Uwaga dziki zwierz...
- Dabek
- Stary Wyga
- Posty: 184
- Rejestracja: 18 cze 2001, 17:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
Czy zdarza się wam spotykać na waszych trasach biegowych dzikie zwierzęta, które świadczą o tym, że nasza natura nie jest tak zniszczona jak wszystko na to wskazuje. Czy macie bliskie spotkania n-tego stopnia z jeleniem, sarnami ,lisami albo Łosiami (w Kampinosie)?Czy to już tylko wspomnienie...
"Weakness is temporary..."
- kroch
- Wyga
- Posty: 125
- Rejestracja: 18 cze 2001, 21:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Reda
Ja regularnie biegam po Trójmiejskich lasach
(w okolicach Redy) i praktycznie zawsze
widzę sarny i koziołki. Trochę rzadziej jelenie
(parę razy widziałem naprawdę ładne rogacze)
no i oczywiście zdażają się stadka dzików
(najfajniejsze są te z warchlakami)
Kroch
(w okolicach Redy) i praktycznie zawsze
widzę sarny i koziołki. Trochę rzadziej jelenie
(parę razy widziałem naprawdę ładne rogacze)
no i oczywiście zdażają się stadka dzików
(najfajniejsze są te z warchlakami)
Kroch
- RadekW
- Stary Wyga
- Posty: 202
- Rejestracja: 02 lip 2001, 17:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
Ja podobnie do Krocha, biegam w lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Aktualnie, praktycznie 90% wypraw do lasu związane jest ze spotkaniem oko w oko z sarnami. Niektóre z nich dopuszczają mnie nawet na bardzo bliską odległość (ok.20 m).
Raz nawet miałem spotkanie z borsukiem. Niesamowity widok: borsuk biegnący w pełnym pędzie pod górkę !
Raz nawet miałem spotkanie z borsukiem. Niesamowity widok: borsuk biegnący w pełnym pędzie pod górkę !
Pozdrawiam,
Radek
Radek
- adamm
- Administrator
- Posty: 830
- Rejestracja: 15 cze 2001, 00:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nigdy nie zapomnę jesiennego, mglistego biegu na warszawskim Marysinie. Było już koło północy, w lesie ciemno jak diabli - gdyby nie to, że trasę znam na pamięć to biec po prostu by się nie dało.
Po pewnym czasie we mgle i mroku tuż obok mnie coś się poruszyło - obracam głowę a obok - dosłownie metr, na wyciągnięcie ręki - biegnie sarna! Oczywiście trwało to sekundę bo zwierzę dało parę ostrych susów do przodu i w bok, w las. Ale wrażenie było niesamowite... mogłem jej dotknąć tak była blisko!
Po pewnym czasie we mgle i mroku tuż obok mnie coś się poruszyło - obracam głowę a obok - dosłownie metr, na wyciągnięcie ręki - biegnie sarna! Oczywiście trwało to sekundę bo zwierzę dało parę ostrych susów do przodu i w bok, w las. Ale wrażenie było niesamowite... mogłem jej dotknąć tak była blisko!
[i]Pragnienie zwycięstwa jest niczym w porównaniu z pragnieniem przygotowania się do niego.[/i]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Pod koniec kwietnia tego roku, zachwycony dlugoscia dnia, wybralem sie na przebierzke po 8 wieczor. Szybko jednak zrobilo sie ciemno i wyjatkowo, poczulem sie jakos wtedy obco w moim lesie, jakas dziwna intuicyja towarzyszaca we mnie powstala. Nagle, w samym srodku lasu, smignelo mi cos kobylastego (nie! nie byla to sarna, ani tym podobne ploche zwierze). Mialem wrazenie, jakbym zobaczyl czarna pantere! Lecialo to cos prosto na mnie, smigajac kocimi skokami, a na wielkosc przypominalo tygrysa. Nagle, skoczylo w bok, jakby chcialo sie na mnie przyczaic i od tylu mnie...
