Nowy, Mocny Bodziec - spróbujcie eksperymentować
Conova pisze dokładnie to, co zaleca się na siłowni.
Tam jest taki schemat.
Nowy bodziec - przyzwyczajasz ciało do niego - jak przyzwyczaisz to zmieniasz na mniej komfortowy.
Również ogóle zasady pozostają te same, jednak trzeba coś zmieniać.
Tam jest taki schemat.
Nowy bodziec - przyzwyczajasz ciało do niego - jak przyzwyczaisz to zmieniasz na mniej komfortowy.
Również ogóle zasady pozostają te same, jednak trzeba coś zmieniać.
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
No to mam punkt zaczepienia - a własciwie małe pytanko - po ilu latrach nalezy cos zmieniać?tomasz pisze:Conova pisze dokładnie to, co zaleca się na siłowni.
Tam jest taki schemat.
Nowy bodziec - przyzwyczajasz ciało do niego - jak przyzwyczaisz to zmieniasz na mniej komfortowy.
Również ogóle zasady pozostają te same, jednak trzeba coś zmieniać.
Zadałeś bardzo trudne pytanie bebej.
Początkujący powinni stosować podstawowe ćwiczenia, mało wyczerpujące bez żadnych kombinacji. Na nich działa wszystko, więc muszą sie uczyć techniki i "czucia" mieśnia. Dopiero później można stosować inne dodatki czy zmiany.
Natomiast średnio-zaawansowani (wg mnie po pół roku) powinni już starać się obserwować swoje ciało i wprowadzać oprócz podstaw również bardziej profesjonalny trening. Wówczas widać indywidualne różnice - wyraźnie widać jaką grupę mamy słabszą, a nad jaką nie musimy poświęcać dużo uwagi. Co mamy dobre, a co złe...
Zaawansowani (wg mnie po roku) znów powinni operować nowymi bodźcami. Super-serie, serie podwóje, potrójne. Gigant trneingi. Powtórzenia oszukane, wymuszane, pomagane itd. Na internecie można znaleźć tego wiele. Jednak w tym sporcie teoria słabo przekłada sie na praktykę, to jak z pływaniem. Nie da się nauczyć tego nie spędzając kilku miesięcy ciężkiego treningu w wodzie. Na siłowni "czuć" mięsieć po klucz do sukcesu.
Ja na przykład zwykłe ćwiczenie na biceps, ot uginanie ramienia ze sztangielką w ręku naczyłem się po około pół roku dopiero. Niektóre ćwiczenia na plecu nauczyłem się dopiero po roku!
Pytasz ile lat.
Dla zaawanswonego profesjonalisty to jest jeszcze inaczej. Tam liczy się kasa (suplementy, dieta) i to załatwia prawie wszystko. Tam są precyzyjnie określone cykle (np. siła-masa-rzeźba-relaks-masa-rzeźba). Tam jest mniej miejsca na kombinowanie.
Amatorzy - czyli pasjopnaci bez kasy i restrykcyjnej diety muszą radzić sobie sami.
Ja na przykład co ok. 2 miesiące zmieniałem trneing. Niemalże całkowicie. Kiedy dokonywać zmian? Jeśli organizm nauczymy reagowania na nowy bodziec, jeśli wykorzystamy ten bodziec maksymalnie efektywnie... przychodzi etap przyzwycajenia i komfortu nawet najcięższych trneingów - wtedy się wprowadza zmianę
Może to trwać 2-3 miesiące. Może dłużej, może krócej. Spędziłem na siłowni prawie 3 lata min 4-6x w tyg. więc o latach Ci nie powiem na moim przykładzie. Inni co trenowali po 20 lat mówię, że u nich wszystko zależy właśnie od poznania własnego organizmu. Zasada jest jednak taka jak w wytłuszczonym druku.
* * *
Mam jeszcze inną dygresję.
Otóż za oceanem gdzie koksują się ile wlezie jest podobnie z metodyką jak w Kenii. My tutaj sprzeczamy się o HRmax, o progi, o zakresy, o tętno, mleczan, akcenty... oni natomiast ładują w siebie cuda medycyny i dietetyki i najzwyczajniej w świecie zapie....ą na siłowni. Bez żadnych zasad racjonelnej poukładanej metodyki tringowej.
Można sobie dowlnym programem ściągnąć film o R. Colemanie chyba z 2003 roku przed Mister Olympia. Ludzie - on wszystko robił po swojemu, bez zwracania uwagi na technikę, powtórzenia, czas przerw, kolejność ćwiczeń itd. Brał żelazo do ręki i machał, zmęczył się to odkładał.
* * *
