Brakuje mi ponad 200km do Łodzi, żeby nazywać się autochtonem.dont_ask pisze:No autochtonom nie wypada tak za bardzo chwalić
15 kwietnia wstałem o 4 rano, żeby dojechać na start. Po drodze napotkałem barierki i ograniczenia w ruchu kołowym, przez które droga do samej Areny mocno mi się skomplikowała (tym bardziej, że nie znam Łodzi). Na radiu CB nasłuchałem się o baranach biegających w deszczu, przez których Łódź była zablokowana. I co z tego? Mam to wszystko w głębokim poważaniu. Ważne, że mogłem brać udział w tej imprezie, poznać nowych ludzi, z którymi mogłem pokonać kilka-kilkadziesiąt kilometrów. Mogłem sobie spokojnie odpocząć po biegu w Atlas Arenie. Przejść się piechotą pod Decathlon (bo tam zostawiłem samochód) i wrócić (jako kierowca, maratończyk z nową życiówką) do domu. Jedyne co mogło mi zepsuć humor tego dnia, to fakt, że zbyt wcześnie zacząłem zwiększać tempo, a w rezultacie czego zabrakło mi sił na końcówce. Gdyby nie to, życiówka może byłaby jeszcze lepsza
