower raczej jako trening uzupełniający.
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

IzydorGol pisze:Zastanawia mnie, skąd to przekonanie, że godzina biegania równa się trzem godzinom na rowerze?
Przecież i biegać i jeździć można na różne sposoby. Można jechać 15, 25, 35 lub więcej kilometrów na godzinę. Porównywanie jak 1 do 3 nie ma najmniejszego sensu. A oprócz prędkości istotne jest ukształtowanie terenu, warunki wietrzne, waga roweru itp. Mnóstwo zmiennych.
Powiem tak, dwie i pół godziny spokojnej jazdy na rowerze to wysiłek jak wyrzucenie śmieci, dwie i pół godziny spokojnego biegu zmęczy prawie każdego, mnie przynajmniej bardzo męczy ale może słaby jakiś jestem. Przejechać 3 godziny na rowerze w intensywności biegania maratonu można spokojnie co tydzień a może i ze dwa razy w tygodniu, maraton dosyć trudno pobiec sensownie dwa razy w tygodniu ale już dwa biegi godzinne w tej intensywności da się zrobić pomijając sens takiego działania, zapewne co tydzień też trudno maraton pobiec w takiej intensywnośći a i niewielu to zrobi choćby raz w miesiącu. Jak biegasz 10 godzin w tygodniu to masz szanse jeśli jesteś średnio utalentowany biegać na przyzwoitym poziomie amatorskim, jeśli masz coś na kształt talentu nawet może i wysoki poziom amatorski na poziomie powiedzmy szeroko pojętej czołówki krajowej w kategorii wiekowej. W rowerze pod 10 godzin treningu to się robi do triatlonu i by być tu w czołówce zawodów powiatowych to zapewne starcza, o wynikach w samym rowerze to się nie wypowiem ale tych co znam i się w to bawią to jeżdżą dużo więcej . Mi to tak przynajmniej starczało w takich dawkach w obu podobnych przypadkach tyle, ze nie jestem przesadnie utalentowany ani młody co nie pomaga chyba. Jeśli będziesz jeździł 10 godzin rowerem, możesz to nawet czynić w rozmaitych prędkościach, ukształtowaniach, pod wiatr i z wiatrem, na rowerach o różnej wadze czy geometrii i co więcej, nawet stosując różne rodzaje opon i rozmaitą odzież, to raczej nie uzyskasz wystarczającego przygotowania tlenowego by cokolwiek pobiec sensownie co wymaga przygotowania tlenowego a przecież to tylko jeden z potrzebnych zysków, innych nawet nie nadmieniam. Ludzi, których znam i którzy z powodzeniem brali się za biegania przechodząc z roweru i od razu robili przyzwoite wyniki biegowe, jeździli raczej po 30 godzin tygodniowo nie po dziesięć bo zajmowali sie rowerem profesjonalnie, Ci co jeździli amatorsko nawet duzo i brali sie za bieganie na początku z samego roweru biegali słabo lub średnio. Te razy trzy jest na oko, nie żaden współczynnik czy wzór metra. Dodam jeszcze dla przeciwwagi, ze biegać można także w różnych tempach, też w różnym terenie i w różnych warunkach wietrznych a co najważniejsze można też to robić w butach o rozmaitej wadze. Też cholernie dużo zmiennych więc się z tym razy trzy nie będę upierał, niemniej też nie jest to 1:1 ani nawet 1:2 jakby się mogło wydawać. Jest więcej, może nie x 3.
Ostatnio zmieniony 20 lis 2018, 14:19 przez mihumor, łącznie zmieniany 1 raz.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
beata
Ekspert/Trener
Posty: 6526
Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: W-wa