Chcę tylko abyśmy zauważyli silną analogię i zwrócili uwagę, że tego nie da się zaliczyć do jakiegoś obiektywnego dekretu, że co np. co 4 miesiące wprowadzamy nowe bodźce.
* * *
Jeśli organizm nauczymy reagowania na nowy bodziec, jeśli wykorzystamy ten bodziec maksymalnie efektywnie... przychodzi etap przyzwycajenia i komfortu nawet najcięższych trneingów - wtedy się wprowadza zmianę
Początkujący powinni stosować podstawowe ćwiczenia, mało wyczerpujące bez żadnych kombinacji. Na nich działa wszystko, więc muszą sie uczyć techniki i "czucia" mieśnia. Dopiero później można stosować inne dodatki czy zmiany.
Natomiast średnio-zaawansowani (wg mnie po pół roku) powinni już starać się obserwować swoje ciało i wprowadzać oprócz podstaw również bardziej profesjonalny trening. Wówczas widać indywidualne różnice - wyraźnie widać jaką grupę mamy słabszą, a nad jaką nie musimy poświęcać dużo uwagi. Co mamy dobre, a co złe...
Zaawansowani (wg mnie po roku) znów powinni operować nowymi bodźcami. Super-serie, serie podwóje, potrójne. Gigant trneingi. Powtórzenia oszukane, wymuszane, pomagane itd. Na internecie można znaleźć tego wiele. Jednak w tym sporcie teoria słabo przekłada sie na praktykę, to jak z pływaniem. Nie da się nauczyć tego nie spędzając kilku miesięcy ciężkiego treningu w wodzie. Na siłowni "czuć" mięsieć po klucz do sukcesu.
Ja na przykład zwykłe ćwiczenie na biceps, ot uginanie ramienia ze sztangielką w ręku naczyłem się po około pół roku dopiero. Niektóre ćwiczenia na plecu nauczyłem się dopiero po roku!
Pytasz ile lat.
Dla zaawanswonego profesjonalisty to jest jeszcze inaczej. Tam liczy się kasa (suplementy, dieta) i to załatwia prawie wszystko. Tam są precyzyjnie określone cykle (np. siła-masa-rzeźba-relaks-masa-rzeźba). Tam jest mniej miejsca na kombinowanie.
Amatorzy - czyli pasjopnaci bez kasy i restrykcyjnej diety muszą radzić sobie sami.
Ja na przykład co ok. 2 miesiące zmieniałem trneing. Niemalże całkowicie. Kiedy dokonywać zmian? Jeśli organizm nauczymy reagowania na nowy bodziec, jeśli wykorzystamy ten bodziec maksymalnie efektywnie... przychodzi etap przyzwycajenia i komfortu nawet najcięższych trneingów - wtedy się wprowadza zmianę
Może to trwać 2-3 miesiące. Może dłużej, może krócej. Spędziłem na siłowni prawie 3 lata min 4-6x w tyg. więc o latach Ci nie powiem na moim przykładzie. Inni co trenowali po 20 lat mówię, że u nich wszystko zależy właśnie od poznania własnego organizmu. Zasada jest jednak taka jak w wytłuszczonym druku.
* * *
Mam jeszcze inną dygresję.
Otóż za oceanem gdzie koksują się ile wlezie jest podobnie z metodyką jak w Kenii. My tutaj sprzeczamy się o HRmax, o progi, o zakresy, o tętno, mleczan, akcenty... oni natomiast ładują w siebie cuda medycyny i dietetyki i najzwyczajniej w świecie zapie....ą na siłowni. Bez żadnych zasad racjonelnej poukładanej metodyki tringowej.
Można sobie dowlnym programem ściągnąć film o R. Colemanie chyba z 2003 roku przed Mister Olympia. Ludzie - on wszystko robił po swojemu, bez zwracania uwagi na technikę, powtórzenia, czas przerw, kolejność ćwiczeń itd. Brał żelazo do ręki i machał, zmęczył się to odkładał.
* * *
Chcę tylko abyśmy zauważyli silną analogię i zwrócili uwagę, że tego nie da się zaliczyć do jakiegoś obiektywnego dekretu, że co np. co 4 miesiące wprowadzamy nowe bodźce.
* * *
Jeśli organizm nauczymy reagowania na nowy bodziec, jeśli wykorzystamy ten bodziec maksymalnie efektywnie... przychodzi etap przyzwycajenia i komfortu nawet najcięższych trneingów - wtedy się wprowadza zmianę
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
No pieknie Tomaszu, zwłaszcza wytłuszczenie mi sie spodobało, ale jak cała reszta ma sie do biegania?
Czytałem, że zaawansowani biegacze to dopiero są po 4-5 latach, a nie po roku 


