Komentarz do artykułu Rozterki biegacza (część I)

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
Awatar użytkownika
bieganie.pl
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1739
Rejestracja: 27 sty 2008, 15:29

Nieprzeczytany post

New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
mungo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 576
Rejestracja: 12 lip 2012, 22:21
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 3:23:50
Lokalizacja: Jastarnia
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Sporo w tym prawdy pewnie. Bardzo się cieszę,że osobiście tak nie mam. Żona wspiera mnie coraz bardziej, dziś nawet sama zapisała mnie na zawody. Problemem jest to,że sam przed sobą mam czaswmi wyrzuty sumienia z powodu biegania. Bo w tym czasie mogę odciążyć żonę z obowiązków, pomóc.
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Powiem szczerze, na jeszcze rok temu podpisałbym się w całości pod tym artykułem. Ale teraz wydaje mi się, że ludzie dookoła mnie już się przyzwyczaili do tego, że biegam. Nie tylko to zaakceptowali, ale nawet mnie w tym wspierają, dopingują.

Bo tak naprawdę nie chodzi o to, że zaczyna biegać - nie o bieganie tutaj chodzi. Chodzi o to, że ludzie nie lubią zmian. I jak coś się wokół nich zmienia to są niespokojni, reagują instynktownie, agresywnie.

Tak ja to widzę.

PS: No, a co do dzielenia pasji to mimo, że Patrycja nie biega wydaje mi się, że mamy idealny układ - ja biegam, Ona robi zdjęcia. Razem wybieramy zawody, na które chcemy pojechać. Czasami towarzyszy mi rowerem podczas treningów. Jej pomoc jest dla mnie nieoceniona. Jest dla mnie niczym trener i menadżer w jednym :)
infomsp
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 02 sty 2012, 20:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

O ile z żoną się można dogadać i nawet powinno, jak wszystko jest w małżeństwie w porządku, tak zresztą się nie da tzn. dzieci i praca. :) Z ciekawością czekam na dalszy ciąg.
gocu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 763
Rejestracja: 05 gru 2011, 14:38
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie rozumiem tych rozterek. Dla mnie to tekst dla ludzi, którzy roją sobie w głowie te wszystkie przeciwności.

Nigdy nie spotkałem się z takimi zachowaniami ze strony bliskich, raczej ze zrozumieniem i pewnego rodzaju podziwem. Ze strony obcych - tylko raz (w ciągu 10 lat!) jakiś szczeniak pyskował - zaprosiłem go na przebieżkę i się zamknął.
MaCko
Wyga
Wyga
Posty: 57
Rejestracja: 20 cze 2012, 09:35
Życiówka na 10k: 1
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Zabrze
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Na początku jest trudno, to muszę przyznać bez bicia :) Ale da się wypracować kompromis. Niestety kompromis na zasadzie, że inni ustępują i rozumieją, że musisz trenować. Co do jedzenia to faktycznie ciężko przekonać do zdrowego żywienia. Ja jestem ogólnie szczęściarzem, bo zaraziłem Narzeczoną pasją biegania i żywienia odpowiedniego pod treningi, także ja nie mogę narzekać :)

Pozdrawiam
Maciek (www.uzaleznionyodruchu.blogspot.com)
Awatar użytkownika
sachna
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 6
Rejestracja: 15 sty 2013, 16:38
Życiówka na 10k: 45,24 min.
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Mieszkam od dziecka w bardzo malej miejscowości, zaczęłam biegać w tamtym roku na przełomie maja i czerwca i cały czas spotykam sie z dogadywaniem typu:
- no mama nie zagonila do roboty...? (mam 28 lat!)
- jak ktos nie ma obowiązków to może się bawić... (?)
- ooo no co Ty odchudzasz się? (nadmieniam, że jestem osobą szczupłą)
- że Ci się tak chce?
- może Ciępodwieźć? (jak tylko przejeżdża ktoś powiedzmy znajomy mój albo rodziny)
ale najbardziej denerwujące jest dogadywanie o odchudzaniu się, bo przeciez kto normalny katował by sie bieganiem bez chęci zrzucenia na wadze?
Kompletnie tego nie rozumiem, dopiero teraz jak juz troche polepszylam swoja forme bieganiem, odczuwam prawdziwa radość w chodzeniu po górach- bez zadyszki i zmęczenia które zawsze zniechęcalo mnie do takich wyjazdów.
W mojej okolicy po prostu dbanie o forme jest czymś dziwnym.
W domu jakoś nie komentują, choć rzucaja tekstami "znowu latalaś, boże jaka jesteś czerwona!" a jak tylko sie przeziębię - to przez bieganie, jak tylko zaboli mnie noga, glowa plecy - to przez bieganie itp.
cięzki orzech do zgryzienia ale nie ma co sie łamać :) tylko dlaczego takie kłody pod nogi juz na samym starcie?
Awatar użytkownika
f.lamer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2550
Rejestracja: 23 lis 2011, 10:10
Życiówka na 10k: czydzieści9ipół
Życiówka w maratonie: czydzwadzieścia

