Ryszard N. pisze:Sakii, mulisz się. Piwo posiada wysoki tzw. Indeks glikemiczny. To powoduje, że piwosze noszą przed sobą błuste brzuchy. Jedno piwo to zwykle 140-150 łtwo przyswajalnych kalorii.
Ryszard, skąd ty bierzesz te dane? Piwo nie ma 140-150 kalorii, tylko 240-250. To raz.
Piwo ma wysoki indeks glikemiczny i to jest prawda. Tyle tylko, że jeżeli ktoś jest aktywny fizycznie to indeks glikemiczny ma drugorzędne znaczenie. Ważniejsza jest ilość spożytych/spalonych kalorii w ciągu dnia, a nie źródła z których pochodzą.
sakii owszem, i tu piwo jest wybitnie szkodliwe, bo po jednym czy dwóch często załącza się apetyt na coś na ząb. Najlepiej coś słonego i tłustego, tzw konkret . Pierwszym krokiem przy odchudzaniu jest eliminacja alkoholu, pijąc nie da się kontrolować kalorii.
klosiu pisze:sakii owszem, i tu piwo jest wybitnie szkodliwe, bo po jednym czy dwóch często załącza się apetyt na coś na ząb. Najlepiej coś słonego i tłustego, tzw konkret . Pierwszym krokiem przy odchudzaniu jest eliminacja alkoholu, pijąc nie da się kontrolować kalorii.
Dlaczego nie da się kontrolować?
Według tego co mówisz to lepiej też nie pić jak sie rzuca palenie, bo np przy piwie bardziej papierosy smakują. Ja rzuciłem palenie właśnie celowo nie stroniąc od kawy, piwa i innych "wzbudzaczy" ochoty na palenie. Czy było trudniej? Nie wiem, ale myślę że to charakter sprawił że jednak nie zapaliłem.
U mnie z piwem jest tak , że cóż, lubię i piję, jednak staram się pić mniej niżeli piłem jak nie biegałem.
No ja jak rzucałem palenie, to przez miesiąc alkoholu do ust nie brałem, bo wiedziałem że zapalę. Może mam słabszą wolę, ale jednak to palenie rzuciłem . Niektórzy rzucają fajki, a później co jakiś czas palą jedną "towarzysko". Ja wiem że nie mogę nawet o tym pomyśleć, bo za miesiąc znów będę palił paczkę dziennie. Już to raz przerabiałem. Tak mam i tyle.
klosiu pisze:No ja jak rzucałem palenie, to przez miesiąc alkoholu do ust nie brałem, bo wiedziałem że zapalę. Może mam słabszą wolę, ale jednak to palenie rzuciłem . Niektórzy rzucają fajki, a później co jakiś czas palą jedną "towarzysko". Ja wiem że nie mogę nawet o tym pomyśleć, bo za miesiąc znów będę palił paczkę dziennie. Już to raz przerabiałem. Tak mam i tyle.
Dokładnie. Nie uznaję tego -> "Ja nie palę, ale tak jednego dla towarzystwa czy przy piwku to z chęcią". Dla mnie "Nie palę" to zero palenia niezależnie od okoliczności!
A ja i owszem, nie odmówię od czasu do czasu ale lada chwila zaczynam przygotowania do maratonu i myślę nad dodatkową pokutą w postaci abstynencji, co jak pisał kłosiu wiąże się ze zjedzeniem czegoś konkretnego
kisio pisze:A dyskusja jest trochę bezsensowna również dlatego, że 90% sukcesu to odpowiednie odżywianie. Regularny wysiłek fizyczny bardzo pomaga, ale jedzenie to podstawa. Bez tego, żadne pilnowanie %tętna czy inne czary mary nie mają większego sensu.
Uważam , że pół na pół.
Jeśli ktoś chce zmaksymalizować spalanie tłuszczu to do odpowiedniego odżywiania i biegania powinien dołożyć siłownię dwa razy w tygodniu.
oj nie, przy odchudzanie dieta to jest jednak podstawa, myślę, że 70-80 procent. Bo zobacz na prostą rzecz: godzina biegania - w zasadzie ciężko osiągalna dla grubych to jest tylko 700-800 kcal. Czyli tyle, ile mają powiedzmy trzy bułki.
Tu chodzi bardziej o podkręcenie metabolizmu niż samo spalenie kalorii w trakcie wysiłku. Po bieganiu mamy jeszcze do 4 godzin podkręcony metabolizm który topi nam tłuszcz.
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
I jeszcze mały akcent o alkoholu.
Warto czy nie warto pić?
WARTO! ale w bardzo małych ilościach i co ważne w dobrym towarzystwie
Małe ilości alkoholu przenoszą drobinki cholesterolu do wątroby gdzie zostaje on (cholesterol) spalony. zmniejsza też lepkość krwi.
