
KORZYSTANIE Z OBIEKTÓW SPORTOWYCH-LUBELSKI PARADOKS?
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
Przy każdej szkole powinna byc bieznia tartanowa 120m, skocznia w dal, rzutnia do kuli, boisko tartanowe do kosza lub siatki( mozna by tam oprócz gry pocwiczyć rzecz banalną skoku wzwyz w kolcach - Tak z reką na sercu - ile razy każdy z nas miał okazje poskakać wzwyż? Jak nie ma warunków to jak mamy wiedziec czy mamy predyspozycje? To samo sie tyczy tyczki sprintu itd - ilu z nas miało tyczke w reku nie mówiac o skakaniu a urzednicy dumaja jak uatrakcyjnic wf-y Dajcie warunki do prowadzenia atrakcyjnych zajec a selekcja do biegania, skakania i rzucania bedzie należyta. jesli uks-y maja dorównywawac klubom ze stadionami a widze że pomimo braków sprzetowo obiektowych juz depcza starym potentatom po pietach to takie minimum przyszkolne powinno byc standardardem - jeśli cos takiego powstanie to mozna miec pretensje do wf-istów że nie wyłuskuja talentów To ich obowiazek!!!. Zastanówmy się co mamy w Polsce? Muszę to powiedzieć -wf na korytarzu lub na asfalcie przed szkoła nawet w wymiarze 6 lekcji tygodniowo, jeszcze sie zdarza - prawda, To strata czasu nawet przy bardzo dobrych i wyszkolonych nauczycielach instruktorach trenerach. Ja i tak bym przyniósł zwolnienie z wf-u i żadna reforma papierkowa tego by nie zmieniła ani opowiadane pierdy specjalistów z Ministerstwa o tym jak to źle uczą w skołach. To tak jakby kazać nauczać pływania - teoretycznie na sucho. Takie nam fundowano na AWf w Poznaniu, bo uczelnia nie miała basenu.
Uczelnia na której był pierwszy polski medalista olimpijski w pływaniu Artur Wojdat.Uciekł do USA. Mam nadzieje ze nikt juz w XXI nie bedzie musiał uciekac z Polski w XXI wieku. i że nie bedziemy marnowali tyle talentów sportowych bo nie ma warunków.

- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
Ja moge zrezygnowac z kasy za pkt-y powaznie, jesli bedę miał w miare stabilne finansowanie klubu spoza systemu to nawet nie pojade na MP młodzików czy makroregion. Paradoks polega na tym ze pomimo braku warunków jednak małe klubiki te pkty robią.TSK pisze:Chyba bardziej oplaca sie miec mocny sport mlodziezowy niz mocnych seniorow, bo wtedy za pkty leci kasa.



-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 2
- Rejestracja: 21 maja 2009, 08:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin
Trochę dyskusja odbiegła od tematu ale to nic...z tego co można przeczytać niektóre osoby piszące na tym forum pracują w klubach: działacze zawodnicy więc może ktoś z wewnątrz wyjaśni taki paradoks: Dlaczego młodzicy, juniorzy osiągają w miare przyzwoite wyniki a jak te same osoby stają się seniorami to giną???? czy to przypadkiem nie jest efekt przejrzenia na oczy, uzmysłowienia sobie że z takim zapleczem i finansowaniem sportu w naszym kraju do niczego, jako sportowcy nie dojdą? wiele jest takich przykładów. Przykład z Lublina z dawnych czasów: jeśli ktoś pracował w FSC ( główny sponsor sportu w Lublinie ) to z wynagrodzenia miał potrącany 1% na sport i byli wtedy i zawodnicy i sukcesy...i nikt się nikogo nie pytał czy jesteś kibicem czy nie ale w zamian za to była wejściówka na wszystkie dyscypliny powiązane z tą fabryką...czasami za duża wolność nie jest rozwiązaniem najlepszym 

TM
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Fotman, z Zamościa były 3 olimpijki - indywidualnie, nie w sztafetach ; )
Ja bardziej oceniam te kluby oczywiście przez pryzmat biegów średnich i długich - to fakt, więc nie jestem do końca obiektywny. Ale odnoszę wrażenie, bo jestem na mitingach i na Lubelszczyźnie, i na Pomorzu, że w Zamościu ta masowość jest dużo większa, to są tłumy młodych zawodników. A z Sopotu, np. na ostatnim mitingu w Słupsku - właściwie nikogo nie widziałem (może nie dojechali). Nawet na mitingach w Sopocie tych biegaczy za bardzo nie widać. (a propos imprez - jaka duża impreza była tam w ciągu ostatnich pięciu lat? Bo nie pamiętam, poza memoriałami)
Tym niemniej, wracając do tematu - nie uważam opłaty 10zł za trening za opłatę symboliczną. Według mnie to jest najgorszy rodzaj zdzierstwa w Polskim sporcie - zamknąć, otoczyć drutem i kasować za wszystko. Pytałem ostatnio znajomych, którzy byli w Portugalii, ośrodek przygotowań olimpijskich. Wstęp na stadion z zewnątrz płatny - 1 euro za trening. Czyli 2,5 raza taniej niż w Sopocie. Poza przykładem Wojtka nie spotkałem poza Polską płatnych stadionów, a jeśli już, jak w tej Portugalii - to są to groszowe sprawy.
