Nie wiem czy żyłeś w latach 80tych, wtedy były w PL 2 maratony (w 86 tym to może nawet jeden?) i nie było żadnych biegów ulicznych a o masowych nawet nikt nie myślał i nie dało się za bardzo biegać za granicą. To Dębno to były Mistrzostwa Polski co dawały różne kwalifikacje, klasy sportowe i zaszeregowania, rywalizację klubową i inne drobne niuanse, tam startowali wszyscy co w Pl cokolwiek biegali

. Musiałbyś się zainteresować sposobem organizacji sportu za komuny i rozkminić różne kluby wojskowe, milicyjne, branżowe itp, ich cele, sposób organizacji i profity z trenowania tam. Kiedyś przeanalizowałem zajebiste wyniki Maratonu Pokoju, dosyć podobne w strukturze do tego Dębna i tam głównie biegali młodzi zawodnicy i półprofesjonaliści. W kategoriach wiekowych już te wyniki były słabe, słabsze od dzisiejszych. Mi wychodziło, że w takim Maratonie Pokoju niby z zarąbistym poziomem byłbym 4 ty w kategorii, tych trzech z lepszymi wynikami to byli znani, byli zawodnicy. Z tym samym wynikiem w porównywanym Orlenie byłbym piąty w kat czyli gorzej. Ja pisze o bieganiu amatorów a nie o zawodowcach i pseudo-amatorach bo wynik 35 min to bardzo dobre bieganie amatorskie i żadne profesjonalne wiec patrzyć trzeba na statystyki amatorów a nie4 biegi pseudostudentów w Japonii czy Mistrzostwa Polski za komuny. Jak na dziś weźmiemy wyniki wszystkich Polaków w maratonach i podzielimy na dwie kupki to nie będzie słabiej co niczego do tematu mam wrażenie nie wnosi i niczego nie tłumaczy.
Marek - kilkadziesiąt tysięcy ludzi na świecie to ułamek procenta trenujących, ułamek promila biegających w ogóle. Ja podaje przykład biegu z wysokim średnim poziomem w kraju o wysokim poziomie gdzie statystycznie mało ludzi to uzyskuje. Trudno tu o wniosek optymistyczny, że to dla każdego. Dla większości biegających to poziom 40 minut jest nieosiągalny i to jest dopiero okrutne - nie znajdziesz statystyki by nawet to obalić a gdybaniem to sobie możemy.