Nieprzeczytany post

kaligr pisze:Wydaje mi się, że jeżeli ktoś doprowadza się treningiem do kontuzji to z dużą pewniścią trening był za ciężki. Nie było odpowiedniej regeneracji i organizm pada.
Co to znaczy, że trening był za ciężki?
A może nie trening był za ciężki, tylko dany osobnik za dużo siedzi, ma jakieś dysfunkcje, za dużo waży, za mało przykłada wagi do mobilizacji, sprawności, itp. ?
Jeśli ktoś drepcze ogromne ilości km i tylko drepcze, niewiele poza tym robiąc, to trening nie jest za ciężki, tylko jest bezsensowny.
A jeśli trening jest rzeczywiscie za ciężki, to można mieć problem ze snem, można się źle czuć, być zmęczonym itp. ale związek "za ciężkiego treningu" wystąpieniem kontuzji nie jest taki prosty.

kaligr pisze:Łatwiej go zrealizować, bo bieg to czasami musi być szybki marsz, serducho musi w danej jednostce czasu pracować na intensywności tlenowej, obciążenie stawów jest wielokrotnie mniejsze. Teraz czy godzina jazdy rowerem z intensywnością 60% tętna maksymalnego jest trzy razy mniej warta niż bieg z tą samą intensywnością patrząc na układ krążeniowy?
To akurat bzdura, jeśli bieganie to ma być "szybki marsz", to lepiej po prostu wyjść sobie marsz, tzn. na spacer. Bieg to bieg i musi mieć jakąś intensywność (no, chyba że ktoś nie daje rady bo jest bardzo początkujący), a marsz to marsz. A wolne bieganie to akurat bardziej obciąża stawy, niż szybsze i generalnie na jakimś tam poziomie wolne bieganie nie ma sensu. A już na pewno nie można mówić, że "bieg to czasami musi być szybki marsz", bo wcale nie musi.
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Rolli pisze:
kaligr pisze:Z puntu widzenia organizmu to pewnie gdzieś jest cieńka granica gdzie dodawanie kolejnego bodźca nie przyniesie już efektu. Obniżenie ilości km/jakości treningów spowoduje lepszą regenerację i co za tym idzie polepszenie parametrów. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś doprowadza się treningiem do kontuzji to z dużą pewniścią trening był za ciężki. Nie było odpowiedniej regeneracji i organizm pada. W następstwie obniżenia jakości treningu/ilości kilometrów organizm wszedł w trening który dał mu możliwość regeneracji i polepszenia parametrów. I to moim zdaniem cała filozofia. Trening rowerowy z pewnością z punktu układu krążenia jest lepszym rozwiązaniem niż człapanie kilometrów. Łatwiej go zrealizować, bo bieg to czasami musi być szybki marsz, serducho musi w danej jednostce czasu pracować na intensywności tlenowej, obciążenie stawów jest wielokrotnie mniejsze. Teraz czy godzina jazdy rowerem z intensywnością 60% tętna maksymalnego jest trzy razy mniej warta niż bieg z tą samą intensywnością patrząc na układ krążeniowy?
Tak.
Ale jazda na rowerze w dużej większości to praca koncentryczna a bieganie to ekscentryczna.

Wiec rower raczej jako trening uzupełniający.
Zgadzam się w 100%, ale w tym wpisie skupiłem się tylko na układzie sercowo naczyniowym. Ewentualnie procesach metabolicznych, przemianach tlenowych.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

wojciech.tuszka pisze:>Rower 1-2 razy na tydzień zamiast biegania i jest postęp, >tyle, ze ten rower to działa trochę na alibi bo tak >aprawdę biegowo to prawie nic nie daje.

A na jakiej podstawie Pan tak sądzi?
Badania, własne doświadczenia? Fizjologia ruchu?

