HOMOSEKSUALIZM
-
- Stary Wyga
- Posty: 230
- Rejestracja: 05 lip 2002, 15:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
czytam ten watek i dziwie sie skad wynika takie silne aprioryczne i niedyskutowalne przekonanie wielu z Was o tym co normalne, a co nienormalne, co dobre dla dzieci a co niedobre. skad Wy to wszystko wiecie?
bardzo niewiele w tym wszystkim refleksji. mam wrazenie, ze dla wiekszosci "normalistow" dyskusja sie konczy tam, gdzie dla myslacego czlowieka powinna sie zaczynac.
bardzo niewiele w tym wszystkim refleksji. mam wrazenie, ze dla wiekszosci "normalistow" dyskusja sie konczy tam, gdzie dla myslacego czlowieka powinna sie zaczynac.
- Sandy
- Wyga
- Posty: 83
- Rejestracja: 25 maja 2003, 20:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Troszkę zmienię kierunek dyskusji . Znalazłam taki oto piękny tekst . Proszę o opinie .
"Bóg" i moja lewa strona.
Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy wierzę w Boga. Wierzę w miłość - odpowiedziałam. - A podobno Bóg jest miłością. Jeżeli tak, to znaczy, że wierzę w Boga.Jestem emocją. Przede wszystkim czuję i dlatego skupiam się na emocjonalnej stronie życia. Zresztą jestem zdania, że emocje są mądrzejsze od nas i mogą nam wytłumaczyć, a tym samym pomóc zrozumieć wiele spraw, których nasz mózg nigdy nie pojmie, bo jest po prostu zbyt ułomny. Chyba nadszedł czas przedstawienia mojego credo. "Niosę w darze tęczę Bogini Miłość..." - brzmi znajomo, prawda? Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy wierzę w Boga. Wierzę w miłość - odpowiedziałam. - A podobno Bóg jest miłością. Jeżeli tak, to znaczy, że wierzę w Boga. Ale to nie jest Bóg katolicki, ani buddyjski, nie jest też Bogiem, jakiego wyznają Jehowi, Protestanci, Ewangelicy, Mahometanie, czy jacyś Umba-Bamba z wysp Zulu Gula. Poza wszystkim zaś, nie Bóg jest miłością, a miłość jest Bogiem (a raczej Boginią) i obawiam się, że serwowana wszędzie idea Boga-ojca odrobinę mija się z prawdą, jako że emocje są pierwiastkiem żeńskim (jeśli chodzi o to stwierdzenie, to cała antropologia jest po mojej stronie), a ja osobiście wątpię aby istota tak doskonała jak Bóg miała być o tę sferę uboższa od ludzi... Prędzej więc jestem skłonna wierzyć w istnienie Bogini-matki niż Boga-ojca. Miłość zresztą jest przymiotem kobiecym: matką, cudem poczęcia, cudem narodzin, troską, ciepłem, miękkością, opieką, czułością itd. A tak w ogóle (kończąc moje feministyczne wywody) to myślę, że Bóg, jeśli istnieje, łączy w sobie cechy obu płci. Gdybym miała odpowiedzieć po co żyję, najprędzej powiedziałabym, że żyję aby kochać (ale także, aby być kochaną)... ... i kocham, aby żyć. "...Wszyscy mówią: baw się i tańcz, przeciwnościom spluwaj w twarz, życie po to jest by brać - więc bierz, masz pieniądze, alkohol i gry, dobrych kumpli, co "wiedzą jak żyć", więc czego od życia więcej chcesz? I tylko czasem coś w duszy zakwili, spadnie łza pod wpływem chwili, przemknie myśl, że nie chcę tak żyć... Wyrwę serce i cisnę o ścianę, może wtedy się mazać przestanę i zapomnę, że ciągle zimno mi...?" ("Bal" - refren i pointa mojej piosenki z 1995 roku) Nie trudno zatem się domyślić, że w życiu poszukuję Miłości. Tej przez bardzo duże "M". Tej bez lęku, zazdrości i zdrady. Tej szczerej, potężnej i prawdziwej. Tej w wymiarze metafizycznym i duchowym, a nie cielesnym. Tej nieskończonej - ponieważ miłość jest w nas od zawsze, tylko początkowo nie uświadamiamy jej sobie. Aż nadchodzi w życiu taki moment, że oczarowuje nas swym pięknem... Miłość czyli świętość. Nieskończoność. Wyższa inteligencja. Inteligencja emocjonalna. Inteligentny byt. Boski pierwiastek w nas. Dusza. Coś, czego nigdy nie ogarnie się rozumem, bo ludzki mózg jest zbyt ubogi. Mówi się "kierować się intuicją". Nieprawda! Inteligencja emocjonalna to nie intuicja... I nie my się nią kierujemy, tylko odwrotnie, ona kieruje nami. To znaczy, że kiedy nie wiemy co zrobić, ona nam podpowiada. Nie wiem, jak to określić. To jest coś... Gdzieś na innym pułapie. Nie żadna chemia tylko... Jakiś rodzaj fal? Inna jonizacja powietrza? Nowy rodzaj przewodnictwa? Inny wymiar? Patrzysz, a widzisz więcej. Słuchasz, a słyszysz więcej. Mówisz, a wypowiadasz więcej... Telepatia? Próżno zgadywać. To można tylko CZUĆ. I