Komentarz do artykułu Życiówka albo zwrot pieniędzy? co powiedzieli: Skarżyński, Janik, Dudycz i inni trenujący biegaczy amatorów

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Rolli pisze:Jesteś pewien, że na zawodach to widać ? A nie widać przypadkiem tego, że wy "dostajecie" poprostu lepszych zawodników?
Nie powinno to dać innym do myślenia?[/quote]

Ale pytanie, czy oni idą do Ciebie, bo wiedzą, że ich lepiej wytrenujesz, czy idą do Ciebie, bo z zasady masz lepszych zawodników.
To trochę jak: co pierwsze, jajko czy kura.
PKO
Awatar użytkownika
małymiś
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1527
Rejestracja: 09 paź 2013, 11:26
Życiówka na 10k: 0:53:02
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Qba Krause pisze:małymis zupełnie nie zrozumiałeś wywodu rosomaka. może przeczytaj jeszcze raz, być może zechcesz zmodyfikować swoją wypowiedź?

albo inaczej: jak kichniesz dwa razy idziesz do lekarza? klapki na basen kupujesz w sklepie z fachowym doborem obuwia?
Zrozumniałem dokładnie. I jeśli mnie stać (np mam czas i płace) to pójdę z katarem do lekarza.
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

to w takim razie powstrzymam się od dalszych komentarzy.
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ryszard N. pisze:Każda pasja kosztuje. Bieganie, wbrew temu co się pisze, że to najtańsza forma aktywności, również kosztuje,...
Rosomak,...
"Ryszard pisze, że wynajął trenera, bo to go motywuje. Przyznam, że jestem raczej sceptyczny. Jakiego wymiernego postępu dokonałeś? O ile się poprawiłeś? Ile kosztowała każda sekunda poprawy na dystansie 10km?"
Nie oceniam tego w taki sposób. Cholera, nie wiem jak Ci to napisać,... Nie zauważam w budżecie domowym ubytków miesięcznych na poziomie kilku tysięcy,..
Jeden wędkuje i kupuje jakieś kije po kilka tysięcy, inny zamawia sobie "transport" na Mt Everest, jeszcze inny wynajmuje trenera. Trochę poprawia czas, trochę komfort biegania, biega trochę szybciej na dużo wyższym komforcie. Jeden jeździ Fabią inny czymś tam inny i oboje dojeżdżają do celu.
Dyskusja zaczyna umykać w inną stronę niż temat artykułu. Nie ma sensu oceniać decyzji innych, szczególnie gdy nie szkodzą bliskim i otoczeniu,..
Nie o to mi chodzi, co ktoś robi ze swoją kasą.

Ja po prostu uważam, że trener dla początkującego amatora to nie potrzeba, tylko fanaberia. Wydaje mi się, że powstaje taki trend - chcesz biegać "profesjonalnie", porządnie, właściwie, dobrze - MUSISZ mieć trenera, i to najlepiej od początku. Staram się przeciwstawić takiemu spojrzeniu.
Jesteś początkującym? Nie masz trenera? Nie szkodzi, nie jesteś gorszy, nie robisz niczego źle, Twoje działanie jest całkiem normalne, wcale nie przeszkodzi to Tobie we wbieganiu na metę w pierwszych 20% stawki.

Jak ktoś nurkuje, to zrozumie ten tekst: każda sekta ma swój DIR (wąż w okreslonym kolorze na okreslonym ramieniu i tym podobne pierdoły).

Bardzo lubię ten film, jeden z najlepszych "sportowych" filmów ostatnich lat (nota bene niedawno pokazała go nasza telewizja), bardzo lubię scenę.
You won the exact same number of games that the Yankees won, but the Yankees spent one point four million per win and you paid two hundred and sixty thousand.
Tu nie chodzi o pieniądze. Tu chodzi o optymalizację działania w celu osiągnięcia celu.

Jak to dobrze ujął Qba - ile filozofii wymaga zakup klapek na basen? Panowie, nie dajmy się zwariować.
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
Bacio
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1229
Rejestracja: 22 cze 2013, 00:11
Życiówka na 10k: 55:09
Życiówka w maratonie: 5:12:13

Nieprzeczytany post

rosomak pisze:Jak ktoś nurkuje, to zrozumie ten tekst: każda sekta ma swój DIR (wąż w okreslonym kolorze na okreslonym ramieniu i tym podobne pierdoły).
Z tego zdania wnioskuję, że nie przeszedłeś formalnego szkolenia "DIR'owskiego" tj. GUE lub UTD, a opierasz się na "wieściach gminnych". Mam rację?
Awatar użytkownika
embe
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 659
Rejestracja: 26 mar 2015, 23:18
Życiówka na 10k: 42:52
Życiówka w maratonie: 3:23:30
Lokalizacja: Kielce

