kiedy plan zmierza ku koncowi
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Co do praktycznych aspektów treningu, to ja jestem za tym, aby amator startował dużo, jak najwięcej. Oczywiście dla tych, którzy to lubią. Start to urozmaicenie, radość, spotkanie ludzi podobnych do nas, przyjemny wyjazd, a przy tym - najlepszy trening. Nie oznacza to, że każdy start ma być na maksa i do kompletnego wykończenia. Nie, uważam po prostu, że dla amatora umiejętne włączenie do planu dużej ilości startów, traktowanych jako urozmaicenie, będzie korzystne i po prostu przyjemne. Pamiętajmy, że trening to nie jest coś klinicznego, co odmierzamy z aptekarską dokładnością, ze strachem, żeby gdzieś nie pobiec 5% za wolno, 5% za mało lub za dużo. Trening to musi być "fun". Wtedy jest skuteczniejszy i przyjemniejszy, a motywacja nie ucieka.
Unikałbym dla amatora tego rodzaju przygotowania, że 3 miesiące łupie się, celem jak najlepszego przygotowania do jakiegoś biegu na 5 czy 10km. Według mnie to jest zaprzeczeniem idei czerpania z tego przyjemności, to jest jakieś takie żyłowanie, zaciskanie zębów, że - koniecznie trzeba się przygotować, poprawić wynik, wygrać z kimś. Według mnie - trzeba zbilansować skuteczność, przyjemność, zdrowie. To oznacza czasami puszczenie wodzy fantazji, bo nic się nie stanie, jeśli zamiast biegania 10 x 1km pójdę pobiegać do lasu i porzucam szyszkami w drzewo.
Poza tym - co masz, Guciu, przeciwko treningowi szybkościowemu? Chyba że mówisz o treningu beztlenowym, wtedy się zgodzę. Sam łagodny i umiejętnie dobrany trening szybkościowy jest jak najbardziej wskazany dla każdego, tym bardziej, że będzie on urozmaiceniem treningu.
Nie zapominajmy też, że Airda biega dopiero kilka miesięcy, to nie jest wyczynowiec. W jej przypadku nawet jeśli ograniczy trening do siłowni, rozciągania i np. 5 biegów 40 -minutowych tygodniowo, to gwarantuję, że i tak przez pierwsze 2 lata będzie sie poprawiać na wszystkich dystansach. Nie straszmy ją periodyzacją, specjalizacją, stagnacją - to nie jest na razie jej bajka. Dziś w nocy wejdzie rozmowa z Pawłem Czapiewskim i on bardzo ciekawie mówi o tym, jak powinno wyglądać kilkuletnie wprowadzenie w trening.
Oczywiście - amator może czerpać z treningu wyczynowego, podobnie jak seryjny samochód z F1, ale nie wpadajmy też w przesadę.
Unikałbym dla amatora tego rodzaju przygotowania, że 3 miesiące łupie się, celem jak najlepszego przygotowania do jakiegoś biegu na 5 czy 10km. Według mnie to jest zaprzeczeniem idei czerpania z tego przyjemności, to jest jakieś takie żyłowanie, zaciskanie zębów, że - koniecznie trzeba się przygotować, poprawić wynik, wygrać z kimś. Według mnie - trzeba zbilansować skuteczność, przyjemność, zdrowie. To oznacza czasami puszczenie wodzy fantazji, bo nic się nie stanie, jeśli zamiast biegania 10 x 1km pójdę pobiegać do lasu i porzucam szyszkami w drzewo.
Poza tym - co masz, Guciu, przeciwko treningowi szybkościowemu? Chyba że mówisz o treningu beztlenowym, wtedy się zgodzę. Sam łagodny i umiejętnie dobrany trening szybkościowy jest jak najbardziej wskazany dla każdego, tym bardziej, że będzie on urozmaiceniem treningu.
Nie zapominajmy też, że Airda biega dopiero kilka miesięcy, to nie jest wyczynowiec. W jej przypadku nawet jeśli ograniczy trening do siłowni, rozciągania i np. 5 biegów 40 -minutowych tygodniowo, to gwarantuję, że i tak przez pierwsze 2 lata będzie sie poprawiać na wszystkich dystansach. Nie straszmy ją periodyzacją, specjalizacją, stagnacją - to nie jest na razie jej bajka. Dziś w nocy wejdzie rozmowa z Pawłem Czapiewskim i on bardzo ciekawie mówi o tym, jak powinno wyglądać kilkuletnie wprowadzenie w trening.
