Elita powinna być klasyfikowana na podstawie czasów brutto, inaczej spokojnie można by stosować taki wybieg - puszczam przodem rywala i ruszam, kiedy ulica jest już pusta i przez cały czas kontroluję tempo do liderów. I kiedy oni są na mecie ja szybszą końcówką mijam ich i pokonuję nieświadomych o trzy sekundy. Tylko troszkę muszę potrenować, bo ciut ni do 2.10 brakuje.Adam Klein pisze:Jestem wielkim zwolennikiem publikowania rankingów (wyników) wg czasów netto i o ile nie jest to niemożliwe z jakichś powodów z których teraz nie zdaję sobie sprawy to rzeczywiście sprawa warta jest zachodu.
Wyniki netto pozwoliłyby w końcu na wyprostowanie absolutnych absurdów jakie występują na naszych imprezach a do największych z nich należy prowadzenia zawodników przez pacemakerów na czas brutto a nie netto.
Traktowanie wyników brutto jako tych "strasznie ważnych wyników" nawet dla biegaczy amatorskich stwarza wrażenie jak gdyby biegacze amatorscy koniecznie chcieli udawać, że ścigają się z najlepszymi polskimi zawodnikami, a przecież tak nie jest, bo każdy zdaje sobie sprawę ze swojego poziomu.
Choć mogą się pojawiać jakieś problemy. W zeszłym roku jedna zawodniczka spóźniła się na start maratonu Warszawskiego o półtorej minuty i mimo wszystko maraton wygrała, pytanie byłoby " - Jaki zaliczyć jej czas?" Ale może to pytanie niepotrzebne, bo w wynikach ma czas netto taki sam jak brutto, więc organizatorzy uznali, że skoro to "elita" to ma inne traktowanie, i dobrze.
No więc obiecuję, że spróbuję coś pomęczyć, bo zgadzam się, że czas netto jest tym czasem który interesuje większość biegaczy.
Z punktu widzenia życiówki amatora czas netto jest OK, z punktu widzenia zawodowca bardziej przejrzyste są czasy brutto