meraviglia pisze:victorec pisze:
To nie jest fair... ale oczywiście masz prawo do swojego zdania. Ja pobiegłem w czasie 5:13:01 (zakładany był 5:15, ani razu nie szedłem, cały czas równe tempo, ani razu poniżej 8min/km, ani razu więcej niż 6:45/km) i uważam, że maraton PRZEBIEGŁEM. Trenuję dopiero od kwietnia, nigdy wcześniej dużo nie biegałem (ale dużo się ruszałem, co chwile jakiś sport) i uważam to za duży sukces:) Co prawda po 5km byłem przedostatni (serio, wiara mówiła, że spoko, za rok dam radę przebiec lol), ale od 20km co 1km mijałem z 15 osób, które już szły bo sobie za wysokie tempo od początku narzuciły:)
Założenie było takie, żeby zobaczyć jak to jest i czy dam radę:) Dałem radę i jestem z siebie zadowolony..musisz wziąć pod uwagę, że nie wszyscy biegną po konkretny (vide 3h) wynik a samo przebiegnięcie takiego dystansu to już zwycięstwo:) Można byłoby to przenieść na inne sporty..w ogóle, po co na amatorskim poziomie uprawiać cokolwiek? Bez sensu...
Zgadzam się z Tobą w 100% i gratuluję maratonu

Haha, dziękuję, wzajemnie. (?)
Chciałbym jeszcze wspomnieć, że gdybym wiedział jak wyglądałby mój bieg to chyba bym się zdecydował na 18 miesięcy przygotowań a nie 6:) Ale to już historia:) Z drugiej strony mam teraz jakąś podstawę do bicia:)
42/11000000... to więcej umiera z różnych innych przyczyn, o których w ogóle byśmy nie pomyśleli. Niemniej jednak wszystkim znajomym będę polecał EKG.
A czy nie sądzicie, że na starcie warto byłoby zamontować dwie takie bramki do mierzenia czasu? To chyba już moje przyczepianie się na siłę... Ja zanim doszedłem do startu, to minęło 5 minut...
Edit: Dzisiaj doszedłem do wniosku, że właściwie sam maraton to była taka wisienka na torcie... bo same treningi przyniosły najwięcej przyjemności:) I to, że się wkręciłem w bieganie:) I może sam maraton jest raczej szkodliwy dla organizmu, to jego długofalowe konsekwencje (w postaci treningów i wkręcenia się w bieganie) przyniosą znacznie więcej korzyści niż strat dla mojego zdrowia i samopoczucia. I dla mnie to jest ważniejsze od tego, które zająłem miejsce czy z jakim czasem przybiegłem na metę.