Problem twki chyba we względności słowa "szybkość" - jest ono potocznie używane przez wszystkich, a każdy rozumie to inaczej. Dla jednych dane tempo to szybki bieg, dla innych jest on wolny. I odwrotnie. Jedni utożsamiają szybkość z krótkim biegiem bardzo szybkim (mówiąc czysta szybkość) inni dopuszczają że może to być długi bieg ale o prędkości większej niż zwykle.
I wszyscy mają rację.
Wydaje mi się, że szybkość i wytrzymałość to tylko uproszczenie aby każdy mógł przystępnie zrozumieć dane zjawisko, aby mógł ustandaryzować poszczególne jednostki treningowe nadając im jakąś definicję. Wg mnie to te pojęcia istnieją w rzeczywistości tylko razem, jako powiązane ze sobą. Przecież żaden trening nigdy nie jest w 100% trenowaniem tylko szybkości lub tylko wytrzymałości. Oba te pojęcia się przenikają, bo zapewne służą do określenia czy w danym biegu mamy doczynienia z przewagą pracy włókien szybkokurczliwych (trening szybkościowy) czy wolnokurczliwych (wytrzymałościowy). Przy czym (tak mi się wydaje) przewaga nie musi wcale oznaczać tego, że np. włokien szybkokurczliwych pracuje 51 % a wolnokurczliwych 49% i wtedy się mówi o trenowaniu szybkości. Być może chodzi o inny stosunek obu wielkości, może być tak że pracuje np. 30% szybkokurczliwych a 70 % wolnokurczliwych i wtedy też można mówić o treningu szybkościowym, bo te 30% bardziej może obciążać ustrój niż 70% wolnokurczliwych. Myślę jednak, że nie ma żadnego "progu" którego przekroczenie oznaczało by przejście bezpośrednio z treningu wytrzymałościowego do szybkościowego, bo pewnie organizm każdego dnia reaguje inaczej i wszystko się zmienia (czyli może być próg tylko chwilowy)
O zabijaniu szybkości chyba nie można mówić, bo ta cecha jest możliwa później do odbudowania. Faktem jest, że jeżeli zawsze trenujemy włókna wolnokurczliwe, to nasze zdolności do wysiłków krótszych ("szybkościowych") są mniejsze, gdyż poprostu nie rozwijamy włókien szybkokurczliwych. I pewnie trudniej wtedy będzie rozwinąć te włókna, gdyż trudno jest je aktywować odpowiednio mocno, w stuacji, gdy mamy świetnie rozwinięte wolnokurczliwe, bo one odciążają tamte w pracy. A wzrost ogólnego obciążenia i zmęczenia organizmu każe zakończyć trening przed osiągnięciem momentu, w którym wolnokurczliwe są już "wystarczająco zmęczone" i włączają się maksymalnie szybkokurczliwe. Dlatego zapewne najłatwiej jest trenować "szybkość" w jak najwcześniejszym etapie przygody z bieganiem, albo np. po okresie roztrenowania. Ale wtedy niestety ryzyko odniesienia kontuzji jest zbyt duże...
Pewnym faktem potwierdzającym to że trudniej rozwinąć zdolności "szybkościowe" jest chyba to, że włókna szybkokurczliwe mają możliwość z czasem przemiany funkcyjnej w włókna wolnokurczliwe. Ale ten proces można cofnąć treningiem, ale tylko w przypadku tych włókien. Bo nie można pierwotnie włókien wolnokurczyliwych z biegiem czasu zamieni treningiem na szybkokurczliwe (przynajmniej nie słyszałem o tym)
Wydaje mi się też, że im człowiek starszy, tym trudniej będzie mu wytrenować włókna szybkokurczliwe, tak jak np. trudniej jest z wiekiem wyprocować masę mięśniową, co jest pewnie związane z poziomem hormonu wzrostu który z czasem maleje w organizmie
Podczas biegania określony poziom vo2 max, wydaje mi się, że odpowiada bezpośrednio określonej proporcji aktualnie obciążanych włokiem szybko- i wolnokurczliwych. Więc jest to opis tego samego, tylko innymi metodami.
Być może (a nawet napewno !) moje sprowadzenie słów "szybkość" i wytrzymałość do poziomu zaangażowania poszczególnych włókien mięśniowych jest mocno uproszczone. Ale zawsze, nawet uboga, próba wizualizacji tego jest lepsza niż poleganie na intuicyjnej wykładni tych słów.
Powyższe "wywody

" proszę nie traktować jako ogólno sprawdzone i potwierdzone, są one raczej wynikiem mojego przypuszczenia i nabytej jakiejś tam wiedzy teoretycznej przez zupełnego amatora biegania. W żadnej mierze też nie poczuwam się do aspiracji negowania kolegów-biegaczy ze znacznie wyższym stażem i wiedzą. Ale będzie mi miło, jeżeli ktoś wskaże gdzie popełniam błąd myślowy i skorygoje to zagadnienie na inne tory