W Stanach jest tak jak mówi Bebej - tartan praktycznie przy każdej szkole, wszystko otwarte dla każdego, często są nawet płotki (w Polsce najczęściej okręcone łańcuchem). I w Stanach w każdej dyscyplinie, włączając biegi, są medale olimpijskie, jest piekielnie mocny sport na poziomie szkolnym-akademickim. U nas prawie nikt zaś nie potrafi nawet zrobić minimum. Widzę, że nie mamy szans dojść do porozumienia, ale ja uważam, że dopóki nie zmieni się myślenie, właśnie takie, jakie prezentujesz, nigdy nie będzie u nas szerokich wyników, jedynie pojedyncze wyskoki. To efekt kultury zamknięcia i okręcenia łańcuchami, zniechęcania zamiast zachęcania.
Ja bardziej oceniam te kluby oczywiście przez pryzmat biegów średnich i długich - to fakt, więc nie jestem do końca obiektywny. Ale odnoszę wrażenie, bo jestem na mitingach i na Lubelszczyźnie, i na Pomorzu, że w Zamościu ta masowość jest dużo większa, to są tłumy młodych zawodników. A z Sopotu, np. na ostatnim mitingu w Słupsku - właściwie nikogo nie widziałem (może nie dojechali). Nawet na mitingach w Sopocie tych biegaczy za bardzo nie widać. (a propos imprez - jaka duża impreza była tam w ciągu ostatnich pięciu lat? Bo nie pamiętam, poza memoriałami)
Tym niemniej, wracając do tematu - nie uważam opłaty 10zł za trening za opłatę symboliczną. Według mnie to jest najgorszy rodzaj zdzierstwa w Polskim sporcie - zamknąć, otoczyć drutem i kasować za wszystko. Pytałem ostatnio znajomych, którzy byli w Portugalii, ośrodek przygotowań olimpijskich. Wstęp na stadion z zewnątrz płatny - 1 euro za trening. Czyli 2,5 raza taniej niż w Sopocie. Poza przykładem Wojtka nie spotkałem poza Polską płatnych stadionów, a jeśli już, jak w tej Portugalii - to są to groszowe sprawy.
W Stanach jest tak jak mówi Bebej - tartan praktycznie przy każdej szkole, wszystko otwarte dla każdego, często są nawet płotki (w Polsce najczęściej okręcone łańcuchem). I w Stanach w każdej dyscyplinie, włączając biegi, są medale olimpijskie, jest piekielnie mocny sport na poziomie szkolnym-akademickim. U nas prawie nikt zaś nie potrafi nawet zrobić minimum. Widzę, że nie mamy szans dojść do porozumienia, ale ja uważam, że dopóki nie zmieni się myślenie, właśnie takie, jakie prezentujesz, nigdy nie będzie u nas szerokich wyników, jedynie pojedyncze wyskoki. To efekt kultury zamknięcia i okręcenia łańcuchami, zniechęcania zamiast zachęcania.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2876
- Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
tu sie całkowicie nie zgodze - zamknięte obiekty nie są przyczyną naszego słabego poziomu sportowego, bo jak ktoś sie wybija to te obiekty są dla niego dostępne - problemem jest brak wychowania fizycznego w szkole podstawowej - bo co można zrobić przez 2 h w tygodniu? za mojej młodości były 4 h wuefu i kilka godzin dziennie jeszcze zajęcia dobrowolneNagor pisze:Widzę, że nie mamy szans dojść do porozumienia, ale ja uważam, że dopóki nie zmieni się myślenie, właśnie takie, jakie prezentujesz, nigdy nie będzie u nas szerokich wyników, jedynie pojedyncze wyskoki. To efekt kultury zamknięcia i okręcenia łańcuchami, zniechęcania zamiast zachęcania.


