Relacja z Nocnego Portowego Maratonu Szczecińskiego - 19.07.2025r.

Informacje o nowych biegach, wrażenia, przemyślenia, poszukiwanie towarzystwa i inne startowe duperele.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Przemysław Janecki
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 13
Rejestracja: 09 kwie 2025, 10:03
Życiówka na 10k: 44:01
Życiówka w maratonie: 3:36:12
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Start z Maratonie Szczecińskim był dość spontaniczną decyzją. Kolega Krzysiek jechał tam robić relację z zawodów i zaproponował wspólny wyjazd do Szczecina. W związku z tym, że na najbliższy czas nie miałem planów na maratońskie starty to stwierdziłem, że pojadę tam i przy okazji pobiegnę w maratonie. Jak stwierdziłem, tak uczyniłem. Wprawdzie 3 tygodnie przed Maratonem Szczecińskim biegłem w biegu górskim na 104 km, ale sądziłem, że uda mi się zregenerować… 😉
W piątek rano wyjechaliśmy pociągiem z Warszawy i po ok. 5-godzinnej podróży dotarliśmy na miejsce. Poszliśmy zostawić do naszego wynajętego mieszkania bagaże i udaliśmy się po odbiór pakietu startowego na stadion Pogoni Szczecin, gdzie była baza zawodów, a także start/meta. Uważam, że startowanie i kończenie zawodów na stadionie jest fajnym pomysłem, bo dodaje to szczególnego klimatu, a kibicom, którzy zasiadają na trybunach umożliwia dobrą obserwację zawodników. W pakiecie startowym znajdował się numer startowy z chipem, koszulka techniczna, żel energetyczny, sudokrem, magnes z logo maratonu oraz paprykarz szczeciński. Wszystko to było wydawane w ładnej, płóciennej torbie 👍
Po odebraniu pakietu startowego był czas na rozmowy ze znajomymi i nieznajomymi biegaczami, a także kibicami. Porozmawialiśmy oraz wymieniliśmy się doświadczeniami startowymi i biegowymi z dyrektorem zawodów, Michałem Piersińskim. Po tych wszystkich atrakcjach udaliśmy się na wieczorne zwiedzanie miasta, które o tej porze jest bardzo fajnie oświetlone.
Do Szczecina pojechała z nami również nasza biegowa koleżanka Joanna, która zamierzała kibicować, a w sobotę dołączyła Ewelina z Łodzi, która pomagała Krzyśkowi w tworzeniu relacji z zawodów dla magazynu Bieganie.
Następnego dnia start maratonu z racji tego, że to nocny maraton, miał miejsce w sobotę o godz. 23:00. W związku z tym mieliśmy cały dzień na leniwe, tym razem dzienne zwiedzanie miasta. Ja wczesnym wieczorem zrobiłem sobie jeszcze małą drzemkę przed startem. Po drzemce udałem się na stadion Pogoni Szczecin, gdzie na miejscu rozgrzewali się już zawodnicy startujący w maratonie i półmaratonie, bo start tych
2 dystansów odbywał się jednocześnie. Trasa to 21-kilometrowa pętla. Jak można się domyśleć maratończycy musieli pokonać ją dwukrotnie. Krzysiek zamierzał przebiec dystans półmaratonu i zrobić w tym czasie relację z zawodów, więc po krótkiej rozgrzewce razem ustawiliśmy się na starcie.
Po chwili wystartowaliśmy, a sygnałem do startu wyjątkowo nie był wystrzał tylko syrena statku (tyfon). Wybiegliśmy ze stadionu z falą biegaczy ulicą Kazimierza Twardowskiego i dalej w stronę Śródmieścia. Nasze tempo od początku wynosiło ok. 5:00 min./km, czyli tak, jak sobie założyliśmy. Założenie było, żeby tak wystartować, a potem
„się zobaczy” 🤔😉
W trakcie biegu rozmawialiśmy ze sobą oraz z innymi biegaczami. Na 3 kilometrze minęliśmy Bramę Portową i pobiegliśmy w stronę rzeki Odry Aleja Kwiatową. Tam przebiegliśmy pod wiaduktem, gdzie było trochę ostrych zakrętów i zwężeń, ale zawodnicy nie biegli już w zwartej grupie, więc nie było z tym problemu. Właściwie od samego początku nie było jakiegoś większego problemu z tłokiem wśród zawodników, bo już od startu wszyscy biegli dość równo, jednocześnie pozostawiając wokół siebie sporo miejsca na ewentualne wyprzedzanie itp. Pod wspomnianym wiaduktem, czyli na początku 5 kilometra rozdzieliliśmy się z Krzyśkiem, bo on zatrzymał się na kręcenie filmiku z biegaczami. W tej okolicy w oczy rzuca się dobrze oświetlone Morskie Centrum Nauki i Diabelski Młyn, a także Statek Nawigator XXI. Dalej bieg prowadzi ulicą Jana z Kolna, Łady oraz Teofila Firlika do Stoczni Szczecińskiej, która jest jedną z największych atrakcji tego biegu. Wbiegamy bramą stoczniową na jej teren, który jest klimatycznie oświetlony, ale niestety też bardzo ciężki, ze względu na nierówności (kostka brukowa, płyty betonowe), zakręty oraz podbiegi. Jest to jednocześnie najfajniejsze i najtrudniejsze miejsce na trasie.
Od początku czułem, że się trochę przegrzewam, bo pomimo tego, że zawody odbywały się w nocy, to temperatura i tak była dość wysoka, tj. wynosiła ok. 24 stopni. Liczyłem na to, że im później, tym będzie chłodniej.
Po opuszczeniu terenu Stoczni Szczecińskiej trasa biegnie ulicami Rugiańską, Komuny Paryskiej, Przyjaciół Żołnierza, Wszystkich Świętych, Majdańskiego. Jest to dłuuuuuuga, ponad 4-kilometrowa prosta ze stromym podbiegiem na 12 kilometrze. Na tym podbiegu stała ekipa Radia Szczecin, która dopingowała i puszczała głośno muzykę, zagrzewając zawodników do walki. Koniec tego podbiegu to miejsce, gdzie kibice z miejsca startu, czyli stadionu, mogli dostać się najszybciej i najłatwiej. Było ich w tym miejscu dość dużo i robili fajny doping. Była tam również Aśka, która głośno kibicowała. Dalej trasa skręcała w Al. Wojska Polskiego obok Miejskiego Stadionu Lekkoatletycznego, a następnie w lewo, w ulicę Szafera obok Netto Areny. Zaznaczyć trzeba, że od tego momentu znaczna część trasy zawodów prowadziła po ścieżkach rowerowych. Jednakże w związku z tym, że zawodnicy półmaratonu i maratonu „rozrzedzili się” już, nie stanowiło to najmniejszego problemu. Ta część trasy była odrobinę lżejsza, ponieważ nie było już takich dużych podbiegów jak wcześniej i była bardziej równa. Nie trzeba było przywiązywać już takiej wagi, jak i gdzie stawia się stopy. Potem skręt w ulicę Sosabowskiego i kolejna długa prosta przez ulice Taczaka i 26 Kwietnia. Powoli zbliżałem się do półmetka zawodów, ale wciąż czułem się w miarę dobrze. Właściwie nie doskwierał mi jakiś większy ból, ale wiedziałem, że ból i walka zaczną się później… 🤷
