mihumor, chyba nie biegliśmy w tym samym maratonie, chociaż być może startowaliśmy z tego samego sektora. Wystartowałem z przodu sektora 2 (niebieskiego), ale nie z pierwszej linii. Do sektora wszedłem ze 20 minut przed startem, z boku, przez siatkę, tak jak większość zawodników. Wejścia na końcu sektora i tak nikt nie pilnował, to po co było taki kawał się cofać. Tłoku jeszcze nie było, ale wokół siebie widziałem tylko pojedyncze osoby, które powinny startować z innych sektorów. Jak było bardziej z tyłu nie wiem. Zresztą po starcie nie miałem żadnego problemu z utrzymaniem swojego tempa. Kolejki do toitojek były tym większe, im bliżej było do startu, ale tak jest na wszystkich dużych maratonach. Ale jak zauważył Ryszard, park nad jeziorkiem po lewej stronie ulicy zapewniał możliwość połączenia rozgrzewki z załatwieniem wszystkiego, co trzeba. Zresztą tam nawet były ze 2 toalety, do których czekały pojedyncze osoby. Grunt to właściwe rozpoznanie. Ponieważ biegłem w Wiedniu pierwszy raz, to dzień wcześniej pojechałem obejrzeć miejsce startu, żeby nie było żadnego zaskoczenia. Co do pakietu to nie odbiegał od normy, jedyne, co mnie zdziwiło, to brak gąbki. Chociaż ja i tak gąbki nie używam, wolę polewać się mineralną z kubka. Za to zapakowany był w bardzo przyzwoity worek, np. na buty. Za koszulkę zwykle się płaci, więc żadne zaskoczenie. Co do pasta party, to warto było zapłacić

A że dywan był żółty? Jak chcesz mieć czerwony dywan i darmowe pasta party to polecam maraton we Frankfurcie. W dodatku w pakiecie zwykle dają 4 jajka na twardo

Jak dla mnie Wiedeń był super, chociaż trasa łatwa nie jest. Ten podbieg od ok. 12 do 20 km nieźle dał w kość
