o słodki Jezu, jak mogliście od rana naprodukować cztery strony dyskusji? ;( teoretycznie właśnie zakuwam łacinę, ale muszę się wtrącić, no!
tak długo, jak długo zmienne(geny,wiek, dieta,odpoczynek....) będą nie-do-końca opisane - tak długo trening będzie bliższy sztuce niż nauce.
i to jest właśnie najbardziej zajebiste.
chyba sobie wykaligrafuję te słowa na wielkim płótnie, oprawię w złotą ramę i powieszę nad łóżkiem
post Kuby przyciągnął mnie równie mocno:
(i teraz się zacznie niestety wątek całkowicie egocentryczny i za ten fakt strasznie przepraszam wszystkich czytelników. rozgrzeszę się faktem, iż uznaję to za studium przypadku adekwatne do dyskutowanego tematu

)
Qba Krause pisze:
jak czuć swój organizm:
- co do Ciebie mówi po lekkim treningu?
Chciałbym jeszcze? - ok
Chcę jeszcze, ty wiocho? - można dłużej lub szybciej.
Chcę do domu... - za mocno bądź za długo
- co mówi nastepnego dnia po treningu
Nie czuję wczorajszego akcentu... - być może było za slabo
Nie czuję nóg po wczorajszym akcencie. - było godnie, ale
jeżeli po kolejnych dwóch dniach słyszysz:
Nie czuję nóg po tamtym cholernym akcencie. - to chyba było za mocno.
jeżeli po kilku treningach słyszysz:
czuję się zmęczony... - to znaczy, że jestes zmęczony i warto się trochę zregenerować.
jeżeli po kilku treningach słyszysz:
w ogóle nie czuję się zmęczony... może jakiś akcencik? :D
tak można gadać w nieskończoność, ale najlepiej po prostu zacząć gadać sam ze sobą, trochę się posłuchać.
Kubo
nie odbieraj tego, co napisze, jako atak - nie mam na celu wywolania klotni
w lipcu i w sierpniu sugerowales mi, ze to co robie jest bez sensu - ze moj trening jest zle ulozony, ze Wojtek kaze mi robic treningi zupelnie od czapy, ze to co robie nie przyniesie pozadanego efektu. nasze tlumaczenia (Wojtkowe - dlaczego zaleca mi biegac tak, a nie inaczej i moje, dlaczego do treningu biegowego dorzucam szeroki trening pozabiegowy i jak sie po nim czuje) przyjmowałeś jako absurd:
dla mnie to jest tak: albo jesteś fenomenem i po prostu dasz radę - szansa 1/100, albo tuż za rogiem jest kontuzja.
Pomyśl, czy warto tak dodawać do pieca, czy nie lepiej zminimalizować ryzyko.
Ja wciąż uważam, że Wasz trening nie jest optymalny, ponieważ:
1. brakuje w nim kluczowych bodźców, które świadomie wywaliliście,
2. jest ogólnie za ciężki (i moim zdaniem dobre samopoczucie nie ma tu znaczenie, ponieważ są to sprawy, które moga wyjśc po miesiącach),
3. krótkie interwały szybkościowe są za szybkie.
jest to sprawa o tyle istotna, że hurra optymistyczny ton nakręca innych do spróbowania tego rodzaju treningu, co w większości przypadków będzie strasznym błędem.
oczywiście, to wszystko to moje osobiste zdanie, macie prawo do innego.
wywalanie z treningu zawodniczki biegającej długie dystanse treningów okołoprogowych i interwałów na VOmax to jak wywalanie barków i nóg z ćwiczeń siłowych ciężarowca.
wyniki nie będą optymalne, delikatnie mówiąc.
nadal nie wiem jednak jaki pożytek z tego treningu.
wiem natomiast jaka szkoda z wywalenia innych bodźców :P
nie robi się treningu po to, by móc pobiec kolejny trening, tylko na końcu tego musi byc odpowiednia adaptacja organizmu służąca lepszemu wynikowi.
moim zdaniem tego rodzaju treningi mają minimalne znaczenie dla późniejszego wyniku.
Kombinujecie ale w malinach

hieh, jestem bardzo ciekawy kto doradził wojtkowi wywalenie z planu dwóch najważniejszych treningów.
jestem bokserem, moje treningi składają się z joggingu, treningu z workiem, sparingu, skakanki i siłowni. przygotowuję się do walki wg planu, z którego ktoś wywalił sparingi i worek. za to bardzo lubię skakankę więc skaczę na niej co drugi dzień :D
mógłby któryś z tych doradców pojawić się na forum wytłumaczyć nieobecność w planie dwóch najważniejszych jego elementów?
plan bez dwóch najważniejszych akcentów optymalny nie jest
jak widać ogromna większość odnosi się krytycznie do tego treningu, i pomimo moich próśb nie znalazł się żaden "doświadczony", który by dwoją wiedzą poparł ten trening i wytłumaczył dlaczego są w nim tak absurdalne rozwiązania.
porzekadło wschodnie mówi, że jak jedna osoba powie ci, żeś koniem, wyśmiej ją. Jeżeli druga powie to samo, zlekceważ. Jeżeli trzecia, sprawdź czy nie rośnie ci ogon. Jeżeli czwarta, idź się podkuć...
Jednak beztroska i niefrasobliwość (że użyję eufemizmów) jest domeną młodości.
W pewnym momencie jednak coś pierdyknie i będzie płacz.
to tylko niektore z Twoich wypowiedzi na ten temat, zreszta nie tylko Ty wypowiadales sie niepochlebnie na temat tego, co robimy, m.in.:
jamayowa pisze:z treningiem to nie ma nic wspólnego.Jakbym miała podać przykład jak NIE TRENOWAĆ odesłałabym do Twojego bloga
i tak dalej, i tak dalej...
dlaczego poruszam te kwestie tutaj i teraz? bo to wszystko pisales (pisaliscie) aż i tylko parę miesięcy temu. tylko - bo w perspektywie długich lat poświęconych bieganiu (co mam nadzieję mi się zdarzy) to bardzo krótko. aż - bo to, śmiem twierdzić, kluczowe dla mnie miesiące. zaufałam sobie (były wakacje, piękna pogoda, miałam czas, ochotę i warunki na to, żeby po treningu biegowym pojechać sobie z koleżanką na długą wycieczkę rowerową, a wieczorem jeszcze walnąć trening na siłowni) i zaufałam Wojtkowi (który nie jest trenerem lekkoatletyki, ba - nie jest nawet zawodnikiem, za to doskonale zna mnie, moje słabe strony i moje reakcje na różne rodzaje treningu) i sądzę, że nie mam czego żałować.. krótkoterminowy cel został osiągnięty w sposób komfortowy i z ogromnie dobrym samopoczuciem.
wklejam te wszystkie cytaty, bo jako poczatkujaca zawodniczka staram sie brac sobie wszystkie rady bardziej doswiadczonych biegaczy do serca - a jesli nie do serca, to na pewno pod gleboka rozwage. i nad Waszymi radami tez dużo dumałam i nad każdymi następnymi też z pewnością dumać będę. wydaje mi się jednak, że kulawy trafił w samo sedno problemu. trening to operacja na zywym organizmie, w ktorym nic nie jest takie oczywiste, jakby sie moglo wydawac..