Jacek Ksiąszkiewicz – czy istnieje ładne bieganie?
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13130
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
To akurat nie jego rola. Natomiast jest dobrym przykładem na rozdźwięk pomiędzy fizjoterapią i bieganiem. Mam też coraz większe wrażenie jakby taki sam rozdźwięk istniał w środowisku motoryków, bo widzę, że Tabor współpracuje z jakimś trenerem motorycznym. Z tego się zrobił po prostu chyba tylko biznes i niewiele ma wspólnego z haj performens, jak to ładnie w podkaście określił Kruczek.
- pawo
- Wodzirej
- Posty: 4238
- Rejestracja: 02 lis 2020, 22:20
- Lokalizacja: zdecydowanie las
No nie, bo nie jest to kanał tylko o fizjoterapii, sporo tam porad dla biegaczy.
Było na przykład o badaniach i VO2max, ciekawe wnioski tam wysnuł, ale nie chcę już krytykować, nie ma sensu.
Było na przykład o badaniach i VO2max, ciekawe wnioski tam wysnuł, ale nie chcę już krytykować, nie ma sensu.
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 18 sty 2016, 09:50
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: brak
Najostrzejszą kredką w piórniku to ty nie jesteśRadość z biegania pisze: ↑13 lut 2025, 15:23 Daj pan spokój z Taborem,bo on to najmądrzejszy,bo ma pacjentów i w ogóle debeściak,jak taki mądry to niech poprowadzi jakiegoś zawodnika na poniżej 15 minut, będzie weryfikacja

- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13130
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Wartościowy wpis. Nie ma to jak zostawić ślad po sobie.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13130
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
W kontekście dekompresji z linku wyżej (na poprzedniej stronie), gdzie jest mowa o poprawie dzięki niej zakresu ruchu, zastanawia mnie jej przeciwieństwo czyli kompresja, która ma prowadzić do tego samego. Hmmmm. Pomijając fakt, że jest to reklama tego sprzętu, to jednak wydaje się ciekawe i warte uwzględnienia w naszych poszukiwaniach takiej formy terapii, czy też bodźca wpływającego na tkanki. Może dekompresja przed, a kompresja po treningu? Albo odwrotnie? Albo jeszcze inaczej. W każdym razie otwiera się szerokie pole do eksploracji właśnie dla fizjoterapeutów. Warunek, że trzeba mieć otwartą głowę, a z tym jest chyba u nas problem, niestety. Na ten moment stawiałbym bardziej na dekompresję. To jak zmienia się tkanka na tych obrazkach MRI, świadczy, że tam dzieje się grubo. Może to jest propozycja dla Ciebie @rocha.
- pawo
- Wodzirej
- Posty: 4238
- Rejestracja: 02 lis 2020, 22:20
- Lokalizacja: zdecydowanie las
Takie urządzenia są, Vacu się zwą, ale co to i na co to komu to nie wiem.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13130
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
To jakby wróciło wszystko do normy. Czekam na Kerra, bo chory chyba był i nie startował, ale Inge wydaje się znowu być poza zasięgiem. Jest taki krótki filmik na jego insta jak biegnie za rowerem na treningu i tam jakby było prawie zero oscylacji pionowych. Takie doklejenie się do tartanu.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 2
- Rejestracja: 11 lut 2025, 12:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czołem.
Jacek, śledzę i kibicuję od lat Twoim poszukiwaniom. Nie śledziłbym i nie kibicowałbym, gdybym nie widział w nich jądra zdrowego rozsądku. Rozumiem też potrzebę zaakcentowania niektórych elementów, w szczególności jeśli „mainstream” ich nie dostrzega. Natomiast:
1) Nie lekceważyłbym nogi zakrocznej w kontekście odbicia. Przekładanie „przyglebienia” na energię potencjalną sprężystości to tylko część prawdy. Element sprężystości na pewno występuje, ale istotna jest również sztywność, którą często podkreślasz, ale nie w kontekście fizycznego (od fizyki jako dziedziny wiedzy, nie cielesnej fizyczności) opisu biegu. Sztywność sprężystości oczywiście nie wyklucza (przykład – kule bilardowe), natomiast chodzi mi bardziej o ten niesprężysty aspekt, czyli odporność na zniekształcenia/tryb paniki czy jak to jeszcze inaczej nazwiemy. Dla uproszczenia - jeśli będziemy mieli zawodnika z drewnianymi, niesprężystymi protezami zamiast nóg (albo biegacza na szczudłach/tyczkarza z niesprężystą drewnianą tyczką – zasada jest podobna), to sama sztywność podpory powoduje, że przy określonej prędkości nabiegu (określonej sile działającej na biegacza poziomo do przodu) biegacz wykona większą pracę (dalej się przemieści), niż gdyby ta podpora się uginała pod „ciężarem” przenoszonego ciała. Jest poza dyskusją, że im większa prędkość, tym większe przeciążenia i ryzyko utraty energii nabiegu przez odkształcenie podpory, czyli nogi biegacza.
