Nie da rady za cholere pogodzić nauki z treningiem, ze sportem.Jeśli sie chce coś osiągnąć w bieganiu to nie osiągnie sie zbyt wiele w szkole bo nie i tyle. Ja sam jestem w 1 klasie liceum i jade prwie na samych dwójach a obawiam sie nawet że mogę nie przejść do 2 klasy. Ale nie przejmuję się tym bo najważniejsze jest być dobrym w tym com sie lubi, no i najważniejsza jest miłość i czynienie dobra innym ludziom a nie to czy sie ma 5. Niestety niektórzy o tym nie wiedzą. Najwyżej zmienię szkołę
wszystko sie da zrobic, trzeba tylko spokojnie usiasc i zaplanowac
np. mozesz wziac dres i buty ze soba do szkoly i zaraz po skonczeniu lekcji pobiegac w okolicy, pozatym robi sie jasniej i cieplej, latwiej jest rano biegac
a jesli chodzi o nauke to najlepszym sposobem jest znalesc mila kolezanke ktora poswieci troche swojego czasu na tlumaczenie matematyki, fizyki itd.
(rozne rzeczy z tego potem wynikaja, pozytywne oczywiscie...
P.S mi tez sie zawsze wydaje ze mam malo czasu ale czasy szkole,studenckie to i tak chyba okres kiedy ma sie najwiecej wolnego czasu
[url=http://www.grupatrojmiasto.digimer.pl]Grupa Trójmiasto[/url]
"Nie ma drogi do szczescia - szczescie jest droga"
Panowie musze was zmartwiać ale tak naprawde cięzko to jest pracować i trenować. Wtedy dopiero brakuje czasu i sił, szczególnie gdy pracuje się na 3 zmiany. Szkoła to pikuś
Bielasie, to co napisałeś:
"bo najważniejsze jest być dobrym w tym com sie lubi, no i najważniejsza jest miłość i czynienie dobra innym ludziom"
jest naprade piekne, cenie Cie za to, ale do jasnej ........ weź się za naukę
[i]Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy, lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą.[/i]
( Iz 40, 30-31 )
Nie dawniej niż w niedziele biegalem w Lesie Kabackim z Jarkiem, który to godził. Najpierw chodził do liceum, a potem studiował. Ale na tym nie koniec, bo Jarek ma życiówkę na 1000m 2:28, a na 5km chyba 14.20, więc jest naprawdę dobry. Zresztą ostatni rok spędził w Alabamie, gdzie wyjechał na zaproszenie USA (Univ. of Alabama) i łączył skutecznie funkcję czołowego lekkoatlety tamtejszego uniwersytetu ze studiami. To dowodzi, że można.
Tego czego ci współczuję to głupoty tzw. pedagogów, którzy nie rozumieją jak sport może być ważny w życiu młodego człowieka. Tyle, że to ty musisz im udowodnić, że można i biegać i uczyć się.
Ja codziennie zadaję sobie własnie takie pytanie. Chociaż wszyscy koledzy z mojej specjalności mówią, że nie mają czasu nawet na kobiety, ja jakby im na przeciw trenuję sobie tyle na ile mi organizm pozwala ( z wyjątkiem stycznia, lutego, czerwca i wrzesnia ). To wszystko jest kwestią samodyscypliny.
Na marginesie teraz dodam, że po raz pierwszy na tym forum się zdenerwowałem tym co wypisują tu co poniektórzy. Cóż raz na rok mam prawo się zbulwersować, a jestem strasznie zbulwersowany. Ludzie!!! nie można mówić, że studia w porównaniu z pracą są niczym! To świadczy tylko i wyłącznie, że nie znacie smaku prawdziwych studiów przez duze S. Nie będę wypisywał tutaj żadnych wad studiowania, a jedynie wspomnę o tym, że cały czas jesteś kimś bezimienny na uczelni. Nawet pod koniec studiów wykładowcy potrafią uwalać po 60 % sprawdzonych, niezkazitelnych, przebranych przez wiele ciężkich lat studentów. W takiej sytuacji zawsze jest się poddawanym "niekończącym się odsiewom". :Pomyślcie, przecież w pracy to co robisz jest przynajmniej zapamiętywane i kiedyś może być przypomniane. W mojej sytuacji mam cały czas innego "przełożonego", który nigdy nawet się nie domysla Twoich zasług i umiejętności. Ja właśnie się ostatnio znalazłem w okropnym młynie, sam z niego wyszedłem cało( nie wiem jakim cudem, zresztą sesja trwała dal mnie od 5 stycznia do wczoraj potwornego zakuwania z materiałów, o których nie została napisana jeszcze zadna książka, a musisz wiedzieć tyle co dany profesorek. Ludzie to jest już przesada, żeby porównywać nadludzki wysiłek i intelektualny i fizyczny( bo się śpi po 4 godziny) z jakąś tam durną pracą za biurkiem , gdzie co chwilę się chlipie herbatkę na zmianę z kawą, po czym się kończą te 8 h , czy juz nawet 12 h i ucieka do odmku gdzie ma się juz wszystko w du..e. Dobra nawet se pracujcie fizycznie ale przynajmnie śpicie! Dobra bójcie się o utrzymanie pracy ( bo nową ustawę uchwalą, bo szef wymagający) ale czy część studentów ma inaczej? Tak jestem zdenerwowany, że może piszę niezbyt skaładnie ale niech mnie tam..