Oczywiście - amator może czerpać z treningu wyczynowego, podobnie jak seryjny samochód z F1, ale nie wpadajmy też w przesadę.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Jeszcze jedno na szybko - nie przesadzajmy z różnorodnością (nie sądziłem, że to kiedyś napiszę, bo sam nawołuję do różnorodności). Czy tacy Kenijczycy dokonują jakichś rewolucji w swoim treningu? Broń Boże, to jest w sumie wciąż to samo, tylko ze wzrostem poziomu zmienia się szybkość, czasami długość odcinków. Ale generalnie schemat jest wciąż ten sam. Rewolucja dla samej rewolucji to niepotrzebne komplikowanie sobie życia.
Trening szybkości uniemożliwia robienie wytrzymałości? Kurcze, czekajcie, chyba zadzwonię do Kenenisy Bekele, żeby przestał robić sprinty na bieżni dwa razy w tygodniu, bo mu to szkodzi
Ludzie, nie popadajmy w paranoję!
Gucio, nie wiem, jakie masz doświadczenie z treningiem ludzi dopiero zaczynających biegać, ale pamiętaj, że Airda biega od kilku miesięcy. Zaledwie! I a propos sprawdzianu - w czym konkretnie miałby taki sprawdzian pomóc? Co konkretnie zmienić w treningu, jesli jest on robiony na podstawie tętna, jak w planach Michała? Według mnie, jest więcej szkód z biegania teraz biegu na maksa niż pożytku. Nie ma sensu jakieś wielkie diagnozowanie słabych stron biegacza, który trenuje od niedawna - bo on ma wszystkie strony słabe i musi się harmonijnie, bardzo łagodnie rozwijać we wszystkich kierunkach.
Na ogół zgadzam się z tym, co piszesz, ale trzeba na to spojrzeć w kontekście konkretnego przypadku.
Trening szybkości uniemożliwia robienie wytrzymałości? Kurcze, czekajcie, chyba zadzwonię do Kenenisy Bekele, żeby przestał robić sprinty na bieżni dwa razy w tygodniu, bo mu to szkodzi

Gucio, nie wiem, jakie masz doświadczenie z treningiem ludzi dopiero zaczynających biegać, ale pamiętaj, że Airda biega od kilku miesięcy. Zaledwie! I a propos sprawdzianu - w czym konkretnie miałby taki sprawdzian pomóc? Co konkretnie zmienić w treningu, jesli jest on robiony na podstawie tętna, jak w planach Michała? Według mnie, jest więcej szkód z biegania teraz biegu na maksa niż pożytku. Nie ma sensu jakieś wielkie diagnozowanie słabych stron biegacza, który trenuje od niedawna - bo on ma wszystkie strony słabe i musi się harmonijnie, bardzo łagodnie rozwijać we wszystkich kierunkach.
Na ogół zgadzam się z tym, co piszesz, ale trzeba na to spojrzeć w kontekście konkretnego przypadku.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
To nie jest wydumany problem - ja biegałem Danielsowskie intensywności z Polskimi czasami trwania treningu bo nie rozumiałem że w dwóch krajach druga po łatwej intensywność treningu może być różna.Nagor pisze:Chodzi o to, że Fredzio nie chce, żeby ktoś sobie zrobił krzywdę Danielsem, dlatego najpierw ma powstać tekst - objaśnienie różnych szkół.gucio pisze: Troszkę z innej beczki jak tam artykuł o treningu wg Danielsa?
I się przetrenowałem (rok 2004).
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 16 sty 2007, 10:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Częstochowa
Jestem za umiejętnym wplataniem startów w trening.Nagor pisze:Co do praktycznych aspektów treningu, to ja jestem za tym, aby amator startował dużo, jak najwięcej. Oczywiście dla tych, którzy to lubią. Start to urozmaicenie, radość, spotkanie ludzi podobnych do nas, przyjemny wyjazd, a przy tym - najlepszy trening. Nie oznacza to, że każdy start ma być na maksa i do kompletnego wykończenia. Nie, uważam po prostu, że dla amatora umiejętne włączenie do planu dużej ilości startów, traktowanych jako urozmaicenie, będzie korzystne i po prostu przyjemne. Pamiętajmy, że trening to nie jest coś klinicznego, co odmierzamy z aptekarską dokładnością, ze strachem, żeby gdzieś nie pobiec 5% za wolno, 5% za mało lub za dużo. Trening to musi być "fun". Wtedy jest skuteczniejszy i przyjemniejszy, a motywacja nie ucieka.
