Myślałem chwilę, czy publikować ten list Pawła, bo tak na gorąco pewnie pisze się czasem coś czego potem się żałuje. Ale nie chciałem żeby Paweł miał do mnie pretensję, że robię jakąś cenzurę.
Paweł - gratulacje za walkę i do zobaczenia w kraju.
Szkoda, chociaż wynik nie jest zły. Ale pokazuje różnicę, jaka dzieli naszych od najlepszych. Ten Szwajcar jest niesamowity - w ciężkich warunkach poprawił życiówkę o minutę. Ale on biega maratony już chyba z 10 lat, wcześniej regularnie biegał co roku 2:12-2:10, ostatnie 3 lata to jego wielkie przełamanie. To nadzieja dla Pawła, który jak na maraton jest jeszcze młody (26lat).
Rok temu w Tokio ulewny deszcz złamał Maćka Miereczkę, który pobiegł 2:19 (zwycięzca 2:12). W Warszawie, gdy Paweł robił życiówkę, pogoda była idealna i pewnie w takich warunkach jest przygotowany na złamanie 2:12.
Moja rada treningowa dla Pawła jest taka, żeby pobiegał jeszcze mocno bieżnię między maratonami. Jego czasy na 5000m są bowiem w ostatnich latach słabsze niż międzyczasy tych najlepszych w Tokio. A przy takim małym zapasie prędkości cały czas biegnie się prawie na maksa, co musi być ciężkie.
PZLA bym się nie przejmował, tylko robił swoje. W maratonie to nie Igrzyska są najbardziej prestiżową imprezą. Biegałbym swoje na całym świecie i regularnie poprawiał wyniki - to zapewni Pawłowi utrzymanie na dobrym poziomie, aprzed Londynem, jeśli będzie dobry, to działacze będą go błagać, żeby wystartował.
Jest jeszcze jedna możliwość - pobiec w Dębnie. Czasu jest mało, ale tam wystarczy złamać 2:15, co przy dobrej pogodzie nie jest problemem. Oczywiście przy założeniu, że inni zawodnicy nie pobiegną szybciej, ale w ostatnich latach Polacy biegali tam 2:14-2:15, więc szansa jest spora. Wszystko zależy od planów Pawła i jego kondycji fizycznej - jak szybko się zregeneruje.
Specjalnie dla naszych czytelników - progresja Victora Roethlina w maratonie. Jak widać, przed Pawłem szansa na takie bieganie - jest na poziomie Szwajcara sprzed kilku lat. Wkrótce postaram się napisać jakąś dłuższą sylwetkę Roethlina, który w te chwili stał się europejskim numerem jeden. Życiówki z bieżni:
Nie są to rewelacyjne czasy, na bieżni bardzo przeciętne, ale Pawłowi troche do nich brakuje i to jest według mnie pewna droga - biegając maraton musi przez jakiś czas próbować poprawić szybkość na bieżni.
Szacunek dla Pawła ! Za słowa prawdziwego fightera ! Trzymamy kciuki bo przecież jest wspaniałym maratończykiem. Będę w Dębnie by kibicować naszym którzy również powalczą o minimum.
Nic sie nie stalo Pawel, przed Toba jeszcze wiele maratonow i na pewno udowdnisz na co Cie naprawde stac. Nie zaluje nieprzespanej nocy, chlopakom w Debnie tez bede kibicowal:)
Rothiln niesamowity ! wielki respect ! na pewno chce wygrac Olimpiade a i spojrzcie Pawel byl 15 z 2:15 a taki Daniel Njenga z zyciowka 2:06 tutaj nabiegal 2:14 i byl 13....
Spoko Paweł!!! Pokazałeś, że nie boisz się jakichkolwiek przeszkód, czy to w postaci ludzi ze związku czy też przesłanek o tym, że w Tokio nic nie można nabiegać... Mogłeś przecież znów pojechać do Dębna, a jak coś to całą winę zwalić na to, że w Dębnie są takie, a nie inne warunki... Jednak Ty wybrałeś drogę przez walkę i ryzyko.. nie udało się, ale sam dobrze wiesz, że taki jest sport... Trzymałem kciuki i nadal mam je zaciśnięte, bo przecież przed Tobą fantastyczna kariera maratończyka... Przecież już uzyskujesz wyniki bliskie światowej czołówce będąc jak to nazwaliście z Henrykiem Szotem w bieganiu: "Młodym narwanym". Wydaje mi się, że Twoja determinacja i wola walki zaprowadzą Cię na szczyt... Nawet jeśli tego nie przeczytasz to warto o tym napisać. Trzymaj się i do zobaczenia na jakimś obozie;) Pozdrawiam wraz z sisterką i ojcem;) POZDRO 600
Ja szczerze podziwiam. Łatwo jest ustalać minima, czy pisać ile pobiegnie/nie pobiegnie Paweł Ochal gdy siedzi się za biurkiem. "Ale stań na starcie i sam spróbuj!". Tym razem nie udało się zrealizować wszystkich celów, ale to nie jest katastrofa, tylko nowe doświadczenie. I to doświadczenie będzie procentowało w przyszłości.
Gratuluję wytrwałości i uporu.
Maraton, nie dość że bardzo trudna dyscyplina LA, to na dodatek nie daje wielu szans na zrobienie minimum, jak na przykład dystanse sprinterskie, czy średnie. Raz wychodzi, raz nie. Szkoda tylko że PZLA jest tak drobiazgowy jak chodzi o przestrzeganie minimum w stosunku do maratonu. W Warszawie brakło około 20s.
Szkoda że o pojechaniu na igrzyska decyduje głupie 120 metrów w stosunku do dystansu maratońskiego.
Ja jednak mam jeszcze nadzieję że w Pekinie zobaczymy całą trójkę.
Głowa do góry Paweł i gratuluje startu!