Jak tu biegać?
-
- Wyga
- Posty: 145
- Rejestracja: 16 mar 2012, 11:06
- Życiówka na 10k: 39:32
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Witam,
Od jakiegoś czasu dojrzewała we mnie potrzeba napisania tego posta. Dziś przelała się czara goryczy. Otóż trapi mnie od jakiegoś czasu pytanie kiedy biegać? Pytanie może i trywialne ale pozwólcie że rozwinę.
Jestem ojcem dwójki dzieci w wieku 2 i 4 lata. I właśnie co udało mi się je uśpić. Dodam tylko, że ubrany już byłem w strój biegowy telefon grzał się szukając satelit a tu mijają długie minuty które łączą się w godziny i bach! Przychodzi takie zmęczenie że zamiast biegać postanawiam napisać tego posta.
Praca zajmuje mnie od wczesnych godzin porannych. Rodzinna krzątanina podwózki do przedszkola i wsiąkam w obowiązkach zawodowych. Po około 10 godzinach wracam do domu najczęściej styrany i tylko obiad mojej kochającej żony sprawia że się nie rozpadam na kawałki. Następnie chwila dla dzieci i siedzę przed kompem. Koniec.
Więc gdzie tu czas na bieganie? Jak wy to robicie że macie czas biegać? Biorąc kartkę papieru i zapisując swoje obowiązki, okazuje się że albo nie będę spać albo dzieci zaczną mówić do mnie: "proszę pana". Nic dziwnego że żona nie podziela mojej pasji do biegania bo chwile spędzone na ścieżkach biegowych są chwilami zabranymi jej.
Liczę na odpowiedzi osób które mają więcej obowiązków niż wyprowadzenie psa czy odrobienie lekcji.
Od jakiegoś czasu dojrzewała we mnie potrzeba napisania tego posta. Dziś przelała się czara goryczy. Otóż trapi mnie od jakiegoś czasu pytanie kiedy biegać? Pytanie może i trywialne ale pozwólcie że rozwinę.
Jestem ojcem dwójki dzieci w wieku 2 i 4 lata. I właśnie co udało mi się je uśpić. Dodam tylko, że ubrany już byłem w strój biegowy telefon grzał się szukając satelit a tu mijają długie minuty które łączą się w godziny i bach! Przychodzi takie zmęczenie że zamiast biegać postanawiam napisać tego posta.
Praca zajmuje mnie od wczesnych godzin porannych. Rodzinna krzątanina podwózki do przedszkola i wsiąkam w obowiązkach zawodowych. Po około 10 godzinach wracam do domu najczęściej styrany i tylko obiad mojej kochającej żony sprawia że się nie rozpadam na kawałki. Następnie chwila dla dzieci i siedzę przed kompem. Koniec.
Więc gdzie tu czas na bieganie? Jak wy to robicie że macie czas biegać? Biorąc kartkę papieru i zapisując swoje obowiązki, okazuje się że albo nie będę spać albo dzieci zaczną mówić do mnie: "proszę pana". Nic dziwnego że żona nie podziela mojej pasji do biegania bo chwile spędzone na ścieżkach biegowych są chwilami zabranymi jej.
Liczę na odpowiedzi osób które mają więcej obowiązków niż wyprowadzenie psa czy odrobienie lekcji.
- Bacio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 22 cze 2013, 00:11
- Życiówka na 10k: 55:09
- Życiówka w maratonie: 5:12:13
Ja też mam dwójkę (1,5 roku i 3,5 roku).
Nie byłbym w stanie biegać/trenować, gdyby nie pozytywne nastawienie mojej żony. Ona bierze na siebie w 100% dom i dzieciaki kiedy ja biegam.
Wybrałem treningi wg. Gallowaya, bo one pozwalają na dwa stosunkowo krótkie (45 minut) biegi w tygodniu, a dłuższe w weekend.
Gdybym miał biegać więcej, to po prostu bym nie biegał.
Nie byłbym w stanie biegać/trenować, gdyby nie pozytywne nastawienie mojej żony. Ona bierze na siebie w 100% dom i dzieciaki kiedy ja biegam.
Wybrałem treningi wg. Gallowaya, bo one pozwalają na dwa stosunkowo krótkie (45 minut) biegi w tygodniu, a dłuższe w weekend.
