Z miejsca powiem, że piszę do Was w bardzo dobrym nastroju. Przejdę do sedna.
Biegał połtora roku z lekkimi przerwami, dosyć systematycznie. Ostatnimi czasy tak różnie mi to wychodziło, dlatego, że większość czasu wahałem się pomiędzy chorobą, a lekkim katarem i bólem gardła. Po dwóch takich tygodniach, wczoraj pobiegłem na świeżości przełaje 10km. Bardzo chciałem, marzyłem wręcz pobiec w granicach 45-47 minut. Zawsze biegałem +/- 5min/km. Zacząłem spokojnie, 'uczepiłem' się jednego 'rywala' i z nim przebiegłem 3 km. Oczywiście nie ustrzegłem się błędów, chwilę przed biegiem zjadłem kilka kostek czekolady (a biegłem na pusty żołądek..), zapomniałem plastrów na sutki (brr, tak cierpię na to), rozgrzewka, zapisy, wszystko bardzo szybko, bo troszkę spóźnienia mi się wkradło. Kilometry 3-5 to była walka z samym sobą, ból brzucha i kolki (po tej czekoladzie mniemam) i piekące sutki (autentycznie jest to śmieszne). Miałem lekkie wyrzuty do siebie, bo mogłem biec 5km, ale bardzo chciałem sprawdzić się na dychę. Koniec piątego kilometra to było wejście do gry. Zacząłem ściganie. Bieg ukończyłem z wynikiem... 43:11, z czego jestem cholernie dumny! Nie zająłem jakiegoś miejsca wybitnego (nie oto mi chodzi), bo moja kategoria biegła 5.
No i teraz wątpliwości.
Wiem, że mogę pobiec lepiej, bo gdybym wszystko zrobił jak trzeba, na spokojnie, to może z minutkę, dwie by się urwało.
Miałem 2 tygodnie w sumie bez biegania, były tam 2-3 treningi.
Czasu mam dużo, tak patrzę na wykaz imprez. Najbliższa dycha jest na wiosnę, ale po górkach, czyli nie będzie to samo. Ale zawsze mogę pobiec jakiś test czy zaliczyć bieg nie tylko w Wałbrzychu, okazje na pewno będą.
Czas na trening również się znajdzie.
Chciałem sobie sam ułożyć plan, i tutaj mam te pytania.
Trening składałby się z:
- 2 interwałów,
- wybiegania + siła biegowa,
- i? właśnie. Chciałem aby np. trening realizować aż przez 2-4 miesiące. Z tego połowę poświęcić na szybkość, a połowę na wytrzymałość. Dlatego przez pewnien okres wrzuciłbym tutaj jeszcze jeden trening szybkościowy, a innym razem robił wybieganie.
Drugim problemem są, że tak powiem jest kilometraż. Chciałbym zacząć raczej lżej, powiedzmy od 35 km tygodniowo (4 treningi), wybieganie powiedzmy stanowiłoby 2/5 tego kilometrzażu, ale progresja byłaby systematyczna aczkolwiek mała.
Kwestia interwałów. Wiem, że jest to robione indywidualnie. Nie mam trenera, dlatego prosiłbym o niepisanie 'znajdź sobie klub, trenera'.
Początek, myślę, że bieganie kilometra po 3:45-3:50 będzie w porządku, a liczba powtórzeń, to już nie wiem, ze 4 jak sądzę.
A cel? W maju chciałbym pobiec... 37, bo na 35 jeszcze nie liczę

Dlatego prosiłbym Was, znających się na rzeczy, o pomoc w okresleniu powtórzeń, jakiegoś nakreślenia treningu takiego jak tutaj podałem + dodania przebieżek do odpowiedniego treningu.
Pozdrawiam i z miejsca dziękuję.