- wysek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3442
- Rejestracja: 16 paź 2004, 22:35
- Życiówka na 10k: 32:34
- Życiówka w maratonie: 2:43
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Po okolo 3-4 latach `treningu` mozna zaczynac prawdziwe trenowanie :P Poniewaz te lata sa fundamentem do mocnego treningu.bebej pisze:No pieknie Tomaszu, zwłaszcza wytłuszczenie mi sie spodobało, ale jak cała reszta ma sie do biegania?Czytałem, że zaawansowani biegacze to dopiero są po 4-5 latach, a nie po roku
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Bebej
Nie zadawaj takich pytań - nikt na to nie odpowie.
Musisz sobie to sam przemyślec i zastanowić się czy może Ci się jakoś przydać.
Formuły matematycznej nie ma.
Nie zadawaj takich pytań - nikt na to nie odpowie.
Musisz sobie to sam przemyślec i zastanowić się czy może Ci się jakoś przydać.
Formuły matematycznej nie ma.
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
Zaraz zaraz. Ja rozumiem, że Czapiewski i ElGuerrouj - to zupełnie inna półka, ale wcześniej pisałeś o swoim odczuciu prędkości ...FREDZIO pisze:Każdy ma indywidualne postrzeganie tego co dla niego to trucht a co szybszy bieg.
Jak ktoś ma moc, odbicie w nodze to wydaje się, że truchta a leci całkiem szybko.
Antonii Niemczak opowiadał mi kiedyś, jak Paweł Czapiewski był w Albuquerque i biegał po stadionie. Niemczak stał z kims i go obsewował, wydawało mu się, że Paweł truchta. A biegł w tempie 3:40.
ElGuerrouj pewnie truchtał po 3:30.
...

