1. PZLA chce mieć działkę od zysków z biegów masowych.
2. Za wszystko zapłacą biegacze. Wyje... eee

3. "Partnerami projektu" mają być, ci co dostrzegli "potencjał w biegach masowych". Inaczej mówiąc "potencjał" to przede wszystkim eufemizm słowa "zarobek", chociaż "potencjał" oznacza także popularyzację profesjonalnej LA (np. zwiększa się oglądalność). Partnerami projektu mają być więc wszyscy ci, którzy chcą zarobić (np. firmy ubezpieczeniowe, medyczne czy sponsorzy biegów masowych) jak i ci którzy już na tym zarabiają, a więc (nadal niezależni od PZLA) organizatorzy biegów masowych.
Reasumując, rodzina PZLA

PZLA postawiło sobie o tyle trudne zadanie, że w dzisiejszej rzeczywistości, gdy zaczęła się ostra walka o biegacza - uczestnika (sztandarowy przykład to rywalizacja OWM z MW), organizatorzy nie za bardzo mają ochotę podnosić startowe tylko z powodu tego, że będą musieli odpalić działkę PZLA.
Z drugiej strony trudno dziwić się PZLA, że chcą mieć działkę. Niemniej jednak pozostaje otwartym pytanie: Co PZLA robiła przez ostatnie 15 lat dla sportu masowego, i dlaczego nic nie robiła?


Jest takie stare przysłowie panie Chmara: "Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz".
Myślę, że teraz PZLA - jeśli ma trochę rozumu - będzie dążyła do wyciszenia sprawy, bo rok wyborów parlamentarnych (tj. 2015) to jest bardzo zły rok na publiczne dyskutowanie nowych ustawowych regulacji, które celem będzie wyciśnięcie z wyborców kolejnego grosza.


Inny problem PZLA, to jak "dać" coś w zamian biegaczom (oczywiście bezkosztowo) aby uzasadnić obłożenie ich mytem. Jak na razie dobrych pomysłów brak. Jak ktoś ma jakiś pomysł, to niech wali bezpośrednio do Prezesa Chmary... każdy dobry pomysł będzie mile widziany. Nagrodą będzie dożywotnia bezpłatna licencja PZLA biegacza amatora

Z drugiej strony nie zazdroszczę Prezesowi PZLA żelaznego tronu. Ten tron robi się coraz bardziej niewygodny...