- uranmars
- Wyga
- Posty: 51
- Rejestracja: 09 maja 2008, 09:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 50N 19E
To się nazywa rabunek w majestacie prawa. Pieniądze Kowalskiego są mu pod przymusem zabierane i przeznaczane na rzecz na którą on nie ma kompletnie ochoty, bo wolał by je wydać na piwo lub panienki. Teraz zresztą jest podobnie. Z podatków przecież finansuje się część wspólczesnego sportu, część leków, służbę zdrowia (w tym przypadku ten podatek nazywa się składka zdrowotna), stocznie, część koleji, becikowe dla lumpów (i nie tylko lumpów) itd.ToMichalak pisze:Przykład z Lublina z dawnych czasów: jeśli ktoś pracował w FSC ( główny sponsor sportu w Lublinie ) to z wynagrodzenia miał potrącany 1% na sport i byli wtedy i zawodnicy i sukcesy...i nikt się nikogo nie pytał czy jesteś kibicem czy nie ale w zamian za to była wejściówka na wszystkie dyscypliny powiązane z tą fabryką...czasami za duża wolność nie jest rozwiązaniem najlepszym
To że my marzymy by więcej pieniędzy przeznaczać na sport niczym się nie różni od marzeń stoczniowców, farmaceutów, kolejarzy itp.
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Też uważam, że Orliki powinny być budowane z 3-torową bieżnią (na prostej 5 torów) i skocznią w dal. Ponoć PZLA coś zaczęło drążyć w MS:
"W dalszej kolejności przedstawiono ministrowi koncepcję budowy tzw. Orlików Lekkoatletycznych, stadionów z okólną 400-u metrową bieżnią, służących naborowi i rozwojowi lekkiej atletyki wśród dzieci i młodzieży. Pomysł Orlików LA spotkał się z dużym zainteresowaniem przedstawicieli ministerstwa. Prezes Związku złożył odpowiednią dokumentację na ręce ministra;"
Bogato pojechali- 400m bieżnia- no, no, no. Jakoś nie chce mi się wierzyć. Lepsze byłoby 200m czy 300m ale przy każdej szkole albo przynajmniej przy każdym Orliku piłkarskim. I nie tartan!!!
Nagor, czy kiedykolwiek miałeś doczynienia z naborem? To jest dramat. Naborem powinni sie zajmować nauczyciele wf bo są najbliżej młodzieży. Ale oni nie sa tym zainteresowani.
Nasz klub co jakiś czas naklania szkoły do współpracy a dzieciaki do sportu. Opiszę tu trzy akcje.
Rodzinne środy lekkoatletyczne- przez jeden sezon w środy stadion był otwarty popołudniami dla rodzin, które chciały spedzić tu czas na sportowo. Była akcja promocyjna, oplakatowany Sopot, drobne upominki dla biorących udział, trener, który pomagał chętnym w próbach. Na poczatku pojawiło się kilka rodzin, potem z tygodnia na tydzień chetnych ubywało. Słomiany zapał kilku rodzin wypalił się mniej wiecej po 2-3 miesiacach.
Trzy lata temu Ania Rogowska (wtedy swieżo upieczona medalistka olimpijska) objechała w towarzystwie trenerów ileś tam szkół, zachęcała, były ulotki, był konkurs z nagrodami, były upominki dla tych, którzy dołączą do klubu i guzik.
W ubieglym roku klub pozyskał doskonałego sponsora i rozpoczął program skierowany do szkół i podstawówek. Sponsor funduje przez kilka lat stroje dla dzieciaków, szkoła dostaje sprzęt lekkoatletyczny, finansowane są zawody, pokrywa koszty dojazdu, płaci nauczycielowi, który podejmuje współpracę, dla wybijających się pokrywa koszty dwóch obozów w roku itp Z tego, co wiem nikt w Polsce nie zorganizował porównywalnej akcji propagującej sport a lekką atletykę w szczególności.
Zapytanie ofertowe zostało rozesłane do ponad 300 szkół woj. Pomorskiego. I co? Odpowiedź przyszła z 6 czy 8 szkół. Bo dyrektorzy i nauczyciele nie są zainteresowani. Niestety. Nauczyciele wf pracę w szkole często traktują jako źródło ZUS i po odpękaniu pensum gnają do swoich małych biznesów. Inni z góry zakładają, że nabór to można robić ale tylko do piłki nożnej bo to łatwe.
Stadion sopocki dla dzieci i młodzieży jest otwarty na oścież. Nie dlatego, że sport jest zdrowy bo wyczynowy sport nie jest zdrowy. Sport kształtuje charakter, uczy dyscypliny i odpowiedzialności, stanowi wspaniałą rozrywkę i przygodę, odrywa od wystawania pod trzepakami, zbliża ludzi do siebie. I to jest potrzebne dzieciakom.
