Mogłem może napisać jakiś "felieton" (o ile Kuba by pozwolił) ale to wymaga jakiejś regularności a tego mi się nie chce, dlatego skrobnę coś tutaj.
Tak pomyślałem że założę jakiś taki wątek gdzie będę wylewał moje biegowe frustracje albo biegowe zachwyty albo biegowo milczał.
Byłem na expo w Warszawie. Nie byłem na expo już ładnych parę lat.
I dawno nie było tak, żebym nie znał praktycznie 99,9% ludzi. Zazwyczaj się z jakimiś znajomymi gdzieś tam widywałem, witałem, a tutaj prawie nic.
Może to pokazuje ile zupełnie nowych ludzi jest w bieganiu a z drugiej strony jak zupełnie jestem wyautsajderowany
Nie podoba mi się taki marny stan wyczynowego biegania w Polsce. Największy Polski półmaraton i najlepszy polski zawodnik ledwo łamie 1:07 ????
Z drugiej strony jako kosmopolita właściwie mogę powiedzieć, że mi to zwisa, ale może gdzieś tam jakiś kryptopatriotyzm jeszcze się gdzieś odzywa.
Coraz więcej się dowiaduję o coraz to nowych specjalistach do trenowania. Jest jakiś taki dziwny trend, nie tylko w bieganiu ale też a może w szczególności w dietetyce, że dietetyk musi być 1) młody, 2) być atrakcyjną kobietą. Kuba Czaja i Jakub Mauricz się wyłamują, ale poza tym jest to dla mnie niepojęty syndrom. W bieganiu, stawiam tezę, że ważne, żeby "trener" dobrze biegał (nie ważne, że ma 20 lat i super biega bo ma po prostu talent). Jeśli jest wygadany i ogłosi, że robi nabór to jak barany idące na rzeź, przyjdą do niego zawodnicy w wieku 20-50 lat słuchający jego mądrości.
Narazie nie było chyba o rzeczach, które mi się podobają, co by pokazywało na jakiś kryzys, ech, ale ... coś co mi się podobało. Jechałem dzisiaj samochodem i próbowałem słuchać audiobooka - oczywiście książka o bieganiu, autorka nazywa się Olga Tokarczuk i napisała książkę o tym, że trzeba biegać bo jeśli nie biegamy to złe się do nas przyplącze (szkoda, że nie mogę wrzucać obrazków które widzę w trakcie pisania, bardzo atrakcyjna kobieta w wieku lat około 30 i żółtym płaszczu weszła do kawiarni w której siedzę). Właściwie to jestem na początku tej książki którą dawno chciałem przeczytać a za którą autorka dostała nagrodę Bookera. I tak jej słuchałem i zazdrościłem, że tyle w życiu musiała dziwnych rzeczy robić, ale potem sobie pomyślałem, że ja też sporo o czym może kiedyś napiszę i już mniej zazdrościłem. Aaaa - już wiem, co sobie pomyślałem w trakcie słuchania. Że ta jej opowieść, czytana w pierwszych rozdziałach przez nią samą (potem podobno też przez innych) jest generalnie taka niezbyt wesoła. Niby nie smutna ale na pewno nic śmiesznego tam narazie nie ma. I przypomniał mi się Paweł Czapiewski który śmiesznie pisze i pomyślałem, że i ja i Olga Tokarczuk (liczę, że zestawienie mojej osoby z jej nazwiskiem przybliży mnie kiedys do jakiegoś Bookera) nie potrafimy wesoło pisać. Same smutasy. No nic, o moich postępach z tą książką o bieganiu będę informował.
Muszę schudnąć. Mówię i myślę o tym już od tak dawna i ciągle nie wychodzi. Jurek Skarżyński przy chyba takim samym wzroście waży 67 kg, a ja 80. To jest cos co mi się nie podoba, ale może będę informował o postępach w zrzucaniu masy.
Ponieważ co i rusz ktoś się mnie pyta co robię (dziś i w ogóle), to staram się poprawiać moje "analytical skills", żeby w starciu z młodzieżą na rynku pracy coś móc zawalczyć.
Musze też skończyć taki tekst który zacząłem pisać po przeczytaniu tych farmazonów w dyskusji o bieganiu 100km tygodniowo jakie napisał Arti i jeszcze jeden kolega, ale to bez pośpiechu.
Pogoda jest piękna. Dzisiaj nie biegam niestety choć powinienem ale źle zorganizowałem czas i nie mam ze sobą "sprzętu". A potem będzie nauka z dziećmi. Odkryłem niedawno niesamowitą rzecz w związku z kształceniem matematyki (którym się u nas w domu zajmuję, ja jestem od matematyki a żona od Polskiego ) i pokażę to jakoś może przy okazji, ale to z bieganiem nic wspólnego nie ma, więc nie wiem czy tutaj to ma sens.