Jeszcze skręt w ulicę Santocką i Witkiewicza, a potem już na stadion, gdzie każdy zawodnik robił honorowe kółko wokół płyty stadionu i przecinał linię, z której wcześniej startowaliśmy. Półmaratończycy kończyli swoje zawody po lewej stronie, natomiast maratończycy przebiegali prawą stroną i biegli dalej. Przyjemnie przebiegało się przez stadion, wśród wrzawy kibiców, przy dźwiękach muzyki i migających światłaach 😊
W tym momencie mój czas wynosił ok. 1 godz.
53 min. Marzyło mi się, żeby utrzymać to tempo, ale wiedziałem, że to raczej niemożliwe. Przez kolejne kilka kilometrów odczuwalny komfort i samopoczucie były jeszcze dość przyzwoite, ale na 27 kilometrze zaczęło dopadać mnie zmęczenie oraz ogólny ból stóp, mięśni i stawów. Na szczęście temperatura już trochę spadła i organizm nie przegrzewał się tak, jak wcześniej. Mocno zauważalne było też to, że jest późno i zakończył się bieg dla półmaratończyków, bo było dużo mniej kibiców, a przede wszystkim na trasie pozostało już dużo mniej zawodników, którzy teraz biegli już pojedynczo. Pojawiła się zatem słynna „samotność długodystansowca” 😉
Na 29 kilometrze przebiegam ponownie przez teren Stoczni Szczecińskiej. Ale już nie sprawia mi takich wizualnych przyjemności, jak na pierwszym okrążeniu. Od ok. 20 kilometra wspomagam się żelami energetycznymi i korzystam ze wszystkich punktów odżywczych, które znajdują się co ok. 5 kilometrów. Wszystko sprawnie na nich funkcjonuje, ale prawdopodobnie pomaga przy tym ilość zawodników biorących udział w zawodach.
Ale o statystykach będzie na końcu 😉
Na 33 kilometrze wcześniej już wspomniany podbieg, a na nim Radio Szczecin, ale i ono już takie jakieś trochę śpiące… 😉 Wszak jest już po godz. 2 w nocy. Ja również zaczynam odczuwać zmęczenie wynikające z samotnego, nocnego biegu w środku uśpionego już miasta. Trzeba przyznać, że to drugie okrążenie jest trudne psychicznie, bo oprócz bólu dochodzi duże znużenie późną już porą oraz brakiem wsparcia ze strony kibiców na trasie. Na końcu podbiegu, w miejscu gdzie wcześniej był 12 kilometr i było dużo kibiców teraz jest 33 kilometr i tych kibiców jest zaledwie kilku. Pomyślałem, że teraz przede mną ta łatwiejsza, bardziej równa i spokojna część trasy. Było to trochę złudne, bo ból nóg i zmęczenie nie pozwalały już przyspieszyć. Odezwało się także lewe kolano, które od bardzo dawna nie dawało o sobie znać. Wygląda na to, że na tym drugim okrążeniu dało o sobie znać górskie bieganie, bo chyba jednak ciało nie zregenerowało się tak do końca. No trudno… 😉
Pozostało mi „doczłapać” jakoś do mety i cieszyć się z kolejnego ukończonego maratonu 😊
Na jakieś 10 kilometrów przed metą wiedziałem już, że nie uda mi się osiągnąć rezultatu poniżej 4 godzin. Poczułem wtedy zawód, ale nie byłem w stanie wykrzesać z siebie energii i woli do tego, żeby przyspieszyć. Bieganie kolejny raz pokazało, że można planować i zakładać, ale plany sobie, a maraton sobie 😉
Ale to też jest na swój sposób fajne w bieganiu. Zawody nie zawsze układają się tak, jakbyśmy sobie życzyli 😉
Na ok. 500 metrów przed metą wyszła mi na spotkanie Joanna. Wcześniej była też na 12 kilometrze i na stadionie, kiedy byłem na półmetku zawodów. Po tym spotkaniu troszkę przyspieszyłem, bo wiedziałem, że pozostał już tylko mały odcinek do mety.
Kiedy wbiegałem na stadion i robiłem rundę honorową czułem wielką ulgę i satysfakcję, że kolejny raz udało mi się pokonać zawody na królewskim dystansie. Może nie z takim rezultatem, jakiego bym od siebie oczekiwał, ale biorąc pod uwagę trudność trasy i nocną porę, nie ma co narzekać.
Jakieś 100 metrów przed metą jeden z zawodników zmotywował mnie jeszcze do sprintu. I tak przeciąłem linię mety sprintem i z wielkim uśmiechem. Ten uśmiech to chyba była radość, że już koniec😉
Tuż za linią mety czekał na mnie Krzysiek z Eweliną, którzy wykonywali swoje zadania dla Magazynu Bieganie, a przy okazji nakręcili rewelacyjny filmik z mojego finiszu i zaopiekowali się mną 😊
Tak oto dodałem do swojej listy startów kolejny, już 54 maraton 😊
Muszę przyznać, że Nocny Portowy Maraton Szczeciński jest jednym z najtrudniejszych biegów ulicznych, w jakich brałem udział. Jest trudny technicznie przez ukształtowanie trasy oraz niesamowicie wyczerpujący psychicznie i emocjonalnie na drugiej pętli. Organizacyjnie nie mam się do czego przyczepić. A przynajmniej z mojej perspektywy nie zauważyłem nic, na co mógłbym ponarzekać 😉
Następnego dnia udaliśmy się do Ogrodów Śródmieście; bardzo klimatycznego miejsca, gdzie odbywała się ceremonia wręczenia nagród dla najlepszych finiszerów i finiszerek, a potem czas na rozmowy i relaks. Przy wejściu na ceremonię każdy zawodnik otrzymywał kupon na 2 piwa 😊
Wg. wyników dostępnych na stronie internetowej organizatorów w całych zawodach wzięło udział prawie 1500 osób. Półmaraton ukończyło 1044 zawodników/zawodniczek, a w maratonie sklasyfikowano 431 zawodników/zawodniczek.
Szczerze mówiąc kiedy otrzymałem sms ze swoim wynikiem poprawiło mi humor to, że ze swoim czasem (4:12:05), który jak wcześniej wspomniałem nie był dla mnie satysfakcjonujący, na 431 maratończyków zająłem 167 miejsce. Potwierdza to chyba moją opinię na temat trudności tego maratonu 😉
Projekt Maraton Europa plus
(Przemysław Janecki)
PKO
Awatar użytkownika
keiw
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 8933
Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
Lokalizacja: Szczecin