Ale one dzisiaj wolą gry na kompie i chipsy... Zapytajmy rodziców co robią, że ich dzieci więdną przed ekranem. Żadne super obiekty nie wyciągną tych dzieciaków z domu jeżeli rodzice ich nie wychowują i nauczyciele wf mają w nosie "marne" 1,5tys/mies za prowadzenie kilku godzin tygodniowo pozalekcyjnych zajęć sportowych. Do tego dzieciaki notorycznie unikają udziału w wf przynosząc załatwione przez rodziców lewe zwolnienia lekarskie.
bebej moze powinieneś się przeflancować w okolice Gdańska- z twoim zaangażowaniem mógłbyś zostać lokomotywą takiego programu?
"W dalszej kolejności przedstawiono ministrowi koncepcję budowy tzw. Orlików Lekkoatletycznych, stadionów z okólną 400-u metrową bieżnią, służących naborowi i rozwojowi lekkiej atletyki wśród dzieci i młodzieży. Pomysł Orlików LA spotkał się z dużym zainteresowaniem przedstawicieli ministerstwa. Prezes Związku złożył odpowiednią dokumentację na ręce ministra;"
Bogato pojechali- 400m bieżnia- no, no, no. Jakoś nie chce mi się wierzyć. Lepsze byłoby 200m czy 300m ale przy każdej szkole albo przynajmniej przy każdym Orliku piłkarskim. I nie tartan!!!
Całkowicie się zgadzam z gasperem.gasper pisze:tu sie całkowicie nie zgodze - zamknięte obiekty nie są przyczyną naszego słabego poziomu sportowego, bo jak ktoś sie wybija to te obiekty są dla niego dostępne - problemem jest brak wychowania fizycznego w szkole podstawowej - bo co można zrobić przez 2 h w tygodniu? za mojej młodości były 4 h wuefu i kilka godzin dziennie jeszcze zajęcia dobrowolneNagor pisze:Widzę, że nie mamy szans dojść do porozumienia, ale ja uważam, że dopóki nie zmieni się myślenie, właśnie takie, jakie prezentujesz, nigdy nie będzie u nas szerokich wyników, jedynie pojedyncze wyskoki. To efekt kultury zamknięcia i okręcenia łańcuchami, zniechęcania zamiast zachęcania.a teraz są tv, komputery i komórki i nawet jak te stadiony będą otwarte, to będą z nich korzystać głównie ludzie troche starsi od młodzieży
Nagor, czy kiedykolwiek miałeś doczynienia z naborem? To jest dramat. Naborem powinni sie zajmować nauczyciele wf bo są najbliżej młodzieży. Ale oni nie sa tym zainteresowani.
Nasz klub co jakiś czas naklania szkoły do współpracy a dzieciaki do sportu. Opiszę tu trzy akcje.
Rodzinne środy lekkoatletyczne- przez jeden sezon w środy stadion był otwarty popołudniami dla rodzin, które chciały spedzić tu czas na sportowo. Była akcja promocyjna, oplakatowany Sopot, drobne upominki dla biorących udział, trener, który pomagał chętnym w próbach. Na poczatku pojawiło się kilka rodzin, potem z tygodnia na tydzień chetnych ubywało. Słomiany zapał kilku rodzin wypalił się mniej wiecej po 2-3 miesiacach.
Trzy lata temu Ania Rogowska (wtedy swieżo upieczona medalistka olimpijska) objechała w towarzystwie trenerów ileś tam szkół, zachęcała, były ulotki, był konkurs z nagrodami, były upominki dla tych, którzy dołączą do klubu i guzik.
W ubieglym roku klub pozyskał doskonałego sponsora i rozpoczął program skierowany do szkół i podstawówek. Sponsor funduje przez kilka lat stroje dla dzieciaków, szkoła dostaje sprzęt lekkoatletyczny, finansowane są zawody, pokrywa koszty dojazdu, płaci nauczycielowi, który podejmuje współpracę, dla wybijających się pokrywa koszty dwóch obozów w roku itp Z tego, co wiem nikt w Polsce nie zorganizował porównywalnej akcji propagującej sport a lekką atletykę w szczególności.
Zapytanie ofertowe zostało rozesłane do ponad 300 szkół woj. Pomorskiego. I co? Odpowiedź przyszła z 6 czy 8 szkół. Bo dyrektorzy i nauczyciele nie są zainteresowani. Niestety. Nauczyciele wf pracę w szkole często traktują jako źródło ZUS i po odpękaniu pensum gnają do swoich małych biznesów. Inni z góry zakładają, że nabór to można robić ale tylko do piłki nożnej bo to łatwe.