Nieprzeczytany post

Popyt kształtuje podaż.
Dopóki będą chętni na usługę, dopóty będą usługodawcy. Ludzie uwielbiają płacić za rzeczy, które przy odrobinie wysiłku ze swojej strony mogliby mieć za darmo, ale wolą zapłacić i dostać.
Żeby daleko nie szukać, na tym bazuje "najstarszy zawód świata" :)
Obrazek
Awatar użytkownika
małymiś
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1527
Rejestracja: 09 paź 2013, 11:26
Życiówka na 10k: 0:53:02
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No więc optymalizacja polega na tym, że zamiast tracić czas i czytać wszystkie książki (niektóre są w obcych językach które trzeba poznać) i zagłębiać się w fizjologie człowieka, płacisz kasę i od razu wchodzisz na ścieżkę sukcesu.
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Bacio pisze:
rosomak pisze:Jak ktoś nurkuje, to zrozumie ten tekst: każda sekta ma swój DIR (wąż w okreslonym kolorze na okreslonym ramieniu i tym podobne pierdoły).
Z tego zdania wnioskuję, że nie przeszedłeś formalnego szkolenia "DIR'owskiego" tj. GUE lub UTD, a opierasz się na "wieściach gminnych". Mam rację?
Odpowiedź na tak skonstruowane pytanie brzmi nie :-)

Odnośnie DIR w akcji - znam, widziałem, "posmakowałem", między innymi dwóch z moich instruktorów (z kursów) to byli DIR'owcy. Przerost formy nad treścią plus ogromne przekonanie, że wszyscy którzy nurkują inaczej są z definicji gorsi.
Zmieniło się coś od 2002 - 2003 roku?
małymiś pisze:No więc optymalizacja polega na tym, że zamiast tracić czas i czytać wszystkie książki (niektóre są w obcych językach które trzeba poznać) i zagłębiać się w fizjologie człowieka, płacisz kasę i od razu wchodzisz na ścieżkę sukcesu.
Yeah, baby :hej:
Ostatnio zmieniony 11 cze 2015, 13:42 przez rosomak, łącznie zmieniany 1 raz.
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
małymiś
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1527
Rejestracja: 09 paź 2013, 11:26
Życiówka na 10k: 0:53:02
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Eee, niektóre triki Dirocow były całkiem przydatne. Albo przynajmniej wtedy tak sadziłem.
Awatar użytkownika
Bacio
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1229
Rejestracja: 22 cze 2013, 00:11
Życiówka na 10k: 55:09
Życiówka w maratonie: 5:12:13

Nieprzeczytany post

rosomak pisze:Odnośnie DIR w akcji - znam, widziałem, "posmakowałem", między innymi dwóch z moich instruktorów (z kursów) to byli DIR'owcy. Przerost formy nad treścią plus ogromne przekonanie, że wszyscy którzy nurkują inaczej są z definicji gorsi.
Zmieniło się coś od 2002 - 2003 roku?
Bardzo dużo się zmieniło. Sporo osób ukończyło formalne szkolenie, więc coraz więcej ludzi wie jak to w rzeczywistości jest i nie opowiadają bajek o kolorach węży :-)
Dawno, dawno temu uznawałem DIR za sektę, więc zapisałem się na kurs, aby poznać "u źródła". Zrobiłem GUEF, T1, T2, a pięć lat temu byłem na kursie instruktorskim GUE (dokładnie dzisiaj piąta rocznica ;-).
Nie przeszkadza mi to nurkować SM, ale daleki byłbym od negatywnego czy nawet humorystycznego podejścia do DIR, bo to jest na prawdę kompleksowy system umożliwiający realizację konkretnych nurkowań.
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

małymiś pisze:Eee, niektóre triki Dirocow były całkiem przydatne. Albo przynajmniej wtedy tak sadziłem.
Po pierwsze i najwazniejsze - zawsze myśl.
Dokładnie planuj nurkowanie, bądź rozsądny, nie szarżuj, przewiduj zagrożenia i miej plan awaryjny - tego uczono na dobrych kursach.
Do tego trening, ćwiczenia, obycie, umiejętności, wiedza ... to też w sumie podstawa.
Mi tam to wystarczało ...