Nieprzeczytany post

maly89 pisze:Bo tak naprawdę nie chodzi o to, że zaczyna biegać - nie o bieganie tutaj chodzi. Chodzi o to, że ludzie nie lubią zmian. I jak coś się wokół nich zmienia to są niespokojni, reagują instynktownie, agresywnie.
bingo. to jest istota rzeczy.
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
Awatar użytkownika
wypass
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2077
Rejestracja: 20 kwie 2013, 07:02
Życiówka na 10k: 53min 56s
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: radom

Nieprzeczytany post

f.lamer pisze:
maly89 pisze:Bo tak naprawdę nie chodzi o to, że zaczyna biegać - nie o bieganie tutaj chodzi. Chodzi o to, że ludzie nie lubią zmian. I jak coś się wokół nich zmienia to są niespokojni, reagują instynktownie, agresywnie.
bingo. to jest istota rzeczy.
A do tego sedna ja bym dodał, ziarenko zazdrości...(takiej znanej nam dobrze), że ktoś wstał...ruszył się...zmienia siebie, spadają kilogramy, ubrania wymienia się na mniejsze....
A otoczenie dalej siedzi w miejscu na wygodnej kanapie i podjada... :ble:

Bo przecież łatwiej jest kogoś zniechęcać niż podnieść się z kanapy ;)
Awatar użytkownika
cava
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1701
Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Bardzo trafna jest 2ga część artykułu o rozterkach kobiet.
Mnie często nęka poczucie winy, że zamiast ugotować lepszy obiad, coś odkurzyć,wypucować, wyprać, z dziećmi jakieś sprawy pozałatwiać- idę biegać a potem jestem zmęczona i potrafię się na dokładkę zdrzemnąć jeszcze potem.

Mój mąż nigdy mi słowa na ten temat nie powiedział, sam jest o wiele bardziej usportowiony ode mnie i sam mnie do biegania namówił, ale to po prostu siedzi mi w głowie samo.


Otoczenie nigdy mi słowa przeciwko bieganiu (tai-chi, basenowi, jeździe konnej czy co tam akurat miałam wymyślone) nie powiedziało.
Ale to podejrzewam, już jest kwestia mojego "uroczego" charakteru. :/
slaff
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 2
Rejestracja: 20 mar 2013, 13:54
Życiówka na 10k: 43,46
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

ja mam to szczęście, że moja żona i ja jesteśmy zapalonymi sportowcami i nie mamy problemu z niezrozumieniem pobudek które kierują nami w trakcie uprawiania biegania bądź innego sportu.
Awatar użytkownika
malvina-pe.pl
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 217
Rejestracja: 08 lut 2013, 20:17
Życiówka na 10k: 00:46:40
Życiówka w maratonie: 03:55:47
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Tekst taki sobie, ale został poruszony ważny temat.

Jestem teraz na takim etapie mojej przygody z bieganiem, że nie wyobrażam sobie zrezygnowania z niego na rzecz kogoś/czegoś innego. Z tego powodu odwlekam operację haluksów, m.in. dlatego być może nigdy nie będę mieć dziecka, również ze względu na bieganie wybrałam pracę na 1/2 etatu i żywot freelancera :)

Dla bliskich życie z biegaczem nie jest łatwe, muszą się otworzyć na naszą pasję, zrozumieć, że bieganie łączy się też z określonym stylem życia, np. odpowiednią dietą. Czasami, kiedy przyjeżdżam do domu rodzinnego, mam sprzeczki z mamą, że wybrzydzam w kuchni i nie pozwalam jej używać tłuszczu do przygotowania mięsa ;) Ale to tylko w kuchni. Co do samego biegania - wiem, że jest ze mnie dumna i mocno mi zawsze kibicuje. Z kolei mój facet, choć bardzo wspierający (jeździ ze mną na zawody, pomaga robić zdjęcia na bloga, etc.) ma do mnie czasami żal, że wolę zrobić długie wybieganie, zamiast spędzić z nim czas i np. wyjść na spacer. To nie są łatwe tematy, ale można sobie to wszystko jakoś poukładać. Byleby nie popadać w przesadę. Nie jestem w stanie zrozumieć biegaczy, którzy traktują nie-biegaczy (również swoich bliskich) jak ułomków, podkategorię ludzi. A są tacy hardkorowcy, miałam okazję poznać kilku. Smutny widok :/
Awatar użytkownika
malvina-pe.pl
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 217
Rejestracja: 08 lut 2013, 20:17
Życiówka na 10k: 00:46:40
Życiówka w maratonie: 03:55:47
Kontakt:

Nieprzeczytany post

sachna pisze:Mieszkam od dziecka w bardzo malej miejscowości, zaczęłam biegać w tamtym roku na przełomie maja i czerwca i cały czas spotykam sie z dogadywaniem typu:
- no mama nie zagonila do roboty...? (mam 28 lat!)
- jak ktos nie ma obowiązków to może się bawić... (?)
- ooo no co Ty odchudzasz się? (nadmieniam, że jestem osobą szczupłą)
- że Ci się tak chce?
- może Ciępodwieźć? (jak tylko przejeżdża ktoś powiedzmy znajomy mój albo rodziny)
ale najbardziej denerwujące jest dogadywanie o odchudzaniu się, bo przeciez kto normalny katował by sie bieganiem bez chęci zrzucenia na wadze?
Kompletnie tego nie rozumiem, dopiero teraz jak juz troche polepszylam swoja forme bieganiem, odczuwam prawdziwa radość w chodzeniu po górach- bez zadyszki i zmęczenia które zawsze zniechęcalo mnie do takich wyjazdów.
W mojej okolicy po prostu dbanie o forme jest czymś dziwnym.
W domu jakoś nie komentują, choć rzucaja tekstami "znowu latalaś, boże jaka jesteś czerwona!" a jak tylko sie przeziębię - to przez bieganie, jak tylko zaboli mnie noga, glowa plecy - to przez bieganie itp.
cięzki orzech do zgryzienia ale nie ma co sie łamać :) tylko dlaczego takie kłody pod nogi juz na samym starcie?

A próbowałaś im trochę więcej o bieganiu opowiedzieć? Np. co czujesz, kiedy to robisz, jak trenujesz, co Ci to daje? U mnie pomogło. Moja mama jest trochę nadopiekuńcza i zawsze się strasznie o mnie martwi. Oczywiście, jak zaczęłam biegać, bała się, że zrobię sobie krzywdę ;) Ale z czasem, im więcej jej mówiłam o bieganiu, im bardziej się nim rajcowałam, im bardziej widziała, jak się wkręcam, tym lepiej mnie rozumiała, a z czasem sama zaczęła motywować "idź, pobiegaj", np. jak miałam ciężki dzień i jej narzekałam przez telefon :hej:
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Dochodzę do wniosku, że jestem szczęśliwą osobą, bo jakoś jeszcze nie spotkałam się z negatywną reakcją na bieganie, bardziej może z przymrużeniem oka, że teraz to takie "trendy" jest. To fakt, że człowiek kilka rzeczy musi zmienić w swoim rozkładzie dnia jak już zacznie biegać te 4 czy 5 razy w tygodniu, ale jak się chce to się da... i moja rodzina wręcz podziwia, że mi się chce, że się da w weekend wcześnie wstać, że PŁACĘ za udział w zawodach, a nie odwrotnie, itp., itd.

Mój ojciec, który całkowicie ignorował moje taneczne popisy w szkole średniej (z perspektywy czasu mu się nawet nie dziwię :hej:), przyjechał mi kibicować na trasie maratonu. Może bardziej do ludzi przemawia gdy ma się jakiś cel? Bo ja od razu zapowiedziałam wszystkim, że te pierwsze 5km idę przebiec jako przygotowanie do maratonu za półtora roku, i nikt się jakoś w głowę nie pukał - przynajmniej przy mnie. Może wszyscy byli ciekawi czy mi się uda... A jak się już udało to teraz dwie moje koleżanki, które biegały "od czasu do czasu", od tej wiosny wychodzą regularnie. Same plusy.

I chyba już teraz jest więcej pytań w stylu "czy jeszcze biegam" i "czemu jeszcze biegam" skoro cel został osiągnięty. No to im odpowiadam zgodnie z prawdą, że to uzależnienie, sposób na nudę, że są ciągle nowe rekordy do pobicia i to jest hobby jak każde inne, a w końcu każdy ma jakieś hobby, prawda?
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
asmo71
Wyga
Wyga
Posty: 108
Rejestracja: 13 sty 2013, 22:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: łorsoł

Nieprzeczytany post

czytam jak bajkę o żelaznym wilku, serio

od samego początku biegania (tu wstawić można każdą inną rzecz, jaką kiedykolwiek zajmowałam się w charakterze pasji, hobby czy słomianego zapału) spotykam się tylko i wyłącznie z niekłamanym podziwem w wykonaniu grupy niebiegającej i przyjacielskim klepaniem po plecach w wykonaniu grupy biegającej

odkąd pamiętam, uprawiam ekwilibrystykę organizacyjną, żeby pomieścić i poukładać wszystkie rzeczy, którymi chcę się zajmować, pomiędzy tymi, którymi muszę :hejhej: - ja mam to w genach (po matce), partner przywykł, dzieci nigdy nie funkcjonowały w innym otoczeniu... zresztą z dziećmi zabawne jest to, że one na potrzeby zewnętrzne definiują nas przede wszystkim poprzez zajęcia pozalekcyjne, a nie przez zawód: "mama biega, gra w tenisa, śpiewa i jest tym... noooo.... jak to się nazywa" :sss:

jak nie było biegania, były inne rzeczy, jak nie będzie biegania, będą inne rzeczy, nic się nie zmieni, ewentualnie kolejność :hahaha:
ODPOWIEDZ