Bieganie powinno być dla nas przyjemnością na pewno wpływa to korzystnie na wyniki. (A czy ja ...... jestem masochistą

Pisałem o tym. Uważam że dla amatora całe te plany i szkoły treningowe są na nic niepotrzebne. Bo na co mi ta cała wiedza jak ja chcę tylko przebiec się w miłym towarzystwie. Dorabianie tej całej otoczki....jest wtedy po prostu śmieszne.Nagor pisze: Unikałbym dla amatora tego rodzaju przygotowania, że 3 miesiące łupie się, celem jak najlepszego przygotowania do jakiegoś biegu na 5 czy 10km. Według mnie to jest zaprzeczeniem idei czerpania z tego przyjemności, to jest jakieś takie żyłowanie, zaciskanie zębów, że - koniecznie trzeba się przygotować, poprawić wynik, wygrać z kimś. Według mnie - trzeba zbilansować skuteczność, przyjemność, zdrowie. To oznacza czasami puszczenie wodzy fantazji, bo nic się nie stanie, jeśli zamiast biegania 10 x 1km pójdę pobiegać do lasu i porzucam szyszkami w drzewo.
Kiedy piszę o treningu mam na myśli sytuację modelową. Zakładam że osoba trenująca robi to dla uzyskania maksymalnych rezultatów a nie w celach towarzyskich czy zdrowotnych.
Jestem przeciwnikiem katorżniczego i pozbawionego elastyczności treningu (szczególnie katorżniczego i kurczowego realizowania internetowych planów treningowych).
Tak pisałem o takiej drodze rozwijania prędkości (trening beztlenowy). Nie pisałem nawet że jest on całkowicie zły ale ilość tego treningu w globalnym kilometrażu powinna być bardzo niska.Nagor pisze: Poza tym - co masz, Guciu, przeciwko treningowi szybkościowemu? Chyba że mówisz o treningu beztlenowym, wtedy się zgodzę. Sam łagodny i umiejętnie dobrany trening szybkościowy jest jak najbardziej wskazany dla każdego, tym bardziej, że będzie on urozmaiceniem treningu.
Znaczy to tyle że jak bardzo chcesz tak trenować powinieneś mieć spory ogólny kilometraż . Taki trening to 2%-3% kilometrażu całego treningu.
Nagor pisze: Nie zapominajmy też, że Airda biega dopiero kilka miesięcy, to nie jest wyczynowiec. W jej przypadku nawet jeśli ograniczy trening do siłowni, rozciągania i np. 5 biegów 40 -minutowych tygodniowo, to gwarantuję, że i tak przez pierwsze 2 lata będzie sie poprawiać na wszystkich dystansach. Nie straszmy ją periodyzacją, specjalizacją, stagnacją - to nie jest na razie jej bajka. Dziś w nocy wejdzie rozmowa z Pawłem Czapiewskim i on bardzo ciekawie mówi o tym, jak powinno wyglądać kilkuletnie wprowadzenie w trening.
Też już gdzieś pisałem że według mnie osoba zaczynająca bieganie, powiedzmy po 30, powinna w pewien sposób przejść ścieżkę szkolenia młodzieży. Troszeczkę zmodyfikowaną bo w końcu 30 latek to nie 12 - 13 latek ale skrócone formy treningu wprowadzającego, ukierunkowującego i dopiero specjalizacja. Tylko jak to podać w formie strawnej początkującej osobie wybierającej się za kilka miesięcy na maraton?
Nie, dziekuje nie chce rozmawiac o tescie Zoladzia.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Guciu, można więc zaryzykować twierdzenie, że w sumie się zgadzamy, chociaż nie do końca czasami rozumiemy. Airda wygląda na rozsądną i myślę, że maraton to u niej nie będzie kwestia najbliższych miesięcy. Ty w większości spraw masz rację, ale to jest tak podane, że u mnie momentami wzbudza strach - bo to wygląda jakoś tak naukowo, a przecież mówimy o dość prostych i elementarnych sprawach. Ktoś niezorientowany może pomyśleć, że zalecasz nie wiadomo jakie cuda, obliczenia, kosmosy...
