Oczywiście że tak. Nie ma mowy o żadnej ortodoksji, ja również biegam na poziomie amatorskim. Chcę tylko zauważyć, że życiówka życiówce nierówna, i jakie czynniki należy brać pod uwagę przy analizie własnych wyników, czy to z zawodów, czy treningów. Jeśli robimy to z głową - OK.mihumor pisze:Ja myślę, ze prawdziwa życiówka w maratonie to tylko zrobiona na atestowanym stadionie pod warunkiem stawiania stóp wyłącznie w linii pomiaru, rozumiem argumentację i jej sensowność niemniej nie należy popadać w przesadną ortodoksję na poziomie biegania bardzo amatorskiego - żaden bieg uliczny nie będzie dokładny z wielu powodów i nawet jeśli ktoś to zmierzy i poświeci to Biskup to wiele to nie zmieni, oczywiście są biegi z trasami totalnie pozaokrąglanymi poza granicami przegięcia niemniej sprawę prywatnej życiówki i jej poważnego traktowania przez samego siebie pozostawiłbym do oceny własnej a czy to będzie 10 sek w tą czy wew-tą to wiele nie zmienia i nie ma wielkiego znaczenia na poziomie informacyjnym, ani przez to lepszym ani gorszym biegaczem nikt nie będzie a i poziomu swego nie zmieni, dalej będzie biegaczem koło 40 min albo 45 min czy 35 min, no chyba, że "pomyli się" o "prawie kilometr" albo nie złapie, że bieg był mocno z górki itp.
Jeśli kolega Krzychu M połamał na Błoniach 40 minut o pół minuty, to wspaniale. Ale jeśli połamał o sekundę, to pytanie czy faktycznie połamał. Ale niezależnie od tego jak było, teraz ma szansę połamać swój ostatni wynik

Są przecież biegi, które nie mają dokładnie wyznaczonego dystansu, ale co roku mają dokładnie tę samą trasę więc można porównać własne wyniki "na trasie X".
Pozdrowienia i do zobaczenia na biegu.