Gdybym miał biegać więcej, to po prostu bym nie biegał.
1. Tu trochę o biegomarszowaniu... www.biegomarsz.pl
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
- Lisciasty
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 978
- Rejestracja: 13 lis 2011, 21:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
O 20:10 już jesteś zmęczony? Zbadaj tarczycę i cukier :]
Ja mam 3 dzieci (małych), żonę, robotę, psa, kota, rybki, teściową i inne atrakcje.
Zdarza się, że idę biegać po 22, jak żona zgaśnie
Liczę na to, że kiedyś będzie lepiej.
Ale są samotne matki, samotni ojcowie, którzy też biegają i nie marudzą. Kwestia samozaparcia
Ja mam 3 dzieci (małych), żonę, robotę, psa, kota, rybki, teściową i inne atrakcje.
Zdarza się, że idę biegać po 22, jak żona zgaśnie
Liczę na to, że kiedyś będzie lepiej.
Ale są samotne matki, samotni ojcowie, którzy też biegają i nie marudzą. Kwestia samozaparcia
Gdy na rzyci zgolę włoski, jestem piękny, jestem boski!
- f.lamer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2550
- Rejestracja: 23 lis 2011, 10:10
- Życiówka na 10k: czydzieści9ipół
- Życiówka w maratonie: czydzwadzieścia
czekaj, czekaj, twoje dzieci zasypiają o 20, a ty nie wiesz kiedy biegać?
sorry za protekcjonalny ton, ale przypominasz mi takie powiedzenie które sprawdza się w ogromnej większości przypadków: kto chce - znajdzie sposoby, kto nie chce - znajdzie wymówki
no, to zupełnie inaczej niż z chwilami które spędzasz przed komputeremNic dziwnego że żona nie podziela mojej pasji do biegania bo chwile spędzone na ścieżkach biegowych są chwilami zabranymi jej.
sorry za protekcjonalny ton, ale przypominasz mi takie powiedzenie które sprawdza się w ogromnej większości przypadków: kto chce - znajdzie sposoby, kto nie chce - znajdzie wymówki
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
Now, self-destruction…
-
- Wyga
- Posty: 132
- Rejestracja: 21 cze 2013, 22:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dokładnie, wszystko wymówki. Też mam dwójkę - 1,5 i 3,5 roku. Fakt, jak młodsza się urodziła to biegałem bardzo mało, teraz od paru miesięcy wróciłem do treningów. Cały czas biegam mało, ale wiem, że jak bym miał samozaparcie i chęć, żeby więcej biegać to nie byłoby problemu z czasem. Mimo, że dom, dzieci, babcia, dziadek, pies, itp. Jak było tylko jedno dziecko (umówmy się, nie ma przy jednym jakoś kosmicznie dużo więcej wolnego czasu niż przy dwójce) to robiłem 5 treningów w tygodniu. Dało się? Dało. Teraz mi się po prostu nie chce. Wstawałem o 5 rano na trening, nie było z tym kłopotu, teraz chodzę wieczorem jak dzieci pójdą spać, też bez problemu. Wszystko się da, kwestia tylko chęci.
-
- Wyga
- Posty: 150
- Rejestracja: 05 maja 2015, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
20:10 - o tej godzinie wysłałeś tego posta. Środek dnia, Proszę Panatomek_runner pisze:
Jestem ojcem dwójki dzieci w wieku 2 i 4 lata. I właśnie co udało mi się je uśpić. Dodam tylko, że ubrany już byłem w strój biegowy telefon grzał się szukając satelit a tu mijają długie minuty które łączą się w godziny i bach! Przychodzi takie zmęczenie że zamiast biegać postanawiam napisać tego posta. .
Mi się zdarza, i to nie raz, że biegać wychodze o 21:30 albo i później. Bo muszę dopilnować lekcji u starszego syna, równolegle pilnując młodszego, i po wykąpaniu tego młodszego idziemy dopiero biegać (ja biegnę, gimnazjalista jedzie na rowerze). Nie są to oczywiście 20kilometrowe wybiegania. Idę spać zazwyczaj koło 23, wstaję około 7.