2) Sztywność i sprężystość związane z hamowaniem nie tyle napędzają, co minimalizują straty energii kinetycznej (nabiegu). W idealnych warunkach odzyskalibyśmy całą energię włożoną w „przyglebienie”. To jest granica, której nie przekroczymy. Ale, po pierwsze, układ jest daleki od idealnego, gdyż straty energii w biegu są bardzo duże. Po drugie, kierunek i zwrot siły sprężystości. Gdyby ta siła miała być oddawana w pierwszej ćwiartce GTC, spowalniałaby biegacza, a nie przesuwała go do przodu .
3) Siła nabiegu (składowa pozioma) musi być zatem zasadniczo z nogi zakrocznej, bo holu czy górki w standardowym bieganiu nie mamy. Nawet gdybyśmy mieli trzymać się koncepcji „ładowania w glebę” jako w zasadzie wyłącznie gromadzenia energii potencjalnej sprężystości, to jej oddanie też musiałoby następować z nogi zakrocznej, po minięciu linii kolan, w późniejszej fazie GTC. Tylko wówczas da to ruch do przodu. Natomiast energią potencjalną nie skompensujemy ubytków energii w układzie. Możemy co najwyżej ograniczyć straty. Napęd z nogi zakrocznej musi być też zatem w istotnym zakresie metaboliczny.
4) Nie przeczy to twierdzeniu, że kluczowe jest pierwsze 25% GTC, jeśli rozumieć je w ten sposób, że bez efektywnej tej fazy kroku biegowego nie jest możliwa rywalizacja na najwyższym poziomie (warunek konieczny, ale niewystarczający). Nie przekonuje mnie natomiast teza, że tylko ta faza się liczy. Tym bardziej, że z badań Filipa wynikało, że po przekroczeniu linii kolan prędkość środka ciężkości (miednicy) cały czas rośnie.
5) W ogóle zastanawiam się nad znaczeniem maksymalnego przyspieszenia środka ciężkości w pierwszej ćwiartce GTC. W szczególności wydaje mi się zawodne wnioskowanie, że skoro w tym czasie mamy największe przyspieszenie, to w tym samym czasie musi być generowany największy napęd. Nie musi. Maksymalne przyspieszenie w tej fazie wynikać może z tego, że chwilę wcześniej następuje gwałtowne wyhamowanie. Finalnie interesuje nas jednak jak największa prędkość, a przyspieszenie ma znaczenie o tyle, o ile prowadzi do maksymalnej prędkości. Nie przekonuje mnie w tym kontekście przykład Filipa z wysokim podciągnięciem na drążku, gdzie w początkowej fazie podciągnięcia trzeba się rozpędzić do góry mocniejszymi grupami mięśni, żeby być w stanie słabszymi mięśniami wykończyć ruch i oprzeć się z góry na drążku. Podstawowa różnica jest taka, że w tamtym ćwiczeniu początkowa prędkość jest zerowa, a w biegu prędkość przed hamowaniem jest maksymalna.
6) Z overstridingiem mam problem definicyjny. Bo jeśli jest on definiowany jako „błąd biegowy obserwowany u biegaczy długodystansowych, gdy zawodnik styka się z podłożem zbyt daleko przed swoim środkiem ciężkości” (pierwsza z brzegu definicja z googla), to w metodzie Jacka tego nie ma. Krok jest optymalny, tzn. taki, który przy określonej prędkości nabiegu pozwala najdalej i w jak najkrótszym czasie przemieścić ciało. W kwestie zdrowotne nie wnikam.
