Komentarz do artykułu Cosmas Mutuku Kyeva zwycięzcą oraz rekordzistą 19. PKO Poznań Maratonu!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1627
- Rejestracja: 17 gru 2012, 13:28
- Życiówka w maratonie: 2:59:50
Ja stoję na stanowisku, że sam zapas prędkości to za mało. Trzeba jeszcze posiadać jeszcze inne cechy.
Powyżej przytoczony przykład (Szpot / Bartoszaka) jest tylko potwierdzeniem tej tezy.
Uważam, że pejs może sporo pomóc, ale oczywiście pod warunkiem, że ma doświadczenie i potrafi z niego korzystać. Jak również jest trochę psychologiem. To ostatnie dotyczy bardziej pejsowania indywidualnego.
Sześć lat temu trójka moich znajomych poprosiła mnie, abym pomógł im podczas debiutu maratońskiego. Tylko jeden z nich dopiero w tym roku poprawił wynik z 2012 roku (nomen omen prowadziłem go do 30km).
Piszę o tym nie by się pochwalić, ale by pokazać szerszy kontekst.
Oczywiście, że jak ktoś nie wykonał dobrej roboty (trening), to żaden pejs, super buty, czy inne izo mu nie pomogą. Ale mądrze podana dłoń i wsparcie podczas biegu mogą zdziałać naprawdę sporo. Niezależnie od reprezentowanego poziomu.
Powyżej przytoczony przykład (Szpot / Bartoszaka) jest tylko potwierdzeniem tej tezy.
Uważam, że pejs może sporo pomóc, ale oczywiście pod warunkiem, że ma doświadczenie i potrafi z niego korzystać. Jak również jest trochę psychologiem. To ostatnie dotyczy bardziej pejsowania indywidualnego.
Sześć lat temu trójka moich znajomych poprosiła mnie, abym pomógł im podczas debiutu maratońskiego. Tylko jeden z nich dopiero w tym roku poprawił wynik z 2012 roku (nomen omen prowadziłem go do 30km).
Piszę o tym nie by się pochwalić, ale by pokazać szerszy kontekst.
Oczywiście, że jak ktoś nie wykonał dobrej roboty (trening), to żaden pejs, super buty, czy inne izo mu nie pomogą. Ale mądrze podana dłoń i wsparcie podczas biegu mogą zdziałać naprawdę sporo. Niezależnie od reprezentowanego poziomu.
-
- Stary Wyga
- Posty: 168
- Rejestracja: 05 lip 2011, 14:57
- Życiówka na 10k: 45
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Po co ta uwaga? Dla Ciebie takie tempo jest śmieszne dla innych (w tym dla mnie) utrzymanie go wymaga ciężkiej pracy na treningach i daje dużo satysfakcji jezeli uda sie też na zawodach. Myślałem, że na tym forum jesteśmy równi i nie oceniamy się wg osiąganych temp. Widocznie jednak niektórzy lubią się postawić trochę ponad innymi.yacool pisze:Nie ma co ujadać, na kogoś, komu nie udaje się utrzymać śmiesznego tempa, dla jeszcze śmieszniejszego wyczynu. 5 minut/k to jest trucht koleżeński i miłe spędzanie czasu. A jak ktoś sobie nie radzi to jego sprawa, że odpada z towarzystwa.
Biegacz, kolarz, "kulturysta", sportowy świr
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13409
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Ta uwaga może komuś się przydać, by nie przekraczać granic śmieszności w swoim prywatnym oburzaniu się na pracę pejsa. Ciężka praca i satysfakcja, są twoją prywatną sprawą w ramach twojego hobby. Jazda po kimś, że nie docenia wysiłku włożonego we własne hobby, sygnalizuje oznaki uzależnienia od hobby i tracenia dystansu do hobby.
-
- Stary Wyga
- Posty: 168
- Rejestracja: 05 lip 2011, 14:57
- Życiówka na 10k: 45
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Ok, to rozumiem. Moja aktywność w tym wątku wzięła się właśnie z chęci wzięcia pejsa pod obronę. A może nawet bardziej z tego, że chciałem w miarę kulturalnie i nikogo nie obrażając napisać, że wynik na zawodach to pochodna naszej pracy na treningach, być może dyspozycji dnia a dopiero na szarym końcu umieściłbym pejsa i jego ewentualnie dobrze wykonane zadanue. A nie raz już miałem wrażenie czytając komentarze po zawodach, że niektórzy nic sobie do zarzucenia nia mają a wina leży tylko po stronie Zająca.yacool pisze:Ta uwaga może komuś się przydać, by nie przekraczać granic śmieszności w swoim prywatnym oburzaniu się na pracę pejsa. Ciężka praca i satysfakcja, są twoją prywatną sprawą w ramach twojego hobby. Jazda po kimś, że nie docenia wysiłku włożonego we własne hobby, sygnalizuje oznaki uzależnienia od hobby i tracenia dystansu do hobby.