Owszem, większość obowiązków domowych (zakupy bieżace, porzadki bieżące, posiłki) załatwia moja Żona. Psa nie mamy, więc 'wyprowadzanie' odpada.
Jak o ósmej wieczorem czujesz się 'jak koń po westernie' to, tak jak to Ci Liściasty doradza, skontaktuj się z lekarzem.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Weżcie pod uwagę, że Tomek napisał, że praca zajmuje go od wczesnych godzin porannych. Godzina 20:00 to co innego dla kogoś, kto wstaje o 7:00 a co innego dla kogoś, kto wstaje np o 5:00.
Tomek - trzeba to robic tak, żeby przez kilka dni w tygodniu funkcjonowac trochę "niedospanym" a w jednym dniu te zaległości jakoś odsypiać.
Ale ja przyznaję, że też mam problemy z wyjściem wieczorem, ze względu na zmęczenie ogólne. Kilka lat temu (nie miałem jeszcze dzieci) wychodziłem nawet o 23 - 24, i było ok.
Tomek - trzeba to robic tak, żeby przez kilka dni w tygodniu funkcjonowac trochę "niedospanym" a w jednym dniu te zaległości jakoś odsypiać.
Ale ja przyznaję, że też mam problemy z wyjściem wieczorem, ze względu na zmęczenie ogólne. Kilka lat temu (nie miałem jeszcze dzieci) wychodziłem nawet o 23 - 24, i było ok.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
ja tez mam dwójkę małych dzieci.
1. biegam do pracy i z pracy - ty też możesz, kwestia dogrania szczegółów jak mycie i ubrania na zmianę.
2. często wstaję godzinę przed resztą, żeby wrócić do domu w chwili, gdy normalnie zadzwonił budzik.
3. dbaj o to, by żona również mogła realizować swoje pasje - wtedy będzie miała większe zrozumienie dla Twojego hobby.
4. biegaj z dzieckiem - w wózku albo na rowerze.
1. biegam do pracy i z pracy - ty też możesz, kwestia dogrania szczegółów jak mycie i ubrania na zmianę.
2. często wstaję godzinę przed resztą, żeby wrócić do domu w chwili, gdy normalnie zadzwonił budzik.
3. dbaj o to, by żona również mogła realizować swoje pasje - wtedy będzie miała większe zrozumienie dla Twojego hobby.
4. biegaj z dzieckiem - w wózku albo na rowerze.
-
- Wyga
- Posty: 80
- Rejestracja: 17 lip 2013, 08:51
- Życiówka na 10k: 49:56
- Życiówka w maratonie: brak
Hej
Ja mam dzieci w wieku 7msc i 3,5r. Do pracy muszę wyjechać o 7:00 (niejednokrotnie wcześniej, czasem 4:00-5:00), wracam ok 17:00. W tym roku biegam 3xtydz, wiem że to może niedużo ale zawsze coś. Jedyną opcją jest dla mnie pobudka ok. 5:00 lub wyjście na bieganie po 21:00. Z tym, że opcja poranna jest lepsza bo nie zajmuje czasu, który mogę poświęcić żonie. No i rano nie jestem zmęczony całym dniem, jedynie niewyspany . W weekendy też wstaję ok. 5:00 żeby wrócić jak rodzina się budzi (niektóre dłuższe wybiegania zaczynałem nawet o 4:30, znam ludzi którzy biegają tak codziennie). Od połowy kwietnia do września rano jest już jasno i nie tak gorąco jak w ciągu dnia. Dla mnie lepiej. Da się. Piszesz, że wieczorem siadasz do kompa - przestań, wyjdź pobiegać. Sprawdzanie internetu zajmuje Ci na pewno dłużej niż 40 minut - a pobiegać tyle to już coś
Pozdrawiam
Michał
Ja mam dzieci w wieku 7msc i 3,5r. Do pracy muszę wyjechać o 7:00 (niejednokrotnie wcześniej, czasem 4:00-5:00), wracam ok 17:00. W tym roku biegam 3xtydz, wiem że to może niedużo ale zawsze coś. Jedyną opcją jest dla mnie pobudka ok. 5:00 lub wyjście na bieganie po 21:00. Z tym, że opcja poranna jest lepsza bo nie zajmuje czasu, który mogę poświęcić żonie. No i rano nie jestem zmęczony całym dniem, jedynie niewyspany . W weekendy też wstaję ok. 5:00 żeby wrócić jak rodzina się budzi (niektóre dłuższe wybiegania zaczynałem nawet o 4:30, znam ludzi którzy biegają tak codziennie). Od połowy kwietnia do września rano jest już jasno i nie tak gorąco jak w ciągu dnia. Dla mnie lepiej. Da się. Piszesz, że wieczorem siadasz do kompa - przestań, wyjdź pobiegać. Sprawdzanie internetu zajmuje Ci na pewno dłużej niż 40 minut - a pobiegać tyle to już coś