Tak sobie liczę ten procent elementów szybkościowych i mnie wychodzi chyba nawet mniej. W moim typowym tygodniu treningowym robię maksymalnie 3 treningi, gdzie na końcu dodaję 60-metrowe sprinty pod górkę. To wychodzi w najcięższych tygodniach max 1200m elementów szybkościowych, co przy np. 120km... No tak, to wychodzi 1%, więc masz rację, chociaż subiektywnie wydaje mi się, że to znaczy dla mnie "dużo".
Tak sobie liczę ten procent elementów szybkościowych i mnie wychodzi chyba nawet mniej. W moim typowym tygodniu treningowym robię maksymalnie 3 treningi, gdzie na końcu dodaję 60-metrowe sprinty pod górkę. To wychodzi w najcięższych tygodniach max 1200m elementów szybkościowych, co przy np. 120km... No tak, to wychodzi 1%, więc masz rację, chociaż subiektywnie wydaje mi się, że to znaczy dla mnie "dużo".
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 16 sty 2007, 10:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Częstochowa
Swoich sądów co do różnorodności i zmienności w treningu nie zmienię. Nie chciałbym żeby odbierano to jako nawoływania do totalnych zmian co tydzień ale zmiany pojedynczych elementów okresowo wprowadzane na pewno nikomu nie zaszkodzą a wręcz odwrotnie, wzmogą pozytywne oddziaływanie treningu.Nagor pisze:Jeszcze jedno na szybko - nie przesadzajmy z różnorodnością (nie sądziłem, że to kiedyś napiszę, bo sam nawołuję do różnorodności). Czy tacy Kenijczycy dokonują jakichś rewolucji w swoim treningu? Broń Boże, to jest w sumie wciąż to samo, tylko ze wzrostem poziomu zmienia się szybkość, czasami długość odcinków. Ale generalnie schemat jest wciąż ten sam. Rewolucja dla samej rewolucji to niepotrzebne komplikowanie sobie życia.
To tak jakbyś mi to z mojej głowy wydobył. Z jedną uwagą. Jeżeli rozpoczynam jakiś plan tworzony pod jakiś konkretny cel to go spełnijmy. Pomyślmy najpierw kiedy ten plan pozwoli nam osiągnąć gotowość startową i startujmy nie pięć tygodni wcześniej nie pięć tygodni później tylko właśnie w tym czasie. Jeżeli nasz plan jest tak skonstruowany że nie określa kiedy będziemy po nim gotowi do startu jest kompromitujące dla twórcy bo to żaden plan treningowy. Jeżeli mamy jednak dobry plan i realizujemy go w sposób uniemożliwiający start to nasze działanie jest przynajmniej dziwne. Należałoby zwrócić uwagę potencjalnym odbiorcą planu że szykowanie formy na styczeń jest troszkę irracjonalne. (Na hale czy jak?)Nagor pisze: Gucio, nie wiem, jakie masz doświadczenie z treningiem ludzi dopiero zaczynających biegać, ale pamiętaj, że Airda biega od kilku miesięcy. Zaledwie! I a propos sprawdzianu - w czym konkretnie miałby taki sprawdzian pomóc? Co konkretnie zmienić w treningu, jesli jest on robiony na podstawie tętna, jak w planach Michała? Według mnie, jest więcej szkód z biegania teraz biegu na maksa niż pożytku. Nie ma sensu jakieś wielkie diagnozowanie słabych stron biegacza, który trenuje od niedawna - bo on ma wszystkie strony słabe i musi się harmonijnie, bardzo łagodnie rozwijać we wszystkich kierunkach.
Do treningu można mieć takie lekkie podejście np. przygotowywać się do turnieju szachowego studiując licytacje brydżową aby w końcu wystartować w zawodach hippicznych. Myślę że to może być ta nowa jakość w polskiej szkole treningu.
Co do reszty się zgadzam.
Nie, dziekuje nie chce rozmawiac o tescie Zoladzia.
Pragne jeszcze raz, z cala moca podkreslic - nie spieszy mi sie. Oznacza to tyle, ze nie planuje maratonu w najblizszym roku.
Zgodziliscie sie - piszac to mam na mysli Nagor'a i gucio'a - by na poczatek sprobowac dystanse krotsze - tak tez zrobie. Chce spokojnie i gruntownie zbudowac swoja forme.
