Mieszkam w Irlandii, w małej miejscowości przy Atlantyku, wg Wikipedii 17 tysięcy mieszkańców. Jest kilka medalowych wyścigów w miesiacu, w jedynym parku którego pętla ma dokładnie jedną mile w sobotni wieczor, około godziny 20, przy 3 stopniach Celsjusza, rekreacyjnie biegało ponad 100 osób. 5k dla amatora to granice 17 minut. 31 grudnia były zawody na 5k w miejscowości która ma wg wiki 395 mieszkańców, wystartowało 120 osób, najlepsza z czasem poniżej 15 minut. Rozmawiałem z nim i nie ma trenera, tak o sobie biega w klubie dwa razy w tygodniu. Apropos klubów, w mojej miejscowości są 4 kluby atletyczne i 11 piłkarskich, trzy stadiony (jeden na kilkanaście tysięcy ludzi) i 5 bieżni.
Ogólnie zawodów biegowych od 5k do 250km i backyardow trwających 89 godzin jest ponad 500 w roku. Koszt takich zawodów waha się od godziny za 10k do 5 godzin pracy za 4 dniowy bieg ultra.
Dla porównania w malopolsce w miasteczku 50 tysięcy osób, jedne sportowe buty oferuje mi Carrefour, najbliższe zawody ponad 50 km od domu, sąsiedzi podśmiechują się pod nosem kiedy w zimę wychodzę pobiegać.
Z tego co słucham podcasty z tego portalu i padają wypowiedzi ze dobry czas na połówkę to 1:45 po roku z personalnym trenerem to taki przeciętny Irlandczyk dokończyłby guinessa, dogryzł burgera i pobiegł szybciej
