Do Lipska wybraliśmy się samochodem w 5 osób. Wyjechaliśmy w piątek po południu ok. godz. 15, a wróciliśmy w niedzielę późnym wieczorem.
Z Warszawy to ponad 700 km. Na miejsce dotarliśmy po 22-ej. Nocleg mieliśmy obok start/meta maratonu, która znajdowała się tuż przy Red
Bull Arena.
Nazajutrz rano po śniadaniu udaliśmy się po odbiór pakietu startowego do Centrum Nauk Sportowych przy kampusie uniwersyteckim, czyli po sąsiedzku z w/w Red Bull Arena. Znajdowało się tam skromne expo z kilkoma sklepikami z produktami dla biegaczy. Bez kolejki, na spokojnie odebrałem pakiet, na który składał się numer startowy i koszulka (dodatkowo opłacona). Upewniłem się, że po maratonie będę miał możliwość wziąć prysznic, bo zaraz po zawodach planowaliśmy wyruszyć w powrotną podróż do Warszawy, a mieszkanie, które wynajęliśmy przez booking musieliśmy zdać do godz. 10:00. Wprawdzie mogliśmy przedłużyć check out, ale za dodatkową opłatą, więc zrezygnowaliśmy z tej możliwości.
Po odebraniu pakietu sportowego udaliśmy się na całodniowe zwiedzanie Lipska
Następnego dnia start maratonu o 9:30. Pogoda początkowo była słoneczna, więc miałem obawy, że na czas zawodów będzie za gorąco, ale z każdą
chwilą chmurzyło się coraz bardziej, a kiedy szedłem oddać depozyt, który znajdował się tam, gdzie były odbierane pakiety startowe, zaczął nawet kropić deszcz. Ekipa, z którą przyjechałem do Lipska nie startowała w zawodach tylko kibicowała i zamiast na start, udała się od razu na trasę maratonu, żeby kibicować. Depozyt znajdował się na ogromnej hali sportowej. Po jego oddaniu udałem się spokojnie na start. Deszcz przestał kropić, ale zachmurzenie pozostało. Było ok. 13 stopni, więc pogoda do biegania wydawała się bardzo dobra.
Przed startem krótka rozgrzewka i wszedłem do swojej strefy startowej. Tam kilka fotek, wysłanie Live Trucka ekipie kibiców, żeby mogli wiedzieć, gdzie dokładnie jestem na trasie i po chwili ruszyłem z falą biegaczy. Fala ta nie była tak duża, do jakiej przyzwyczaiły mnie starty we wcześniejszych maratonach, ponieważ maratończyków startowało ok. 1100.
Start w takiej liczbie sprawiał, że był on komfortowy tj. nie było ścisku, ani konieczności omijania innych zawodników. Na tej samej imprezie biegowej były jeszcze starty na 4 km, półmaraton i 10 km, ale
startowały one odpowiednio o 9:40, 12:15 i 13:15. W międzyczasie były też jakieś biegi dziecięce itp.
Wspomnieć należy, że trasa maratonu to 2 jednakowe pętle półmaratonu, więc wszystkie opisane widoki i warunki na trasie przydarzyły się
dwukrotnie. Może z wyjątkiem odczuć, które na drugim okrążeniu były już trochę inne niż na pierwszym
Mój plan na bieg to prawie tak, jak zwykle, czyli wystartować w tempie ok. 5:00 min./km i zobaczyć, jak będzie mi się pokonywało kilometry w takim tempie. Miałem obawy, jak to będzie wyglądało, bo 2 tygodnie wcześniej w półmaratonie warszawskim nie biegło mi się w tym tempie zbyt dobrze. Od samego początku czułem, że ta prędkość nie będzie dla mnie „naturalna” i musiałem cały czas je mocno korygować. Postanowiłem, żeby trzymać się jak najdłużej w tempie pomiędzy 5:00 min./km, a 5:20 min./km.
Początkowo trasa łagodna i w większości składająca się z długich prostych. Po 2 kilometrach przebiega ona obok Nowego Ratusza.
Następnie ponad 3-kilometrowa prosta, na której końcu widać Pomnik Bitwy Narodów. Jest to monumentalny pomnik upamiętniający największą bitwę okresu napoleońskiego, która w 1813 roku miała miejsce w okolicach Lipska. Stanowi on nie tylko punkt rozpoznawczy dla miasta Lipska, ale
także najwyższą budowlę pomnikową Europy. Ze względu na ten widok to dość efektowny odcinek trasy. Na 7 kilometrze, obok wspomnianego pomnika trasa skręca w prawo. Na 11 kilometrze zawodnicy biegną wokół Deutscher Platz. Następnie prosta Str. des 18. Oktober i z powrotem. To miejsce, dobre dla kibiców, bo zawodnicy w przeciągu kilkunastu minut pojawiają się 4-krotnie. Tam też była moja grupa wyjazdowa, która żwawo i głośno mnie dopingowała. Byli też tam na drugim okrążeniu. Potem znów kilka kilometrów prostej.