Pozdrawiam
Jacek, śledzę i kibicuję od lat Twoim poszukiwaniom. Nie śledziłbym i nie kibicowałbym, gdybym nie widział w nich jądra zdrowego rozsądku. Rozumiem też potrzebę zaakcentowania niektórych elementów, w szczególności jeśli „mainstream” ich nie dostrzega. Natomiast:
1) Nie lekceważyłbym nogi zakrocznej w kontekście odbicia. Przekładanie „przyglebienia” na energię potencjalną sprężystości to tylko część prawdy. Element sprężystości na pewno występuje, ale istotna jest również sztywność, którą często podkreślasz, ale nie w kontekście fizycznego (od fizyki jako dziedziny wiedzy, nie cielesnej fizyczności) opisu biegu. Sztywność sprężystości oczywiście nie wyklucza (przykład – kule bilardowe), natomiast chodzi mi bardziej o ten niesprężysty aspekt, czyli odporność na zniekształcenia/tryb paniki czy jak to jeszcze inaczej nazwiemy. Dla uproszczenia - jeśli będziemy mieli zawodnika z drewnianymi, niesprężystymi protezami zamiast nóg (albo biegacza na szczudłach/tyczkarza z niesprężystą drewnianą tyczką – zasada jest podobna), to sama sztywność podpory powoduje, że przy określonej prędkości nabiegu (określonej sile działającej na biegacza poziomo do przodu) biegacz wykona większą pracę (dalej się przemieści), niż gdyby ta podpora się uginała pod „ciężarem” przenoszonego ciała. Jest poza dyskusją, że im większa prędkość, tym większe przeciążenia i ryzyko utraty energii nabiegu przez odkształcenie podpory, czyli nogi biegacza.
2) Sztywność i sprężystość związane z hamowaniem nie tyle napędzają, co minimalizują straty energii kinetycznej (nabiegu). W idealnych warunkach odzyskalibyśmy całą energię włożoną w „przyglebienie”. To jest granica, której nie przekroczymy. Ale, po pierwsze, układ jest daleki od idealnego, gdyż straty energii w biegu są bardzo duże. Po drugie, kierunek i zwrot siły sprężystości. Gdyby ta siła miała być oddawana w pierwszej ćwiartce GTC, spowalniałaby biegacza, a nie przesuwała go do przodu .
3) Siła nabiegu (składowa pozioma) musi być zatem zasadniczo z nogi zakrocznej, bo holu czy górki w standardowym bieganiu nie mamy. Nawet gdybyśmy mieli trzymać się koncepcji „ładowania w glebę” jako w zasadzie wyłącznie gromadzenia energii potencjalnej sprężystości, to jej oddanie też musiałoby następować z nogi zakrocznej, po minięciu linii kolan, w późniejszej fazie GTC. Tylko wówczas da to ruch do przodu. Natomiast energią potencjalną nie skompensujemy ubytków energii w układzie. Możemy co najwyżej ograniczyć straty. Napęd z nogi zakrocznej musi być też zatem w istotnym zakresie metaboliczny.
4) Nie przeczy to twierdzeniu, że kluczowe jest pierwsze 25% GTC, jeśli rozumieć je w ten sposób, że bez efektywnej tej fazy kroku biegowego nie jest możliwa rywalizacja na najwyższym poziomie (warunek konieczny, ale niewystarczający). Nie przekonuje mnie natomiast teza, że tylko ta faza się liczy. Tym bardziej, że z badań Filipa wynikało, że po przekroczeniu linii kolan prędkość środka ciężkości (miednicy) cały czas rośnie.
5) W ogóle zastanawiam się nad znaczeniem maksymalnego przyspieszenia środka ciężkości w pierwszej ćwiartce GTC. W szczególności wydaje mi się zawodne wnioskowanie, że skoro w tym czasie mamy największe przyspieszenie, to w tym samym czasie musi być generowany największy napęd. Nie musi. Maksymalne przyspieszenie w tej fazie wynikać może z tego, że chwilę wcześniej następuje gwałtowne wyhamowanie. Finalnie interesuje nas jednak jak największa prędkość, a przyspieszenie ma znaczenie o tyle, o ile prowadzi do maksymalnej prędkości. Nie przekonuje mnie w tym kontekście przykład Filipa z wysokim podciągnięciem na drążku, gdzie w początkowej fazie podciągnięcia trzeba się rozpędzić do góry mocniejszymi grupami mięśni, żeby być w stanie słabszymi mięśniami wykończyć ruch i oprzeć się z góry na drążku. Podstawowa różnica jest taka, że w tamtym ćwiczeniu początkowa prędkość jest zerowa, a w biegu prędkość przed hamowaniem jest maksymalna.
6) Z overstridingiem mam problem definicyjny. Bo jeśli jest on definiowany jako „błąd biegowy obserwowany u biegaczy długodystansowych, gdy zawodnik styka się z podłożem zbyt daleko przed swoim środkiem ciężkości” (pierwsza z brzegu definicja z googla), to w metodzie Jacka tego nie ma. Krok jest optymalny, tzn. taki, który przy określonej prędkości nabiegu pozwala najdalej i w jak najkrótszym czasie przemieścić ciało. W kwestie zdrowotne nie wnikam.
