@Qba Krause
Z tym stalinowcem, przesadziłem, przepraszam. nikt nie zażądał ostatecznie od naszego felietonisty publicznej samokrytyki (proponowanej retorycznie, gwoli wyjaśnienia).
Na moje trochę się Kolega jednak zagalopował i teraz per
Krzychu to,
Krzysiek tamto próbuje zawracać Wisłę. To się raczej nie trzyma kupy, znać Decathlon od wewnątrz, znać system szkoleń, być znawcą „filozofii firmy”. Testować jej produkty (a po teście odsyłać?) i przy tym podawać się za bezstronnego komentatora. A na umowę to chyba żaden tester nie pracuje. Ale zgoda, niech będzie - i stąd właśnie ten maruder-stalinowiec, niezłomny ideowiec.
bo jeśli Kolega przy całym polemicznym impecie, wywodach o wartości marki nie ma w tym żadnego wymiernego interesu, nie jest sam odpowiedzialny za motywacyjne pogadanki, to jak to wtedy inaczej nazwać? niezdrową nadgorliwością? (wiecznego prymusa?) to jednak byłaby tylko Twoja sprawa, nic zdrożnego. sęk w tym, że takiej nadgorliwości wymaga Kolega z naciskiem od pracowników Decathlonu, albo taki wymóg pracodawcy racjonalizuje, mądrze i spójnie, jak rasowy rzecznik prasowy. i to jest ten niezdrowy wymiar, bo macie czelność wymagać od szeregowego sprzedawcy zaangażowania osobistego, niemal duchowego.
Decathlon naprawdę duża wagę przykłada do zaangażowania swoich pracowników i tego, by ich osobiste przekonania licowały z wartościami marki
przykład Mateusza i innych z Twojego Franowa. że trzeba mieć wyniki sportowe jako sprzedawca, (za moich czasów było „ucz się języków to cię na betoniarkę wezmę”), a jak ktoś pisze, to na chwałę aktywności fizycznej, aby stać się lepszym pracownikiem.
gdyby Krzysiek napisał cykl artykułów dla początkujących pod hasłem „nie bój się biegania“, w którym zachęciłby opornych/wstydliwych, a oni zaczęliby biegać, to uczyniłoby go to lepszym pracownikiem
żeby swoim życiem świadczył o wartościach marki - czytaj o reklamowych sloganach, PR-owskim wizerunku, fantazyjnych bytach zamawianych u konsultanta. czyste sekciarstwo! albo misja rozpowszechniania sportu...
Gdyby Krzychu pobiegł w produktach Kalenji w ważnym biegu, zrobił życiówkę, o której wspomniałby w tekstach, gdyby na zdjęciu dodawanym do felietonów był w Kalenji, gdyby napisał cykl artykułów zachęcających do biegania wątpiących - to wszystko byłoby super fajne dla marki . Oni naprawdę zwracają uwagę na takie rzeczy
z tego co wiem, ta za bycie Ambasadorem marki należy się wynagrodzenie, jakaś gratyfikacja. inaczej to chore. Decathlon musi tutaj zaoszczędzić i wspomaga się utalentowanymi pracownikami na okresie próbnym? nieco żenujące. (biedny D. szukam przycisku „pomagam”)
i Kolega to tak sam z siebie, z potrzeby serca? (bo ja z ludzkiej przyzwoitości)
za dawanie świadectwa, za „rząd dusz”, należy się wypłata, tu musi być równowaga (jak w przyrodzie, inaczej jeden gatunek się rozbestwi). Chyba, że mówimy o pracy w Lekarzach bez Granic, Bractwie św. Alberta (ewentualnie w Goldman Sachs)
że niby Kolega wczuwa się tylko teoretycznie i wykłada niuanse polityki firmy. Nie prawda, sam się z tym identyfikuje:
Odpowiadam Kubie: tak, pracodawca postąpił zupełnie w porządku, sam zrobiłbym tak samo, to samo doradziłbym swoim klientom
osobiście chcę nadal wierzyć, że masz z tej ofensywy jakąś korzyść od Decathlonu. w przeciwnym razie jedynym sensownym wyjaśnieniem Twojej postawy byłaby - jeśli nie ta nadgorliwość -
Schadenfreude, a tak daleko nie chcielibyśmy pobłądzić.
a poza tym jest Kolega wstrętnym lizusem. jak to wspaniale domyka całość! (wiem, wiem, nie jestem taki głupi, z tymi kwiatami na urodziny naczelnego to figiel, chociaż to nie był nawet felieton… does it ring a bell?)
dziekuję