PS: EOT z mojej strony w kwestii nurkowania :-) wątek wszak zupełnie poboczny w stosunku do głównego tematu.
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
małymiś
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1527
Rejestracja: 09 paź 2013, 11:26
Życiówka na 10k: 0:53:02
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

patrzyłem na to jak krowa na słońce - robiłem pierwszą gwiazdkę cmas na czarnej hańczy z 10 lat temu a przy mnie jacyś wymiatacze z komputerami i 3 rurkami do każdej rzeczy...
washko
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 7
Rejestracja: 28 wrz 2017, 09:35
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Właśnie natrafiłem na ten komentarz i nie mogę wyjść z podziwu jak niezwykle różne mogą być przekonania o właściwej drodze rozpoczynania przygody z bieganiem :)
Jako że mój punkt widzenia na współpracę z trenerem jest diametralnie różny, to sobie pozwoliłem na swoje uwagi, bo może za kolejne 3 lata ktoś to przeczyta i mu się przyda :)
rosomak pisze:Debiutowałem w zawodach jedenaście lat temu. Zrobiłem w debiucie 49 minut na dychę i 1:53 na połówkę. Wyniki megasłabe, to był wówczas ogon stawki. Świadomość słabości tych wyników dała mi motywację do dalszej pracy.
Kiedy dzisiaj widze grupy na łamanie dwóch godzin w połówce, grupy składające się z młodych mężczyzn, ogarnia mnie pusty śmiech.
Uważam, że zdrowy facet między 20 a 50 rokiem życia, jeżeli nie prowadzi kogoś bądź nie wykonuje jakiegoś specyficznego treningu, natomiast biegnie zupełnie na poważnie dychę - powinien ją biegać poniżej 50 minut.
Jeżeli nie jest w stanie pobiec poniżej 5 minut na kilometr, a jest, powtarzam, zdrowym mężczyzną między 20 a 50 rokiem życia, to jest to po prostu żałosne i tyle.
Facet to ma być facet, nie kalesony.
Dycha poniżej 50 minut to czas niewyobrażalny dla większości amatorów rozpoczynających przygodę z bieganiem, którzy mają 30+ lat od 15 lat siedzą przed kompem i dorobili się nadwagi. Dla znacznej części tej grupy facetów samo przebiegnięcie 10 km, obojętnie w jakim czasie, będzie wyzwaniem. Mogą oczywiście przyjąć, że są żałośni i powinni się schować w mysiej norze ale sądzę, że można im dać trochę czasu na przepracowanie tematu ;]
I drogi są dwie - albo ktoś będzie to robił samodzielnie, zgłębiał tajniki treningu, testował na sobie poziomy obciążeń, o których nie ma pojęcia, zadawał losowe jednostki treningowe, które często będą zupełnie nieadekwatne, albo jednak oprze się o czyjąś wiedzę, by ten najtrudniejszy mentalnie etap zapoznawania się z bieganiem przejść jak najefektywniej. Czyli na jak najmniejszym zmęczeniu osiągać jak najszybsze postępy. By mieć kogo zapytać o to jak ma wykonać trening. By usłyszeć, że wolne biega za szybko, że zwiększanie obciążeń co tydzień nie jest najlepszym rozwiązaniem, skoro postępy są widoczne mimo braku zwiększania kilometrażu itd.
rosomak pisze: Jak ktoś ma za dużo pieniędzy, proszę bardzo, niech wydaje na trenera. Jego sprawa i gajowego, co robi ze swoją kasą. Tyle tylko, że zatrudnianie trenera, żeby poprawić się np. z powiedzmy 50 na 45 minut na dychę, to kompletne nieporozumienie.
Zatrudnienie trenera przez osobę, która nie ma pojęcia o treningu i nie wie ile km ma biegać, ile razy w tygodniu, jakie to mają być jednostki, a z drugiej strony chciałaby robić postępy jak najszybciej jest to możliwe i bezpieczne, jest niezbędne. Oczywiście można źle wybrać trenera, ale to jest ryzyko innego rodzaju. Ale jak się już dobrze dobrało trenera, to ma to ogromne zalety, bo w dzisiejszych, specjalistycznych czasach, mało kto ma możliwość zajmowania się poza pracą jeszcze zdobywaniem specjalności trener biegania.

Mi zejście z poziomu "jestem w stanie przebiec ciągiem 5km" do poziomu <50 minut na dychę zajęło 10 miesięcy systematycznej pracy z trenerem. Czy sam byłbym w stanie to zrobić w tym samym czasie? Nie. Dlaczego? Bo biegałem za szybko, za rzadko i za dużo na raz. Czy jakbym skorzystał z jakiegoś gotowe planu to byłoby lepiej? Byłoby, ale problem polegał na tym, że początkujący nie wie jakim tempem te plany biegać, czy też na jakim tętnie. Nie ma nikogo, kto mu powie - zwolnij, bo się niepotrzebnie przemęczasz.

