Rolli, nie wiem, być może rzeczywiście Fitzgaraldo, przyglądający się krytycznym okiem, w książce 80/20 badaniom, dotyczącym treningu interwałowego, Tim Noakes, w Waterlogged poddający naukowej, krytycznej analizie eksperymenty dotyczące nawodnienia, na których oparty jest rynek izotoników, Daniel Kahneman, poddający analizie w Thinking Fast and Slow stopień prawidłowej konstrukcji i analizy w badaniach i będącym ich pokłosiem artykułach naukowych - być może oni wszyscy są Polakami.
Jeżeli polskie podejście ma oznaczać podejście oparte o chłodny, zdrowy rozsądek i widzenie rzeczy takich, jakimi one są, bez upiększeń, bez różowych okularów, kierowanie się nie entuzjazmem, ale spokojnym, wyważonym sceptycyzmem, uznanie, że sam fakt nazwania czegoś naukowym jeszcze niczego nie oznacza, chęć poznania szczegółów i dopiero po rozważnym, spokojnym przyjrzeniu się faktom dojście do wniosków, mając w pamięci powiedzenie Arystotelesa, że Platon przyjacielem, ale większym przyjacielem prawda - to tylko życzyć wszystkim, żeby zostali Polakami.
Ale przecież nawet w Polsce dominuje cielęcy zachwyt mieszkańca prowincji, neoficka gorliwość i deprecjacja tego, co rodzime. Zupełnie jak za czasów Morsztyna i Sobieskiego - co Francuz pochwali to Polak polubi. "Amerykańscy uczeni odkryli, że ..."
Przypomnę pewną kartę z historii nauki. W XVI wieku astronomia znalazła się w ślepym zaułku. System kopernikański dawał gorsze przewidywania, niż najnowsza wersja systemu ptolemeańśkiego, przy niewiele mniejszej liczbie epicykli. Astronomia potrzebowała danych - twardych danych. Dostarczył ich Tycho Brache. Jego system geoheliocentryczny był aberracją, ale ten posiadacz sztucznego nosa jest pamiętany (a przynajmniej powinien być) dzięki temu, że przez wiele lat przeprowadzał obserwacje astronomiczne, gromadząc dokładne dane. Na ich podstawie Johannes Kepler opracował swoje trzy zgrabne reguły, które rozszerzył nadając im postać zgrabnej teorii naukowej niejaki Newton (oczywiście nie wspominając jak fundamentalne znaczenie dla Principiów miała praca Keplera). Następny wielki krok naprzód miał miejsce dopiero trzysta lat później[*]. Fizyka i astronomia zawdzięczają ogromnie wiele prozaicznym latom zbierania noc w noc danych przez duńskiego szlachcica.
Myślę, że prawdziwy postęp dokonałby się wówczas, gdybyśmy byli w stanie poświęcić piętnaście - dwadzieścia lat na zbieranie danych na temat biegaczy (czy jeszcze lepiej w ogóle sportowców amatorów). Mamy dostępną ogromną liczbę potencjalnych obiektów, sport amatorski jest zjawiskiem masowym, należałoby wdrożyć ogromny program, na skalę światową, badający dziesiątki tysięcy ludzi w różnych miejscach. Nie należałoby ingerować w ich trening, natomiast należałoby prowadzić dokładny, bardzo szczegółowy rejestr co, kiedy, jak, monitorować w regularnych odstępach (np. tygodniowych) stan zdrowia itp. Obserwować i rejestrować.
Dopiero wówczas mielibyśmy szeroki zbiór danych, mogących stanowić podstawę do stawiania hipotez i tworzenia dokładniejszych, bardziej szczegółowych, konkretnych hipotez i ich sprawdzania.
Nie mam rzecz jasna złudzeń, że obecna struktura badań naukowych, z ich zasadami przyznawania grantów i naciskiem na ilość publikacji artykułów ocenianych według dość dyskusyjnej punktacji, oraz nasza cywilizacja instant, kładąca nacisk na teraz, zaraz, natychmiast, nie chcąca pamiętać, że jutro też jest dzień a ona sama nie jest bynajmniej końcowym etapem ewolucji nie pozwolą na powstanie takiego ambitnego, ale z ich punktu widzenia bezproduktywnego projektu.
Być może powstanie skromniejsza wersja takiego projektu, na skalę lokalną, to byłby jakiś punkt startu.
*********
[*] Pan Andrzej Szymacha pokazał swego czasu, że transformacja Lorenza, czyli kwintesencja Szczególnej Teorii Względności wynika wprost z zasady względności Einsteina (czyli równoprawności wszystkich inercyjnych układów odniesienia), co tak naprawdę sprawia, że STW, ze wszystkimi swoimi konsekwencjami, była teoretycznie osiągalna do wyprowadzenia w czasach Galileusza i Newtona (teoretycznie tutaj oznacza, że aparat matematyczny był wystarczający). Oczywiście to tylko STW, ale powstaje parę ciekawych implikacji, na przykład kwestią uboczną rozwiązania od tej strony jest istnienie pewnej, granicznej prędkości