Przypomnialem sobie, ze przeciez nie tak dawno, znajomy lesnik, opowiadal mi o dziwnych egzotycznych stworach, jakie pouciekaly obywatelom WNP (handlarzom, obozujacym kiedys na skraju lasu, sam ich widzialem i pomoglem zrobic z nimi porzadek). Lesnik twierdzi, ze namierzyl niedawno pytona.
Ciarki poczulem na plecach i... nie, nie sprintem ale grzecznym kroczkiem uskutecznialem bieg... tylem! Jakos wydostalem sie z lasu ale to nie byl koniec opresji. Oto, na ciemnej przylegajacej do lasu ulicy, widze nagle, na poboczu, znowu cos dziwnego, jeszcze qurka wiekszego i... niepokojacego. Dobiegam na jakies dwa metry, a tu ni stad ni zowad wrzask jakby ze skory obdzierali. Okazalo sie, ze trzy mlode panienki, ujrzawszy mnie, postanowily mnie zdrowo nastraszyc. Przykucnely wiec przy drodze, zwiniete w jeden klebek, a kiedy sie zblizylem wyskoczyly na droge jak szalone, robiac do tego tak dziki wrzask, ze dzwieczalo mi w uszal dobra godzine. :sss:
Daje slowo, ze gdyby wtedy w poblizu byl jakis patrol policji to ja, nie one, mialbym powazne klopoty. A tak, to tylko napotkana sasiadeczka Wandzia, powiedziala poekscytowanym glosikiem: patrz pan, panie Januszku, toc to teraz Sodoma i Gomora w tym lesie... Bylo za ciemno, wiec nie dojrzala pewnie mojej ceglastej... twarzyczki.
Przypomnialem sobie, ze przeciez nie tak dawno, znajomy lesnik, opowiadal mi o dziwnych egzotycznych stworach, jakie pouciekaly obywatelom WNP (handlarzom, obozujacym kiedys na skraju lasu, sam ich widzialem i pomoglem zrobic z nimi porzadek). Lesnik twierdzi, ze namierzyl niedawno pytona.
Ciarki poczulem na plecach i... nie, nie sprintem ale grzecznym kroczkiem uskutecznialem bieg... tylem! Jakos wydostalem sie z lasu ale to nie byl koniec opresji. Oto, na ciemnej przylegajacej do lasu ulicy, widze nagle, na poboczu, znowu cos dziwnego, jeszcze qurka wiekszego i... niepokojacego. Dobiegam na jakies dwa metry, a tu ni stad ni zowad wrzask jakby ze skory obdzierali. Okazalo sie, ze trzy mlode panienki, ujrzawszy mnie, postanowily mnie zdrowo nastraszyc. Przykucnely wiec przy drodze, zwiniete w jeden klebek, a kiedy sie zblizylem wyskoczyly na droge jak szalone, robiac do tego tak dziki wrzask, ze dzwieczalo mi w uszal dobra godzine. :sss:
Daje slowo, ze gdyby wtedy w poblizu byl jakis patrol policji to ja, nie one, mialbym powazne klopoty. A tak, to tylko napotkana sasiadeczka Wandzia, powiedziala poekscytowanym glosikiem: patrz pan, panie Januszku, toc to teraz Sodoma i Gomora w tym lesie... Bylo za ciemno, wiec nie dojrzala pewnie mojej ceglastej... twarzyczki.
Janusz
- RobertD
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 979
- Rejestracja: 17 cze 2001, 11:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Łosie i sarny w Kampinosie spotykam bardzo często (jak i dziwnych ludzi). Sarny niesamowicie biegają. Tak, że ledwo co jest czas je zobaczyć, a duże wydmy są dla nich jakimis takimi pagórkami. Widziałem łosia też w lasku bemowskim. Ale bydlę. Musiałem przestać biec i stać w bezruchu, bo cholera wie co by mu przyszło do głowy. Zwykle łosie są płochliwe, ale ten jakos nie był i stał na drodze parę chwil.
