Ale akurat zdjecie Kusocinskiego bardzo dobrze pokazuje, ze mamy taki automatyzm - gdy chcemy zwolnic albo sie zatrzymac to hamujemy spadajac na piete. W ksiazce autora, ktorego nazwiska teraz nie wymienie by nie byc posadzonym o monotematycznosc jest taki przyklad: pobiec 100-200 metrow bardzo zwawo i po pokonaniu tego dystansu zatrzymac sie. Wniosek jest wlasnie taki: jak chcemy biec szybko, to pieta w zasadzie nie dotykac podloza, ale jak chcemy sie zatrzymac wtedy "odruchowo" uzywamy piety. Do przetestowania.
Jest jeszcze jeden czynnik, ktory wplywa na to jak biegniemy - zmeczenie. Gdy narasta zmeczenie, technika zaczyna sie "sypac". Im dluzszy dystans (i/lub im ktos mniej przygotowany do niego), tym bardziej widac ta deterioracje.
Zwyciezca zawodow, w ktorych startowalem ostatnio biegl lekko, wydawal sie zupelnie nie zmeczony, "plynal". Stalo to w duzym kontrascie do tego co zobaczylem ogladajac film pokazujacy koncowke mojego biegu. Mozna te roznice strescic tak: lekko vs ciezko, na srodstopiu vs byle jak