Bo przykład p. Wojciecha pokazuje coś dokładnie odwrotnego.
Zwrócę jeszcze raz uwagę - 3:03 w maratonie, na 42 km, nie na 10 :)
Z jednym dlugim wybieganiem i jednym półmaratonem.
Zaraz po kontuzji (pół roku bez biegania).
I to nie jest powrót po zawodowej karierze tylko pelna amatorka.
Jeśli rower nic nie daje to co przesunęło p. Wojciecha z 3:09 na 3:03?
Tak, z własnego doświadczenia ze swoim treningiem biegowym ale także łączonym prowadzonym na sobie i innych osobach. Ogólnie zgadzam się z tymi obserwacjami i założeniami z tego wywiadu a tezy o zbyt ciężkim i przesadzonym treningu amatorów wielokrotnie na tym forum stawiałem i wydaje mi się, ze je często broniłem tak treningami jak i osiąganymi z nich wynikami. Bieganie maratonu w 3 godziny z treningu triatlonowego to żaden wyczyn bo wielu triatlonistów z czegoś takiego biega taki i wyższy poziom, ja pobiegłem z takiego treningu 1.21 półmaraton biegając po 3 x na tydzień na objętościach 30-40km robiąc 3-4 baseny plus 2-3 x rower- ale stała za mną spora historia biegowego treningu co należy tu napisać wyraźnie. Niemniej z czystego treningu biegowego od razu to poprawiłem o minutę co też warto napisać. Przykład z wywiadu jest oderwany od kosmosu, nic nie wiemy o tym człowieku, jego historii, możliwościach więc trudno to w ogóle oceniać (także negować). Ja biegając jego poziom na 10km pobiegłem maraton w 2.55, widać więc, że brakowało trochę jednak biegania- na pewno nie jest to wynik jeszcze lepszy jak stoji w artykule, raczej znacznie słabszy i łamanie trójki powinno tu być obligatoryjne. Nie szermowałbym jednak tak tym postępem bo wielu taki robi a nawet większy i wcale nie strzelają z wielkich armat często gęsto. W mojej opinii fajny wynik i fajny przykład niemniej będę się upierał, ze z dobrze dobranego treningu czysto biegowego można by uzyskać więcej. Ja bym powiedział, ze 2.48 w maratonie pobiegłem z 5 tygodni treningu robiąc tylko jedno długie wybieganie 28km. To jest prawda, tak było niemniej daleki bym był stawiać to jako przykład świetnego sposobu treningowego i super metody. Po pierwsze to w oderwaniu od mojej historii biegowej jest antyprzykład a po drugie on może wprowadzać ludzi w pewien błąd. Ja bym tylko tym przykładem moim poparł te tezy z początku wywiadu ale to tylko i aż tyle.
Ostatnio zmieniony 20 lis 2018, 14:03 przez mihumor, łącznie zmieniany 1 raz.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13785
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

kaligr pisze: Zgadzam się w 100%, ale w tym wpisie skupiłem się tylko na układzie sercowo naczyniowym. Ewentualnie procesach metabolicznych, przemianach tlenowych.
Tak, ale te precesy sa także uzależnione od rodzaju pracy mięśni.

Np. praca koncentryczna pochlania duza więcej energii jak ekscentryczna, co powoduje, ze metabolizm pracuje na duzo wyższych obrotach (no i można duzo więcej jeść!) Natomiast bieganie jest szybko wyhamowane przez CaMK (enzym który niweluje Ca2+) ktory powstaje przy każdym skurczu mięśni.
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13785
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

Absolutnie nie zgadzam sie z teza Wojciecha.

1. n=1 jako dowód jest po prostu niepoważny
2. Powiększenie kilometrażu jest najłatwiejszym sposobem na poprawienie wyników
3. Powiększenie kilometrażu nie oznacza powiększenia intensywności treningu, co jest największym błędem w treningu amatorskim
4. Zmniejszenie kilometrażu w czasie treningu specyficznego nie jest jakaś sensacja, tylko normalna periodyzacja treningu, co nie oznacza ze duzy kilometraż w czasie budowania bazy jest czymś złym.
5. Przykladow z podwurka mam wiecej jak n=1
6. A tu taki rodzaj przygotowanie, który jest jeszcze lepszy i polega własnie na powiększeniu kilometrażu:
https://www.joefrielsblog.com/2014/10/p ... pdate.html
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13785
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

mihumor pisze: Tak, z własnego doświadczenia ze swoim treningiem biegowym ale także łączonym prowadzonym na sobie i innych osobach. Ogólnie zgadzam się z tymi obserwacjami i założeniami z tego wywiadu a tezy o zbyt ciężkim i przesadzonym treningu amatorów wielokrotnie na tym forum stawiałem i wydaje mi się, ze je często broniłem tak treningami jak i osiąganymi z nich wynikami.
Powiększenie kilometrażu z 60 na 80km dało mi skok na 2:49.
Powiększenie kilometrażu z 80 na 110km dało mi skok na 2:41.
Powiększenie kilometrażu z 110 na 130 dalo mi skok na 2:39.
Duzo młodszy nie bylem (45).