O bieganiu nie mysle w sposob jaki pisze gucio czyli sensu stricto towarzyskim. Ryzykowna wydaje mi sie Twoja teza:
Kolejna kwestia to przygotowanie do startow. Z cytatu powyzej wynika, ze nie jestes zwolennikiem planow. Natomiast z ponizszego wynika cos zgola odmiennego:
Zgodziliscie sie - piszac to mam na mysli Nagor'a i gucio'a - by na poczatek sprobowac dystanse krotsze - tak tez zrobie. Chce spokojnie i gruntownie zbudowac swoja forme.
O bieganiu nie mysle w sposob jaki pisze gucio czyli sensu stricto towarzyskim. Ryzykowna wydaje mi sie Twoja teza:
Ja nie chce sie tylko przebiec w milym towarzystwie (a moze w ogole nie lubie biegac w towarzystwie?), a wiedza odnoszaca sie do tego co robie jest kluczem, takze do czerpania z tego przyjemnosci. Oczywiscie na pewnym poziomie wykracza poza te granice, ale tymczasem, odnosze wrazenie, ze wiekszosc rozumie o czym piszecie.gucio pisze:że dla amatora całe te plany i szkoły treningowe są na nic niepotrzebne. Bo na co mi ta cała wiedza jak ja chcę tylko przebiec się w miłym towarzystwie. Dorabianie tej całej otoczki....jest wtedy po prostu śmieszne.
Kolejna kwestia to przygotowanie do startow. Z cytatu powyzej wynika, ze nie jestes zwolennikiem planow. Natomiast z ponizszego wynika cos zgola odmiennego:
Plany dobre czy plany zle? Nie, nie pytam o ich skutecznosc tylko Twoj poglad na zasadnosc ich stosowania lub inaczej rzecz ujmujac, na stopien ich ew. elastycznosci, czy aby nie postrzegasz go w granicach np. 100%?gucio pisze:Jeżeli rozpoczynam jakiś plan tworzony pod jakiś konkretny cel to go spełnijmy. Pomyślmy najpierw kiedy ten plan pozwoli nam osiągnąć gotowość startową i startujmy

- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Gucio, ale ja sobie wyobrażam np. plan, który nie zakłada szczytu formy na jeden konkretny bieg, a raczej utrzymywanie stałej wysokiej i nawet powoli rosnącej dyspozycji przez cały sezon. Takie podejście nie pozwoli np. na wydobycie z siebie kilku biegów na absolutne 100% możliwości, ale np. 30 startów w sezonie, gdzie w wielu z nich osiągasz skuteczność na poziomie 90-95% możliwości. Albo plan, gdzie poprzez starty dochodzisz w przypadku Airdy do 100% aktualnych możliwości w tym jesiennym półmaratonie. Podejrzewam, że się zgodzisz z tym podejściem, ale napisałem to tak dla pewności.
Tego typu podejście stosują praktycznie wszyscy biegacze uliczni na świecie, no może poza absolutna czołówką. Nie stać ich po prostu na to, żeby w kilkutygodniowym okresie najwyższej formy wyrzucić z siebie 100%, a potem znowu mozolnie sie odbudowywać. Są na wysokim poziomie cały rok, przykładem niech tu będzie ten młody Wanjiru, który startuje na kosmicznym poziomie od stycznia do grudnia. Taki plan oczywiście musi zakładać okresy odpoczynku, lekkiego odpuszczenia, ale jest jak najbardziej możliwy - i wydaje mi się, że najbardziej praktyczny dla amatora.