Biegacz, kolarz, "kulturysta", sportowy świr
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4996
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Nie napisalem chyba nigdzie, przynajmniej nie mialem tego na mysli, ze duzy zapas wystarczy.Keri pisze:Ja stoję na stanowisku, że sam zapas prędkości to za mało. Trzeba jeszcze posiadać jeszcze inne cechy.
Powyżej przytoczony przykład (Szpot / Bartoszaka) jest tylko potwierdzeniem tej tezy.
Ale IMO duzy zapas to warunek konieczny.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4996
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Sam jestem sobie pacem: tempo i plan kontroluje sam dla siebie.Keri pisze:Tak z ciekawości, korzystałeś kiedyś i się zawiodłeś, czy po prostu biegasz PS bądź NS i taki pejs Ci kompletnie nie pasuje?Sikor pisze:szymar pisze:[...] Tak czy owak, uwazam ze pacemakerzy sa w sumie zbedni.
Ale to tylko moja osobista, subiektywna opinia.
A juz gadanie wokol mnie w czasie zawodow, to by mi tylko przeszkadzalo.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 526
- Rejestracja: 13 gru 2013, 08:51
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czyli chodziło ci o to, że: "Tak czy owak, uwazam ze pacemakerzy sa w sumie MI zbedni" ?Sikor pisze:Sam jestem sobie pacemSikor pisze:Tak z ciekawości, korzystałeś kiedyś i się zawiodłeś, czy po prostu biegasz PS bądź NS i taki pejs Ci kompletnie nie pasuje?szymar pisze:[...] Tak czy owak, uwazam ze pacemakerzy sa w sumie zbedni.
Ale to tylko moja osobista, subiektywna opinia.
Jeżeli ktoś ma kłopoty z trafieniem w tempo, a potem jego utrzymaniem (np. ja mam), znaczniki kilometrowe są ustawione niedokładnie albo ich brak, a zegarek n generacji pokazuje przy tempie głupoty, albo go brak, to solidny pacemaker może się przydać. Chociaż oczywiście taktycznie warto pobiec lepiej niż razem z pejsem od startu do mety.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 508
- Rejestracja: 14 sty 2017, 18:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No też mnie to nieraz zastanawia. Zającom się nie dziwię. Mogą zagrzewać do walki, informować, dodawać otuchy itd. Ale już samym zawodnikom, którzy teoretycznie są na granicy, to ta strata energii jest zupełnie niepotrzebna.Sikor pisze:A juz gadanie wokol mnie w czasie zawodow, to by mi tylko przeszkadzalo.
Bo dla mnie jak ktoś na pogadankach przynajmniej do tego 30/35km biegł, to znaczy, że na poważnie mógł szybciej. Chyba, że chciał miło spędzić czas


-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2876
- Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
startu mu nikt nie zabroni ale zapraszanie go na bieg jest niesmaczne - myślisz, że on sam się zapisał ?jarjan pisze:Mieszasz dwie rzeczy:kkkrzysiek pisze:To ja zapytam o inną rzecz ...
1) Bieżącą kontrolę antydopingową, którą jest w największych biegach, a w Poznaniu jest szczególnie ostra (łącznie z EPO), musimy zatem cierpliwie poczekać na jej tegoroczne wyniki,
2) Uniemożliwienie startu raz przyłapanemu biegaczowi, który jednak odbył swoją karę - taki zapis w regulaminie byłby ryzykowny prawnie, twierdzę, że wręcz niemożliwy.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2037
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jarjan, faktycznie chyba się zagalopowałem. Ale można takiej osoby nie zapraszać do elity? Miał przeszłość dopingową - startu nie możemy zabronić, ale elitą w takim przypadku być nie może. Może tylko symboliczny gest, ale zawsze coś. Niech ten gest pokaże, że organizatorzy nie lubią dopingowiczów. Prestiż imprezy nie ucierpi jeśli zwycięzca przybiegnie w 2:12 zamiast 2:11. Z drugiej strony - czy taki bieg to zawody pod egidą IAAF? Czy regulamin nie może zawierać wśród celów propagowanie uczciwej rywalizacji i w związku z tym zakazu startu każdego zawodnika, który w przeszłości został zdyskwalifikowany za stosowanie niedozwolonych środków lub unikanie kontroli antydopingowej?
- jarjan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1665
- Rejestracja: 23 lis 2008, 20:56
@gasper + @kkrzysiek
1) A czy ktoś go zapraszał, macie taką wiedzę?, prawdopodobnie został zgłoszony jak wszyscy pozostali zawodnicy elity, a ponieważ reprezentuje odpowiedni poziom z automatu stał się elitą.