dlatego głupcami są ci, którzy kierują się w życiu wyłącznie rozumem. Dzisiaj słowo: "kocham" ma raczej kontekst erotyczny, biorąc pod uwagę fakt, że rośnie nam społeczeństwo całkowicie konsumpcyjne. A seks to tak naprawdę tylko dodatek. Forma ekspresji, wyrazu. Dać komuś siebie to oddać wszystko, co się tak naprawdę ma. Oczywiście materialnie. Ale miłość można wyrazić na wiele różnych sposobów... Na przykład śpiewem, słowem, muzyką, gestem, obrazem, łzą... Myślę, że w tej sytuacji dobrze by było przywrócić do użytku dawne słowo: "miłuję"(chociaż trąci naleciałością biblijną), aby odróżnić miłość fizyczną od duchowej. I niech się kocha społeczeństwo konsumpcyjne, a ci, którzy potrafią rozwijać się duchowo niechaj się miłują i nie zatracają poczucia różnicy tych dwu pojęć (I to by było na tyle, w zakresie dywagacji nad semantyką). Ja wiem, że takie myślenie dzisiaj jest, delikatnie mówiąc, niemodne, gdyż ślepa nie jestem i obserwuję od dłuższego czasu galopujące schamienie obyczajów, że o pierwotnych żądzach nie wspomnę (tylko patrzeć, jak się zaczniemy potykać o kopulujące parki), ale mam nadzieję znaleźć w życiu kobietę, która będzie potrafiła tak kochać, jak ja potrafię. Nie wierzę, że tylko ja potrafię tak kochać, bo nie wierzę, że jestem jedyna taka genialna na świecie. Ponoć nadzieja umiera ostatnia... Co do kobiet... myślę, że Bóg wie co robi i dlatego nie zgadzam się z tym, co głoszą duchowni katoliccy, że: "homoseksualiści nie zostaną zbawieni". Nie wierzę, żeby Bóg na dzień dobry specjalnie stawiał mnie na przegranej pozycji. Jaki sens wtedy miałoby moje życie? Raczej jestem skłonna twierdzić, że skoro jestem tym, kim jestem, to znaczy, że "Bóg" ma w tym jakiś cel. Konkretny i ważny. I być może, wbrew powszechnej opinii, nie uważa mnie wcale za czarną owcę, tylko za sól do kartofli? W kwestii mojej przyszłości, gdzieś podskórnie żywię przekonanie (które właściwie sama nie wiem skąd się wzięło), że znajdę to, czego szukam. Ale kiedy to nastąpi...? "Czekam na cud..." cierpliwie, wierząc, że widocznie jeszcze nie czas, by moje mogło się stać. A z drugiej strony mój nieufny rozum pyta codziennie: a skąd możesz mieć tą pewność? Jakie masz na to dowody? Nie mam. Dlatego odczuwam niepokój, że jeśli nie zdążę, ze wstydem będę musiała przyznać się sobie "na łożu śmierci", że nie było po co żyć. 16.04.2002. Post Scriptum. Znalazłam to, czego szukałam
Majka
Homoseksualizm - Spójrzcie na ten problem nieco inaczej . Nie wkładajcie wszystkich do jednego garnka. Zarówno wśród par hetero i homo są ludzie i ludziska.
"Bóg" i moja lewa strona.
Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy wierzę w Boga. Wierzę w miłość - odpowiedziałam. - A podobno Bóg jest miłością. Jeżeli tak, to znaczy, że wierzę w Boga.Jestem emocją. Przede wszystkim czuję i dlatego skupiam się na emocjonalnej stronie życia. Zresztą jestem zdania, że emocje są mądrzejsze od nas i mogą nam wytłumaczyć, a tym samym pomóc zrozumieć wiele spraw, których nasz mózg nigdy nie pojmie, bo jest po prostu zbyt ułomny. Chyba nadszedł czas przedstawienia mojego credo. "Niosę w darze tęczę Bogini Miłość..." - brzmi znajomo, prawda? Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy wierzę w Boga. Wierzę w miłość - odpowiedziałam. - A podobno Bóg jest miłością. Jeżeli tak, to znaczy, że wierzę w Boga. Ale to nie jest Bóg katolicki, ani buddyjski, nie jest też Bogiem, jakiego wyznają Jehowi, Protestanci, Ewangelicy, Mahometanie, czy jacyś Umba-Bamba z wysp Zulu Gula. Poza wszystkim zaś, nie Bóg jest miłością, a miłość jest Bogiem (a raczej Boginią) i obawiam się, że serwowana wszędzie idea Boga-ojca odrobinę mija się z prawdą, jako że emocje są pierwiastkiem żeńskim (jeśli chodzi o to stwierdzenie, to cała antropologia jest po mojej stronie), a ja osobiście wątpię aby istota tak doskonała jak Bóg miała być o tę sferę uboższa od ludzi... Prędzej więc jestem skłonna wierzyć w istnienie Bogini-matki niż Boga-ojca. Miłość zresztą jest przymiotem kobiecym: matką, cudem poczęcia, cudem narodzin, troską, ciepłem, miękkością, opieką, czułością itd. A tak w ogóle (kończąc moje feministyczne wywody) to myślę, że Bóg, jeśli istnieje, łączy w sobie cechy obu płci. Gdybym miała odpowiedzieć po co żyję, najprędzej