Debno 2004
- Kazig
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2518
- Rejestracja: 01 paź 2001, 11:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Targówek
- Kontakt:
Może być to rzeczywiście jakiś pech. Nie mniej jednak powtarzam to co już wielokrotnie było wałkowane, ten dystans zaczyna się po 30km. Łatwo jest pobiec szybko na początku, sztuką jest obronić to tempo. Wtedy początkowe czasy mają swoją wartość.
- krzycho
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2397
- Rejestracja: 20 cze 2001, 10:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
mały cytat z depeszy PAP:
"W niedzielę warunki dla maratończyków były idealne - dopisała pogoda, wiał nieznaczny wiatr, a kibice stworzyli na trasie wspaniałą atmosferę. Dla mieszkańców Dębna weekend ten był wielkim świętem sportu" - powiedział szef szkolenia PZLA Jerzy Skucha.
Kto sie podpisze pod tym pierwszym zdaniem?

"W niedzielę warunki dla maratończyków były idealne - dopisała pogoda, wiał nieznaczny wiatr, a kibice stworzyli na trasie wspaniałą atmosferę. Dla mieszkańców Dębna weekend ten był wielkim świętem sportu" - powiedział szef szkolenia PZLA Jerzy Skucha.
Kto sie podpisze pod tym pierwszym zdaniem?

[i]i taaak warrrto żyć[/i]
k
k
- PiotrP
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 638
- Rejestracja: 09 lip 2002, 16:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Irlandia lub Pyrzyce, Polska
wczorajszy maraton pokazal mi co to znaczy kryzys, mialem paskudny bol brzycha itp.
ale dotrwalem do mety, o planowny czas powalcze nastepnym razem

Piotr
- Pedro
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 275
- Rejestracja: 27 lis 2003, 11:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Mało ludzi sie wypowiada, bo chyba większość nie zrealizowała swoich planów i miała mniejsze i większe kryzysy na trasie.
Nie mówię jak w moim przypadku było na początku bo maraton liczy sie jako całość. Zadecydowała 3 pętla - przyszedł kryzys, jednocześnie mocna kolka i niemoc, tętno spadło do 145-150 (to ponoc bardziej świadczy oo wycieńczeniu niz jego skok).
To był mój drugi maraton - do pierwszego podszedłem po krótkich przygotowaniach (teraz miałem już 2,5 roku biegowych doświadczeń, lepszych treningów) a wynik był zauważalnie lepszy. Po prostuza pierwszym razem biegłem na luzie, bardzo asekuracyjnie i to dało lepszy efekt końcowy. Powiedzmy sobie szczerze wiekszość kryzysów brała się ze zbyt mocnego początku.
Coż my amatorzy cieszmy się z samego faktu przebiegnięcia maratonu. Cierpliwie biegając prędzej czy później uda się poprawić wyniki.
Pozdr
Nie mówię jak w moim przypadku było na początku bo maraton liczy sie jako całość. Zadecydowała 3 pętla - przyszedł kryzys, jednocześnie mocna kolka i niemoc, tętno spadło do 145-150 (to ponoc bardziej świadczy oo wycieńczeniu niz jego skok).
To był mój drugi maraton - do pierwszego podszedłem po krótkich przygotowaniach (teraz miałem już 2,5 roku biegowych doświadczeń, lepszych treningów) a wynik był zauważalnie lepszy. Po prostuza pierwszym razem biegłem na luzie, bardzo asekuracyjnie i to dało lepszy efekt końcowy. Powiedzmy sobie szczerze wiekszość kryzysów brała się ze zbyt mocnego początku.
Coż my amatorzy cieszmy się z samego faktu przebiegnięcia maratonu. Cierpliwie biegając prędzej czy później uda się poprawić wyniki.
Pozdr
Pedro
- PedziWiatr
- Wyga
- Posty: 115
- Rejestracja: 26 wrz 2003, 11:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
- Kontakt:
Skucha chyba nigdy nie biegał czegoś dłuższego. Znajomi mówili że wczoraj w słońcu dochodziło do 18 stopni. Ja sobie czoło zjarałem na raczka więc nie mam pewności co do idealności warunków atmosferycznych
. Wiatr wiał i to mocny bo zabierał w porównaniu do podmuchów bocznych po 15-20 sekund na kilometr, przy założeniiu tej samej intensywności biegu. Co do mojej dyspozycji źle rozegrałem sprawę picia i sam sobie jestem winien. Musiałem odpuścić na 36km bo szacowałem, że trójka mi odpłynęła. Miałem 30 sekund straty a odwodnienie narastało gwałtownie. Skończyło się na 3:04:27, znaczy życiówka poprawiona o 17 minut a rezultat zeszłoroczny (mój pierwszy maraton) o 43 minuty. Chyba muszę przestać marudzić, że trzy nie udało się zamienić na dwa z przodu bo jednak coś pobiegłem
. Dzisiaj zapisałem się na Wrocław!!! A nóż nic nie spieprze tą razą ??


