Projekt Maraton Europa plus - Relacja z maratonu w San Marino

Informacje o nowych biegach, wrażenia, przemyślenia, poszukiwanie towarzystwa i inne startowe duperele.
Awatar użytkownika
Przemysław Janecki
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 21
Rejestracja: 09 kwie 2025, 10:03
Życiówka na 10k: 44:01
Życiówka w maratonie: 3:36:12
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Nieprzeczytany post

W biegowej turystyce panuje zasada, że jeśli gdzieś nie ma maratonu, a chcesz tam pobiec, to sam go zorganizuj… 😉
Podobnie było właśnie z maratonem w San Marino. To kraj, gdzie nie odbywają się oficjalne zawody na królewskim dystansie, więc jak tylko w internecie natknąłem się na informację, że grupka biegowych zapaleńców z Teamu Fulhadhoo Marathon organizuje tam zawody maratońskie, od razu postanowiłem do nich dołączyć. Na listopad nie miałem żadnych planów na dłuższe bieganie, więc wszystko dobrze się składało.
Bieg odbywał się w sobotę. Ja postanowiłem polecieć na miejsce już w czwartek, żeby mieć trochę czasu na zwiedzanie okolicy. Za bazę noclegową obrałem pobliskie włoskie Rimini. Stamtąd do San Marino to tyko kilkanaście kilometrów. Doleciałem z Warszawy do Bolonii liniami lotniczymi Wizzair, a z centrum Bolonii pojechałem autobusem Flix Bus do Rimini. Są autobusy, które jadą od razu z lotniska prosto do Riminii, ale to droższa opcja (27 euro). Moja opcja była tańsza i wyniosła mnie ok. 10 euro.
W sobotę postanowiłem wybrać się do San Marino żeby je na spokojnie pozwiedzać, bo wiadomo, że podczas maratonu zwiedzanie wygląda inaczej 😉
San Marino to jeden z najmniejszych krajów na świecie; mniejsze są tylko Tuvalu, Nauru, Monako oraz Watykan. Powierzchnia tego kraju wynosi 61,2 km2, a liczba ludności to ok. 33 000. Jest też najstarszą republiką na świecie, która oparta jest na siedlisku z IV w. Można się tam dostać bez żadnych kontroli granicznych, a samo przekraczanie granicy jest właściwie niezauważalne. Pomimo, że San Marino nie należy do Unii Europejskiej ich walutą jest euro.
Do San Marino najlepiej dotrzeć dolatując do Bolonii lub do Rimini (z Polski tylko w sezonie letnim). Z Rimini można dojechać autobusem za 7 euro. Odjeżdża on z okolicy dworca PKP. Tak samo można również wrócić. Bilety można zakupić w sklepiku przy przystanku lub przez stronę internetową (link w komentarzu). Lepiej zakupić je wcześniej, bo może się okazać, że nie będzie miejsca, w szczególności w sezonie letnim.
San Marino położone jest na malowniczym wzgórzu Monte Titano, zachwyca średniowiecznymi fortyfikacjami, urokliwymi uliczkami i niesamowitymi widokami, które zapierają dech w piersiach. Spacerując po jego stromych alejkach, można poczuć ducha dawnych czasów. Największą atrakcją tego miejsca są 3 wieże, które położone są na najwyższych punktach wzgórza. Ciekawostką jest to, że spotkałem tam sporo osób znających w mniejszym lub większym stopniu język polski 😊
Po kilkugodzinnym zwiedzaniu udałem się z powrotem do Rimini żeby odpocząć przed bieganiem, które czekało mnie nazajutrz 😉
W sobotę o godz. 9:00 spotkałem się z moimi towarzyszami i towarzyszkami biegowymi w Parco Marecchia. Tam krótka chwila na wzajemne poznanie się, bo dotychczas znaliśmy się tylko przez internet, a następnie wzięliśmy udział w tamtejszym parkrunie. Przebiegliśmy 5 km, odpoczęliśmy chwilę i udaliśmy się samochodami do San Marino, żeby przebiec nasz główny, biegowy cel, czyli maraton 😊
Trasa naszego biegu była wyznaczona przez jednego z organizatorów poprzez aplikację biegową, tzn., że nikt jej wcześniej osobiście nie przetestował 😉
Na zawody zapisało się 12 osób, ale w końcowym efekcie wystartowało nas 9 osób.