Tego typu podejście stosują praktycznie wszyscy biegacze uliczni na świecie, no może poza absolutna czołówką. Nie stać ich po prostu na to, żeby w kilkutygodniowym okresie najwyższej formy wyrzucić z siebie 100%, a potem znowu mozolnie sie odbudowywać. Są na wysokim poziomie cały rok, przykładem niech tu będzie ten młody Wanjiru, który startuje na kosmicznym poziomie od stycznia do grudnia. Taki plan oczywiście musi zakładać okresy odpoczynku, lekkiego odpuszczenia, ale jest jak najbardziej możliwy - i wydaje mi się, że najbardziej praktyczny dla amatora.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Airda, nie mogę się powstrzymać od drobnej złośliwości: co to jest "Nagór'a" i "Gucio'a"? Szczególnie "Gucio'a" mnie rozwaliła
Sorry, ale pocieszę Cię, że jak u mnie redakcja znajduje jakiś błąd, to też się pastwi nad tym tygodniami, tak to już jest jak ktoś zwraca uwagę na poprawność i się potknie ; )

Sorry, ale pocieszę Cię, że jak u mnie redakcja znajduje jakiś błąd, to też się pastwi nad tym tygodniami, tak to już jest jak ktoś zwraca uwagę na poprawność i się potknie ; )
Juz wyjasniam swoje motywy ;)Nagor pisze:Airda, nie mogę się powstrzymać od drobnej złośliwości: co to jest "Nagór'a" i "Gucio'a"? Szczególnie "Gucio'a" mnie rozwaliła :hej:
Nicki to nazwy wlasne, nie sygnalizujac zmiany koncowki, zmieniam nazwe wlasna. Pomyslalam, ze no, kurcze, to chyba nie do konca tak. Wiem, ze gucio'a jest super ;) Tez mi sie podoba :)
Nie potrzebuje pocieszen - i tak nie zapomne Ci tego do konca moich dni :P
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 303
- Rejestracja: 26 paź 2008, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Ja odpowiem na pytanie zadane w temacie może w sposób głupi ale prawdziwy, otóż plan zmierza ku końcowi od momentu rozpoczęcia jego realizacji, a bliski końca jest wtedy kiedy widać na papierze że za 2-3 tygodnie plan nam sie kończy
A zycie to nic innego jak zmierzanie do smierci ;)ArekB pisze:plan zmierza ku końcowi od momentu rozpoczęcia jego realizacji
I z taka sytuacja mamy tu do czynienia.ArekB pisze:a bliski końca jest wtedy kiedy widać na papierze że za 2-3 tygodnie plan nam sie kończy
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 16 sty 2007, 10:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Częstochowa
Tak, ale jest to system w pewien sposób wymuszony przez kalendarz zawodów. Niekoniecznie służący samym zawodnikom. Choć niemożna niczego generalizować. Zawsze się znajdzie taki zawodnik, który zaadaptuje się do tych warunków i bez szwanku utrzyma wysoką dyspozycję przez długi okres startowy. Takich organizmów jest jednakNagor pisze:Gucio, ale ja sobie wyobrażam np. plan, który nie zakłada szczytu formy na jeden konkretny bieg, a raczej utrzymywanie stałej wysokiej i nawet powoli rosnącej dyspozycji przez cały sezon. Takie podejście nie pozwoli np. na wydobycie z siebie kilku biegów na absolutne 100% możliwości, ale np. 30 startów w sezonie, gdzie w wielu z nich osiągasz skuteczność na poziomie 90-95% możliwości. Albo plan, gdzie poprzez starty dochodzisz w przypadku Airdy do 100% aktualnych możliwości w tym jesiennym półmaratonie. Podejrzewam, że się zgodzisz z tym podejściem, ale napisałem to tak dla pewności.
niewiele.
Airda nie zgłaszała że chce z biegania uczynić źródło utrzymania więc osobiście odradzałbym Jej start w 30 zawodach.

Inna sprawa to zdolność do wyciśnięcia z siebie wszystkich możliwości podczas zawodów, upodlenia całkowitego, to potrafią tylko jednostki. Zawody pewnie nie wyczerpały by jej ale czy to jest droga powolnego, systematycznego wzrostu?
Sądzę że ta jedna 1/2 jesienią nie była by na 100% ale była by, przy odpowiedniej motywacji i koncentracji, mocna na daną chwilę. Po drodze do 1/2 dosłownie kilka 10. To wszystko jest bardzo zależne od usposobienia osoby biegającej. Potrafię sobie wyobrazić osobę spokojnie przygotowującą się do małej ilości zawodów a czerpiącej mimo wszystko dużą frajdę z samego biegania. Ta dyscyplina przyda się w etapie maratońskim gdzie będzie już mniejsza dowolność w treningu i trzeba się będzie zmobilizować do długich biegów w kontrolowanym dość intensywnym tempie.
Wplatanie dużej ilości zawodów w trening wymaga dużej znajomości swojego organizmu, bardzo umiejętnego treningu, dobrze zorganizowanej odnowie biologicznej, inaczej prowadzi do roztrwaniania swojego potencjału. Nie ma czasu na spokojny sukcesywny trening budujący formę jest tylko gonitwa.