Kto dogoni psa? Kto dogoni psa?
Może Ty, może on, może jednak ja!!!
[url]http://www.kcp.prv.pl[/url]
Może Ty, może on, może jednak ja!!!
[url]http://www.kcp.prv.pl[/url]
- krzycho
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2397
- Rejestracja: 20 cze 2001, 10:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Pedro, nie chciałbym, zebym na jakiegoś wymiatacza wyszedł, bo zabiurkowiec pospolity jestem, ale samo przebiegniecie maratonu już mnie nie kręci. Bo już tego nie musze sobie udowadniac, wiem że jestem w stanie to zrobić. Teraz mnie kręci poprawianie sie i mam nadzieje, że jeszcze troche ten etap potrwa. A jak sie to skończy, to... trzeba bedzie sobie jakąś nową motywacje wymyslić 
To chyba jednak pogoda nafiglowała. Jednak organizm musi miec czas, żeby sie przestawic na działanie w innych temperaturach, a to był pierwszy taki ciepły dzień. A na ostatniej prostej chwilami grzało w plecy, oj grzało... Prezes Skucha siedział chyba pod parasolem na mecie.

To chyba jednak pogoda nafiglowała. Jednak organizm musi miec czas, żeby sie przestawic na działanie w innych temperaturach, a to był pierwszy taki ciepły dzień. A na ostatniej prostej chwilami grzało w plecy, oj grzało... Prezes Skucha siedział chyba pod parasolem na mecie.
[i]i taaak warrrto żyć[/i]
k
k
- PedziWiatr
- Wyga
- Posty: 115
- Rejestracja: 26 wrz 2003, 11:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
- Kontakt:
Krzycho o której byliście w domu??
Kto dogoni psa? Kto dogoni psa?
Może Ty, może on, może jednak ja!!!
[url]http://www.kcp.prv.pl[/url]
Może Ty, może on, może jednak ja!!!
[url]http://www.kcp.prv.pl[/url]
- danielEm
- Wyga
- Posty: 66
- Rejestracja: 10 paź 2002, 14:52
Witam i pozdrawiam. Choć zrobiłem czas 2:55:32 (gorszy od życiówki z Poznania o 4,5 min) to jestem bardzo zadowolony. W zeszłym roku zrobiłem w Dębnie życiówkę (3:09:18) ale byłem podłamany bo nastawiałem się na łamanie 3 h. Wtedy miałem podobne problemy jak Krzycho, z tym że nie jadłem, tylko zbyt dużo się "opiłem" po 30-ce i był dramat na końcówie, bezdech, kolka, skurcze żołądka itp. Teraz wiedziałem, że mogę wypić max 2 łyczki iso i jeden wody (ale na każdym punkcie żywieniowym od początku biegu!). W tym roku miało być słabiej od życiówki (wg trenera - znowu skubany miał rację) i było. Ale ta atmosfera. Było EXTRA! Zgadzacie się?
PS. Pozdro dla Krzycha z którym zamieniłem zdanie gdy wychodziliśmy na start z parafii.
PS. Pozdro dla Krzycha z którym zamieniłem zdanie gdy wychodziliśmy na start z parafii.
Daniel M. :-)
- Pedro
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 275
- Rejestracja: 27 lis 2003, 11:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Krzycho - zgadzam się, że fajnie jest się poprawiać, ustanawiać życiówki i realizować plany ale nie zawsze się to udaje. Dlatego ukończenie niech tez będzie jakąś satysfakcją, choć ludzi, którzy biegaja dłużej może to nie kręci.
Chodzi mi o to, że takie "sierjozne" podejście często powoduje wypalenie i obraca się przeciwko nam.
Co do pogody to owszem wg. mnie nie była zbyt dobra ale do tragicznej też jej sporo brakowało. W moim przypadku nie był to decydujący czynnik słabszego biegu.
Pozdr
Chodzi mi o to, że takie "sierjozne" podejście często powoduje wypalenie i obraca się przeciwko nam.
Co do pogody to owszem wg. mnie nie była zbyt dobra ale do tragicznej też jej sporo brakowało. W moim przypadku nie był to decydujący czynnik słabszego biegu.
Pozdr
Pedro
- PedziWiatr
- Wyga
- Posty: 115
- Rejestracja: 26 wrz 2003, 11:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
- Kontakt:
Byku jechał na automatycznym pilocie z zamkniętymi oczami czy go raczej pilnowaliście??
Mnie po maratonie spanie nie wychodzi szczególnie. Śpie po 4-5h. No i dzisiaj tylko czwóreczka
.
Mnie po maratonie spanie nie wychodzi szczególnie. Śpie po 4-5h. No i dzisiaj tylko czwóreczka

