Stosownie do mojego wczorajszego zainteresowania tematem, postanowiłem od razu sprawdzić na własnej skórze, czy "TO" działa.
Robiłem wczoraj WB1 na obieganej już pętli około 11km, którą zazwyczaj pokonywałem w 53' - 56', przy HR 22-24 na 10sek (biegam bez monitora wiec dane są z pewnoscia lekko zafałszowane). Postanowiłem wczoraj pobiec nieznacznie szybszym tempem 9'20'', a następnie marsz 40''. Co się okazało? Dystans przebiegłem w 48'20'' przy HR 25 na 10 sek.
Wnioski:
1) jestem jeszcze daleki od stwierdzenia, iż TO działa, ale dało mi to wiele do myślenia
2) rozumiem, iż podekscytowany "nową" metodą biegłem szybciej - efekt trochę podobny do tego na zawodach; wobec czego dopiero kilka/kilkanaście treningów jedną i drugą metodą naprzemiennie pozwoli mi bardziej obiektywnie spojrzeć na wyniki
3) podchodząc do tej metody pozytywnie myślę, iż ewentualne obawy przed szarpaniem tempa, aspekt psychologiczy "eh, znowu trzeba ruszyć do biegu" - nie stanowi żadnego problemu. Wręcz przeciwnie - stawałem po 9'20'' kiedy byłem jeszcze w pełni chętny do dalszego biegu i z niecierpliwością czekałem na zakończenie okresu marszu
4) Tak jak podkreślała Joycat - miałem wrażenie, że jestem dużo mniej zmęczony po przebiegniętym treningu, a przecież pobiegłem go blisko 5 min szybciej! Uwzględniam oczywiście tu efekt działania podekscytowania
5) Ostatnie, ale dla dużej części z nas może najistotniejsze. Niezaprzeczalnym faktem jest, iż ten rodzaj treningu naprawdę odciąża kolana. Borykam się z tym problem już od dłuższego czasu, więc z całą mocą doceniam, iż można przebiec swój dystans unikając, bądź mnimalizują dyskomfort pzreciążonych kolan. Polecam, warto spróbować - szczególnie przy biegach ok 2h. W moim przypadku nie chcę powiedzieć, iż przbiegłem cały dystans bez najmniejszego bólu - nie, to raczej było tak, iż stopniowo zwiększający się ból (czy raczej dyskomfort), który byłby już mocno nieprzyjemny po jakiś 2h biegu, był przerywany co 10 min i jakby "schładzany". Po ponownym ruszeniu do biegu dyskomfort występował, ale jakby już w nieznacznie innym miejscu w kolanie, co powodowało, iż był dużo bardziej akceptowalny. Ciekawe zjawisko.
Jeszcze raz podkreślam - to są pierwsze moje wnioski i może za kilka miesięcy stwierdzę, iż żadnej rewelacji w tym nie ma, a kolanka jak bolały tak bolą. Druga sprawa nad wyraz oczywista - to jest ciekawa metoda treningowa; niekoniecznie sprawdzi się na zawodach (aczkolwiek najbliższy Półmaraton w Radzyminie przebiegnę chyba w tym stylu - zobaczymy efekty).
Reasumując: polecam jako coś nowego, co z pewnością rozbuduje nasze jeszcze jakże nikłe doświadczenia biegowe.
Pozdrawiam