Pozdrawiam
Michał
- ASK
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1733
- Rejestracja: 02 gru 2013, 08:51
- Życiówka na 10k: 50:08
- Życiówka w maratonie: 4:43:44
- Lokalizacja: Wroclaw
Tomek_runner, moja rada: kup sobie psa, z którym można biegać. Czasu co prawda nie będziesz miał więcej, ale nie będzie też możliwości, byś wieczorem zrezygnował z wyjścia z domu. No i żonie nie trzeba się będzie tłumaczyć, bo przecież nie będziesz realizował swojej pasji, tylko opiekował się zwierzęciem
Tak na poważnie, to jesień nastraja w ten sposób, że wieczorem się nic nie chce. Trzeba się przemóc.
A tak w ogóle, to biedni chłopcy, "gdyby nie to, że na głowie zony jest gotowanie i sprzątanie, nie mógłbym realizować swojej pasji...". A co my, kobiety, mamy powiedzieć, mając i dwójkę dzieci i prace na pełen etat i dom do zadbania i męża, którym się trzeba zaopiekować. I psa na dokładkę.
Tak na poważnie, to jesień nastraja w ten sposób, że wieczorem się nic nie chce. Trzeba się przemóc.
A tak w ogóle, to biedni chłopcy, "gdyby nie to, że na głowie zony jest gotowanie i sprzątanie, nie mógłbym realizować swojej pasji...". A co my, kobiety, mamy powiedzieć, mając i dwójkę dzieci i prace na pełen etat i dom do zadbania i męża, którym się trzeba zaopiekować. I psa na dokładkę.
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
tomek!
będzie lepiej, jak dzieciaki urosną jeszcze jakieś 10 lat
pozdrowienia od pracującej, biegającej, samotnej mamy z dwójką dzieci.
będzie lepiej, jak dzieciaki urosną jeszcze jakieś 10 lat
pozdrowienia od pracującej, biegającej, samotnej mamy z dwójką dzieci.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Widziały gały co brałymęża, którym się trzeba zaopiekować
bez obrazy oczywiście
Odpowiedź jest prosta. Nie biegać! Wszyscy będą szczęśliwiJak tu biegać?
- Grzes_PL
- Wyga
- Posty: 61
- Rejestracja: 24 lip 2015, 18:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ja dzieci jeszcze nie mam, ale mam sąsiada, która ma i czasami z nim biegam. Powiem Ci, że ma ten sam problem co Ty. On radzi sobie z tym w ten sposób, że biega bardzo nieregularnie, głównie w weekendy. Czasami widzę go o 22 wieczorem, innym razem biega bardzo wcześnie. Zdarza się, że przez tydzień nie biega w ogóle. Wiem, że to nie jest za dobre podejście, ale chodzi mi o to, że on stara się wykorzystywać każdą wolną chwilę.
- Lisciasty
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 978
- Rejestracja: 13 lis 2011, 21:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Ok, chyba już wszyscy nawrzucali chłopakowi, chyba wystarczy bo się przestał odzywać :]
Każdemu się zdarzają momenty smęcenia i rozczulania nad sobą, ale wystarczy spotkać kogoś,
kto ma bardziej przechlapane i nagle okazuje się, że nie mamy tak źle
Mnie zniszczyła kobieta na ostatnim maratonie, nie dość że biegła z niemowlakiem i po drodze
karmiła go piersią (nie w biegu na szczęście, bo bym wymiękł całkowicie), to jeszcze po tych
przestojach odrabiała straty.
