Ano widzisz, dobrze, że Cię podpytałem. Już biegasz długie dystanse... hmmm, właściwie to przejście w góry powinno być dla Ciebie odczuwalne jako pewna ulga, nie trzeba tuputupu, tylko zakręty, zbiegi i podbiegi, jeżyny na kostkach i kleszcze za uszami. W górach jest różnorodnie i wszystkie teorie o sposobie lądowania, amortyzacji butów, dynamice odbicia, bieganiu na tempo, na tętno, na progu mają ograniczone zastosowanie. To trzeba polubić. Może nie chcesz się pogodzić z tym, że tempa nie wychodzą takie, jak trzeba?
Poczytaj blog rockducka - to ewidentny harpagan, a nie wstydzi się napisać, że rozbieganie robił 6:20'/km bo obok jest dopisek "1000up" czyli kilometr w górę. Poczytaj też o fartleku, chodzi mi o samą ideę treningu ze zmienną intensywnością. Pobiegaj bez pulsometru, z samym stoperem. Zerwij z równym oddechem, "zbieraj grzybki" w czasie rozgrzewki, weź kompas, mapę i zabłądź

. Nie martw się, gdy wybieganie skończy się po 2km. Weź baton i picie na 10km. Spróbuj z kijami, w prawdziwych górach powinno się z nich korzystać.
Pokonywanie podbiegów - ląduje się często na śródstopiu, lub w pozycji mocno naciągniętego Achillesa i to właśnie to ścięgno jest zagrożone, jeśli masz nawyk "dynamitu z łydki" na płaskim, to teraz może być dla łydki zbyt wiele. Złamana w biodrach sylwetka to trochę większe obciążenia w lędźwiach. Mogą pobolewać.
Pokonywanie zbiegów - uwielbiam je, tylko na nich widzę z przodu 2 na wyświetlaczu tempa. Oczywiście chwilami... Chyba nie muszę pisać, że obciążenia na wszystkich stawach są dość duże. Zauważ, że jesteś "sprężyną". Staw skokowy zgina się do tyłu, kolana do przodu, biodra do tyłu, lędźwie do przodu(lordoza), klatka piersiowa do tyłu (kyfoza) i szyja znów do przodu (lordoza szyjna). Myślę, że niewykonalne jest świadome amortyzowanie każdym z tych zagięć, to powinno odbywać się automatycznie, ale można pilnować, by żadnego odcinka odruchowo nie usztywniać. Zbieg w pozycji jak do podbiegu skatuje lędźwie i kolana, nawet jeśli będzie robiony baaardzo ostrożnie.
Rozpoczęcie treningu - jeśli pojawiły się kłopoty z kolanami, zaczynaj zawsze od podbiegu, kilometr pod górę pospina mięśnie i kolana będą ładnie zwarte i powierzchnie stawowe dobrze będą do siebie przylegać, to zmniejsza urazy.
Jeśli zdecydujesz się na trening z kijami, nie zdziw się, że będzie Cię bolało wszystko w okolicy klatki piersiowej. Kije stosowane aktywnie dużo obciążeń "zdejmują" z obręczy biodrowej i kręgosłupa, ale obciążają barki i okolice. Może zacząć chrupać.
Zmniejsz kilometraż i notuj przewyższenia, oddzielnie.
Znajdź choć 75m (50m) płaskiego, żeby raz w tygodniu pobiec tam "normalne" przebieżki.
Biegacze (amatorzy) "płascy" mają bardzo różne sylwetki, jeden ma sterczący tyłek, inny wielgachną łydę, a płaską dupę. Są grubaski, garbaci i paru kulawych. Sylwetka amatora przełajowo-górskiego jest zazwyczaj podobna. Nawet jeśli różnią się co do proporcji i BMI, to widać, że nie tylko nogi u nich biegają.
Nie wiem, czy to filozofowanie coś Ci rozjaśniło, czy wręcz zagmatwało obraz. Może jeszcze ktoś inny się odezwie...