Pozdrawiam
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13130
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Problem jest w tym, że do tej pory nie sprawdziłem Filipa, bo nie umiem poprawnie skalibrować moich czujników. Za głupi jestem na to, taka prawda. Nie cisnę o to Grzesia, bo on ma swoje sprawy, a wszystko po godzinach jest robione. Ale jestem cierpliwy i powoli będzie to weryfikowane. Najważniejsza jednak jest praktyka. Teorię do tego się dorabia. Na dzień dzisiejszy teoria Filipa najlepiej oddaje nasze doświadczenia i związane z nimi odczucia. Jeśli Filip się myli, to jego pomysły na opis rzeczywistości zostaną odrzucone bez sentymentów. Na razie jednak obowiązują, bo niezwykle wręcz nam leżą. Nie spotkałem się dotąd z równie inspirującym pomysłem na interpretację dynamiki biegu jaką odczuwa zawodnik, właśnie za pomocą pomiaru maksymalnej wartości zrywu, czyli tego naszego piku zmiany przyspieszenia. Sam fokus na oscylacjach poziomych, które od lat tu promowałem jako istotną cechę techniki biegu, miał za słaby przekaz. Brakowało mu oparcia w postaci pomiaru lecz przede wszystkim tego, co w tym pomiarze zostało uchwycone. No ale tak jak już napisałem, jeżeli ktoś zaproponuje coś lepszego, to przerzucamy się na to i będę wtedy budował warsztat na nowej hipotezie. Warunek jest taki, że nowy pomysł musi jebnąć w czachę mocniej niż wcześniejszy. Zarówno tak fizycznie jak i mentalnie.
Tak przy okazji jak ktoś nie śledzi tak tematu jak kolega wacol, to w materiale z treningu Kesslera, można zaobserwować oscylacje poziome miednicy. To są takie szarpnięcia tył-przód. Szacuję, że mogą mieć od 3 do 6cm. U Kesslera lepiej to widać, przez to że ma wyciszoną górę, bez dużej rotacji obręczy barkowej, ale przede wszystkim nie ma tam żadnych dropów i shiftów, dlatego te pulsacje są tak wyraźne.
Edit: na szybszych wchodzi naturalnie w 2/1, na przerwach trudno powiedzieć, raczej losowo.
Tak przy okazji jak ktoś nie śledzi tak tematu jak kolega wacol, to w materiale z treningu Kesslera, można zaobserwować oscylacje poziome miednicy. To są takie szarpnięcia tył-przód. Szacuję, że mogą mieć od 3 do 6cm. U Kesslera lepiej to widać, przez to że ma wyciszoną górę, bez dużej rotacji obręczy barkowej, ale przede wszystkim nie ma tam żadnych dropów i shiftów, dlatego te pulsacje są tak wyraźne.
Edit: na szybszych wchodzi naturalnie w 2/1, na przerwach trudno powiedzieć, raczej losowo.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 541
- Rejestracja: 29 sie 2019, 11:36
Tylko on tam biega 200m/100m w tempie powiedzmy 2:30/4:00. Dla niego to tempo w okolicach T1500 (100m może rozbiegań albo słabiej). Nie dowodzi to, że w innym rytmie biega średnie dystanse, ale z moich doświadczeń na krótkich odcinkach można zaplanować dowolny wybrany rytm i nie powoduje żadnego dyskomfortu oddechowego.
Co do pomiarów. Czy z garmina i innych zegarków na bieżni mechanicznej można wyciągnąć coś sensownego? Skoro np. dł. kroku pewnie opera pośrednoi na GPSie.
Bieg w Armagh obserwowało 3.3 tys widzów online, ciekawe ile patrzyło na meeting w Lievin?
Pani Ola wynik na poziomie życiówki z 3000m na stadionie, a reszta Polaków prawie wg założeń, ale weekend dopiero będzie się zaczynał. Choć czy będzie coś mocniejszego?
A czy Castello jest nadal aktualne?
Co do pomiarów. Czy z garmina i innych zegarków na bieżni mechanicznej można wyciągnąć coś sensownego? Skoro np. dł. kroku pewnie opera pośrednoi na GPSie.
Bieg w Armagh obserwowało 3.3 tys widzów online, ciekawe ile patrzyło na meeting w Lievin?
Pani Ola wynik na poziomie życiówki z 3000m na stadionie, a reszta Polaków prawie wg założeń, ale weekend dopiero będzie się zaczynał. Choć czy będzie coś mocniejszego?