Na koniec - coś co mi się podoba. Moje wspomnienie sprzed lat iluś. Ciepły dzień, wiosna. Wychodzę przed dom, (zalety mieszkania w domku), przeciągam się, cofam po spodenki i koszulkę a do tego zakładam niebieskie Nike Free z pomarańczowymi sznurowadłami. Ach, co to był za but. Jaką mi to dawało niesamowitą frajdę i swobodę. Byłem też wtedy młodszy i lżejszy co pewnie nie jest bez znaczenia. I wspomnieniem tamtego wiosennego dnia kończę.
(Jak mnie tu Kuba pogoni, że nie wypada, żebym się tak w melanżu osobiście produkował to trudno, raz kozie śmierć. A dziewczyna w żółtym płaszczyku czyta książkę: Cymanowski Młyn)
Zmiany w bieganiu, zmiany w życiu
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 645
- Rejestracja: 28 lis 2011, 20:41
- Życiówka na 10k: 35:17
- Życiówka w maratonie: brak
Ja jestem ciekaw, chętnie przeczytam.Adam Klein pisze:Odkryłem niedawno niesamowitą rzecz w związku z kształceniem matematyki (którym się u nas w domu zajmuję, ja jestem od matematyki a żona od Polskiego ) i pokażę to jakoś może przy okazji, ale to z bieganiem nic wspólnego nie ma, więc nie wiem czy tutaj to ma sens.
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
Ten ktoś biega szybko i jego oferta jest tańsza od konkurencji. Bo płacić 100zł za miesiąc, a płacić trzykrotnie więcej to jest jednak różnica.Adam Klein pisze:żeby "trener" dobrze biegał (nie ważne, że ma 20 lat i super biega bo ma po prostu talent). Jeśli jest wygadany i ogłosi, że robi nabór to jak barany idące na rzeź, przyjdą do niego zawodnicy w wieku 20-50 lat słuchający jego mądrości.
To taki blog, to może warto pomyśleć o oddzielnym wątku do komentarzy żebyśmy Ci tutaj nie zaśmiecali?
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Adam, może jakiś SMŚ?
Nie mówię o reaktywacji, ale taki jeden, z piknikiem. Ponarzekamy w gronie zgredów .
No tak, bieganie stało się masowe, wymiar się jakby zmienił. Kiedyś taki półmaraton, wraz z expo, to była impreza towarzyska, teraz - bieg anonimowej masy ludzi. Cóż, jak zawsze - są plusy, są minusy.
Swoją drogą, fajny trochę-felieton, a dziewczyna w żółtym płaszczu odgrywa w nim niby poboczną, ale jednak ważną rolę . Pisz pisz, zawsze jest dobry moment, aby coś w życiu zmienić .
Nie mówię o reaktywacji, ale taki jeden, z piknikiem. Ponarzekamy w gronie zgredów .
No tak, bieganie stało się masowe, wymiar się jakby zmienił. Kiedyś taki półmaraton, wraz z expo, to była impreza towarzyska, teraz - bieg anonimowej masy ludzi. Cóż, jak zawsze - są plusy, są minusy.
Swoją drogą, fajny trochę-felieton, a dziewczyna w żółtym płaszczu odgrywa w nim niby poboczną, ale jednak ważną rolę . Pisz pisz, zawsze jest dobry moment, aby coś w życiu zmienić .
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Dobra, będę pamiętał.tkobos pisze:Ja jestem ciekaw, chętnie przeczytam.
Spoko, możesz zaśmiecać.infernal pisze:To taki blog, to może warto pomyśleć o oddzielnym wątku do komentarzy żebyśmy Ci tutaj nie zaśmiecali?
SMŚ, tak, to może fajny pomysł. Pomyślę, tak jakoś w maju ?beata pisze:Adam, może jakiś SMŚ?
Nie mówię o reaktywacji, ale taki jeden, z piknikiem. Ponarzekamy w gronie zgredów .
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Tak, maj byłby w sam raz .Adam Klein pisze:SMŚ, tak, to może fajny pomysł. Pomyślę, tak jakoś w maju ?
Dziewczyny, co prawda, zrzucą już płaszcze, ale to może nawet lepiej .
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Moje wpisy będą chyba takimi “wrzutkami” powstającymi jako odpryski napięcia jakie się kumuluje w efekcie oporów materii. Wiem, brzmi to niejasno. Opór materii to mój komputer, któremu kilka minut temu nakazałem zrobienie jakiejś pracy i nie wiem czy o myśli czy sobie odpuścił (tzn teoretycznie procesor obciążony jest na 100% ale wiecie jak to bywa, komunikat jest, że: “Program nie odpowiada”). Więc w trakcie czekania coś napiszę.
Pomyślałem, że jeśli się uda (jeśli sie nie uda, to odpalę ten mój proces jakoś inaczej) to potem pójdę się poruszać.
Nie potrzebuję do tego Kellyego Starreta, żeby czuć, jak bardzo siedzenie jest złe, leżenie też, stanie też, wychodzi, że naprawdę tylko Bieganie a w każdym razie ruszanie się, o czym znana trenerka Olga Tokarczuk nam w swojej Bookerowej książce przypomina.
