Jako że w październiku przeciążyłem sobie to i owo podczas zawodów, a rehabilitację rozpocząłem późno (myślałem, że samo przejdzie; nie przeszło) i póki co przebiega ona dość opornie, nagle okazało się, że mam sporo czasu do dyspozycji. Niemałą jego część spędzam nad lekturą (nie oglądam TV).
W sumie w ciągu ostatnich 3 miesięcy przeczytałem:
1. 5-tomowy cykl "Starship" Mike'a Resnicka (militarna space opera). Opinia: gniot, szkoda czasu. Doczytałem do końca, bo nie lubię zostawiać niedomkniętych historii, ale odradzam bliźnim sięganie po te książki.
2. 4-tomowy cykl hyperioński Dana Simmonsa. Opinia: "Hyperion" zjawiskowy, genialna, nieco mistyczna powieść, jedna z najlepszych pozycji w całej literaturze SF. Jak dla mnie absolutnie porównywalna do takich klasyków, jak "Diuna". "Upadek Hyperiona" taki sobie, trochę zapchajdziura, jakby autor miał pomysł na kolejne tomy (znacznie lepsze) i jakoś musiał doprowadzić akcję do punktu, po którym będzie można napisać następną powieść. "Endymion" i "Tryumf Endymiona" bardzo przyjemnie napisane, acz znacznie bardziej konwencjonalne, niz pierwszy tom cyklu, niemniej warte poświęcenia czasu. Nie ta klasa, co "Hyperion", ale naprawdę dobre książki.
3. Dwa 3-tomowe cykle Briana Herberta i Kevina Andersona, osadzone w universum "Diuny" Franka Herberta (ojca Briana) - "Preludium do Diuny" i "Legendy Diuny". Opinia: Czytadła, ale całkiem sprawnie napisane. Absolutnie nie ten poziom, co "Diuna", ale nie czyta się źle. Można w tym czasie robić gorsze rzeczy. Z tym, że jak chyba każdy miłośnik prozy Franka Herberta miałem swoją wizję mitycznej (w czasach, kiedy rozgrywa się akcja "Diuny") dźihad butlerjańskiej, wojny z myślącymi maszynami, etc. i to, co zaproponowali panowie Herbert Jr i Anderson niekoniecznie było z nią kompatybilne, co trochę zakłóciło mi odbiór całości.
4. 8 z 9 tomów cyklu "Brotherhood of war" W.E.B Griffina (nie mam ostatniego, "Special ops", nie mylić ze "Special operations" z cyklu "Badge od honor"). Opinia: jak ktoś lubi lekką, nie bez humoru napisaną prozę poświęconą wojsku i wojownikom (bo bohaterowie Griffina nie są żołnierzami, tylko wojownikami, stąd nie do końca pasują do zuniformizowanej i opartej na schematach armii), dającą przy tym całkiem niezły wgląd w meandry polityki poszczególnych rodzajów amerykańskich sił zbrojnych, ich wzajemnego podgryzania się i walki o wpływy u cywili trzymających kasę - nie musi szukać dalej. Świetna lektura (w swoim gatunku, oczywiście). Taka saga z całą gębą, rozciągnięta na 20 lat (od końca II wojny światowej do początków interwencji USA w Wietnamie). Niemniej "Stąd do wieczności" to nie jest
5. "Maszynę róznicową" Bruce'a Sterlinga i Williama Gibsona. Opinia: intrygująco wymyślona, sugestywna wizja świata, w którym w XIX wieku zbudowano i upowszechniono maszyny róznicowe - mechaniczne komputery oparte o ideę stworzoną przez Charlesa Babbage'a. Tytuł ten uchodzi za założycielski dla nurtu steampunk w literaturze SF.
6. "
www.1939.com.pl" i "
www.1944.waw.pl" Marcina Ciszewskiego. Opinia: sprawnie, przyjemnie napisana historia niechcianej podróży w czasie, będącej udziałem samodzielnej jednostki wojskowej stworzonej z myślą o misji w Afganistanie. Nasi XXI-wieczni wojacy, uzbrojeni m.in. w czołgi "Twardy", "Rosomaki" i Mi-24 oraz spore zapasy materiałów wojennych, trafiają - jak tytuły wskazują - w realia II wojny światowej. W "
www.1939.com.pl" akurat 1 września 1939r., na zaplecze jednej z niemieckich armii wcielających w czyn ideę Drang nach Osten. W "
www.1944.waw.pl" nasi dzielni wojacy - po wielu przygodach - trafiają do Warszawy w przededniu Powstania. Interesująca wizja zdarzeń znanych nam z lekcji historii (i corocznych medialnych, upolitycznionych histerii) w alternatywnym wydaniu, z gorzkawą refleksją, że ewentualny sukces Powstania nie musiałby wcale oznaczać Polski wolnej od narzuconej siłą przyjaźni Wielkiego Brata zza Buga. Co prawda znajomy ex-żołnierz twierdzi, że opisy walk nie są przesadnie zgodne z realiami pola walki, ale z punktu widzenia laika nie rzutuje to na odbiór całości. Czyta się przednio.
7. "Berlin. Upadek 1945" Antony'ego Bevoora. Opinia: przystępnie napisana, bogata w szczegóły (dla niektórych kontrowersyjne niekiedy, autor m.in. dużo uwagi poświęca gwałtom i rozbojom, jakich dopuszczali się czerwonoarmiści) książka historyczna (nie powieść). Dobrze się czyta, bez utraty szczegółowości wymaganej od pozycji tego typu. Pokazuje sytuację zarówno ze strony Niemców, jak i ZSRR i zachodnich Aliantów, zarówno w skali makro (decyzje polityczne, rozgrywki między skłóconymi głównodowodzącymi), jak i mikro. Sporo odwołań do dokumentów z epoki - listów, raportów, artykułów prasowych i wydawnictw propagandowych. Warto przeczytać, żeby zdobyć (poszerzyć) wiedzę o tym, w jakich konwulsjach zginęły hitlerowskie Niemcy.
Wcześniej czytałem "II wojnę światową" tego autora - rewelacyjna lektura. Bardzo kompleksowo opisuje szaleństwo, jakie rozpętało się na Ziemi w II połowie lat 30-tych ubiegłego wieku (początkiem którego była jednakże nie napaść Niemiec na Polskę, ale inwazja Japonii na Chiny), jego polityczne i ekonomiczne (istotny czynnik zwłaszcza jeśli chodzi o Daleki Wschód) przyczyny, przebieg, rywalizacje dowódców, ich błędy. A wszystko okraszone sporą liczbą szczegółów, które umykały innym historykom (np. kwestia praktykowania kanibalizmu przez japońskich żołnierzy w ostatnim okresie wojny).