Stadion sopocki dla dzieci i młodzieży jest otwarty na oścież. Nie dlatego, że sport jest zdrowy bo wyczynowy sport nie jest zdrowy. Sport kształtuje charakter, uczy dyscypliny i odpowiedzialności, stanowi wspaniałą rozrywkę i przygodę, odrywa od wystawania pod trzepakami, zbliża ludzi do siebie. I to jest potrzebne dzieciakom.
Ale one dzisiaj wolą gry na kompie i chipsy... Zapytajmy rodziców co robią, że ich dzieci więdną przed ekranem. Żadne super obiekty nie wyciągną tych dzieciaków z domu jeżeli rodzice ich nie wychowują i nauczyciele wf mają w nosie "marne" 1,5tys/mies za prowadzenie kilku godzin tygodniowo pozalekcyjnych zajęć sportowych. Do tego dzieciaki notorycznie unikają udziału w wf przynosząc załatwione przez rodziców lewe zwolnienia lekarskie.
bebej moze powinieneś się przeflancować w okolice Gdańska- z twoim zaangażowaniem mógłbyś zostać lokomotywą takiego programu?

Ostatnio zmieniony 22 maja 2009, 14:46 przez fotman, łącznie zmieniany 2 razy.
- uranmars
- Wyga
- Posty: 51
- Rejestracja: 09 maja 2008, 09:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 50N 19E
Myślę że nie do końca. Amerykanie to specyficzny naród, przepełniony przedsiębiorczością i ambicją (często chorobliwą). Każdy (no może przesadziłem) chce coś osiągnąć. W CV ludzie sobie piszą że byli tam na którymś miejscu na studiach w nauce (u nas by to chyba wywołało tylko uśmieszek). To dzięki tej ambicji i przedsiębiorczości są tak choler... bogaci, mają tak wielu noblistów, znakomita większość gwiazd ekranu i estrady to Amerykanie, albo cudzoziemcy którzy osiągnęli sukces w USA. Podobnie jest w sporcie, wielu prubuje osiągnąć sukces w tej materii. Jednym się udaje a drudzy... zmieniają pole działalności. A to że są bieżnie przy szkołach powoduje że zajmują się bieganiem. Gdyby zamiast bieżni mieli skocznie narciarskie ze sztucznym naśnieżaniem w środku lata to zamiast dominować w lekkiej atletyce dominowali by w skokach narciarskich.Nagor pisze:W Stanach jest tak jak mówi Bebej - tartan praktycznie przy każdej szkole, wszystko otwarte dla każdego, często są nawet płotki (w Polsce najczęściej okręcone łańcuchem). I w Stanach w każdej dyscyplinie, włączając biegi, są medale olimpijskie, jest piekielnie mocny sport na poziomie szkolnym-akademickim. U nas prawie nikt zaś nie potrafi nawet zrobić minimum. Widzę, że nie mamy szans dojść do porozumienia, ale ja uważam, że dopóki nie zmieni się myślenie, właśnie takie, jakie prezentujesz, nigdy nie będzie u nas szerokich wyników, jedynie pojedyncze wyskoki. To efekt kultury zamknięcia i okręcenia łańcuchami, zniechęcania zamiast zachęcania.
Pamiętam ze swojego dzieciństwa (lata 1980-te) jak praktycznie wszystkie popołudnia po szkole spędzało się przed blokiem grając w piłkę na trawniku. Boisk nie było. Chętnych było więcej niż miejsca, starsi przeganiali młodszych. Mamusie wyskakiwały z mieszkań bronić synków


Pieniadze, nie ważne czy z podatków, prywatne czy od sponsora mają na pewno jakiś wpływ, ale bez przesady. Najważniejsza jest MENTALNOŚĆ! Nie tylko w sporcie. To ona ma największy wpływ np. na ekonomię. Gdyby nie ona to takie kraje jak Szwajcaria, Finlandia czy Japonia były by bardzo biedne. Bogactw naturalny prawie nie ma, gleby kiepskie. Produkcja na eksprt do bogatszych krajów mało opłacalna bo daleko (nie dotyczy Szwajcarii). A jednak jest inaczej!
Prawda wygląda tak że już raczej nigdy nie będziemy potęgą w lekkiejatletyce (i nie tylko). I tego chyba już się nie da zmienić bez względu na to ile kasy się w to wpakuje.