[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)

Każdy truchta podobnie, mniejwięcej tak samo się pochyla, z boku to wygląda jak bieg bez wysiłku.
Ale jak się zmierzy, to okaże się że ElGuerrouj truchta po 3:30 a ja po 5:10.
Mimo, że wygląda że robimy ten sam wysiłek.
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
OK. Nie ma chyba powodu, żeby dalej ciągnąć dyskusję o nazewnictwie różnych prędkości biegu.
Z ciekawości jednak muszę się zapytać FREDZIO, jakie masz tempa dla WBI (do 30 km i do 70%hrmax ), WBII (do 16km i do 80%hrmax ) i WBIII(WT) ? - dopisałem uszczegółowienia, bo chodzi mi o mój sposób pojmowania zakresów .
Pozdrawiam
Z ciekawości jednak muszę się zapytać FREDZIO, jakie masz tempa dla WBI (do 30 km i do 70%hrmax ), WBII (do 16km i do 80%hrmax ) i WBIII(WT) ? - dopisałem uszczegółowienia, bo chodzi mi o mój sposób pojmowania zakresów .
Pozdrawiam
[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Piotrek
Ja prawie nie biegam. To znaczy biegam mało.
Tempo na 10 km (co widać na SMŚach) spadło mi w ciagu ostatniego czasu drastycznie.
Jako że od dawna nie zdąrzam zrobić zadnego "akcentu" to nawet trudno mi odpowiedziec na Twoje pytania.
Na dodatek biegam bez pulsometru.
Poza tym nigdy nie biegałem w takich "zakresach", z takimi obciążeniami jakie podałeś.
Biegałem w okolicach:
1. 75% - długie biegi, truchtania
2. 84% - długie biegi interwałowe (do 3-4 km)
3. 90-95% - krótkie biegi interwałowe (do 4 minut trwania)
Żadnego z tych temp nie jestem w stanie aktualnie "wycenić", bo każde mi ostatnio drastycznie spada.
75% to pewnie robię tak po 5:20 - 5:40.
Miesiąc temu było 5:00 - 5:10
Nie jestem zbyt dobrym obiektem do analiz - od 2002 roku nie zdarzyło mi się niestety mieć regularie przebieganego sezonu.
Ja prawie nie biegam. To znaczy biegam mało.
Tempo na 10 km (co widać na SMŚach) spadło mi w ciagu ostatniego czasu drastycznie.
Jako że od dawna nie zdąrzam zrobić zadnego "akcentu" to nawet trudno mi odpowiedziec na Twoje pytania.
Na dodatek biegam bez pulsometru.
Poza tym nigdy nie biegałem w takich "zakresach", z takimi obciążeniami jakie podałeś.
Biegałem w okolicach:
1. 75% - długie biegi, truchtania
2. 84% - długie biegi interwałowe (do 3-4 km)
3. 90-95% - krótkie biegi interwałowe (do 4 minut trwania)
Żadnego z tych temp nie jestem w stanie aktualnie "wycenić", bo każde mi ostatnio drastycznie spada.
75% to pewnie robię tak po 5:20 - 5:40.
Miesiąc temu było 5:00 - 5:10
Nie jestem zbyt dobrym obiektem do analiz - od 2002 roku nie zdarzyło mi się niestety mieć regularie przebieganego sezonu.
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
Super, właśnie takie informacje mnie interesowały. Czy wtedy gdy się przygotowywałeś do startu w Berlinie, to przy takich zakresach?
Staram się pytać i podglądać ile to możliwe, a później kompiluję uzyskaną wiedzę pod swoim kątem.
Na razie jestem bardzo zadowolony ze swojego treningu, a w niedzielę miałem bardzo mocny bodziec...
Maraton Wyszechradzki - całkiem ostre górki..
Staram się pytać i podglądać ile to możliwe, a później kompiluję uzyskaną wiedzę pod swoim kątem.
Na razie jestem bardzo zadowolony ze swojego treningu, a w niedzielę miałem bardzo mocny bodziec...

