Trochę źle mnie rozumiesz, mnie ciekawi fizjologia - owszem, ale nie mam nadzieji, że odkryję w ten sposób treningowy kamień filozoficzny. Lubię wiedzieć co zachodzi w organiźmie, ale nie po by zbudować sobie złota klatkę treningu.wojtek pisze:Ta teoria przyczynila sie ( a wlasciwie jej zmiennosc co kilka lat ) ze przestalem byc typem , ktory prezentuje nam Tomasz .
Bardzo wielu zawodnikow zaglebia sie w tajniki fizjologii , majac nadzieje , ze odkryja kamien filozoficzny , wybitnie poprawiajacy skutecznosc treningu .
Więc takim typem nie jestem. Biegam bez pulsometra, ba... nawet bez zegarka, bez dzienniczka treningowego, bez konkretnego planu. Cieszę się każym krokiem i słucham co mi w duszy gra.
Swoją droga to każdy z nas trenuje w sposób czysto naukowy, fizjologiczny - zwłaszcza Ci, co biegają na wyczucie. Bo czym niby jest odpuszczenie kiedy nogi "nie podają", albo trochę dołożenie szaleństwa kiedy nas energia rozsadza? To dzięki fizjologii wszystko się dzieje - różnią się tylko sposoby poznania... ciągle tego samego fenomenu - fizjologii wysiłku.
Dla jednych kamieniem będzie wuczicie fizjologii po przez poznanie siebie, dla innych apteka naukowa. Ale na jedno wychodzi. To taka mała dygresja