powiedziałabym, że żyję aby kochać (ale także, aby być kochaną)... ... i kocham, aby żyć. "...Wszyscy mówią: baw się i tańcz, przeciwnościom spluwaj w twarz, życie po to jest by brać - więc bierz, masz pieniądze, alkohol i gry, dobrych kumpli, co "wiedzą jak żyć", więc czego od życia więcej chcesz? I tylko czasem coś w duszy zakwili, spadnie łza pod wpływem chwili, przemknie myśl, że nie chcę tak żyć... Wyrwę serce i cisnę o ścianę, może wtedy się mazać przestanę i zapomnę, że ciągle zimno mi...?" ("Bal" - refren i pointa mojej piosenki z 1995 roku) Nie trudno zatem się domyślić, że w życiu poszukuję Miłości. Tej przez bardzo duże "M". Tej bez lęku, zazdrości i zdrady. Tej szczerej, potężnej i prawdziwej. Tej w wymiarze metafizycznym i duchowym, a nie cielesnym. Tej nieskończonej - ponieważ miłość jest w nas od zawsze, tylko początkowo nie uświadamiamy jej sobie. Aż nadchodzi w życiu taki moment, że oczarowuje nas swym pięknem... Miłość czyli świętość. Nieskończoność. Wyższa inteligencja. Inteligencja emocjonalna. Inteligentny byt. Boski pierwiastek w nas. Dusza. Coś, czego nigdy nie ogarnie się rozumem, bo ludzki mózg jest zbyt ubogi. Mówi się "kierować się intuicją". Nieprawda! Inteligencja emocjonalna to nie intuicja... I nie my się nią kierujemy, tylko odwrotnie, ona kieruje nami. To znaczy, że kiedy nie wiemy co zrobić, ona nam podpowiada. Nie wiem, jak to określić. To jest coś... Gdzieś na innym pułapie. Nie żadna chemia tylko... Jakiś rodzaj fal? Inna jonizacja powietrza? Nowy rodzaj przewodnictwa? Inny wymiar? Patrzysz, a widzisz więcej. Słuchasz, a słyszysz więcej. Mówisz, a wypowiadasz więcej... Telepatia? Próżno zgadywać. To można tylko CZUĆ. I dlatego głupcami są ci, którzy kierują się w życiu wyłącznie rozumem. Dzisiaj słowo: "kocham" ma raczej kontekst erotyczny, biorąc pod uwagę fakt, że rośnie nam społeczeństwo całkowicie konsumpcyjne. A seks to tak naprawdę tylko dodatek. Forma ekspresji, wyrazu. Dać komuś siebie to oddać wszystko, co się tak naprawdę ma. Oczywiście materialnie. Ale miłość można wyrazić na wiele różnych sposobów... Na przykład śpiewem, słowem, muzyką, gestem, obrazem, łzą... Myślę, że w tej sytuacji dobrze by było przywrócić do użytku dawne słowo: "miłuję"(chociaż trąci naleciałością biblijną), aby odróżnić miłość fizyczną od duchowej. I niech się kocha społeczeństwo konsumpcyjne, a ci, którzy potrafią rozwijać się duchowo niechaj się miłują i nie zatracają poczucia różnicy tych dwu pojęć (I to by było na tyle, w zakresie dywagacji nad semantyką). Ja wiem, że takie myślenie dzisiaj jest, delikatnie mówiąc, niemodne, gdyż ślepa nie jestem i obserwuję od dłuższego czasu galopujące schamienie obyczajów, że o pierwotnych żądzach nie wspomnę (tylko patrzeć, jak się zaczniemy potykać o kopulujące parki), ale mam nadzieję znaleźć w życiu kobietę, która będzie potrafiła tak kochać, jak ja potrafię. Nie wierzę, że tylko ja potrafię tak kochać, bo nie wierzę, że jestem jedyna taka genialna na świecie. Ponoć nadzieja umiera ostatnia... Co do kobiet... myślę, że Bóg wie co robi i dlatego nie zgadzam się z tym, co głoszą duchowni katoliccy, że: "homoseksualiści nie zostaną zbawieni". Nie wierzę, żeby Bóg na dzień dobry specjalnie stawiał mnie na przegranej pozycji. Jaki sens wtedy miałoby moje życie? Raczej jestem skłonna twierdzić, że skoro jestem tym, kim jestem, to znaczy, że "Bóg" ma w tym jakiś cel. Konkretny i ważny. I być może, wbrew powszechnej opinii, nie uważa mnie wcale za czarną owcę, tylko za sól do kartofli? W kwestii mojej przyszłości, gdzieś podskórnie żywię przekonanie (które właściwie sama nie wiem skąd się wzięło), że znajdę to, czego szukam. Ale kiedy to nastąpi...? "Czekam na cud..." cierpliwie, wierząc, że widocznie jeszcze nie czas, by moje mogło się stać. A z drugiej strony mój nieufny rozum pyta codziennie: a skąd możesz mieć tą pewność? Jakie masz na to dowody? Nie mam. Dlatego odczuwam niepokój, że jeśli nie zdążę, ze wstydem będę musiała przyznać się sobie "na łożu śmierci", że nie było po co żyć. 16.04.2002. Post Scriptum. Znalazłam to, czego szukałam

Homoseksualizm - Spójrzcie na ten problem nieco inaczej . Nie wkładajcie wszystkich do jednego garnka. Zarówno wśród par hetero i homo są ludzie i ludziska.