(Edited by RobertD at 9:57 am on July 17, 2001)
(Edited by RobertD at 9:57 am on July 17, 2001)
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 18 cze 2001, 11:14
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
coraz mniej tych zwierzat w kabatach...
ale regularnie wpadam na bazanty...nic dziwnego startuje z ulicy przy bazantarni / hahaha/...kiedys na spacerze spotkalem sarne, lat temu z 6!!!!
ale regularnie wpadam na bazanty...nic dziwnego startuje z ulicy przy bazantarni / hahaha/...kiedys na spacerze spotkalem sarne, lat temu z 6!!!!
greg
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 329
- Rejestracja: 19 cze 2001, 17:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Ja biegam najczęsciej wzdłuż wislanego wału jeszcze w granicach stolicy. Sarny trafiaja się rzadko a od kiedy wiosenne liscie zasłonily wnetrze kępy, obecnosci licznych bażantów można się tylko domyslać po ich krzykach.
Jedynym niezwykłym zwierzakiem byl wyrosnięty dzik, który przebiegl mi droge w kwietniu.
W kępie są co prawda liczne slady bobrów ale bieganie tamtędy byłoby raczej trudne.
Jedynym niezwykłym zwierzakiem byl wyrosnięty dzik, który przebiegl mi droge w kwietniu.
W kępie są co prawda liczne slady bobrów ale bieganie tamtędy byłoby raczej trudne.
Michał
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 684
- Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 2:58:00
- Lokalizacja: Warszawa
Umiejętności zapuszczania się łosi na ludzkie tereny jest ogólnie znana. Bywalców lasu bemowskiego nie powinno to specjalnie dziwić. Spotyka się je często.
W tym samym lesie przez pewien okres czasu miałem znajomego ptaka typu jastrząb. Tak się dziwnie składało, że systematycznie przez okres miesiąca spotykaliśmy się podczas mojego biegu. W określonym rejonie lasu podrywał się na mój widok i leciał przede mną kilkadziesiąt metrów, po czym zawracał. Na początku nie było to przyjemne, gdyż zachodziła obawa, że może jest głodny a żadnego gołębia nie znalazł, to może...
W tym samym lesie przez pewien okres czasu miałem znajomego ptaka typu jastrząb. Tak się dziwnie składało, że systematycznie przez okres miesiąca spotykaliśmy się podczas mojego biegu. W określonym rejonie lasu podrywał się na mój widok i leciał przede mną kilkadziesiąt metrów, po czym zawracał. Na początku nie było to przyjemne, gdyż zachodziła obawa, że może jest głodny a żadnego gołębia nie znalazł, to może...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 684
- Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 2:58:00
- Lokalizacja: Warszawa
Palec mi sie omsknął, a chciałem jeszcze o lisach.
Miałem dwa z nimi spotkania podczas biegu.
Raz bardzo wcześnie rano biegałem sobie w małym lesie, cisza i poranna rosa. Nagle widze rudego, jak nosem ryje w ziemi. Wychowany na Karolu Mayu sprawdziłem kierunek wiatru i z właściwej strony zacząłem podbiegać. Ogłosiłem sobie konkurs na jak najbliższe podejście. Nie uwierzycie, byłem od niego o trzy kroki, tak był zajęty. A potem duża kita w lewo i prawo pomachała mi na pożegnanie.
Drugi przypadek w Kampinosie był bardziej stresujący.
Biegnąc szeroką ścieżką (znakowaną) usłyszałem dziwne odgłosy na wprost mnie. Zwolniłem i oczom moim ukazał się widok dwóch skłębionych ze sobą ciał, warczących, piszczących na brzegu ścieżki. Pomyślałem psy - ale dwa, a to gorzej. Ale były to lisy. Tak walczyły ze sobą (może się bawiły?), że bardzo późno zwróciły na mój odgłos uwagę. Jak lisy to wścieklizna - pomyślałem sobie. żadne kumplowanie, nawet jak będą częstować zimnym Isostarem (15 km mojej trasy). Odskoczyły na 50 metrów w głąb lasu, stanęły i patrzą się na mnie. Ja bardzo zwolniwszy, patrzyłem się na nie i podziwiałem ten niecodzienny widok. Niedoczekawszy się niczego konkretnego pobiegłem dalej.
(Edited by Ziut at 2:25 pm on July 17, 2001)
Miałem dwa z nimi spotkania podczas biegu.
