¦ni³o mi siê, ¿e spó¼ni³am siê na maraton. Biegacze mieli byæ puszczani w dwóch turach: o godz. 9:00 i o 16:00. Ja mia³am biec w tej drugiej grupie. Czeka³am w domu na odpowiedni± godzinê, a dooko³a mnie narasta³ irracjonalny chaos. Nie mog³am siê zdecydowaæ w jakim stroju biec, kto¶ siê z kim¶ k³óci³, samochód by³ unieruchomiony i tak dalej. Nagle okaza³o siê, ¿e organizatorzy przesunêli godzinê startu pierwszej grupy na godz. 15:30, przez co nie mam szans zd±¿yæ punktualnie na start. Dopada mnie atak paniki. Chwytam w po¶piechu jakie¶ biegowe ciuchy i zbiegam pod schodach do samochodu. Po drodze przelatuj± mi przez g³owê my¶li, ¿e: 1) nic jeszcze nie jad³am tego dnia, 2) zapomnia³am zrobiæ sobie napój miodowo-cytrynowy, 3) jestem krañcowo zdenerwowana, rozkojarzona, i z³a



Obudzi³am siê przestraszona, ale z du¿± ulg±. Ciekawe, jak pod¶wiadomo¶æ przetwarza to wszystko.