Zycie to tylko chwila, ale jaka soczysta !
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3301
- Rejestracja: 01 cze 2002, 00:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa - Bemowo
Obieca³am sobie nie napisaæ w tym w±tku ani s³owa wiêcej, ale nie mogê zdzier¿yæ, gdy kto¶ wk³ada w moje usta s³owa, których nie wypowiedzia³am.Quote: from Montano Corridore on 7:00 am on Dec. 19, 2003
Co do Joycat [...] nie zama¿e obrazu jej jako kobiety, która godzi siê na oddawanie w³asnego dziecka parze gejów. Popar³a taki stan rzeczy dlatego mam o niej swoje zdanie. Mam takie prawo. ¯ycie bywa brutalne, trudno.
Zacytuj Montano moj± wypowied¼, w której deklarujê, ¿e odda³abym w³asne dziecko parze homoseksualnej.
Do FREDZIA: na tym zdjêciu jest kolega MQQLA.
- Rudzik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 328
- Rejestracja: 30 sie 2003, 00:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
- Kontakt:
monte c: nie mam pojecie gdzie ty wyczytales ze Joy wyglosila takie deklaracje???? Ale wiesz co powiem ci jeszcze jedna rzecz moj 11 starszy ode mnie wujek jest gejem (nie afiszuje sie z tym bo mieszka w niemczech i problem tolerancji w polsce ma z glowy) Przez ponad 10 lat byl zwiazany z jednym mezczyzna (mieszkali wtedy w Kanadzie) niestety zwiazek sie rozpald i widac bylo to na tyle bolesne ze od chyba 5 lat zyje w zupelnej abstynencji seksualnej bo zwiazki na jeden raz go nie interesuja. I myslisz ze gdybym miala dziecko to wolalabym oddac je obcym ludziom a nie jemu???? To czlowiek ktory majac lat 13 pilnowal mnie (ja mialam 2) i potrafil mnie wsadzic do wanny i umyc tylek bo sie zafajdalam po pachy bo dla niego to bylo oczywiste ze dziecko trzeba pielegnowac i musi byc czyste, moja mama byla w szoku kiedy wrocila. I ja mialabym miec watpliwosci komu oddac wlasne dziecko???
gg 46090
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Stonoga
Musisz dokonaż dużo więcej niz tylko pocałować Artiego.
Nie będę Ci opisywał technicznie co musisz zrobić.
Masz go zdobyć !!
Arti Ci tego na pewno nie będzie ułatwiał.
Przynajmniej na razie.
Ale jeśli go w sobie rozkochasz - to reszta już pójdzie łatwo.
Musisz dokonaż dużo więcej niz tylko pocałować Artiego.
Nie będę Ci opisywał technicznie co musisz zrobić.
Masz go zdobyć !!

Arti Ci tego na pewno nie będzie ułatwiał.
Przynajmniej na razie.
Ale jeśli go w sobie rozkochasz - to reszta już pójdzie łatwo.
- Arti
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4522
- Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Min Pit napisał że jestem w 100% samcem..co to dokładniej znaczy..bo generalnie się z tym nie zgadzam zresztą zostało to udowodnione naukowo ,że nie ma 100% stężęnia.
Widzę ,że temat się rozwija chłechłechłe...
A całować nawet przypadkowo jesli chodzi o płeć męską nie radzę !!! Może się to skończyć baaaardzo boleśnie..
Ponieważ pod wpływem gejowskiego tematu większość skretyniała....
WYBACZAM IM BO NIE WIEDZĄ CO CZYNIĄ !!!
NIECH DOSTĄPIĄ ŁASKI PAŃSKIEJ I ZEJDĄ Z TEJ ZŁEJ DROGI !!!
Widzę ,że temat się rozwija chłechłechłe...
A całować nawet przypadkowo jesli chodzi o płeć męską nie radzę !!! Może się to skończyć baaaardzo boleśnie..
Ponieważ pod wpływem gejowskiego tematu większość skretyniała....
WYBACZAM IM BO NIE WIEDZĄ CO CZYNIĄ !!!
NIECH DOSTĄPIĄ ŁASKI PAŃSKIEJ I ZEJDĄ Z TEJ ZŁEJ DROGI !!!
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
- Pedro
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 275
- Rejestracja: 27 lis 2003, 11:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Ha, ha FREDZIO. To jestem ja. Bardzo mi przyjemnie.
Zdjecie z Agrykoli, dzień przed 25MW.
Ale czy Twoje pytanie w tym wątku nie ma jakiegoś dziwnego kontekstu?
Pozdrawiam
Zdjecie z Agrykoli, dzień przed 25MW.
Ale czy Twoje pytanie w tym wątku nie ma jakiegoś dziwnego kontekstu?