Ale co tu robić? Do mojego lasu mi się nie chce, trochę już nim rzygam. Pomyślałem, że odbędę z soba rozmowę:
- Co robimy ?
- No nie wiem.
- Procesor nadal na 100%
- Tak
- Do lasu nie chcesz?
- Nie
- To może na stadion
- Może
- I co tam zrobimy?
- Może trochę sprawności ?
- W sensie ogólnym czy fartlekowym?
- Fartlekowym. Ale potem ogólnie też. Zebym był w stanie zakładać skarpetkę w staniu.
- Ok, to mamy wstępny plan. A ten fartek to jaki?
- No może 100/200/300/400/300/200/100
- No to raczej drabinka nie fartlek
- No to drabinka
- A przerwy ? Interwałowe czy powtórzeniowe?
- Wyjdzie w praniu, nie wiem na co mam ochotę
- Czyli bez planu
- Bez
Kilka lat temu jedna zawodniczka, dziewczyna dobrego zawodnika wyczynowego, martwiła się o mnie, że mało biegam, że przytyłem, że takie tam pierduły. I w końcu mówi:
- Mam ! Niech ****** (czyli jej chłopak) ułoży Ci plan treningowy !
Do dzisiaj tamta scena ….
Ooo, komputer zaczął ciszej pracować, czyżby ….??? Tak !!!! Udało się. No nic, ale skończę już to co zacząłem.
No więc tamta scena zawsze mnie do takich generalnych rozmyślań przywodzi.
Koleżanka dobrze wiedziała, czym się zajmuję. Że nie tylko piszę artykuły o treningu ale sam publikuję Plany Treningowe. Do dzisiaj się ich nie wstydzę i jestem w stanie bronić zasadności każdego elementu. Czy jej się wydawało, że (teraz wchodzę w jej głowę): “ Dla tych leszczy amatorów to sobie Adam może takie amatorskie pierduły pisać, ale jeśli mowa o prawdziwym treningu to tylko trener z wyczynu jest w stanie pokazać mi co należy robić?"
Nurtuje mnie to nadal.
Idę biegać, będę o niej myślał.
Kolejne zmiany na stronie głównej.
Pomyślałem, że jeśli się uda (jeśli sie nie uda, to odpalę ten mój proces jakoś inaczej) to potem pójdę się poruszać.
Nie potrzebuję do tego Kellyego Starreta, żeby czuć, jak bardzo siedzenie jest złe, leżenie też, stanie też, wychodzi, że naprawdę tylko Bieganie a w każdym razie ruszanie się, o czym znana trenerka Olga Tokarczuk nam w swojej Bookerowej książce przypomina.
Ale co tu robić? Do mojego lasu mi się nie chce, trochę już nim rzygam. Pomyślałem, że odbędę z soba rozmowę:
- Co robimy ?
- No nie wiem.
- Procesor nadal na 100%
- Tak
- Do lasu nie chcesz?
- Nie
- To może na stadion
- Może
- I co tam zrobimy?
- Może trochę sprawności ?
- W sensie ogólnym czy fartlekowym?
- Fartlekowym. Ale potem ogólnie też. Zebym był w stanie zakładać skarpetkę w staniu.
- Ok, to mamy wstępny plan. A ten fartek to jaki?
- No może 100/200/300/400/300/200/100
- No to raczej drabinka nie fartlek
- No to drabinka
- A przerwy ? Interwałowe czy powtórzeniowe?
- Wyjdzie w praniu, nie wiem na co mam ochotę
- Czyli bez planu
- Bez
Kilka lat temu jedna zawodniczka, dziewczyna dobrego zawodnika wyczynowego, martwiła się o mnie, że mało biegam, że przytyłem, że takie tam pierduły. I w końcu mówi:
- Mam ! Niech ****** (czyli jej chłopak) ułoży Ci plan treningowy !
Do dzisiaj tamta scena ….
Ooo, komputer zaczął ciszej pracować, czyżby ….??? Tak !!!! Udało się. No nic, ale skończę już to co zacząłem.
No więc tamta scena zawsze mnie do takich generalnych rozmyślań przywodzi.
Koleżanka dobrze wiedziała, czym się zajmuję. Że nie tylko piszę artykuły o treningu ale sam publikuję Plany Treningowe. Do dzisiaj się ich nie wstydzę i jestem w stanie bronić zasadności każdego elementu. Czy jej się wydawało, że (teraz wchodzę w jej głowę): “ Dla tych leszczy amatorów to sobie Adam może takie amatorskie pierduły pisać, ale jeśli mowa o prawdziwym treningu to tylko trener z wyczynu jest w stanie pokazać mi co należy robić?"
Nurtuje mnie to nadal.
Idę biegać, będę o niej myślał.
Kolejne zmiany na stronie głównej.