Kto dogoni psa? Kto dogoni psa?
Może Ty, może on, może jednak ja!!!
[url]http://www.kcp.prv.pl[/url]
Może Ty, może on, może jednak ja!!!
[url]http://www.kcp.prv.pl[/url]
- Kazek
- Rozgrzewający Się
- Posty: 7
- Rejestracja: 24 mar 2004, 10:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Elbląg
Witam. W Dębnie pobiegłem drugi raz w maratonie, wynik wprawdzie nie rewelacyjny, ale w stosunku do pierwszego maratonu (CM) lepszy o 37 minut. Po cichu marzylem o wyniku ponizej 4 godz, trudno, spróbuje nastepnym razem, moze w Poznaniu? Dębno piękna atmosfera, bardzo mili mieszkańcy miasta, zaangażowana młodzież, miszkancy mijanych miejscowości za każda runda coraz weselsi:)) i tez wspaniali. Do zobaczenia za rok w Dębnie.
Kaz.
- krzycho
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2397
- Rejestracja: 20 cze 2001, 10:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
No, kibice są fantastyczni. Nawet panowie od win prostych krzyczą dalej, czy dasz rade, a nie, że najlepsi to już godzine temu byli i tak przegrałeś...
No i słynną Babcie na Krzesełku z Dargomysla zobaczyłem. Az sie starszej pani czapką ukłoniłem
No i słynną Babcie na Krzesełku z Dargomysla zobaczyłem. Az sie starszej pani czapką ukłoniłem

[i]i taaak warrrto żyć[/i]
k
k
- stachnie
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 24 sie 2001, 11:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:10:04
- Lokalizacja: Zabierzów k. Krakowa
- Kontakt:
Cóż... krótko mówiąc: 3:10:04. Plan (3h) nie został zrealizowany ale życiówka poprawiona o ponad 4 minuty.
Już po paru kilometrach wiedziałem, że nie dam rady złamać 3h i biegłem na 3:05, czas rezerwowy 3:10. Wprawdzie miałem coraz mniej luzu czasowego ale do półmetka jeszcze się wydawało, że się uda. Niestety - w okolicach 35 km przyszedł kryzys, może nawet nie tyle fizyczny (gdyż cały czas bardziej mijałem niż byłem mijany) co psychiczny (straciłem wolę walki) i pozbierałem się dopiero na widok 41 km. To mnie poderwało do walki, rozpaczliwy finisz i niemal udało mi się złamać 3:10 (a jeśli brać czas netto to się udało).
Cóż... nie jestem bardzo zadowolony z wyniku ale przynajmniej życiówka poprawiona a 3:00 nie zając - nie ucieknie ;) Jest dla mnie oczywiste, że na 3h nie byłem przygotowany - nawet jeśli wziąć poprawkę na pogodę i lutowo-marcową przerwę w treningach (przeziębienie, w sumie 2 tygodnie) to myślę, że mogłem liczyć co najwyżej na 3:05. Może jesienią złamię te 3:05, to wtedy w przyszłym roku mógłbym pomyśleć o 3:00.
Pozdrawiam,
Sławomir Stachniewicz.
Już po paru kilometrach wiedziałem, że nie dam rady złamać 3h i biegłem na 3:05, czas rezerwowy 3:10. Wprawdzie miałem coraz mniej luzu czasowego ale do półmetka jeszcze się wydawało, że się uda. Niestety - w okolicach 35 km przyszedł kryzys, może nawet nie tyle fizyczny (gdyż cały czas bardziej mijałem niż byłem mijany) co psychiczny (straciłem wolę walki) i pozbierałem się dopiero na widok 41 km. To mnie poderwało do walki, rozpaczliwy finisz i niemal udało mi się złamać 3:10 (a jeśli brać czas netto to się udało).
Cóż... nie jestem bardzo zadowolony z wyniku ale przynajmniej życiówka poprawiona a 3:00 nie zając - nie ucieknie ;) Jest dla mnie oczywiste, że na 3h nie byłem przygotowany - nawet jeśli wziąć poprawkę na pogodę i lutowo-marcową przerwę w treningach (przeziębienie, w sumie 2 tygodnie) to myślę, że mogłem liczyć co najwyżej na 3:05. Może jesienią złamię te 3:05, to wtedy w przyszłym roku mógłbym pomyśleć o 3:00.
Pozdrawiam,
Sławomir Stachniewicz.