Pozdrawiam
Pedro
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 297
- Rejestracja: 15 wrz 2003, 10:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
A oto, do czego prowadzi seksizm (oczami niejako Vincenta Vegi - wersja ocenzurowana - komentarz z forum Gazety Wyborczej na temat ostatniego odcinka "Kawalera do wzięcia":
"Nie będę chrzanił... Powiem od razu, no po prostu muszę to z siebie wyrzucić, bo to się - do k...y nędzy - może dla mnie tragicznie skończyć... Więc walę prosto z mostu i załatwiam temat jednym cięciem skalpela. Oglądałem - nie no ja cię p...., nie wierzę - ostatni odcinek "Kawalera do wzięcia". Już tydzień temu - wstydząc się sam przed sobą - skumałem, że trzeba zobaczyć finał tej szopy, choćby dla samej szydery i
zabawy na forum. No i zrobiłem to, mając nieustannie na podglądzie Arsenal - Lokomotiv na "dwójce" (bo tak nisko jeszcze nie upadłem, żeby stracić cały meczyk przez narcystycznego ekshibicjonistę i dwójkę walczących o niego - jak pod Stalingradem - durnych dupeczek). Tym razem było ciekawie... Do Plastikowego Paniczyka przyjechali jego starzy i wujek, najwyraźniej w celu "obcięcia" obydwu kwok - białej i czarnej - kandydujących do wskoczenia na stałe, na Barteza grzędę. Stary Wymuskanego Gogusia zrobił na mnie w pyteczkę wrażenie, bo wyglądał na lekko zdezorientowanego gajowego, który generalnie zlewa całą tę nadętą atmosferę i chwilę wcześniej upalił się na
wesoło w toalecie. Gościu już na wstępie, z dużym luzem p....ł. do kamery swoje credo życiowe, że jemu to "każda się podoba, byle młoda była". Wujas kawalera też się nieźle prezentował... Wyglądał mi na kierownika podszczecińskiej masarni, który ma dwie życiowe pasje - sportowe spożywanie bimbru oraz dmuchanko. Była też Mamma Kawalera i dla niej wyrazy
szacunku, bo to przecież kobieta i Matka. Tymczasem każda z kwok startujących w zawodach została dowieziona przed oblicze rodziny w celu odwalenia
szopki. Biała kwoka leciała jak zwykle na swojej starej, wypróbowanej metodzie i uprawiała tzw. żebractwo nachalne, które - o czym przypominam niezorientowanym - kodeks wykroczeń piętnuje karą. Żebraninę swą o przychylność odwaliła szczególnie podczas solóweczki z Mammą Wymuskanego,
gdy odpłynęły obydwie na parę zdań w rejon pobliskich krzaków. Biała kretynka żegnając się z Okovitego ekipą wylizała wszystkich na wszelki wypadek, żeby nie mieli wątpliwości, że to ona właśnie najlepszą kwoką na grzędzie jest. Potem czarną kwokę na podmiankę dowieźli. Widać było, że Daddy Plastusia szoku głębokiego na jej widok doznał, bo kandydatka
na synową już na wjeździe oznajmiła, że od 15 lat tancerką jest i tatuażem oraz cycem D-miseczkowym po oczach mu świeciła. Daddy Pięknisia siedział w osłupieniu i z opadniętą klapą przez cały występ czarnej artystki. Natomiast Wujas Okovitego jak czarną kurę wstępnie oblukał to niezwłocznie Cavalerra na aut poprosił i dialog z nim odbył, ale nie pokazali co mu powiedział. Ja głowę daję, że namawiał Barteza, żeby ten kategorycznie czarną kwokę do kurnika wyhaczył, ze względu na jej walory typu powiedzmy oczy duże,
których czerń bezdenna i w ten deseń mu pewnie nawijał... Jak se już rodzina Plastusia drób oglądnęła - zarówno biały jak i czarny - to już dzionek był następny, w którym Cavalerr decyzję ostateczną miał podjąć i się po wsze czasy w kanał wpakować, wybierając jedną z tych z...cie atrakcyjnych panienek. Cała szopa w ogrodzie rezydencji wyje...stej się odbywała. Na trawie dywan, a na nim płatki róży... K...a!, patrzę, a tu Bartez
Occovity wchodzi, a raczej słania się jak anemik, odje...ny w beżowy gajerek. Kolo ma podkrążone gogle, lekki kogucik mu z piór wystaje i daje do Krzyśka Banaszyka tekst, że ch....wo mu się spało, bo w nocy cały czas ostateczną decyzję co do wyboru swojej kwoki podejmował. W tym samym czasie obydwie kobity w gabinetach kosmetycznych szykowały się do ostatecznego spotkania z Burtem Lancasterem. No i przywożą je wreszcie do posiadłości. Zanim jeszcze do MMC (Mdlejącej Męskiej Cipy) je dopuścili to jeszcze
Krzysiek Banaszyk je przechwycił i wywiady z nimi wali - jak się czują i takie tam pierdoły. A te durne lale mu mdleją, że się doczekać nie mogą, że je...ną na serce z emocji, że najważniejszy dzień w życiu i takie tam
deklaracje wiejskich przedszkolanek... A Mr. Dokładnie Wyprasowamy stoi jak ciota na tym sześciohektarowym trawniku i słania się z tego niewyspania i z tej odpowiedzialności całej... Patrzę dokładnie... Najpierw przywożą Okovitemu czarna kwokę... I od razu zajarzyłem, że się koleś przestraszył kurki seksapilem maksymalnie nafaszerowanej i że ją odstrzeli. No ale
najpierw ta do niego po tym dywanie różanym popie...la w tiulach fioletowych, taka uroczysta i pełna nadziei. A Cavalerro do niej w trzecim zdaniu daje taką nawijkę: "bardzo cię lubię, bedziesz długo w moim sercu, ale ty taka piękna jesteś i bałbym się potem, co będziesz robiła, jak cię w domu akurat nie będzie". O żesz k...a nagła mać ! Nawet śmiechem nie byłem w stanie rzygnąć, tylko japę jak karp świąteczny w szoku otworzyłem. Czarna kwoka już zakminiła, że Cavalerr jej sprzedał siekierę i tylko jeszcze spazmy nadciągające mężnie zwalczyła i odpłynęła w pi...du kontemplować swoje życie przegrane. Ale show must go on i już biała kwokę pokazują jak do Cavalerra osrana z emocji kuśtyka. A ten leszczu do niej, że było lasek wiele i że czarna kwoka lekko go jarała, ale on ją wybiera i finito. I
pierścionek zaręczynowy jej sprzedał (nawiasem mówiąc ch...wy - moim zdaniem oczywiście). No to biała kwoka w ryk, ale zaraz się opanowała i zębiska wyszczerzyła i tacy zakochani w uścisku pozostali, a kamerka na wysięgniku hydraulicznym z góry ich pokazała i "odjechała", tak jak w 674 odcinku "Marii Luizy". I tyle wytrzymałem... Wstałem i do kuchni poszedłem się czegoś zimnego napić...