A jak się już zeszło poniżej tych 50 minut, to rezygnacja z trenera, z którym współpraca się układa jest bez sensu, bo po co zmieniać coś, co działa? :)

rosomak pisze: Nie jestem przeciwko trenerom, ale uważam, że wynajęcie trenera ma sens dopiero wtedy, jak jesteśmy na przyzwoitym poziomie, i z takich czy innych powodów szukamy jakiejś zmiany bodźców, która popchnie nas do przodu.
Początkujacy nie potrzebują trenera. Cała ta gromada "trenerów personalnych", specjalistów i fachowców ... zabawne, im jest ich więcej, tym średnie tempo zawodów jest wolniejsze.
Podstawa to motywacja. Nauczyciel języka obcego nie nauczy nas, jeżeli my nie chcemy się nauczyć. Jak to wspaniale ujął Suworow w jednej z książek - do zaistnienia łączności potrzeba przede wszystkim dwóch stron, które chcą tę łączność nawiązać. Do zrobienia postępu przez amatora potrzebna jest chęć dokonania postępu. Motywacja do wychodzenia na trening.
Ryszard pisze, że wynajął trenera, bo to go motywuje. Przyznam, że jestem raczej sceptyczny. Jakiego wymiernego postępu dokonałeś? O ile się poprawiłeś? Ile kosztowała każda sekunda poprawy na dystansie 10km? Jak nie ma wewnętrznej motywacji to człowiek z zewnątrz niewiele pomaga - w sensie wymiernym. Choć oczywiście jest to dobry sposób na uciszenie własnego sumienia.
Ludzie są różni i związku z tym różnych motywacji potrzebują. Dla mnie np. perspektywa wyjaśnienia trenerowi, że nie wykonałem treningu jest czymś tak nieprzyjemnym, że przez rok współpracy nie zdarzyło się chyba ani razu, z wyjątkiem sytuacji chorobowych. Dla mnie święty spokój objawiający się tym, że się nie muszę zastanawiać, jaki trening będzie właściwy, aby go zrobić jutro, jest nieoceniony. Ja nie mam wiedzy, więc nie ma żadnego powodu, bym miał sobie ufać, że dobrze dobieram obciążenia itd. A źle dobrane obciążenia, to przerwy, przemęczenia i wolniejszy rozwój. A wolniejszy rozwój to stres, że nie jest optymalnie. To z kolei wywołuje niecierpliwość, tak niekorzystnie działającą - jak piszą mądrzy :) - na zawodnika choćby był amatorem.

Każda sekunda poprawy wymagała mnóstwa pracy. Jednak wykonywanie tej pracy z poczuciem, że jest to najlepsze, co może mnie spotkać, jest znacznie łatwiejsze niż, bieganie z obawą, że się coś robi źle, można byłoby lepiej i postępy mogłyby przychodzić szybciej.
rosomak pisze: Ale jeżeli dopiero zaczynamy biegać - pieprzyć ten cały balast. Trochę rozciągania, trochę siłowni, trochę ogólnorozwojówki, trochę okazyjnie innych sportów, jak jest chęć - i do tego spokojne kilometry, trzy, cztery razy w tygodniu. Jak mamy ochotę na coś więcej to wystraczy wpleść zwykły fartlek, najlepiej ten opisany przez Danielsa, bo najprostszy. Bez zegarka, bez pulsometru, bez tego całego technicznego badziewia. Jak musi być mp3 to audiobook albo podcasty w obcym języku. Nie wchodzić w żadne obozy biegowe w pierwszych trzech latach, po prostu szkoda na nie pieniędzy. Konsekwencja w działaniu wystarczy, żeby mieć postęp. Po paru latach człowiek zbierze wystarczająco wiele własnego doświadczenia, żeby móc świadomie wybierać to, co najprawdopodobniej będzie mu służyło.
No właśnie - miałbym parę lat czekać, by biegać dychę < godzinę, co było dla mnie rok temu niewyobrażalnym wyczynem? :) Bez jaj, nikt nie ma tyle cierpliwości, dlatego potrzebny jest trener ;]
marion0
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 163
Rejestracja: 11 mar 2016, 16:09
Życiówka na 10k: 42:40
Życiówka w maratonie: 3:30:05

Nieprzeczytany post

Jeśli dobrze zrozumiałem ( a dwukrotnie czytałem powyższy tekst ) wynika, że aby zejść jeszcze niżej np. <20 min/5 km czy <40 min/10 km w jak najkrótszym czasie, bez trenera ani rusz ?
I to nie biorąc w ogóle pod uwagę osobliwych możliwości danej osoby ?
Awatar użytkownika
yacool
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13345
Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
Kontakt:

Nieprzeczytany post

No na to wychodzi. He, he.
Ja tylko zacieram ręce, jak będą do mnie trafiać coraz to większe pipy marzące o łamaniu kosmicznych limitów czasowych na biegach ulicznych i płacący ciężką kasę za rozpiskę planów. Takim zawsze polecam zamiast stopera kupować zegar słoneczny.
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