pierwszy powód - opis stanu rzeczy jest niezgodny z rzeczywistością. Mogę to rzecz jasna udowodnić, opisać po kolei, rok po roku od kwietnia 2004 kilometraż, obciążenia, postępy itd. Ale dlaczego to ja mam udowadniać, że nie jestem wielbłądem ? Ja to wiem, "biegowi znajomi" wiedzą, jestem, jak sądzę, osobą na tyle otwartą, że nie ignoruje pytań i rozmów, jeżeli ktoś takie ze mną nawiązuje. Kolega uważa inaczej - to nie mój problem. Ja w nim nie pomogę, zresztą nawet gdybym tu i teraz opublikował pełną dokumentację, kolega i tak swoje by wiedział - dlaczego tak uważam - o tym dalej, w uwadze technicznej.
drugi powód - wątek dotyczy, a przynajmniej powinien dotyczyć - pewnej propozycji tompoza. Dyskutujemy o mnie, moim treningu, moich przebiegach z bardzo prostego powodu - to jest konkret, a nie propozycja, było nie było - wirtualna. Dlatego temat, było nie było - poboczny, zdominował wątek główny.
Dalszą część można z czystym sumieniem pominąć, dotyczy jednego szczegółu. Przepraszam za długość postu, zależało mi na obrazowym pokazaniu "o co kaman".
A teraz wspomniana uwaga - nazwę ją techniczną.
maneater1 pisze:- przynajmniej raz w roku kontuzja z długą przerwą
maneater1 pisze:Czy myliłem się że skończy się to w końcu kontuzją? (Przypominam że ty się śmiałeś z moich przepowiedni że skończy się to kontuzją i przemęczeniem.) I teraz proste pytanie do ciebie : Biegasz ? Bo z twoich blogów treningowych wynika że nie i że masz kontuzję i jesteś zniechęcony.Myliłem się ? Być może wytrzymałeś nieco dłużej niż przepowiadałem ale z drugiej strony ty nie na każdym treningu biegałeś obiecywane 20 km ( wszystko jest do sprawdzenia na twoich blogach ). Co charakterystyczne wcześniejsze kontuzje najwyraźniej niczego cię nie nauczyły.
primo: mechanizm.maneater1 pisze:rad kolegi Rosomaka (który po raz kolejny padł ofiarą nadmiernych obciążeń treningowych które sam sobie zaordynował)
[...]
Tompoz i Rosomak na własnym przykładzie udowodnili że nie mieli racji. Rozumiem że mogą być zdenerwowani (zwłaszcza że byli bardzo pewni siebie), ale żeby aż tak ???
czytelników proszę o spojrzenie na 5 stronę wątku. Maneaterowi nie chciało się zajrzeć do mojego bloga, i wypowiada swoje przekonanie, :
Potem zajrzał, i napisał:maneater1 pisze:O twoich wrażeniach odnośnie treningu porozmawiajmy po tygodniu od jego rozpoczęcia ( pod warunkiem że wytrzymasz ten tydzień ).
Dostał odpowiedź, że nie, że to był 16 tydzień.maneater1 pisze:P.S Czy to naprawdę twój 14 tydzień biegania ????
Potem - zawahał się. To była decydująca chwila. Mógł wybrać, albo uznać wyższość rzeczywistości, albo swojej teorii.
Wybrał swoją teorię.
Dalsza część jest konsekwencją tego wyboru.
Pozwolę sobie tutaj na dygresję: to nie jest moja droga. Uważam, że teoria, fizjologia - to są rzeczy ważne, ale przez ostatnie kilkadziesiąt lat powstał ogromny zbiór informacji praktycznych. Na przykład - kiedy sięgam do książki "Running with Lydiard", to teksty autorów na temat zakwaszenia są dla mnie drugorzędne. Przede wszystkim szukam tam informacji opartych na praktyce. Jak to bardzo ładnie ujął Noakes, w "Lore of running", nawet jeżeli podbudowa teoretyczna Danielsa jest błędna, to nie można z tego powodu przejść do porządku nad uzyskanymi przez niego wynikami.
Reality first
Jeżeli gubimy sprzężenie zwrotne, pomiędzy tym, co sądzimy na temat naszego biegania a samym bieganiem - to grozi nam wtedy zapędzenie się w ślepy zaułek spekulacji bez pokrycia.
Jak sądzę, to właśnie próbowano swego czasu wytłumaczyć na tym forum Tomaszowi. Zdaje się, że bez efektów.
Powracając: opisałem mechanizm. W trzech pierwszych fragmentach, które zacytowałem, jest to samo. Maneater1 najpierw wysuwa przypuszczenie, potem porzuca tryb przypuszczający i posiada już pewność.
Jak sądzę, to miał na myśli JarStary pisząc o jasnowidzeniu.
secudno: jeżeli przeczytać dokładnie co napisałem to widać, że mówienie o kontuzji spowodowanej treningiem jest, delikatnie mówiąc nadużyciem. Gdybym (odpukać) złamał wtedy nogę, albo złapał np. zapalenie płuc, to kolega też by uważał, że to efekt treningu ? Co więcej - tam (w blogu) nie ma żadnych informacji "co dalej". Chwilowo nie uzupełniłem. I jeszcze jedno, nawet zakładając, że jest przerwa, istnieje również możliwość, że jest spowodowana powodami, o których wolałbym nie wspominać. Zwłaszcza publicznie.
Tu już zadziałał "mechanizm" o którym pisałem wyżej: skoro miałem sprowadzić na siebie kłopoty, to na pewno sprowadziłem je na siebie - c.b.d.u. No, ale skoro kolega zarzuca mi konfabulację dotyczącą przeszłości - to dlaczego nie miałbym konfabulować w teraźniejszości ?
Widzi kolega - tak się składa, że jakoś to, czy kolega myśli sobie tak, czy inaczej, to mnie niespecjalnie obchodzi. I tyle.
Na koniec - czy to nie brzmi zabawnie ?
Czyż to nie urocze ?maneater1 pisze:Widzisz, jak widzę kogoś kto prowadzi przynajmniej dwa internetowe dzienniczki biegowe ( do tylu dotarłem ), przypina innym łatkę teoretyków a sam pisze długie elaboraty typu wyższość treningu Danielsa nad treningiem Skarżyńskiego itp
Prowadzenie dwóch dzienniczków internetowych równie źle świadczy o mnie, jak długość moich elaboratów (nie bardzo wiem o co chodzi, być może o "polemikę" zamieszczoną na moim blogu, ale ani tam o wyższości jednego nad drugim, ani to liczba mnoga ...)
I finalnie, jeśli chodzi o przypinanie łatki teoretyka ...
Jeśli chodzi o mnie, pozwoliłem sobie na dość długiego posta, w którym, jak sądzę, zawarłem wystarczająco dużo. Więc, dla mnie osobiście, wątek "biegającego po treningu tompoza rosomaka" się zakończył.maneater1 pisze:Nasz kolega, forumowy teoretyk Tompoz jasno określił że wydumany przez niego trening
Ukłony.