P. S. Dodam tylko, że gdyby laseczka starająca się np. o moją skromną osobę przyszła mi na zaręczyny z czymś takim na głowie, co w decydującej chwili miała na głowie biała kura, to nie wiem czy bym czasem komuś stojącemu w zasięgu ręki po ryju nie dał... Pozdrawiam ciepło.
Załamany Vince.
"Nie będę chrzanił... Powiem od razu, no po prostu muszę to z siebie wyrzucić, bo to się - do k...y nędzy - może dla mnie tragicznie skończyć... Więc walę prosto z mostu i załatwiam temat jednym cięciem skalpela. Oglądałem - nie no ja cię p...., nie wierzę - ostatni odcinek "Kawalera do wzięcia". Już tydzień temu - wstydząc się sam przed sobą - skumałem, że trzeba zobaczyć finał tej szopy, choćby dla samej szydery i
zabawy na forum. No i zrobiłem to, mając nieustannie na podglądzie Arsenal - Lokomotiv na "dwójce" (bo tak nisko jeszcze nie upadłem, żeby stracić cały meczyk przez narcystycznego ekshibicjonistę i dwójkę walczących o niego - jak pod Stalingradem - durnych dupeczek). Tym razem było ciekawie... Do Plastikowego Paniczyka przyjechali jego starzy i wujek, najwyraźniej w celu "obcięcia" obydwu kwok - białej i czarnej - kandydujących do wskoczenia na stałe, na Barteza grzędę. Stary Wymuskanego Gogusia zrobił na mnie w pyteczkę wrażenie, bo wyglądał na lekko zdezorientowanego gajowego, który generalnie zlewa całą tę nadętą atmosferę i chwilę wcześniej upalił się na
wesoło w toalecie. Gościu już na wstępie, z dużym luzem p....ł. do kamery swoje credo życiowe, że jemu to "każda się podoba, byle młoda była". Wujas kawalera też się nieźle prezentował... Wyglądał mi na kierownika podszczecińskiej masarni, który ma dwie życiowe pasje - sportowe spożywanie bimbru oraz dmuchanko. Była też Mamma Kawalera i dla niej wyrazy
szacunku, bo to przecież kobieta i Matka. Tymczasem każda z kwok startujących w zawodach została dowieziona przed oblicze rodziny w celu odwalenia
szopki. Biała kwoka leciała jak zwykle na swojej starej, wypróbowanej metodzie i uprawiała tzw. żebractwo nachalne, które - o czym przypominam niezorientowanym - kodeks wykroczeń piętnuje karą. Żebraninę swą o przychylność odwaliła szczególnie podczas solóweczki z Mammą Wymuskanego,
gdy odpłynęły obydwie na parę zdań w rejon pobliskich krzaków. Biała kretynka żegnając się z Okovitego ekipą wylizała wszystkich na wszelki wypadek, żeby nie mieli wątpliwości, że to ona właśnie najlepszą kwoką na grzędzie jest. Potem czarną kwokę na podmiankę dowieźli. Widać było, że Daddy Plastusia szoku głębokiego na jej widok doznał, bo kandydatka
na synową już na wjeździe oznajmiła, że od 15 lat tancerką jest i tatuażem oraz cycem D-miseczkowym po oczach mu świeciła. Daddy Pięknisia siedział w osłupieniu i z opadniętą klapą przez cały występ czarnej artystki. Natomiast Wujas Okovitego jak czarną kurę wstępnie oblukał to niezwłocznie Cavalerra na aut poprosił i dialog z nim odbył, ale nie pokazali co mu powiedział. Ja głowę daję, że namawiał Barteza, żeby ten kategorycznie czarną kwokę do kurnika wyhaczył, ze względu na jej walory typu powiedzmy oczy duże,
których czerń bezdenna i w ten deseń mu pewnie nawijał... Jak se już rodzina Plastusia drób oglądnęła - zarówno biały jak i czarny - to już dzionek był następny, w którym Cavalerr decyzję ostateczną miał podjąć i się po wsze czasy w kanał wpakować, wybierając jedną z tych z...cie atrakcyjnych panienek. Cała szopa w ogrodzie rezydencji wyje...stej się odbywała. Na trawie dywan, a na nim płatki róży... K...a!, patrzę, a tu Bartez
Occovity wchodzi, a raczej słania się jak anemik, odje...ny w beżowy gajerek. Kolo ma podkrążone gogle, lekki kogucik mu z piór wystaje i daje do Krzyśka Banaszyka tekst, że ch....wo mu się spało, bo w nocy cały czas ostateczną decyzję co do wyboru swojej kwoki podejmował. W tym samym czasie obydwie kobity w gabinetach kosmetycznych szykowały się do ostatecznego spotkania z Burtem Lancasterem. No i przywożą je wreszcie do posiadłości. Zanim jeszcze do MMC (Mdlejącej Męskiej Cipy) je dopuścili to jeszcze
