Widzę, że moje wspomnienie o tym, że czy zrobi się taki czy inny wynik to bez różnicy spotkało się ze sporym odzetawem. Nawet się nie spodziewałem tego
To miało być zdanie "przy okazji" - jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie autorki czy zdąży z przygotowaniami do maratonu
No w każdym razie poczułem się przywołany do tablicy, więc coś napiszę subiektywnego od siebie
Sam jestem, a raczej byłem do przedwczoraj jedną z osób trenujących bieganie. Biegałem od 2011r. Co prawda nie na poziomie zawodowym, ale biegałem w klubie (800-1500), później naturalną drogą przeszedłem na ulicę.
Udało mnie się uzyskać satysfakcjonujące mnie wyniki (1.21 w HM i 36.40/10km ) Co ciekawe w tamtym roku jeszcze wróciłem na bieżnię, gdzie poprawiłem swój rekord życiowy na.... 800m
(2min4sek) - i z trenerem widzieliśmy perspektywy na złamanie 2.00
Od jakiegoś czasu frustrowałem się bo z przyczyn częściowo niezależnych ode mnie nie byłem w stanie zrealizować pełnego cyklu treningowego. Już nie mówię o bieganiu przez 24 tygodnie 6X w tygodniu, ale niech to będzie nawet 15 tygodni, ale ciagłego, regularnego treningu...
No i z jednej strony była ta irytacja, że różne obowiązki itd. nie pozwalają mnie się skupić w pełni na treningu. Owszem zależało mi na poprawie wyżej wymienionych wyników... Z czasem jednak zacząłem dochodzić do wniosku, który w poprzednim wątku napisałem jako skrót myślowy: kurczę.. nie biegam zawodowo, jestem tylko "ambitnym amatorem" i tak na prawdę to czy bym biegał 1"55 czy 2.00 na 800, czy by mnie się udało zejść do poziomu 35-34/10km na 10km, czy poniżej 1.20 w półmaratonie to tak na prawdę kwestię drugorzędne. Czy chciałbym mieć takie wyniki? I to jak! Bardzo! Powiem więcej - mój półmaraton (Cracovia 2015) wspominam do tej pory jako najlepszy bieg życia - idealny, równe tempo z szybszą ciut drugą połową itd itd.. I każda nowa życiówka cieszyła i dawała motywację do treningu...
Więc tak - jeśli chodzi o takie wewnętrze zadowolenie czy satysfakcje, to muszę Wam tutaj oddać, że wynik robi różnicę
Z drugiej strony - jest też kwestia finansowa - no umówmy się dopóki nie biega się na poziomie co najmniej klasy Mistrzowskiej (już nie mówię klasy MM) to tak na prawdę bieganie będzie "tylko", wróć -
aż miłym dodatkiem do życia.
Dla mnie to była pasja, z której finansowo nic nie miałem - ale za to satysfakcja i ta radość z biegania czy z wykonanych trudnych jednostek treningowych - to już zostanie. Jednak długo zajęło mnie, żeby dopiero pod koniec mojej przygody z treningiem biegowym stwierdzić: "to tylko bieganie, jak się uda zrobić wynik to super, jak nie...trudnoo"...
Na koniec, żeby może Wam trochę rozjaśnić dlaczego piszę o tym jakby w czasie przeszłym i dlaczego moja opinia może być tak bardzo subiektywna: kilka dni temu dowiedziałem się, że mam uszkodzoną chrząstke w biodrze, praktycznie zdartą do zera...
mam zakaz biegania do momentu gdy nie zostanie mi przeprowadzona artroskopia biodra. A biorąc pod uwagę koszty to trochę na to poczekam... Czy wrócę do biegania? Może tak... ale jeśli to na poziomie czysto rekreacyjnym
Na koniec - jednak tak... wynik ma znaczenie, ale... to Tylko, albo aż bieganie