A czy Castello jest nadal aktualne?
----------------------------------------------------------
1440miles
1440miles
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13130
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Aktualne. Jest już na miejscu i od godziny odsypia podróż. W Walencji plus 20 więc trzeba się znowu zaadaptować. Ma na to dwa dni.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1378
- Rejestracja: 21 paź 2020, 20:15
- Życiówka na 10k: 42:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:08
- Lokalizacja: Wieś
Przychodzi na myśl berliński tłumik. Jak on realizował krok biegowy, i jak się to ma do Bekele i tego doklejenia do tartanu
Za Sebastiana trzymam kciuki! Nie ma się podpalać, stresować, rozkminiać co będzie... itp, ma przebiec z pewnością siebie!
I ma być zadowolony z siebie! Takiego biegu mu życzę!
Bo trener ... czuję będzie zadowolony!

- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13130
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Te wszystkie dziwne przypadki w stylu walenia z pięty u Kitaty, koszenia u Fishera, czy dupy z tyłu u Ingebrigtsena w środowisku fizjoterapeutów z ambicjami, czyli takich, którzy uczą techniki biegu są rozpoznawane, klasyfikowane i zaopiekowane. Pierwszy ma skrócić krok i lądować na śródstopiu, drugi lądować szerzej, a trzeci z uwagi na pracę siedzącą... no cóż, musi coś z tym zrobić. Istotna rzecz jest taka, że musi zrobić to stopniowo, nie na siłę i nie może o tym myśleć w trakcje biegu. To bardzo ważne. Czyli musi zwolnić się z pracy, ale nie tak od razu i nie w atmosferze kłótni. No i nie powinien o tym myśleć na treningu, żeby się nie stresować. To tyle jeżeli chodzi o świat ambitnych fizjoterapeutów.
Natomiast wszystkie te przejawy indywidualnych stylów da się bardzo fajnie wrzucić do jednego wora o nazwie indywidualne umiejętności. Z nich za jakiś czas, może za kilka lub kilkanaście lat zrodzi się coś co Feldenkrais określił jako profesjonalizacja umiejętności. Trochę to zajmie, ale będzie tak jak w biegach narciarskich, że same klony startują, a rozpoznać ich będzie można jedynie po numerze startowym, bo na pewno nie po ruchu. Zero indywidualności, kompensacji, czy finezyjnych esów floresów. Czysta funkcja.
Jeszcze do tego chciałbym się odnieść:
Natomiast wszystkie te przejawy indywidualnych stylów da się bardzo fajnie wrzucić do jednego wora o nazwie indywidualne umiejętności. Z nich za jakiś czas, może za kilka lub kilkanaście lat zrodzi się coś co Feldenkrais określił jako profesjonalizacja umiejętności. Trochę to zajmie, ale będzie tak jak w biegach narciarskich, że same klony startują, a rozpoznać ich będzie można jedynie po numerze startowym, bo na pewno nie po ruchu. Zero indywidualności, kompensacji, czy finezyjnych esów floresów. Czysta funkcja.
Jeszcze do tego chciałbym się odnieść:
Niekoniecznie. Wyhamowanie w różnym stopniu będzie wpływać na części ciała. Cofnięcie miednicy względem reszty ciała w momencie uderzenia, będzie wywoływać naciąganie struktur, zmiany fazowe tkanki łącznej i gromadzenie potencjału. Jego uwolnienie nie musi czekać, aż noga podporowa wejdzie w fazę zakroczną. Miednica może przyspieszyć w fazie wykrocznej niejako pociągając za sobą resztę ciała. O tym też pisał w artykule Filip, że elitarni biegacze bardziej ciągną w takim ruchu ciało aniżeli je pchają.wacol pisze: ↑14 lut 2025, 02:33 Nawet gdybyśmy mieli trzymać się koncepcji „ładowania w glebę” jako w zasadzie wyłącznie gromadzenia energii potencjalnej sprężystości, to jej oddanie też musiałoby następować z nogi zakrocznej, po minięciu linii kolan, w późniejszej fazie GTC. Tylko wówczas da to ruch do przodu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 541
- Rejestracja: 29 sie 2019, 11:36
Czyli profesjonalnie z wyprzedzeniem na miejscu.
A jeszcze co do startu z subelity (było kiedys wspominane), to wczoraj w Armagh młody Szwed dał radę (startując z wolniejszego sektoru), to Sebastian też sobie poradzi.
A przy okazji zapytam, czy na MP w półmaratonie, to będzie debiut?
----------------------------------------------------------
1440miles
1440miles