Krzysiek Banaszyk je przechwycił i wywiady z nimi wali - jak się czują i takie tam pierdoły. A te durne lale mu mdleją, że się doczekać nie mogą, że je...ną na serce z emocji, że najważniejszy dzień w życiu i takie tam
deklaracje wiejskich przedszkolanek... A Mr. Dokładnie Wyprasowamy stoi jak ciota na tym sześciohektarowym trawniku i słania się z tego niewyspania i z tej odpowiedzialności całej... Patrzę dokładnie... Najpierw przywożą Okovitemu czarna kwokę... I od razu zajarzyłem, że się koleś przestraszył kurki seksapilem maksymalnie nafaszerowanej i że ją odstrzeli. No ale
najpierw ta do niego po tym dywanie różanym popie...la w tiulach fioletowych, taka uroczysta i pełna nadziei. A Cavalerro do niej w trzecim zdaniu daje taką nawijkę: "bardzo cię lubię, bedziesz długo w moim sercu, ale ty taka piękna jesteś i bałbym się potem, co będziesz robiła, jak cię w domu akurat nie będzie". O żesz k...a nagła mać ! Nawet śmiechem nie byłem w stanie rzygnąć, tylko japę jak karp świąteczny w szoku otworzyłem. Czarna kwoka już zakminiła, że Cavalerr jej sprzedał siekierę i tylko jeszcze spazmy nadciągające mężnie zwalczyła i odpłynęła w pi...du kontemplować swoje życie przegrane. Ale show must go on i już biała kwokę pokazują jak do Cavalerra osrana z emocji kuśtyka. A ten leszczu do niej, że było lasek wiele i że czarna kwoka lekko go jarała, ale on ją wybiera i finito. I
pierścionek zaręczynowy jej sprzedał (nawiasem mówiąc ch...wy - moim zdaniem oczywiście). No to biała kwoka w ryk, ale zaraz się opanowała i zębiska wyszczerzyła i tacy zakochani w uścisku pozostali, a kamerka na wysięgniku hydraulicznym z góry ich pokazała i "odjechała", tak jak w 674 odcinku "Marii Luizy". I tyle wytrzymałem... Wstałem i do kuchni poszedłem się czegoś zimnego napić...
P. S. Dodam tylko, że gdyby laseczka starająca się np. o moją skromną osobę przyszła mi na zaręczyny z czymś takim na głowie, co w decydującej chwili miała na głowie biała kura, to nie wiem czy bym czasem komuś stojącemu w zasięgu ręki po ryju nie dał... Pozdrawiam ciepło.
Załamany Vince.
Turecki
- ours brun
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 922
- Rejestracja: 17 lip 2002, 20:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-Bielany
Ania - Nie usprawiedliwiam formy tego co napisał Montano, próbowałem doprowadzić do lepszego zrozumienia jego stanowiska, które mimo wszystko zasługuje na uwagę (i do tego potrzebne było min. przypomnienie że jest ojcem oraz co naprawdę rozumie pod pojęciem "i. m." ). Jednocześnie Wasze stanowisko rozumiem i szanuję, czy lepiej: rozważam, chociaż nie oznacza, że mnie przekonuje.
Rudzik: czym innym jest prawne zalegalizowanie adopcji dzieci przez homoseksualistów (tym samym zrównanie tego typu związku z rodziną heteroseksualną) od tymczasowego oddania pod opiekę człowiekowi do którego mamy zaufanie niezależnie od jego preferencji seksualnych.
(Edited by ours brun at 10:10 am on Dec. 19, 2003)
Rudzik: czym innym jest prawne zalegalizowanie adopcji dzieci przez homoseksualistów (tym samym zrównanie tego typu związku z rodziną heteroseksualną) od tymczasowego oddania pod opiekę człowiekowi do którego mamy zaufanie niezależnie od jego preferencji seksualnych.
(Edited by ours brun at 10:10 am on Dec. 19, 2003)
-
- Stary Wyga
- Posty: 230
- Rejestracja: 05 lip 2002, 15:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
ja tylko nie wiem panie niedzwiedz, dlaczego tak eksponujesz fakt bycia przez montano ojcem?
ja tez jestem ojcem dwojki dzieci, z czego jedno w wieku szkolnym i co z tego? co to ma do stosunku do homoseksualizmu?
ze niby jak ktos ma wlasne, "naturalne", dzieci to automatycznie powinien byc przeciwny mozliwosci adopcji dzieci przez pary homoseksualne? skad takie przekonanie?
ja tez jestem ojcem dwojki dzieci, z czego jedno w wieku szkolnym i co z tego? co to ma do stosunku do homoseksualizmu?
ze niby jak ktos ma wlasne, "naturalne", dzieci to automatycznie powinien byc przeciwny mozliwosci adopcji dzieci przez pary homoseksualne? skad takie przekonanie?