2) Oczywiście, że Poznań Maraton jest pod egidą IAAF, ma nawet bronze lebel, i zdaje się, że pretenduje do silver.
1) A czy ktoś go zapraszał, macie taką wiedzę?, prawdopodobnie został zgłoszony jak wszyscy pozostali zawodnicy elity, a ponieważ reprezentuje odpowiedni poziom z automatu stał się elitą.
2) Oczywiście, że Poznań Maraton jest pod egidą IAAF, ma nawet bronze lebel, i zdaje się, że pretenduje do silver.
Biegam, więc jestem. :)
pozdrawiam
Jarosław
pozdrawiam
Jarosław
-
- Stary Wyga
- Posty: 160
- Rejestracja: 16 lip 2011, 12:47
- Życiówka na 10k: 40:05
- Życiówka w maratonie: 2:58:55
Ja w Poznaniu robiłem za osobistego pacemakera koleżanki na złamanie 3:40 i choć byłem tydzień po Chicago gdzie inną koleżankę na złamanie 3:10 prowadziłem to biegło mi się spokojnie i cały czas bieg miałem pod kontrolą, podobnie z resztą jak tydzień temu.
Biegałem jako pacemaker wiele razy i owszem, z rzadka się zdarza, że ktoś nie podoła z różnych przyczyn, ale zdarza się to naprawdę rzadko o ile oczywiście pacemakerami nie są przypadkowe osoby bo i z takimi się spotkałem. Raz nawet za takiego jednego mi się oberwało bo biegł ze mną i nie dał rady, a ludzie się z nim trzymali bo chyba myśleli, że to ja lecę za mocno.
Czy pacemakerzy słabszym amatorom są potrzebni? Tu się z Yacoolem nie zgodzę bo jak obserwuję w biegach na całym świecie to ludzie chętnie z nimi biegają więc działa tu prawo rynku - jest popyt to jest podaż i organizatorzy chcąc "ulepszyć" swój bieg zapewniają zająców. A to, że tempo po 5:00 dla jednych jest luźnym rozbieganiem, a dla innych walką o życie pokazuje tym bardziej, że pacemakerzy mogą być pomocni. Sam pamiętam jak na maratonie prowadząc na 3:30 pociągnąłem zawodnika od 30km bo twierdził, że już nie da rady, ale odpowiednia motywacja i jakoś te 12km jeszcze wytrzymał i jeszcze lekko przycisnął w końcówce
Biegałem jako pacemaker wiele razy i owszem, z rzadka się zdarza, że ktoś nie podoła z różnych przyczyn, ale zdarza się to naprawdę rzadko o ile oczywiście pacemakerami nie są przypadkowe osoby bo i z takimi się spotkałem. Raz nawet za takiego jednego mi się oberwało bo biegł ze mną i nie dał rady, a ludzie się z nim trzymali bo chyba myśleli, że to ja lecę za mocno.
Czy pacemakerzy słabszym amatorom są potrzebni? Tu się z Yacoolem nie zgodzę bo jak obserwuję w biegach na całym świecie to ludzie chętnie z nimi biegają więc działa tu prawo rynku - jest popyt to jest podaż i organizatorzy chcąc "ulepszyć" swój bieg zapewniają zająców. A to, że tempo po 5:00 dla jednych jest luźnym rozbieganiem, a dla innych walką o życie pokazuje tym bardziej, że pacemakerzy mogą być pomocni. Sam pamiętam jak na maratonie prowadząc na 3:30 pociągnąłem zawodnika od 30km bo twierdził, że już nie da rady, ale odpowiednia motywacja i jakoś te 12km jeszcze wytrzymał i jeszcze lekko przycisnął w końcówce

_________________
10km - 40:05
21,097 km - 1:24:56
42,195 km- 2:58:55
10km - 40:05
21,097 km - 1:24:56
42,195 km- 2:58:55
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4996
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Aha, bo pacemakerzy to maja niby wbudowane jakies nadprzyrodzone zdolnosci oceniania predkosci?mpruchni pisze: Jeżeli ktoś ma kłopoty z trafieniem w tempo, a potem jego utrzymaniem (np. ja mam), znaczniki kilometrowe są ustawione niedokładnie albo ich brak, a zegarek n generacji pokazuje przy tempie głupoty, albo go brak, to solidny pacemaker może się przydać. Chociaż oczywiście taktycznie warto pobiec lepiej niż razem z pejsem od startu do mety.

Przemawiac powinno za nimi doswiadzczenie (co wcale nie jest pewne), ale nie wierze, ze pacemaker jest w stanie bez przyrzadow/znacznikow biec tempem z dokladnoscia co do sekundy. Oni tak samo jak i reszta musza orientowac sie na znaczniki i przyrzady.