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
widzę , że dyskusja jest dość żywa i pełna różnych opinii
wypracujecie spójne stanowisko i trzeba coś zacząć dzialać he he

Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
No właśnie.uranmars pisze:Pamiętam ze swojego dzieciństwa (lata 1980-te) jak praktycznie wszystkie popołudnia po szkole spędzało się przed blokiem grając w piłkę na trawniku. Boisk nie było. Chętnych było więcej niż miejsca, starsi przeganiali młodszych. Mamusie wyskakiwały z mieszkań bronić synków. A jak pękała piłka (a kupić nową to nie był taki banał jak dziś) to biegaliśmy sobie dookoła osiedla. Na początku lat 1990-ych wybudowano duże boisko do piłki nożnej (trawa) i koszykówki (beton). Przez parę lat korzystano z tych przybytków. Dziś na tym osiedlu pewnie jest kilka razy mniej dzieci (niż demograficzny) ale proporcjonalnie boiska i 1-2 trawniki powinny być zajęte. A jest dokładnie ZERO korzystających! Jedynie w soboty kilku 40-tolatków gra w piłkę, a po krzakach snują się młode dresy i żłopią piwo. I choćby wybudowano 10 ogólnodostępnych bieżni tartanowych to nic by to nie wpłynęło na poprawę. No może ja i kilku innych biegaczy amatorów z osiedla zrobiło by sobie rozbiegania na tartanie
.
Pieniadze, nie ważne czy z podatków, prywatne czy od sponsora mają na pewno jakiś wpływ, ale bez przesady. Najważniejsza jest MENTALNOŚĆ! Nie tylko w sporcie.
A propos USA (spędziłem tam rok dorabiając i podróżując oraz dwa razy moja firma wysyłała mnie tam na dwutygodniowe szkolenia- troszeczkę znam ten kraj)- rzeczywiście, tartanowe ogólnodostępne stadiony są normą. Ale lekka atletyka jest tam... dyscypliną niszową, do której trafiają ci, którzy nie nadają się do bejsbola, koszykówki, footbolu, hokeja... Uprawiana jest praktycznie wyłącznie w szkołach i na uniwersytetach. Biegacze amatorzy są liczni ale biegi uliczne a klasyczne zawody stadionowe to dwie różne bajki.
O popularności naszej kochanej "królowej sportu" w USA świadczy to, że jak gdzieś przeczytałem, żadna amerykańska stacja TV nie wykupiła praw do bezpośredniej transmisji zawodów lekkoatletycznych na IO w Pekinie. Ciekawy paradoks- światowa potga w LA nie ma kibiców we własnym kraju

Może Wojtek mógłby się odnieść do tego zjawiska.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Co do Stanów - to oczywiście LA jest dyscypliną niszową, jeśli porównać ją do koszykówki czy bejsbola. Ale mimo tego - tam są setki tysięcy ludzi uczestniczący w rywalizacji, maratony ograniczają zapisy, bo jest za dużo chętnych, w lidze NCAA jest, jak kiedyś liczyłem, ok. 300 uniwersytetów, które sponsorują lekką atletykę (fundują stypendia). Więc jest to w pewnym sensie nisza, ale nisza bardzo prężna, dysponująca własnym, potężnym rynkiem i produkująca wyniki na najwyższym światowym poziomie - dobrze by było, żeby u nas to była nisza podobna.
Oczywiście nie mam złudzeń, że samo otwarcie stadionów przyniesie nam wysyp wyników biegowych. Ale uważam, że jak ktoś, żeby sobie po prostu pobiegać, musi albo płacić za każdym razem 10zł, albo łazić po klubie, zapisywać się, opłacać składki, szukać trenera itd. - to da sobie spokój, pójdzie pokopać piłkę na Orlika. Więc uważam, że tych barier być nie powinno.
Dalej - w naszym sporcie dominuje typ myślenia, który widzę u Fotmana: tzn. krytykuje się tych, którzy się czegoś dopominają. Tymczasem minęły już czasy uprawiania sportu dla idei - dzisiaj, żeby przyciągnąć do sportu ludzi, nie wystarczy stworzyć im możliwości, o tym zapomniał Samsung. Co zawodnika obchodzi, czy trener jest opłacany i w jakim stopniu? Zawodnik musi widzieć, że dzięki sportowi coś zyskuje. Sport to jest praca jak każda inna i jeśli za tę pracę zawodnik nic nie dostaje, to oczywiste, że nie będzie mu się chciało przychodzić na treningi. Tak - dzisiaj trzeba płacić sportowcom za to, że trenują, jak to się dzieje we wszystkich sportach - poza lekką atletyką, gdzie nadal dominuje myślenie z lat 80. To nie musi być zawsze żywa gotówka - np. w Stanach dzięki uprawianiu sportu można zyskać stypendium, w skrajnych przypadkach warte np. 200-300 tysięcy dolarów. U nas kluby i cały system nie mają zawodnikowi nic do zaproponowania - dlatego chętnych nie ma i nie będzie.