Wszystko się da, trzeba zacisnąć poślady i napitalać ;P
Każdemu się zdarzają momenty smęcenia i rozczulania nad sobą, ale wystarczy spotkać kogoś,
kto ma bardziej przechlapane i nagle okazuje się, że nie mamy tak źle
Mnie zniszczyła kobieta na ostatnim maratonie, nie dość że biegła z niemowlakiem i po drodze
karmiła go piersią (nie w biegu na szczęście, bo bym wymiękł całkowicie), to jeszcze po tych
przestojach odrabiała straty.
Wszystko się da, trzeba zacisnąć poślady i napitalać ;P
Gdy na rzyci zgolę włoski, jestem piękny, jestem boski!
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
Żył bardzo biedny Żyd – Icek. Razem ze swoją żoną Salcie, trójką dzieci i teściową żyli w jednej maleńkiej izdebce. Pewnego razu Icek nie wytrzymał tej ciasnoty i poszedł poskarżyć sie do Rabina:
- Rebe, ty mnie ratuj, ty mnie pomóż jak ja mam żyć z moją Salcie, z moimi dziatkami i z moją biedą!
Rabin pomyślał chwile i powiedział:
- Icek, ty idź na targ i ty kup sobie kozę!
Icek poszedł na targ i kupił kozę. Przyprowadził do swojej maleńkiej izdebki i zrobiło się jeszcze ciaśniej. Koza cuchnie okrutnie, żre wszystko co popadnie. Wytrzymał tak tydzień i pobiegł na Rabina na skargę…
- Rebe, ty mnie ratuj, ty mnie pomóż jak ja mam żyć z moja Salcie, z moimi dziećmi , moją teściową, moją kozą i moja biedą…
- Icek, ty idź na targ i ty kup sobie drugą kozę!
Icek znowu poszedł na targ i kupił drugą kozę. Przyprowadził do swojej maleńkiej izdebki, a tam sodoma i gomora. Kozy cuchną okrutnie, żrą wszystko, ciasnota straszna. Wytrzymał tak tydzień i znowu pobiegł na Rabina na skargę…
- Rebe, ty mnie ratuj, ty mnie pomóż jak ja mam żyć z moja Salcie, z moimi dziećmi , moją teściową, temi kozami i moja biedą…
- Icek – rzekł Rabin po chwili – ty idź na targ i ty sprzedaj co prędzej te kozy!
Na drugi dzień Rabin spotyka Icka.
- Icek! Sprzedałeś kozę?
- Sprzedałem, Rebe!
- I co?
- Rebe! Teraz ja wiem że ja żyję!
- Rebe, ty mnie ratuj, ty mnie pomóż jak ja mam żyć z moją Salcie, z moimi dziatkami i z moją biedą!
Rabin pomyślał chwile i powiedział:
- Icek, ty idź na targ i ty kup sobie kozę!
Icek poszedł na targ i kupił kozę. Przyprowadził do swojej maleńkiej izdebki i zrobiło się jeszcze ciaśniej. Koza cuchnie okrutnie, żre wszystko co popadnie. Wytrzymał tak tydzień i pobiegł na Rabina na skargę…
- Rebe, ty mnie ratuj, ty mnie pomóż jak ja mam żyć z moja Salcie, z moimi dziećmi , moją teściową, moją kozą i moja biedą…
- Icek, ty idź na targ i ty kup sobie drugą kozę!
Icek znowu poszedł na targ i kupił drugą kozę. Przyprowadził do swojej maleńkiej izdebki, a tam sodoma i gomora. Kozy cuchną okrutnie, żrą wszystko, ciasnota straszna. Wytrzymał tak tydzień i znowu pobiegł na Rabina na skargę…
- Rebe, ty mnie ratuj, ty mnie pomóż jak ja mam żyć z moja Salcie, z moimi dziećmi , moją teściową, temi kozami i moja biedą…
- Icek – rzekł Rabin po chwili – ty idź na targ i ty sprzedaj co prędzej te kozy!
Na drugi dzień Rabin spotyka Icka.
- Icek! Sprzedałeś kozę?
- Sprzedałem, Rebe!
- I co?
- Rebe! Teraz ja wiem że ja żyję!