Nagor pisze: Tego typu podejście stosują praktycznie wszyscy biegacze uliczni na świecie, no może poza absolutna czołówką. Nie stać ich po prostu na to, żeby w kilkutygodniowym okresie najwyższej formy wyrzucić z siebie 100%, a potem znowu mozolnie sie odbudowywać. Są na wysokim poziomie cały rok, przykładem niech tu będzie ten młody Wanjiru, który startuje na kosmicznym poziomie od stycznia do grudnia. Taki plan oczywiście musi zakładać okresy odpoczynku, lekkiego odpuszczenia, ale jest jak najbardziej możliwy - i wydaje mi się, że najbardziej praktyczny dla amatora.
Popuściłeś wodze fantazji

Mam inne zdanie jeżeli celem ma być jak najlepszy rozwój zawodniczy amatora po 30.
Nie, dziekuje nie chce rozmawiac o tescie Zoladzia.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Ja się nie zgadzam, znam masę, naprawdę masę pracujących amatorów, biegających na niezłym poziomie, startujących 50-60 razy w roku, czasami kilka dni pod rząd. Według mnie plan treningowy amatora idealnie nadaje sie do biegania dużej ilości startów. Po pierwsze - bo amator, biegający jak Airda rano, nie zrobi w tygodniu jakiegoś mocnego treningu, nie ma szans. To musi być lekka stymulacja z mocniejszym akcentem na koniec tygodnia, np. sobota start, niedziela długi bieg. W tygodniu, kiedy biega się o 6 rano, nie ma szans na jakieś wyczerpujące interwały czy coś w tym guście (mówię o bardziej zaawansowanych amatorach).
Dalej - wielu amatorów, których znam, nie potrafi się zmobilizować na treningu. Przykładem jest mój tata, który biega max 3-4 razy tygodniowo, w najlepszym razie, a ma długie okresy, kiedy nie robi nic. Czasami wyciągam go na stadion na jakieś odcinki, zmusiłem do rozciągania, ale on łapie najlepszą formę jesienią, kiedy przejdzie te 4-5 miesięcy startów. Na treningu w tygodniu nie ma szans, żeby zrobił np. 8 x 1km w tempie 3:50/km, bo jest zmęczenie i brak jakiejś takiej mobilizacji. A na zawodach 40 minut na 10km jest stanie biec tydzień w tydzień. Bo zawody to przede wszystkim przyjemność, jakaś adrenalina, znajomi, piwko po biegu, czasem kąpiel w jeziorze - idealny odpoczynek psychiczny.
Dalej: amator generalnie nie biega na zawodach "w trupa" - nie jest w stanie, do tego trzeba przejść dość ciężki trening tempowy, szybkościowy, siłowy. Amator nie jest w stanie się porządnie zmęczyć krótkim startem. Więcej: mam trochę doświadczenia w mierzeniu zakwaszenia - amator nie jest w stanie się zakwasić bardziej niż na kilka mmol. Jego start siłą rzeczy jest tylko mocniejszym, przyjemnym treningiem. Wreszcie - amator rzadko biega codziennie, dlatego nie ma co tu mówić o jakimś nakładającym się zmęczeniu, dni wolne od biegania wystarczają na zupełny odpoczynek, tu nie ma jakiegoś wielkiego treningu na zmęczeniu.
W praktyce uważam, że najlepiej dla amatora sprawdza się plan typu łagodny trening objętościowo siłowy w tygodniu i start w weekend, który jest substytutem treningu interwałowego lub Vo2max, trzymając się anglojęzycznej terminologii. Ambitny amator, tak który mógłby silić się na plan Gajdusa, to troche inna bajka. Przede wszystkim potrzebuje kilku lat (czasem rok-dwa, zależy od poziomu wyjściowego) biegania łagodnie przygotowującego do tego typu obciążeń.
Ty Guciu prezentujesz jakieś takie podejście w pewnym sensie staropolskie, ale i Lydiardowskie, długie ładowanie, potem 2-3 starty i znowu ładowanie. Na świecie umiejętnym treningiem się od tego w wielu miejscach odchodzi, a zawodnicy są w stanie cały rok być w każdym momencie o kilka kroków od najwyższej formy. A w razie potrzeby, kiedy jakiś start jest ważniejszy, tamperują, wyostrzają formę i są w stanie pobiec życiówkę. To oczywiście kwestia gustu, ale wydaje mi się, że takie podejście jest dla amatora najlepsze, bo unika sie długich, frustrujących okresów samego ładowania (które może wkurzać, bo jeśli trenuje się na zmęczeniu, to człowiek cały czas czuje sie fatalnie). Tzn - siłą rzeczy u nas zima jest takim ładowaniem, bo nie ma startów i są one ryzykowne ze względu na możliwość złapania jakiejś grypy. Wiosna, lato, jesień to jednak czas startów, które sa po prostu przyjemnością, okazją do przyjemnego wyjazdu połączonego z biegiem, spotkania ze znajomymi itd. To jest praktyczne podejście.