W zbyt dużych ilościach i zbyt często, alkohol przyśpiesza magazynowanie tłuszczów . Mechanizm wygląda następująco. Ponieważ organizm nie gromadzi alkoholu, gdyż ten jest toksyczny, musi go natychmiast utlenić i przekształcić w energię i jest to priorytet dla naszego ustroju. Najpierw spalamy to co jest szkodliwe , a dopiero w dalszej kolejności tłuszcze i węglowodany. Niestety gdy alkoholu wypijemy zbyt dużo, to energia powstała z niego wystarcza nam w zupełności, a tłuszcze i węglowodany są natychmiast magazynowane w postaci tkanki tłuszczowej
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
apaczo bardziej w kategoriach żartu, ale mając na uwadze co napisałeś, zawsze zastanawiało mnie, dlaczego "heńki" pod sklepami, nigdy nie narzekają na zawyżone BMI
nie odchudzam się i może nie rozumiem presji, ale bez wina brakowałoby mi stanowczo sensorycznego wymiaru w życiu. odżywiając się zdrowo i w dużej mierze surowizną, uprawiając dziennie 2-3 godz. sportu, cholera, muszę też mieć coś po prostu grzesznie dobrego. można żyć bez wina, bez książki, bez kota - tylko po co mam wtedy biegać...
ronja pisze:.... odżywiając się zdrowo i w dużej mierze surowizną, uprawiając dziennie 2-3 godz. sportu, cholera, muszę też mieć coś po prostu grzesznie dobrego. można żyć bez wina, bez książki, bez kota
apaczo pisze:I jeszcze mały akcent o alkoholu.
Warto czy nie warto pić?
WARTO! ale w bardzo małych ilościach i co ważne w dobrym towarzystwie
Małe ilości alkoholu przenoszą drobinki cholesterolu do wątroby gdzie zostaje on (cholesterol) spalony. zmniejsza też lepkość krwi.
W zbyt dużych ilościach i zbyt często, alkohol przyśpiesza magazynowanie tłuszczów . Mechanizm wygląda następująco. Ponieważ organizm nie gromadzi alkoholu, gdyż ten jest toksyczny, musi go natychmiast utlenić i przekształcić w energię i jest to priorytet dla naszego ustroju. Najpierw spalamy to co jest szkodliwe , a dopiero w dalszej kolejności tłuszcze i węglowodany. Niestety gdy alkoholu wypijemy zbyt dużo, to energia powstała z niego wystarcza nam w zupełności, a tłuszcze i węglowodany są natychmiast magazynowane w postaci tkanki tłuszczowej
klosiu pisze:No ja jak rzucałem palenie, to przez miesiąc alkoholu do ust nie brałem, bo wiedziałem że zapalę. Może mam słabszą wolę, ale jednak to palenie rzuciłem . Niektórzy rzucają fajki, a później co jakiś czas palą jedną "towarzysko". Ja wiem że nie mogę nawet o tym pomyśleć, bo za miesiąc znów będę palił paczkę dziennie. Już to raz przerabiałem. Tak mam i tyle.
Widzisz:), ja robiłem dokładnie odwrotnie:). Od razu na głęboką wodę i nie ma że coś mi wzmagało chęć palenia. Pewnie że mnie ciągnęło aby zapalić, ale czym dłużej nie paliłem, tym większa szkoda było mi to zepsuć.
Teraz już w zasadzie nie myślę o fajkach, nie palę pół roku. Dlatego najważniejsze myślę jest podejście do własnych możliwości i siły charakteru, no i wiara w to że nam się uda. Podobnie jest chyba ze zrzucaniem zbędnego balastu.
apaczo pisze:I jeszcze mały akcent o alkoholu.
Warto czy nie warto pić?
WARTO! ale w bardzo małych ilościach i co ważne w dobrym towarzystwie
Małe ilości alkoholu przenoszą drobinki cholesterolu do wątroby gdzie zostaje on (cholesterol) spalony. zmniejsza też lepkość krwi.
W zbyt dużych ilościach i zbyt często, alkohol przyśpiesza magazynowanie tłuszczów . Mechanizm wygląda następująco. Ponieważ organizm nie gromadzi alkoholu, gdyż ten jest toksyczny, musi go natychmiast utlenić i przekształcić w energię i jest to priorytet dla naszego ustroju. Najpierw spalamy to co jest szkodliwe , a dopiero w dalszej kolejności tłuszcze i węglowodany. Niestety gdy alkoholu wypijemy zbyt dużo, to energia powstała z niego wystarcza nam w zupełności, a tłuszcze i węglowodany są natychmiast magazynowane w postaci tkanki tłuszczowej
Powstaje zatem pytanie, co to są małe ilości ;DDD
Wiedziałem, że padnie to pytanie
Brytyjski Departament Zdrowia zaleca do 4 jednostek dziennie dla faceta i 3 dla kobiet, ale jak wiadomo Anglicy to ochlajtusy więc lepiej podzielmy te jednostki przez dwa.
Ja rzadko piję alkohol i tylko w dobrym towarzystwie
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
ronja pisze:nie odchudzam się i może nie rozumiem presji, ale bez wina brakowałoby mi stanowczo sensorycznego wymiaru w życiu. odżywiając się zdrowo i w dużej mierze surowizną, uprawiając dziennie 2-3 godz. sportu, cholera, muszę też mieć coś po prostu grzesznie dobrego. można żyć bez wina, bez książki, bez kota - tylko po co mam wtedy biegać...
Od kota wolę towarzystwo ładnej dziewczyny.
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.