Raz bardzo wcześnie rano biegałem sobie w małym lesie, cisza i poranna rosa. Nagle widze rudego, jak nosem ryje w ziemi. Wychowany na Karolu Mayu sprawdziłem kierunek wiatru i z właściwej strony zacząłem podbiegać. Ogłosiłem sobie konkurs na jak najbliższe podejście. Nie uwierzycie, byłem od niego o trzy kroki, tak był zajęty. A potem duża kita w lewo i prawo pomachała mi na pożegnanie.
Drugi przypadek w Kampinosie był bardziej stresujący.
Biegnąc szeroką ścieżką (znakowaną) usłyszałem dziwne odgłosy na wprost mnie. Zwolniłem i oczom moim ukazał się widok dwóch skłębionych ze sobą ciał, warczących, piszczących na brzegu ścieżki. Pomyślałem psy - ale dwa, a to gorzej. Ale były to lisy. Tak walczyły ze sobą (może się bawiły?), że bardzo późno zwróciły na mój odgłos uwagę. Jak lisy to wścieklizna - pomyślałem sobie. żadne kumplowanie, nawet jak będą częstować zimnym Isostarem (15 km mojej trasy). Odskoczyły na 50 metrów w głąb lasu, stanęły i patrzą się na mnie. Ja bardzo zwolniwszy, patrzyłem się na nie i podziwiałem ten niecodzienny widok. Niedoczekawszy się niczego konkretnego pobiegłem dalej.
(Edited by Ziut at 2:25 pm on July 17, 2001)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1865
- Rejestracja: 18 cze 2001, 18:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Nie wiem jak to jest w Kampinosie, moim obszarem działania jest Trójmiejski Park Krajobrazowy [spory kawał lasu wokół Trójmiasta, na morenowych wzgórzach]. Ciągle jeszcze są tutaj zwierzęta leśne, chociaż najbardziej prawdopodobne jest spotkanie z psem. Niefrasobliwość ich właścicieli jest zresztą powodem udręki nie tylko dla biegaczy, ale także np. saren, które zwłaszcza zimą [gdy w głebokim śniegu nie mogą skutecznie uciec] są przez nie zagryzane. Podejrzewam, że właśnie z tego powodu jest ich wyraźnie coraz mniej. Dawniej spotykałem je na każdym biegu, obecnie co któryś z kolei.
Na mnie zawsze ogromne wrażenie robi spotkanie z jeleniami - to naprawdę duże zwierzęta i w swoim środowisku prezentują się po królewsku [niestety to duża u nas rzadkość]. Mogę się jednak pochwalić, że kiedyś byłem świadkiem solidnej bijatyki między samcami.
Mamy dużo dzików i trzeba je nawet wywozić gdzieś do innych lasów, bo upodobały sobie łażenie po mieście i stołowanie się na śmietnikach.
W tym roku jeden nieco mnie przestraszył, bo z dużym chałasem przeleciał przez drogę, tuż za mną. Żona obstaje przy ładniejszej dramaturgicznie wersji, że byłem celem szarży, która chybiła z powodu rozwijanej przeze mnie szybkości [nie jestem pewien czy nie kpi].
Spotkać można zające, lisy, jenoty, różne gatunki ptaków + wszelkiego rodzaju drobnica [w tym na szczególną uwagę zasługują komary, chociaż w czasie upałów także muchy dostarczają niezapomnianych przeżyć].
Jedyny łoś jaki mi się w życiu zdarzył poza ZOO, pojawił się przed maską mojego samochodu, na szosie, koło Zielonki pod Warszawą.
PS. Szczególne pozdrowienia dla biegaczy z Trójmiasta.
Na mnie zawsze ogromne wrażenie robi spotkanie z jeleniami - to naprawdę duże zwierzęta i w swoim środowisku prezentują się po królewsku [niestety to duża u nas rzadkość]. Mogę się jednak pochwalić, że kiedyś byłem świadkiem solidnej bijatyki między samcami.
Mamy dużo dzików i trzeba je nawet wywozić gdzieś do innych lasów, bo upodobały sobie łażenie po mieście i stołowanie się na śmietnikach.
