Powiem tak. Biegam od czerwca 2012. Wcześniej biegałam nawet codziennie ale na bieżni 7-10 km do marca 2013. Potem był teren, co drugi dzień ok 12 km, w tym niedzielne wybiegania 20 km.
W zawodach 10 km, nigdy nie dawałam z siebie 100% bo 'się bałam?' nie wiem jak to nazwać, ale zawsze było 47 minut.
Połówka na spokojnie 1:45, teraz nie biegam od miesiąca-choroba, kontuzja. Wznawiam w 100% od niedzieli 24 listopada. 8 grudnia mam Połówkę w Toruniu i jestem bardzo ciekawa tego wyniku a jednocześnie się boję. Po miesiącu niebiegania (chociaż ćwiczyłam w inny sposób codziennie), chciałabym pobiec 4:7/km, ale obawiam że mi się to uda... Chociaż dla chcącego nic trudnego

W tym 7 km raz przebiegłam mocno- ale i tak nie na maxa - (bałam, że zostanę ostatnia a tak nie było) zrobiłam w 31 minut i czułam duży zapas jeszcze.
Nie wiem dlaczego nie biegam szybciej, przecież chcę. Po prostu nie wiedziałam nigdy jakie mam tempo. Ale zamówiłam w końcu Garmina <3. Będę również chodziła na azs (sami mnie chcieli po moich wynikach i dowiedzenia się od kogoś ile biegam;), w sumie już dawno powinnam pójść, ale nie poszłam właśnie przez kontuzję. Jest trener, bardzo dobry, daje wycisk, podobno dziewczyn ' takich biegowo' nie ma, więc pewnie będę oczkiem w głowie i już się dopomina kiedy w końcu będę

. Koledzy którzy nie mogli złamać 40 kilku minut, biegają teraz 10 km w 34 min