Zebraliśmy się wspólnie na parkingu i przygotowaliśmy do biegu. Było przypięcie numerów startowych, odprawa itp. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że biegniemy razem, żeby nie zgubić trasy, bo z wiadomych względów nie była ona oznaczona. Nasz bieg odbywał się także przy pełnym ruchu ulicznym, więc trzeba było zachować szczególne względy ostrożności, ponieważ ulice San Marino w większości nie mają pobocza. Na szczęście spora część naszej trasy wiodła przez drogi mniej uczęszczane, a momentami były one nawet trudne do pokonania na pieszo 😉
Te trudne do pokonania momenty nie przypadły niektórym ze startujących do gustu… Ale wytrwale, z wzajemnym wsparciem i pomocą jakoś je pokonaliśmy 😉
Zaznaczyć należy, że teren San Marino nie należy do równych. Właściwie nasza trasa biegowa w ogóle nie miała płaskich odcinków; zawsze było pod górkę lub z górki, a przewyższenia w końcowym efekcie wyglądały po prostu jak w biegu górskim, z tą różnicą, że teren, po którym się poruszaliśmy, to były w większości drogi asfaltowe. Ale mimo to lekko i tak nie było. Na zegarku wyszło 1603 metrów w górę i 1391 metrów w dół.
W połowie naszego biegu jedna ze startujących osób zrezygnowała z dalszej walki na dystansie maratońskim. Na 27 kilometrze cała nasza maratońska grupka pozwoliła sobie na krótki postój na kawkę i uzupełnienie płynów w lokalnej knajpce 😊
Ostatnie 2 godziny biegliśmy już w ciemnościach z włączonymi czołówkami. Końcówka maratonu to biegowa wspinaczka na wzgórze Monte Titano oraz bieganie po urokliwych uliczkach miasteczka z finiszem przy kolejce linowej, którą to zjechaliśmy na dół. Zdążyliśmy w ostatniej chwili na ostatni kurs o godzinie 19:00 😉
Na dole zapakowaliśmy się do samochodów i ruszyliśmy wszyscy do Rimini. Tam z częścią naszej ekipy zjadłem kolację, a następnie udaliśmy się każdy w swoją stronę… 😉
Niedzielę poświęciłem na odpoczynek i leniwe spacery po Rimmini, a w poniedziałek udałem się do Bolonii, a potem już do Polski.
Nie wiem czy kiedykolwiek będę miał okazję znów być z San Marin, a prawdopodobieństwo, że znów pobiegnę tam maraton jest naprawdę niewielkie 😜
Po pierwsze dlatego, że rzadko jest ku temu okazja i nie wiadomo, kiedy znów ktoś zdecyduje się na zorganizowanie tam biegu na dystansie maratonu. A po drugie nie wiem czy chcę tam znowu biegać… Tamtejsze tereny ze względu na ich ukształtowanie nie są przyjazne dla biegaczy, a wąskie drogi bez poboczy nie gwarantują bezpiecznego pokonywania biegowych kilometrów.
Tak czy inaczej maraton w San Marino na mojej liście biegowych celów został odhaczony 😊
Był to najmniejszy maraton w najmniejszym kraju w jakim dotychczas biegałem…😉
Projekt Maraton Europa plus
(Przemysław Janecki)
PKO
RMC
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 898
Rejestracja: 14 lis 2013, 22:23
Życiówka na 10k: 44:49
Życiówka w maratonie: 04:09:02
Lokalizacja: Oleśnica

Nieprzeczytany post

Pogratulować wyczynu. Ale że Ci się chciało w ogóle po tych górkach San Marino lecieć :)

BTW, podobne mam odczucia co do biegania we Włoszech, w miejscach ku temu nieprzeznaczonych. Słabe tam mają pobocza, drogi wąskie i bieganie do przyjemnych nie należy.
Komentarze do bloga biegowego: [url]http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=38345[/url]
Strona WWW: [url]http://www.pstryk-pstryk.com[/url]
Blog Biegowy: [url]https://rmc-biega.pl[/url]
Awatar użytkownika
Przemysław Janecki
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 21
Rejestracja: 09 kwie 2025, 10:03
Życiówka na 10k: 44:01
Życiówka w maratonie: 3:36:12
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Jak chciałem mieć zaliczone San Marino do mojego biegowego projektu, to musiałem się jakoś do tego zmobilizować ;)
Projekt Maraton Europa plus
(Przemysław Janecki)
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