Wczoraj, przed zachodem słońca, zachciało mi się luźnej dyszki, w maratońskim (hipotetycznie oczywiście) tempie, czyli, jak dla mnie, 5.40.
Trzeci kilometr rozpocząłem długą serię ziewania, i nie mogłem tego opanować. Na czwartym, wydawało mi się, że zaraz zasnę i spadnę z przeciwpowodziowego wału... Dopiero, gdy nieco przyspieszyłem (do ok. 5.20), to mi pomogło i, na 6 kilometrze, mogłem znowu powrócić do zakładanego 5.40.
Co było nie tak z tym bigosem?
Senność na początek...
-
- Dyskutant
- Posty: 42
- Rejestracja: 07 lut 2010, 20:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
A często biegasz o tej porze?
Ja zazwyczaj biegam wieczorem i kiedy w weekend wychodzę pobiegać rano dopiero po mniej więcej 5km się budzę. Może to kwestia przyzwyczajenia organizmu?
Ja zazwyczaj biegam wieczorem i kiedy w weekend wychodzę pobiegać rano dopiero po mniej więcej 5km się budzę. Może to kwestia przyzwyczajenia organizmu?
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Mi się też czasem tak zdarza.
Ale jestem często po prostu niewyspany a w niektórych godzinach to się przejawia szczególnie mocno.
Ale jestem często po prostu niewyspany a w niektórych godzinach to się przejawia szczególnie mocno.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 788
- Rejestracja: 14 wrz 2010, 10:31
- Życiówka na 10k: 53
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Beskid
Biegam o różnych porach, często właśnie wieczorem, ale chyba pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło. Może to faktycznie brak poobiedniej drzemki? Albo jakaś zmiana ciśnienia, czy inne, wiosenne, przesilenie?
Ewentualnie będę obserwował to (rzadkie?) zjawisko.
Ewentualnie będę obserwował to (rzadkie?) zjawisko.