To, że dzieciak przychodzący do klubu dostaje komplet strojów do treningu, buty, bezpłatne wyjazdy na zawody, ubezpieczenie - to powinna być oczywistość, nawet nie warto o tym wspominać. Tak jest np. w piłce nożnej, daleko nie trzeba szukać, jest tak w Słupsku, gdzie jest tylko 4 liga. A u nas w lekkiej atletyce nawet zapewnienie takiego żałosnego minimum uważane jest za "chciejstwo". Tymczasem to powinno być dużo, dużo więcej - państwu, miastu, klubom - to się powinno opłacać, tylko u nas opłaca się jedynie bycie działaczem.
Oczywiście nie mam złudzeń, że samo otwarcie stadionów przyniesie nam wysyp wyników biegowych. Ale uważam, że jak ktoś, żeby sobie po prostu pobiegać, musi albo płacić za każdym razem 10zł, albo łazić po klubie, zapisywać się, opłacać składki, szukać trenera itd. - to da sobie spokój, pójdzie pokopać piłkę na Orlika. Więc uważam, że tych barier być nie powinno.
Dalej - w naszym sporcie dominuje typ myślenia, który widzę u Fotmana: tzn. krytykuje się tych, którzy się czegoś dopominają. Tymczasem minęły już czasy uprawiania sportu dla idei - dzisiaj, żeby przyciągnąć do sportu ludzi, nie wystarczy stworzyć im możliwości, o tym zapomniał Samsung. Co zawodnika obchodzi, czy trener jest opłacany i w jakim stopniu? Zawodnik musi widzieć, że dzięki sportowi coś zyskuje. Sport to jest praca jak każda inna i jeśli za tę pracę zawodnik nic nie dostaje, to oczywiste, że nie będzie mu się chciało przychodzić na treningi. Tak - dzisiaj trzeba płacić sportowcom za to, że trenują, jak to się dzieje we wszystkich sportach - poza lekką atletyką, gdzie nadal dominuje myślenie z lat 80. To nie musi być zawsze żywa gotówka - np. w Stanach dzięki uprawianiu sportu można zyskać stypendium, w skrajnych przypadkach warte np. 200-300 tysięcy dolarów. U nas kluby i cały system nie mają zawodnikowi nic do zaproponowania - dlatego chętnych nie ma i nie będzie.
To, że dzieciak przychodzący do klubu dostaje komplet strojów do treningu, buty, bezpłatne wyjazdy na zawody, ubezpieczenie - to powinna być oczywistość, nawet nie warto o tym wspominać. Tak jest np. w piłce nożnej, daleko nie trzeba szukać, jest tak w Słupsku, gdzie jest tylko 4 liga. A u nas w lekkiej atletyce nawet zapewnienie takiego żałosnego minimum uważane jest za "chciejstwo". Tymczasem to powinno być dużo, dużo więcej - państwu, miastu, klubom - to się powinno opłacać, tylko u nas opłaca się jedynie bycie działaczem.
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Nie dogadamy się.Nagor pisze:Dalej - w naszym sporcie dominuje typ myślenia, który widzę u Fotmana: tzn. krytykuje się tych, którzy się czegoś dopominają. Tymczasem minęły już czasy uprawiania sportu dla idei - dzisiaj, żeby przyciągnąć do sportu ludzi, nie wystarczy stworzyć im możliwości, o tym zapomniał Samsung. Co zawodnika obchodzi, czy trener jest opłacany i w jakim stopniu? Zawodnik musi widzieć, że dzięki sportowi coś zyskuje. Sport to jest praca jak każda inna i jeśli za tę pracę zawodnik nic nie dostaje, to oczywiste, że nie będzie mu się chciało przychodzić na treningi. Tak - dzisiaj trzeba płacić sportowcom za to, że trenują, jak to się dzieje we wszystkich sportach - poza lekką atletyką, gdzie nadal dominuje myślenie z lat 80. To nie musi być zawsze żywa gotówka - np. w Stanach dzięki uprawianiu sportu można zyskać stypendium, w skrajnych przypadkach warte np. 200-300 tysięcy dolarów. U nas kluby i cały system nie mają zawodnikowi nic do zaproponowania - dlatego chętnych nie ma i nie będzie.
Najpierw trzeba czegoś dokonać aby dostać zapłatę. Co z tego, że jakiś koleś chce sobie pouprawiać sport? Od razu należy mu wszystko dać na złotej tacy i obiecać duże zarobki? Bzdura.