[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
No !?! I jak poszło ? Nie mam teraz czasu szukać w sieci wiec się pochwal.
Co do startu w Berlinie 2002.
Mój ówczesny biegowy dziennik - ostatnie 3 miesiace ( i póżniejsze dwa lata) jest w sieci - dosyc dokładnie wszystko opisane.
Na końcu podam link - ale tam sie trzeba troche nauczyć nawigować - najpierw wybrać rok - czyli 2002 a potem przejść do odpowiednich miesięcy.
Może cos ciekawego tam znajdziecie.
Wtedy, uważam, że największa pracę zrobiłem zima i wiosną a tego nie ma w tym dzienniku. Potem latem poprostu okazało się, że szybko biegam (szybko jak na mnie).
Do dzis się zastanawiam co tak naprawdę wydarzyło się tamtej zimy i wiosny, bo jest to dla mnie trochę zagadką.
Cały mój ówczesny trening - to było bieganie z internetowego planu.
Miałem pulsometr ale używałem go trochę dla ozdoby.
Treningi które szczególnie pamiętam, było rzeczywiście mocne.
Duża część z nich była wykonywana w zimie, na siłowni na trenarzerze eliptycznym (urządzeniu symulującym narty biegowe).
Najpierw rozgrzewka.
A potem 40 minut wg następującego schematu:
7 minut - 88%
3 minuty - 75%
7 minut - 88%
3 minuty - 75%
6 minut - 88%
3 minuty - 75%
3 minuty - 90%
3 minuty - 75%
4 minuty - 88%
1 minuta 90%
Choć to trudno porównać z bieganiem. Robiłem je często - 3,4 razy w tygodniu, tylko w dni powszednie.
Ale dzięki temu treningowi (takzę) - waga była 67 kg.
Pojechalem na narty i scigałem się z ludźmi którzy tak jak ja podchodzili z Kuźnic na Goryczkową.
Potem w marcu była angina ale widać bardzo mi nie przeszkodziła.
Biegałem w Niedziele długie biegi z tym mocnym kolegą.
Byłem w maju znowu w górach - i tam tez robiłem długie biegi.
Już w maju (waśnie w górach) jak wyszedłem na stadion robiłem 8 x 800 m po 2:50 na 90% HRmax.
Potem był jeszcze ten długi weekend.
No i forma wystrzeliła.
Tak naprawdę to pewnie mogłem zrobić ze 2:50 - 2:52 ale to był pierwszy maraton i wszystkich chciałem wyprzedzać
A to ten trening dla ciekawskich.
Przyznam, ze teraz po latach sam go z ciekawością przejrzałem.
naprzykład trening 1 września 2002 zrobiłem sobie taki:
Najpierw 10 km w 36:50
a drugie 10 juz wolniej - tak po 4:15 
Cholera wie, jakie było tętno? Widać fajnie mi się biegło.
Kurcze, nie wiem jak dac ten link. Coś się w tej firmie która to udostępniala pochrzaniło.
Co do startu w Berlinie 2002.
Mój ówczesny biegowy dziennik - ostatnie 3 miesiace ( i póżniejsze dwa lata) jest w sieci - dosyc dokładnie wszystko opisane.
Na końcu podam link - ale tam sie trzeba troche nauczyć nawigować - najpierw wybrać rok - czyli 2002 a potem przejść do odpowiednich miesięcy.
Może cos ciekawego tam znajdziecie.
Wtedy, uważam, że największa pracę zrobiłem zima i wiosną a tego nie ma w tym dzienniku. Potem latem poprostu okazało się, że szybko biegam (szybko jak na mnie).
Do dzis się zastanawiam co tak naprawdę wydarzyło się tamtej zimy i wiosny, bo jest to dla mnie trochę zagadką.
Cały mój ówczesny trening - to było bieganie z internetowego planu.
Miałem pulsometr ale używałem go trochę dla ozdoby.
Treningi które szczególnie pamiętam, było rzeczywiście mocne.
Duża część z nich była wykonywana w zimie, na siłowni na trenarzerze eliptycznym (urządzeniu symulującym narty biegowe).
Najpierw rozgrzewka.
A potem 40 minut wg następującego schematu:
7 minut - 88%
3 minuty - 75%
7 minut - 88%
3 minuty - 75%
6 minut - 88%
3 minuty - 75%
3 minuty - 90%
3 minuty - 75%
4 minuty - 88%
1 minuta 90%
Choć to trudno porównać z bieganiem. Robiłem je często - 3,4 razy w tygodniu, tylko w dni powszednie.
Ale dzięki temu treningowi (takzę) - waga była 67 kg.
Pojechalem na narty i scigałem się z ludźmi którzy tak jak ja podchodzili z Kuźnic na Goryczkową.

Potem w marcu była angina ale widać bardzo mi nie przeszkodziła.
Biegałem w Niedziele długie biegi z tym mocnym kolegą.
Byłem w maju znowu w górach - i tam tez robiłem długie biegi.
Już w maju (waśnie w górach) jak wyszedłem na stadion robiłem 8 x 800 m po 2:50 na 90% HRmax.
Potem był jeszcze ten długi weekend.
No i forma wystrzeliła.
Tak naprawdę to pewnie mogłem zrobić ze 2:50 - 2:52 ale to był pierwszy maraton i wszystkich chciałem wyprzedzać

A to ten trening dla ciekawskich.
Przyznam, ze teraz po latach sam go z ciekawością przejrzałem.
naprzykład trening 1 września 2002 zrobiłem sobie taki:
Najpierw 10 km w 36:50


Cholera wie, jakie było tętno? Widać fajnie mi się biegło.
Kurcze, nie wiem jak dac ten link. Coś się w tej firmie która to udostępniala pochrzaniło.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Jest 
Link sie otwiera źle, trzeba skopiować cały adres aż do 8652.
http://train.fitsense.com/processing.as ... serID=8652

