Ja w ogóle żeli nie jadłem przygotowując się do maratonu. Woda albo yerba mate, to wystarczy.mareko pisze:Panowie, jak zwykle można na Was liczyć. Dzięki wielkie.
Też mi się tak zdaje, że to typowe zmęczenie nóg nieprzystosowanych do tak długich dystansów skoro max latałem 17km
To i tak dziw, że dałem rade to jednak przebiec bez "iścia"
Przy okazji zapytam jeszcze o jedno:
Z powyższych wniosków wynika, że chyba niepotrzebnie żremy tyle tych żeli na maratonach skoro to i tak nie pomoże na zmęczenie mięśni.
Dodatkowo jak wszyscy wiemy po ok.30 minutach wysiłku tlenowego organizm energie w większości czerpie z tłuszczu, bo tyle mniej więcej czasu zajmuje uwolnienie wolnych kwasów tłuszczowych do krwioobiegu.
Po co zatem żele skoro i tak większość energii mamy z tłuszczu? Widziałem tak fajny wykres, że po ok. 20 minutach to jest ok. 50% z glikogenu i 50% z tłuszczu a po 40 minutach wysiłku z glikogenu jest już ok. 30% a im dłużej trwa wysiłek tym udział procentowy glikogenu się zmniejsza.
To by oznaczało, że po 2 godzinach biegu praktycznie nic już nie idzie z glikogenu tylko pewnie z 90% to energia z tłuszczu.
Zatem żel tylko niepotrzebnie obciąża żołądek bo i tak niewiele da. Albo czegoś do końca nie rozumiem.
Nie chce się kłócić czy krzyczeć, ale spójrz ponownie w swoje źródła/informacje z czego składa się mózg ludzki.Rolli pisze:Mózg pracuje tylko na glikogenach, a ze rzadzi, to tez potrafi hamować.