


Sposób pierwszy wydaje mi się na tym etapie bardziej bezpieczny i właściwszy niż sposób drugi. Jeśli ciało Ci nie mówi, że przeginasz to dobrze. Niezadługo pewnie dotrzesz do sposobu drugiego i to w zwielokrotnieniu, np. 30-minutowy trening w którym zrobisz 4x1km=24 minuty a pozostałe 6 minut na marsze pomiędzy itd. Dużo jest takich rozpisanych planów dla początkujących - tu na bieganie.pl może są zręczniej ukryte, ale łopatologicznie jest to rozpisane np. w serwisie Polska biega Gazety Wyborczej. Nie trzymałbym się tylko kurczowo tych tygodni, wejście na kolejny "ząbek" po tym, jak komfortowo czujesz się na poprzednim - wszystko jedno ile to zajmie. Słuchaj ciała i nie "wyskakuj przed nie". Stopniowo (to się nie stanie w parę tygodni) będzie rosła wydolność i wzmacniał aparat ruchu.adampl pisze: Na razie biegam sobie na dwa sposoby:
1. Bieg 60sekund + marsz 120 sekund na przemian na odległości 3km.
2. Bieg ciągły 1km około 6minut.
Nie odczuwam żadnych negatywnych skutków np. bólu kolan, bólu w klatce piersiowej itp, więc wydaje się, że taka intensywność jest dla mnie bezpieczna. Odczuwam jedynie typowe zmęczenie jakie pamiętam z biegów na lekcji wf w szkole. Boję się tylko, że jak będę zwiększać intensywność to zrobię to w nieodpowiedni sposób.
Bardzo dobrze, że chcesz biegać, ale jeżeli chcesz móc robić to na dłużej - nie nabawiając się kontuzji - przeplataj może jednak na początku marszobiegi rowerem; zawsze bedzie to wytchnienie dla stawów - bez jednoczesnego odrzucania tej formy na której najbardziej Ci zależyadampl pisze:Tylko, że ja chcę biegać, a nie jeździć na rowerzeNie zacząłem biegać żeby spalić kalorie, ale dla samego zmierzenia się z tym wyzwaniem. Wstanie od komputera, wyjście z domu i bieganie w temperaturze 0 stopni to dla mnie sprawdzian na ile mnie stać, to możliwość zmierzenia się ze swoimi słabościami. Potrzebuję tego ale jednocześnie nie chciałbym szybko skończyć u ortopedy albo kardiologa.
Czemu krzywdę? Biega mi się bardzo dobrze. Nawet te niedzielne wybiegania > 20 km. Waga od początku biegania ( październik ) spadła o ok 10 kg. Nogi grzecznie niosą. Połówkę już biegam < 2h. Plan na maraton to przebiec < 4h. Progres wyników nieduży ale jest. Ogólnie czuję się co raz lepiej.Adrian26 pisze:I dlaczego ten maraton tak szybko? Po niespełna pół roku biegania i w dodatku z nadwagą. Ludzie, sami sobie krzywde robicie...
Jesz za mało, tzn dostarczasz za mało kalorii w ciągu dnia a to skończyło się zamuleniem metabolizmu i dlatego nie chudniesz.zwiastun pisze:I to mimo zdrowej diety (dietetyczka stwierdziła nawet, że jem za mało - więc zaczynam się zastanawiać co to jest w takim razie ujemny bilans energetyczny)
A ile masz wzrostu? Jeśli około 180, no to waga byłamaly89 pisze:
Powiem Ci tak. Jak zaczynałem biegać waga wskazywała mi 116kg o ile dobrze pamiętam.
piotrek90 pisze:A ile masz wzrostu? Jeśli około 180, no to waga byłamaly89 pisze:
Powiem Ci tak. Jak zaczynałem biegać waga wskazywała mi 116kg o ile dobrze pamiętam.Ja miałem 8kg nadwagi, i to wydaje mi się teraz, że dużo i nie zaczynał bym biegania z taką wagą. Tzn biegam już od dawna, tylko miałem przerwę w której przytyłem. Jak już to gdzieś pisałem, mi pomogła bardzo dieta, nigdy nie byłem zwolennikiem diet, ale bez tego ani rusz. Teraz jem co chcę i kiedy chcę i ile chcę a waga stoi w miejscu 73kg
To znaczy pobiegać 2-3 lata, żeby nabrać wytrzymałości, wzmocnić odpowiednio mięśnie, stawy. Stopniowo przygotować swój układ krążenia, układ oddechowy do wysiłku. Wystartować przynajmniej w kilku biegach na 10 km, potem w półmaratonach. Pamiętaj, że każdy miesiąc treningu więcej działa na Twoją korzyść. Wysiłek jest ten sam, ale Twój organizm jest do niego lepiej przygotowany.sosik pisze:Adrian26 - możesz tak w kilku punktach opisać co znaczy ODPOWIEDNIO przygotować?