Do tej pory pogoda ogólnie była dobra. Początkowo
kilkakrotnie wyjrzało słońce i było nawet odrobinę za gorąco, ale niedługo potem niebo całkowicie zasnuło się chmurami. W pewnym momencie
lekko pokropił też deszcz, który fajnie schłodził powietrze. Krótkimi momentami w zależności, w którym kierunku się biegło, wiał wiatr hamując
zakusy na przyspieszanie. Na szczęście z tym wiatrem to były krótkie momenty, nie mające wielkiego wpływu na wyniki w perspektywie całych
zawodów. Na półmetku dobiegało się w okolice miejsca start/meta, gdzie znajdowały się tłumy głośnych kibiców. Następnie trasa wiodła tak samo, jak pierwsze okrążenie. Do 22 kilometra biegło mi się dość dobrze i zgodnie z założeniami. Niestety zmęczenie trochę dawało już się odczuć, więc tempo już lekko spadło, ale nadal zdecydowanie wynosiło poniżej 6:00 min./km. Postanowiłem wtedy, żeby utrzymać je na takim poziomie,
aby na pewno pokonać ten maraton poniżej 4 godzin. Wprawdzie wcześniej były zakusy na zrobienie czasu poniżej 3:50, ale stwierdziłem, że to
chyba raczej nierealne. Po 30 kilometrze, w tym samym miejscu co wcześniej, czekała na mnie „moja” ekipa kibiców, która z taką samą
energią i werwą mi kibicowała. Ja niestety tej energii miałem już trochę mniej….
Nie mniej jednak, dało mi to mały zastrzyk sił
To dobry moment, żeby wspomnieć o wszystkich kibicach na całej trasie. W porównaniu z innymi maratonami nie było zorganizowanych stref kibica.
Natomiast wzdłuż trasy było bardzo dużo spontanicznych kibiców, którzy często z całymi rodzinami energicznie dopingowali zawodników. Dało się zauważyć przy trasie rodziców wraz z dziećmi siedzących na kocach lub przy wystawionych na chodnikach stolikach, ludzi na balkonach i tarasach, z kawką lub innym napojem w ręku, jeżdżących wzdłuż trasy na rolkach lub rowerach, grających na różnym instrumentach lub po prostu walących wazówką lub łyżką w garnek. Wszyscy szczerze się uśmiechali i czuć było od nich tę spontaniczną oraz dobrą energię
34 kilometr to był pierwszy kilometr pokonany przeze mnie powyżej 6 min./km. Miałem jednak sporo rezerwy czasowej, żeby ten maraton skończyć zgodnie z założeniem poniżej 4 godzin. Na punktach odżywczych, które znajdowały się co ok. 3 km piłem każdorazowo wodę lub izotonik,
trzykrotnie zjadłem też kawałek banana. Praca na nich była bardzo sprawna i nie ma się do czego przyczepić w tym zakresie
Po 34 kilometrze odliczałem już każdy kolejny starając się, aby tempo nie spadało jeszcze bardziej. Udawało mi się to i w dalszym ciągu miałem jeszcze trochę energii na przybijanie piątek i machanie do kibiców. Nogi nie bolały bardziej niż powinny na tym etapie zawodów i wydaje się, że
cały czas miałem wszystko pod kontrolą. Oczywiście na ostatnie kilka kilometrów zabrakło trochę sił, ale i tak nie było tragedii i dramatów
Na ostatnim kilometrze jeden wielki szpaler żywiołowych kibiców po obu stronach trasy. Standardowo dodało to sił, więc jak zwykle wyjąłem
polską flagę i z nią finiszowałem dzięki czemu zostałem wymieniony przez spikera jako „biegacz finiszujący z polską flagą”. Było to dla mnie
bardzo miłe, a dla mojej ekipy informacja, że dobiegam do mety, na której już na mnie czekali. Tam medal, kilka zdjęć i nagroda od nich w postaci zimnego piwa
Po kilku chwilach odpoczynku udałem się do centrum Nauk Sportowych po depozyt oraz wziąć prysznic. Widok ułożonych równo w rzędach depozytów na ogromnej hali sportowej robił fajne wrażenie. Ze względu na to, że w tym samym dniu wracaliśmy do domu, to zrezygnowałem w wizyty w strefie finiszera, więc nawet nie wiem czym tam, częstowali…
Po szybkim prysznicu udaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną zatrzymując się jeszcze przy wcześniej wspominanym Pomniku
Bitwy Narodów.
Podsumowując zawody, to zrobiły one na mnie pozytywne wrażenie, a w szczególności ich dość kameralny charakter, ilość i żywiołowość oraz
serdeczność kibiców na ulicach. Trasa dość płaska, z kilkoma niewielkimi podbiegami i zbiegami nie mającymi jakiegoś wielkiego wpływu na tempo.
Miasto Lipsk dobre do zwiedzania na weekend. Czyste, z ciekawą architekturą, która w fajny sposób łączy nowoczesność z zabytkami. Jest kilka miejsc, które warto odwiedzić, ale o tym warto już raczej
poczytać w typowym przewodniku turystycznym i wybrać indywidualnie to, co może zainteresować
W zawodach wg. listy startowej wystartowało 14 Polaków (w tym jedna kobieta). Biorąc pod uwagę, że na każdych zawodach za granicą, w których
brałem ostatnio udział naszych krajanów i krajanek było bardzo dużo, to tutaj reprezentacja była skromniejsza. Polscy zawodnicy i kibice nie
byli też zauważalni na trasie. Oczywiście oprócz ekipy, która przyjechała ze mną
Z moim czasem 3:55:32 w klasyfikacji Polaków miałem 5 rezultat
W klasyfikacji generalnej na 1072 zawodników zająłem 461 miejsce, wśród mężczyzn byłem 414 na 863 osoby, w kategorii wiekowej 57 na 112 biegaczy.
Start w LEIPZIG MARATHON był moim 51 startem maratońskim w 31 kraju