"Zwycięzcami 6. mBank Łódź Maratonu są Marcin Fehlau, który osiągnął wynik 2:18:10."
Finał biegu maratońskiego był bardzo emocjonujący, bowiem o zwycięstwo na ostatnich metrach walczyło 426 zawodników
I to się nazywa emocjonujący finisz, co?
Ostatecznie zwyciężyli: w kategorii mężczyzn Marcin Fehlau, z
Polski, który miał zaledwie 2 sekundową przewagę nad Viktorem Starodubcevem z Ukrainy
Komuś w biurze pomyliła się przewaga 2-sekundowa nad 2-minutową. Ale co tam, żadna różnica prawda? Swoją drogą znany wszystkim Starodupcew z Ukrainy był drugi, a dziwnie ciekawe jest, że badania antydopingowe przeprowadzano tylko zwycięzcom. Ech, te zbiegi okoliczności i renomowani zawodnicy na podium...
W dniu łódzkiej imprezy na Rynku Manufaktury wiele atrakcji czekało równie na kibiców – koncert zespołu Dustplastic, pokazy sportowe klubu Gymnasion, pokazy taneczne formacji dzieciecej Kiki Dance, wystep Akademii Formy i Tanca Odoriko oraz animacje dla publicznosci:
mimowie szczudlarze, żonglerzy.
Nigdy nie widziałem pokazów sportowych klubu, ciekawe, co taki klub pokazuje? Intrygują mnie też mimowie szczudlarze...

Nie wiem, po co w Polsce takie żałosne imprezy - z mierną frekwencją, anonimowymi zawodnikami, kiepskimi czasami i analfabetami w biurze prasowym. Łodź lepiej by wypadła, gdyby zamiast szarpać się na kolejny niepotrzebny w Polsce maraton, zrobiła jakiś krótszy bieg. Albo zaczęła promować własnych sportowców, np. Adama Kszczota - tym to się można pochwalić, ale jakoś się nie chwalą. Jestem ciekaw, czy sponsorzy są zadowoleni - taka impreza kosztuje naprawdę kupę kasy, a odzew żaden. Nawet gdybyśmy chcieli coś napisać, to co tu pisać? O mimach szczudlarzach?