Fajna relacja @Przemysław Janecki :taktak:

Trasa u nas faktycznie nie należy do łatwych. Co trzeba przyznać, to pogoda Wam dopisała.

Z ekipą Parkrun Szczecin obstawialiśmy pierwszy punkt nawadniania przy Odrze, zaraz za Trasą Zamkową.
Jeśli skorzystałeś z wody na pierwszym stoliku, to mogłeś trafić na mnie lub moją żonę.
Obrazek

Na pierwszym kółku był oczywiście młyn. Na wodę, rzucił się tłum spragnionych ludzi.
Nie szło tego ogarnąć. Na drugiej pętli, gdzie został już tylko maraton i się wszystko rozciągnęło, to żadnych problemów nie było.
Zawsze powtarzam, by na początek zawodów zabrać ze sobą małą buteleczkę z jakimś piciem i się nie starać pchać i tracić czas na pierwszych punktach.

Powodzenia w kolejnych zawodach.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze

Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Awatar użytkownika
Przemysław Janecki
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 13
Rejestracja: 09 kwie 2025, 10:03
Życiówka na 10k: 44:01
Życiówka w maratonie: 3:36:12
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Korzystałem z Waszego punktu :)
Dziękuję za wodę :)
Projekt Maraton Europa plus
(Przemysław Janecki)
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