Wracając do mojej sytuacji, przecież juz przy schyłku studiów połowa moich kolegów (niegdys najlepszych matematyków w swoich klasach ) do tej pory mających czyściutki indeks teraz musi płacić albo wielką kasę za warunki albo odchodzić na dziekankę. Takiego pogromu jeszcze chyba nie było. Najzdolniejsi na wydziale bez przerwy uczący się młodzi ludzie muszą podlegać takim testom psychologicznym (bo na wstępie wyraźnie dostajesz do zrozumienia, że wykładowca jest przeciwko tobie), refleksowym (bo musisz błyskawicznie dotrzegać długo wymyślane pułapki wykładowcy), zręcznościowym ( bo bez sciągania nikt nie zdaje, a wielu, a każdy przyłapany wylatuje za to), merytorycznym ( jeśli nie wiesz wszystkiego to nie wiesz nic) i na koniec to najgorsze czasowym (bo czasu masz tyle, że wystarczy Ci tylko na przedstawienie maksymalnie połowy rozwiązań, pod warunkie oczywiście, że ściągasz w jednej sekundzie, kolego za toba porównuje wyniki w sekundzie i nikt tego nie widzi ani nie słyszy). To jest już parodia i niech nikt mi nie mówi, że łatwiej jest pracować niż studiować, bo się nigdy z tym nie zgodzę. Niech ktoś się sprzeciwi, a nie spocznę dotąd dopóki mu nie dokopie na jakiś zawodach. A niech mnie mogę studiować nawet rok dłużej!
[b][i]Dzień bez biegania
To dzień regenerownia
[/i][/b]
Szkoła, praca na zmiany - nie ma na co narzekać, jeżeli mamy w miarę stały rozkład dnia. Da się sensownie zaplanować dzień. A są tacy (np ja) co mają tzw. nienormowany czas pracy - czytaj brak pewności, o której się wydostaniesz z fabryki... Jakoś się udaje...
PS. na studiach też byłem.
Tak, tak podpisuje sie pod kolegami. Polaczyc prace i bieganie to jest dopiero wyzwanie. Nie wspomne tu o kolezankach i kolegach, ktorzy maja jeszcze rodziny - to sa dla mnie prawdziwi herosi!
Chcąc czynić dobro dla innych ludzi chyba łatwiej będzie jak człowiek podniesie poziom wykształcenia wtedy jego warunki finansowe pozwolą na pomaganie innym itp itd....
Z własnego doświadczenia wiem, że im więcej się ma obowiązków, tym lepiej jest się zorganizowanym. Ja trenowałam w szkole średniej i przez pierwsze lata studiów. W roku maturalnym byłam na kilku obozach, wyjeżdżałam na Mistrzostwa Polski (nawet wpadł jakiś medal), a maturę zdałam na czwórki (jedno z lepszych wzrszawskich liceów). Podobnie było przez dwa pierwsze lata studiów (SGGW), na ten okres przypadły moje największe sukcesy. Jedyną ceną za to był brak wszelkich imprez, rozrywek, telewizji i dyscyplina, ale ja i tak nie jestem rozrywkowa. Potem z różnych powodów przestałam trenować, choć nie przestałam się ruszać. Biegam rano, więc teoretycznie cały boży dzień mogę sobie dowolnie poukładać. I co? I na nic nie mam czasu, a o organizacji z lat trenowania mogę tylko pomarzyć. Najważniejsze to mieć cel i konsekwentnie do niego dążyć. Nauki nie można zaniedbać, ale przecież nikt nie będzie się uczył całe popołudnie i wieczór, a 1-2 godz. na trening zawsze można znaleźć. Pozdrawiam!
Cóż raz na rok mam prawo się zbulwersować, a jestem strasznie zbulwersowany. Ludzie!!! nie można mówić, że studia w porównaniu z pracą są niczym! To świadczy tylko i wyłącznie, że nie znacie smaku prawdziwych studiów przez duze S.
A niech mnie mogę studiować nawet rok dłużej!
Poczekaj z tymi opiniami do czasu jak będziesz pracował ( no może najpierw będzie trzeba znaleźć pracę)!