Ale 5 tygodni przed maratonem był zawsze zjazd na 60-70km.
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Ok Rolli - nie neguje, to książkowy przykład i bardzo fajny tylko nie o tym piszę, pofantazjujmy na twoim podanym tu przykładzie, dalszy zapis mógłby brzmieć " Podniesienie kilometrażu na 130-150 tygodniowego dało 2.50/ kontuzję/ nie wiem co dało bo się przeziębiłem w trakcie cyklu i całkowicie mnie to złamało/ nie ukończyłem maratonu bo mnie tempo zabiło na 15tym kilometrze. Mogło by też dać progres, też jest taka możliwość tyle, że ja nie piszę o jakiejś magicznej cyfrowej granicy tylko o tym, ze amatorzy dochodzą do tego ostatniego stopnia i często jedyną drogę do postępu widzą przez upartą próbę pokonywania go metodą na rympał zmieniając co najwyżej plan treningowy. Niewielu szuka drogi w mniejszych obciążeniach (nie znaczy małych), które przerabiali po drodze i może były dla danego człowieka optymalnymi obciążeniami do dalszego rozwoju.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13785
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

Michał, ty ograniczasz przyczyny przeciążenia (kontuzji) do kilometrażu. Ja jednak próbuję zwrócić uwagę na ogólna intensywność treningu, ktora według mnie jest przyczyna załamania wyników.

Kontuzje nie sa tez dla mnie jakaś wyrocznia, jezeli zobaczysz co sie dzieje u poczatkujacych z 10km/tydzien... 905 maja kontuzje.

Ja takze uwazam ze kontuzja nie jest czyms co spowoduje zakończenie kariery (tez, ale zadko) tylko nalezy tak samo do sportu, jak inne objawy.
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

To prawda, niemniej kontuzje częste przerywają ciągłość treningu, zatrzymują progres albo załamują czasem zupełnie motywacje. Jest to element treningu i sól biegania niemniej może niekoniecznie ta sól najbardziej pożądana. Ale nie w tym rzecz, gorsze jest po prostu wejście na tzw ziemię jałową, którą oczywiście tworzy nie tylko objętość tylko jej kombinacja z intensywnością a także z regeneracja bo od pewnego momentu jest to konik ważny, o którym mało się mówi w takich dyskusjach. Każdy z tych czynników ma swoją wagę i wpływa na ten koktajl a dobre jego przygotowanie jest tu kluczem. Ja piszę o tym, ze amatorzy mają spore problemy z realną oceną tego w przełożeniu na swoją własną historię, ambicję cele oraz wiarę w ogólne zasady. Gość tu pisał, że biegał po 150 km i pobiegł w wieku 51 lat 2.49. Później już tylko biegał rekreacyjnie i dla przyjemności. Ok tyle, ze ja to widzę tak, ze facet po prostu się zajebał, może nie jakoś fizycznie strasznie ale raczej psychofiizycznie bo widział tylko postęp przez dalsze podnoszenie obciążenia treningowego co mogłoby być już trudne do zaakceptowania przez ciało i umysł - a wynik, który osiągnął przecież nie wymagał wcale tak ogromnych nakładów i poświeceń, na tyle biega się taniej i spokojnie można się było dalej bawić szukając efektywności i eksperymentu na niższych kosztach. Wielu co mają kontuzje nie wchodzą w te rejony w ogóle bo łapią kontuzje i to bywa czasem dosyć korzystne. Tak trochę jest z moja żoną, która dalej mimo wieku zalicza progres i biega coraz lepiej robiąc trening na dotychczasowym lub nieco niższym poziomie obciążeń. Wyżej nie wjedzie bo zaczyna coś boleć i trochę organizm sobie wyregulował to optimum oraz zadbał o bardzo długoterminowy progres a wiele drobnych przerw z tym związanych też przysłużyło się do pozostawienia dobrego paliwa w baku. Nie jak wielu, którzy się wystrzelali bo nie łapali kontuzji i mogli walić do pieca ile wjedzie. Albo latali latami bez przerw a jak później z tego kontuzja to już konkretna bo z wysługi lat i długotrwałych przeciążeń -to akurat mój własny przykład, żeby nie było , że kocioł garnkowi.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13785
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