W tym roku jeden nieco mnie przestraszył, bo z dużym chałasem przeleciał przez drogę, tuż za mną. Żona obstaje przy ładniejszej dramaturgicznie wersji, że byłem celem szarży, która chybiła z powodu rozwijanej przeze mnie szybkości [nie jestem pewien czy nie kpi].
Spotkać można zające, lisy, jenoty, różne gatunki ptaków + wszelkiego rodzaju drobnica [w tym na szczególną uwagę zasługują komary, chociaż w czasie upałów także muchy dostarczają niezapomnianych przeżyć].
Jedyny łoś jaki mi się w życiu zdarzył poza ZOO, pojawił się przed maską mojego samochodu, na szosie, koło Zielonki pod Warszawą.
PS. Szczególne pozdrowienia dla biegaczy z Trójmiasta.
biegowa recydywa
- Dabek
- Stary Wyga
- Posty: 184
- Rejestracja: 18 cze 2001, 17:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
Spotkania z dzikami nie należą do najprzyjemniejszych. Mi osobiście zdarzyło się to dwa razy i dwa razy musiałęm pomimo zmęczenia uciekać. Natomiast sarenki to bardzo przyjemne zwierzątka( szkoda , że tak często uciekają), ale zdarzyło mi się parokrotnie widzieć sarny z młodymi pijące wodę ze strumyka (Piękny widok, szkoda, że nie miałem aparatu). Dodam jeszcze, że biegam w Szczecińskim Parku Krajobrzowym , czyli popularnej Puszczy Bukowej, w której odbywa się cykliczny bieg na 10 km
"Weakness is temporary..."
- Kuba
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Zgierz
Na swoich trasach spotykam dosyć często sarenki.
Natomiast muszę przyznać, że najczęściej spotykanymi "dzikimi zwierzątkami" są znacznych rozmiarów pieski z niekiedy równie dzikimi właścicielami. - najlepiej omijać tą ferajnę.
Natomiast muszę przyznać, że najczęściej spotykanymi "dzikimi zwierzątkami" są znacznych rozmiarów pieski z niekiedy równie dzikimi właścicielami. - najlepiej omijać tą ferajnę.
- Bartek Sz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1114
- Rejestracja: 19 cze 2001, 01:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Polska, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza
Ja niestety sarenek nie widuje a szkoda toż to takie miłe zwierzaki. Czasami widuje zające, wiewióry, troche ptactwa, czasami przemknie mi pod nogami coś pełzającego z rodziny żmijkowatych.
A byłbym zapomniał czasami przebiegam w parku koło zwierzyńca - zapach jest nie do opisania. Są tam kozice górskie, lamy, bażanty i inne jakieś zwierzacczki.
A byłbym zapomniał czasami przebiegam w parku koło zwierzyńca - zapach jest nie do opisania. Są tam kozice górskie, lamy, bażanty i inne jakieś zwierzacczki.
W biegu weszło w biegu wyjdzie :-)
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Najbardziej balem sie dzikow w Kampinosie w porze wiosennej , kiedy maja mlode a konkretnie lochy.
Raz mnie taka zdrowo pogonila bo nazbyt zachwycilem sie jej pasiastymi warchlaczkami. Juz myslalem ,ze mi garaz z d... zrobi ale one poteznie gonia tylko do granicy bezpieczenstwa by potem zaraz powrocic do malych .
Nawiasem mowiac z tym garazem to by nie byl glupi pomysl bo w tych czasach Zycie Warszawy az roilo sie od anonsow " garaz na Zoliborzu wynajme ".
Raz mnie taka zdrowo pogonila bo nazbyt zachwycilem sie jej pasiastymi warchlaczkami. Juz myslalem ,ze mi garaz z d... zrobi ale one poteznie gonia tylko do granicy bezpieczenstwa by potem zaraz powrocic do malych .
Nawiasem mowiac z tym garazem to by nie byl glupi pomysl bo w tych czasach Zycie Warszawy az roilo sie od anonsow " garaz na Zoliborzu wynajme ".
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0