Link sie otwiera źle, trzeba skopiować cały adres aż do 8652.
http://train.fitsense.com/processing.as ... serID=8652
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
No to już nie szukaj. 3:28.
Przejrzałem sobie twój dzienniczek i szczerze powiem trochę się uspokoiłem...
Myślałem, że bardziej się katowałeś i bardziej wysublimowanymi bodźcami
A na poważnie, to trochę szkoda, że opisywałeś tak lapidarnie, bo nie wiadomo dokładnie jak np interwały były robione ( przerwy, tempa, tętna...), no i widać, że kawał roboty odwaliłeś.
Czy to był trening spontaniczny, czy w jakikolwiek sposób zaplanowany, tzn co, kiedy i ile?
Nie widzę niestety z tego dzienniczka bardzo szczegółowego schematu, oprócz długich wybiegań raz w tygodniu. Zbyt małe różnice w tempie poszczególnych biegów, więc przydałby się Twój komentarz - ale to pewnie na inną okazję i spotkanie np na jakimś wybieganiu.
Przejrzałem sobie twój dzienniczek i szczerze powiem trochę się uspokoiłem...

Myślałem, że bardziej się katowałeś i bardziej wysublimowanymi bodźcami

A na poważnie, to trochę szkoda, że opisywałeś tak lapidarnie, bo nie wiadomo dokładnie jak np interwały były robione ( przerwy, tempa, tętna...), no i widać, że kawał roboty odwaliłeś.
Czy to był trening spontaniczny, czy w jakikolwiek sposób zaplanowany, tzn co, kiedy i ile?
Nie widzę niestety z tego dzienniczka bardzo szczegółowego schematu, oprócz długich wybiegań raz w tygodniu. Zbyt małe różnice w tempie poszczególnych biegów, więc przydałby się Twój komentarz - ale to pewnie na inną okazję i spotkanie np na jakimś wybieganiu.
[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Kupiłem sobie wtedy książkę Hala Higdona - Marathon i wybrałem Plan dla zaawansowanych.
Ale jak to w przypadku poczatkujących (bo taki byłem) bywa - miałem kłopoty w określeniu intensywności poszczególnych treningów.
Dlatego na stronie bieganie.pl chcę przedstawic różne, alternatywne sposoby określanie intensywności zeby pomóc początkującym (i nie tylko) biegaczom poradzić sobie z tym problemem. Zresztą - założę jeden temacik.
Rzeczywiście - w niedzielę (zazwyczaj) były długie biegi.
Poza tym były treningi które Amerykanie nazywają vo2max workouts - w postaci 8x800 m - tu intensywność była właściwa.
Ale naprzykłąd taki trening który robiłem na Młocinach 3 x szybka petla z przerwą około 8-9 minut był na pewno szybsze niz to zalecał Higdon.
Wszystkie moje szybsze biegi były na pewno powyżej 85% HRmax.
A te wolne - były nie wiem już jakie.
Nie robiłem żadnych zaplanowanych biegów w tempie maratońskim.
Zabawne, że przed tamtym maratonem zakładałem że pobiegnę 2:40 - jeszcze ostatniego dnia tak myślałem
Wydawało mi się, że to mołżiwe, że maratońska adrenaliza wykrzesa ze mnie siły jakich nigdy nie byłem w stanie osiągnąć na treningu.
Ale jak to w przypadku poczatkujących (bo taki byłem) bywa - miałem kłopoty w określeniu intensywności poszczególnych treningów.
Dlatego na stronie bieganie.pl chcę przedstawic różne, alternatywne sposoby określanie intensywności zeby pomóc początkującym (i nie tylko) biegaczom poradzić sobie z tym problemem. Zresztą - założę jeden temacik.

Rzeczywiście - w niedzielę (zazwyczaj) były długie biegi.
Poza tym były treningi które Amerykanie nazywają vo2max workouts - w postaci 8x800 m - tu intensywność była właściwa.
Ale naprzykłąd taki trening który robiłem na Młocinach 3 x szybka petla z przerwą około 8-9 minut był na pewno szybsze niz to zalecał Higdon.
Wszystkie moje szybsze biegi były na pewno powyżej 85% HRmax.
A te wolne - były nie wiem już jakie.
Nie robiłem żadnych zaplanowanych biegów w tempie maratońskim.
Zabawne, że przed tamtym maratonem zakładałem że pobiegnę 2:40 - jeszcze ostatniego dnia tak myślałem

Wydawało mi się, że to mołżiwe, że maratońska adrenaliza wykrzesa ze mnie siły jakich nigdy nie byłem w stanie osiągnąć na treningu.