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Pedro, dzięki.
Twoje zdjęcie w tym wątku jest wg mnie ok.
Dodaje dyskusji ożywczej atmosfery.
Twoje zdjęcie w tym wątku jest wg mnie ok.
Dodaje dyskusji ożywczej atmosfery.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 632
- Rejestracja: 28 lis 2003, 08:33
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
(Edited by Montano Corridore at 9:09 am on Dec. 20, 2003)
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Cieszę się, że wątek tak się ładnie rozwinął. 
Ale zamykać go nie ma po co. Innych wątków też nikt nie zamyka. Poprostu wymieraja śmiercią naturalną.
Czy on do tego forum nie pasuje?
No nie wiem.
A z kim jak nie z wami o takich sprawach chciałbym porozmawiać.
To daje nam lepsze pojęcie o nas nawzajem.
Szkoda jednak że ta dyskusja jest internetowa - bo przez to wolniejsza i słowo pisane bez mimiki - jest często niepełne.
Montano - co do prawa do posiadania dwójki rodziców - to jest sprawa często fikcyjna. Ty pewnie jesteś akurat dobrym tatusiem a Twoja żona mamusią. Ale cały świat poza Tobą nie jest taki piękny.
Są rozwody, małzeństwa się rozpadają, rodzice nie interesują się swoimi dziećmi, oddają je do domów dziecka tuż po urodzeniu mimo wielkich macierzyńskich uczuć.
Powiesz teraz, że to na pewno właśnie dlatego ja jestem takim "postępowym, pokręconym, tolerancyjnym wypaczeńscem" że mnie wychowywały dwie kobiety. Moja mama i ciocia. Ojciec całe życie żył i żyje za granicą.
Znam go - ale ani mnie ziembi ani grzeje. Ale jestem zadowolony z mojego dzieciństwa mimo, że nie miałem właściwie ojca.
Montano - ja nie chce Cię przekonywać do tego czy tego bo sam nie jestem przekonany. Ja bym tylko chciał, żebyś był otwarty a nie mówił, że wszystko już wiesz.
Mam wrażenie, że Ours Brun próbuje robić to co w swojej szkole - łągodzić wzajemne relacje i tłumaczyć nieco Montano żeby na dodatek on (Montano) czuł jednak, że ktoś go tu rozumie i nie zdystansował sie wogóle (co chyba działo się już kilka razy).
Podoba mi się, że Filip mówi, że nie wie, Jarro mówi że nie wie, ja nie wiem - joycat wie ale nie w sposób tak bezdyskusyjny jak montano, ania nie wiem czy wie czy nie wie
, Arti oczywiście wie ale jego wiedza jest na poziomie 5-cio letniego dziecka
, proto też nie wie chyba, deckard nie wie.
Wiem, że nic nie wiem - to Ours Brun powienien powiedziec bo on jest filizofem.
Bo nie wiemy - czy życie w rodzinie rodzinie homoseksualnej - może mieć wpływ na zmianę seksualności dziecka.

Ale zamykać go nie ma po co. Innych wątków też nikt nie zamyka. Poprostu wymieraja śmiercią naturalną.
Czy on do tego forum nie pasuje?
No nie wiem.
A z kim jak nie z wami o takich sprawach chciałbym porozmawiać.
To daje nam lepsze pojęcie o nas nawzajem.
Szkoda jednak że ta dyskusja jest internetowa - bo przez to wolniejsza i słowo pisane bez mimiki - jest często niepełne.
Montano - co do prawa do posiadania dwójki rodziców - to jest sprawa często fikcyjna. Ty pewnie jesteś akurat dobrym tatusiem a Twoja żona mamusią. Ale cały świat poza Tobą nie jest taki piękny.
Są rozwody, małzeństwa się rozpadają, rodzice nie interesują się swoimi dziećmi, oddają je do domów dziecka tuż po urodzeniu mimo wielkich macierzyńskich uczuć.
Powiesz teraz, że to na pewno właśnie dlatego ja jestem takim "postępowym, pokręconym, tolerancyjnym wypaczeńscem" że mnie wychowywały dwie kobiety. Moja mama i ciocia. Ojciec całe życie żył i żyje za granicą.
Znam go - ale ani mnie ziembi ani grzeje. Ale jestem zadowolony z mojego dzieciństwa mimo, że nie miałem właściwie ojca.
Montano - ja nie chce Cię przekonywać do tego czy tego bo sam nie jestem przekonany. Ja bym tylko chciał, żebyś był otwarty a nie mówił, że wszystko już wiesz.
Mam wrażenie, że Ours Brun próbuje robić to co w swojej szkole - łągodzić wzajemne relacje i tłumaczyć nieco Montano żeby na dodatek on (Montano) czuł jednak, że ktoś go tu rozumie i nie zdystansował sie wogóle (co chyba działo się już kilka razy).
Podoba mi się, że Filip mówi, że nie wie, Jarro mówi że nie wie, ja nie wiem - joycat wie ale nie w sposób tak bezdyskusyjny jak montano, ania nie wiem czy wie czy nie wie


Wiem, że nic nie wiem - to Ours Brun powienien powiedziec bo on jest filizofem.
Bo nie wiemy - czy życie w rodzinie rodzinie homoseksualnej - może mieć wpływ na zmianę seksualności dziecka.