Dalej - wielu amatorów, których znam, nie potrafi się zmobilizować na treningu. Przykładem jest mój tata, który biega max 3-4 razy tygodniowo, w najlepszym razie, a ma długie okresy, kiedy nie robi nic. Czasami wyciągam go na stadion na jakieś odcinki, zmusiłem do rozciągania, ale on łapie najlepszą formę jesienią, kiedy przejdzie te 4-5 miesięcy startów. Na treningu w tygodniu nie ma szans, żeby zrobił np. 8 x 1km w tempie 3:50/km, bo jest zmęczenie i brak jakiejś takiej mobilizacji. A na zawodach 40 minut na 10km jest stanie biec tydzień w tydzień. Bo zawody to przede wszystkim przyjemność, jakaś adrenalina, znajomi, piwko po biegu, czasem kąpiel w jeziorze - idealny odpoczynek psychiczny.
Dalej: amator generalnie nie biega na zawodach "w trupa" - nie jest w stanie, do tego trzeba przejść dość ciężki trening tempowy, szybkościowy, siłowy. Amator nie jest w stanie się porządnie zmęczyć krótkim startem. Więcej: mam trochę doświadczenia w mierzeniu zakwaszenia - amator nie jest w stanie się zakwasić bardziej niż na kilka mmol. Jego start siłą rzeczy jest tylko mocniejszym, przyjemnym treningiem. Wreszcie - amator rzadko biega codziennie, dlatego nie ma co tu mówić o jakimś nakładającym się zmęczeniu, dni wolne od biegania wystarczają na zupełny odpoczynek, tu nie ma jakiegoś wielkiego treningu na zmęczeniu.
W praktyce uważam, że najlepiej dla amatora sprawdza się plan typu łagodny trening objętościowo siłowy w tygodniu i start w weekend, który jest substytutem treningu interwałowego lub Vo2max, trzymając się anglojęzycznej terminologii. Ambitny amator, tak który mógłby silić się na plan Gajdusa, to troche inna bajka. Przede wszystkim potrzebuje kilku lat (czasem rok-dwa, zależy od poziomu wyjściowego) biegania łagodnie przygotowującego do tego typu obciążeń.
Ty Guciu prezentujesz jakieś takie podejście w pewnym sensie staropolskie, ale i Lydiardowskie, długie ładowanie, potem 2-3 starty i znowu ładowanie. Na świecie umiejętnym treningiem się od tego w wielu miejscach odchodzi, a zawodnicy są w stanie cały rok być w każdym momencie o kilka kroków od najwyższej formy. A w razie potrzeby, kiedy jakiś start jest ważniejszy, tamperują, wyostrzają formę i są w stanie pobiec życiówkę. To oczywiście kwestia gustu, ale wydaje mi się, że takie podejście jest dla amatora najlepsze, bo unika sie długich, frustrujących okresów samego ładowania (które może wkurzać, bo jeśli trenuje się na zmęczeniu, to człowiek cały czas czuje sie fatalnie). Tzn - siłą rzeczy u nas zima jest takim ładowaniem, bo nie ma startów i są one ryzykowne ze względu na możliwość złapania jakiejś grypy. Wiosna, lato, jesień to jednak czas startów, które sa po prostu przyjemnością, okazją do przyjemnego wyjazdu połączonego z biegiem, spotkania ze znajomymi itd. To jest praktyczne podejście.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Jeszcze - co to jest najlepszy rozwój zawodniczy? Chyba mijamy się co do celów. Zawodnik zaczynający bieganie po 30tce czy później nigdy nie będzie mistrzem świata, uważam więc, że nie ma tu sensu jakieś spinanie sie na uzyskanie jakiegoś kosmicznego wyniku. Według mnie takim realnym celem jest bieganie na przyzwoitym poziomie, dla zdrowia, dobra kondycja - i co najważniejsze: radość z tego, co sie robi.