mihumor pisze:Później już tylko biegał rekreacyjnie i dla przyjemności.
Ale co w tym złego?
Zmieniły sie zainteresowania i tyle.

Moja żonka tez... walnęła tytuł mistrzowski i juz jej sie więcej nie chciało, bo wiedziała ile na to trzeba poświecić. Zadne zajechanie, żadne przeciążenie, żadna kontuzja... po prostu nie chciało sie więcej tak intensywnie.

Ale jej zloty medal wisi na ścianie i mnie wkurza. Ja nie mam takiego. :hejhej:
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Nic w tym złego oczywiście. Nic złego nie ma też w rzuceniu tego biegania w diabły w ogóle. Nie oceniam w takich kategoriach bo taka ocena nie ma sensu w takiej dyskusji jednak 3wymagającej bardzo tendencyjnej, biegowej optyki. Biegam na wynik i przestaję z jakiegoś powodu. Ale najczęściej z jednego głównego powodu i kilku innych pomniejszych bo to jak w życiu - jest wiele spraw i diabłów w szczegółach. Jednak jakiś tam niezły wynik to nie złoty medal i sam wiesz, ze jeśli się biega (ale trenuje bo to inne się biega jest) nałogowo to tak nagle tylko z powodu zrobienia średniego wyniku nie osiada się na wątpliwych laurach. Raczej walczy się dalej i rozbija o próg niemożności. Tym może być dalszy progres bo każdy ma coś czego nie przeskoczy. Albo niechęć do płacenia pewnej ceny (nie tylko obciążenia treningowego ale też życia w pewnym reżimie i pewnym obciążeniu psychicznym) i tu też widzę kwestię oceny, że tyle już nie zapłacę albo nie dam rady zapłacić a już na pewno nie więcej. To nie są kwestie tylko i wyłącznie fizyczne niestety. U siebie widzę jak kiedyś mi zależało, jaki byłem zdeterminowany i ile potrafiłem dać mimo mniejszych możliwości niż teraz. Dziś wszystko mi wchodzi łatwiej a ja nie potrafię tak bardzo się sponiewierać na treningu jak dawniej, organizm też nie chce wejść na zawodach w strefy jakie kiedyś jakoś penetrował. Widzę to jak kiedyś o wiele rzeczy około biegowych dbałem a teraz stosuję co najwyżej niedbałą rutynę. Po prostu mniej jest we mnie tego żaru ale walczę bo jeszcze coś tam się we mnie tli.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Tocząca się tu dyskusja jest bardzo ciekawa, ja jednak chciałbym dotknąć aspektu, który już tu tez był poruszony.

W wywiadzie mówi się o jakiejś grupie, ale przykład dotyczy tylko jednego zawodnika. Nie przedstawiono żadnych danych dotyczących całej grupy testowej. Ile ona liczyła osób? Ile osób się poprawiło? Była jakaś grupa kontrolna? Bo jeśli rozważamy tutaj jakieś badanie zrobione na kilku osobach to nie ma to najmniejszego sensu. W ten sposób możemy dojść do wniosków, że jedzenie ogórków zielonych poprawia wyniki o 30%, bo jeden mój znajomy się tak poprawił po zmianie diety... Litości...
ODPOWIEDZ