Trafnie piszesz, że sport to zawód jak każdy inny. Sportowiec zarobi tyle, ile ktoś zechce zapłacić za jego produkt (wynik sportowy). Jeżeli wynik lekkoatlety nie mieści się w pierwszej dziesiatce (czy nawet trójce- w zależności od popularności danej dyscypliny) wyników światowych to taki zawodnik dla przecietnego kibica jest zerem i takie właśnie zero złotych mu się należy za jego pracę. Jeżeli jestem deweloperem i wybuduję brzydki i wadliwy budynek odstający od standardów rynek powie mi "temu panu dziękujemy"- powinienem zbankrutować mimo iż się narobiłem i zaangażowałem duże pieniądze. Bo nie placi się za pracę tylko za wyrób. W sporcie wyrobem jest wynik. Jeżeli sportowiec mówi, że będzie trenował jak mu ktoś za to będzie płacił, to niech wraca do realu bo żyje w oparach swego chciejstwa. Poza tym pieniądze nie są dobrą motywacją dla młodego człowieka- każdy doswiadczony wychowawca to powie: najpierw musi być pasja za nią może przyjść sukces i potem ewentualnie pieniądze.
Na dany sport musi istnieć rynek czyli publiczność zainteresowana kibicowaniem, ogladaniem w TV. Jeżeli jest potencjalna publiczność, to musi pojawić się gwiazda z wynikiem i osobowością, która pobudzi emocje. Wtedy jest zainteresowanie mediów, pojawiają się reklamodawcy i sponsorzy. Dana dyscyplina może skorzystać ze swoich pieciu minut i zainwestować zdobyte środki we własny rozwój aby podtrzymać koniunkturę. I wtedy są pieniądze na mądry rozwój- ale nie na rozdawnictwo.
Polska LA cierpi na brak gwiazd i marketingu. PZLA to żałosne towarzystwo siedzące mentalnie w komuszej czarnej dziurze pt. "my jesteśmy królowa sportu i nam się należy". Może nowy zarząd trochę coś ruszy. "Królowa" jest stetryczałą babą, której komercyjny sportowy świat już daleko odjechał.
Najpierw talent i ciężka praca a potem sukces i nagroda. To jest właściwa droga. (jaki ładny wierszyk mi wyszedł

Pierwszy przykład z brzegu: Adam Małysz- zanim został bożyszczem narodu cicho i biednie pracował sobie na swój sukces w Wiśle. Podobnie inne polskie gwiazdy-Jędrzejczak, Kubica, Radwańska. Najpierw trzeba zainwestować w siebie aby potem były efekty.
Nagor, ty patrzysz z pozycji zawodnika, któremu się wydaje, że mu się coś należy. Ja patrzę z pozycji człowieka, który współzarządza firmą i wiem, że pieniądze należą się temu, komu ktoś chce zapłacić. W sporcie ostatecznie płaci kibic (za reklamy i sponsoring np. kupując towary)- LA nie ma kibiców więc zawodnikom niewiele się należy.
Wracając do USA: dlaczego LA jest taka mocna w szkołach i na uniwersytetach? Odpowiedź dał uranmars: mentalność i chęć osiągnięcia sukcesu. To powoduje, że ludzie szukają swojej niszy, z której potem wyniosą wpis do CV np: "mistrz hrabstwa ... w biegu na 80jardów" bo to jest ważne dla przyszłego pracodawcy. Dzięki temu są ludzie i jest klimat do rozwoju rywalizacji. Taki klimat powoduje, że dobry sportowiec na uczelni podnosi jej prestiż a to zachęca uczelnie do fundowania stypendiów wybijającym się sportowcom. Oczywiscie taki system też ma wady: uczelnie kończą sportowcy-gamonie, którzy nie potrafią policzyć do trzech ale przydali uczelni splendoru swoimi osiągnięciami sportowymi.
Chyba powiedziałem już wszystko "w temacie dostępności stadionów" i jego wpływie na rozwój LA w Polsce.
Podsumowując:
1. Praca u podstaw: więcej wf w szkołach, budowa przyszkolnej infrastruktury, stworzenie atmosfery do rywalizacji sportowej, weryfikacja pracy nauczycieli wf, sprawny system naboru do klubów.
2. Praca marketingowa ludzi zwiazanych z LA.
3. Sukces.
4. Pieniądze na rozwój i dzięki nim... patrz pkt 1.
Na koniec jeszcze powiem, że jeżeli w polskiej LA będzie dalej dominowało myślenie życzeniowe reprezentowane przez Nagora to jedyną szansę dla LA widzę w jej... całkowitym upadku i powrocie do korzeni. To znaczy: uprawianie sportu dla czystej rywalizacji, rozgrywanie zawodów na zasadzie- zrzucamy się po stówie a kto wygra bierze wszystko (10% dla sędziego), tworzenie nowych struktur, które zrozumieją, że nie płaci się za trenowanie a za wyniki. Ale mam nadzieję, że jednak zdrowy rozsądek zwycięży. Amen.
Ostatnio zmieniony 22 maja 2009, 17:22 przez fotman, łącznie zmieniany 3 razy.