
Kiedy mówisz STOP !
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Szczerze mówiąc, też wydaje mi się, że 5h biegania musi być strasznie nudne, z drugiej strony wiem, że szybciej nie pobiegnę, więc mam zagwozdkę 

[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4947
- Rejestracja: 18 kwie 2009, 16:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czytając dochodzę do wniosku, że chyba łączę w sobie cechy różnych "typów" biegaczy: startuję okazjonalnie i zawsze na wynik, chyba że z założenia poświęcam wynik dla przygotowania do ważniejszego startu.
Mimo, że na wiosnę nabiegałem swój najbardziej wartościowy wynik, za najlepszy bieg w tym roku uważam ten, podczas którego znalazłem nową ścieżkę w swoim lesie i w efekcie wyszło 2h biegania przed śniadaniem
Z większości startów jestem zadowolony ale nigdy w pełni, bo zawsze jest coś, co potrafię wskazać do poprawy (jak nie w przygotowaniach to w taktyce).
Dodam jeszcze, że potrafię zrozumieć chyba każdą motywację do biegania, także turystów maratońskich, choć mnie taka forma biegania nie za bardzo interesuje.
Mimo, że na wiosnę nabiegałem swój najbardziej wartościowy wynik, za najlepszy bieg w tym roku uważam ten, podczas którego znalazłem nową ścieżkę w swoim lesie i w efekcie wyszło 2h biegania przed śniadaniem

Z większości startów jestem zadowolony ale nigdy w pełni, bo zawsze jest coś, co potrafię wskazać do poprawy (jak nie w przygotowaniach to w taktyce).
Dodam jeszcze, że potrafię zrozumieć chyba każdą motywację do biegania, także turystów maratońskich, choć mnie taka forma biegania nie za bardzo interesuje.
"Odbywający się przez skórę recykling energii poprawia obieg krwi, dostarczając więcej sił w życiu codziennym i sporcie." - Reebok
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2241
- Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49
Nie wiesz, wydaje Ci się, nie "programuj się" w taki sposób,...
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
Eeeee...tam.kachita pisze:Szczerze mówiąc, też wydaje mi się, że 5h biegania musi być strasznie nudne, z drugiej strony wiem, że szybciej nie pobiegnę, więc mam zagwozdkę
Skoro Oprah Winfrey dała radę w 4:29:20, to każdy biegacz o ponad rocznym stażu (jeśli tylko zechce), może śmiało próbować zejść poniżej 5h.

"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
przezabawne, przynajmniej z mojej osobistej perspektywy.Galloway pisze: Cztery tygodnie po moim maratonie na 2:38 duma odczuwana z osiągnięcia celu zniknęła, a moje mięśnie biegowe wciąż były sztywne. Przez kilka kolejnych tygodni nadal czułem przewlekłe zmęczenie. Podczas tamtych wielu tygodni tęskniłem za dniem, kiedy znów poczuję, że mogę biec płynnie i lekko.
trzy tygodnie po moim maratonie na 2:38 wygrałem maraton Beskidy.
następne dwa tygodnie później - wygrałem debiut w 50 km na orientację.
nie startowałem dlatego, że musiałem -startowałem dlatego, że zaskoczyło mnie tempo regeneracji, czułem się świetnie i miałem duży głód biegania.
mocne twierdzenie, by nie rzec: głupie uogólnienie. u mnie i u tysięcy innych to jednak tak nie działa. Zakładam, że Galloway, jako inteligentny człowiek zdawał sobie w pełni sprawę, z tego co pisze - więc wydaje mi się, że napisał to specjalnie pod grupę docelową swoich książek, która spędza na trasach najczęściej właśnie te cztery godziny (jeśli nie więcej). Iwan to łyknął, więc pewnie jest coś na rzeczy.Galloway pisze:Jestem przekonany, że odczuwana satysfakcja jest identyczna, niezależnie od tego, czy pobiegłeś "życiówkę", czy pokonałeś dystans w swoim najgorszym czasie, czy odnotowałeś wynik gdzieś pośrodku tej skali.Ukończenie maratonu rodzi poczucie wielkiego osobistego dokonania i spełnienia. Kropka!
to jest moim zdaniem najważniejsze i najciekawsze.Kiedy czerpiesz radość z maratonu i później szybko się regenerujesz, wzmacniasz wszystkie swoje pozytywne zachowania i wewnętrzne połączenia, jakie rozwinąłeś w czasie treningu. Uważam, że powinno się przebiec przynajmniej trzy bardzo wolne i przyjemne maratony na każdy szybki - by zachować równowagę.
Frank Shorter, złoty medalista olimpijski powiedział kiedyś żeby biec następny maraton, dopiero wtedy, kiedy zapomni się o poprzednim (źródło: Advanced Marathoning, P.Pfitzinger)
Maraton przebiegnięty na maxa boli. Regeneracja fizyczna to jedna sprawa, bardzo indywidualna zresztą.
Regeneracja nazwijmy to 'mentalna' (czyli odbudowanie motywacji do treningu, i następnego, bolącego 'na maxa'), to rzecz chyba nawet ciekawsza.
Bliższe jest mi tutaj podejście Gallowaya, choć monstrualnie zmutowane. pisze on o RADOŚCI Z MARATONU.
przewrotnie pozwolę sobie zauważyć, że wygrany maraton daje więcej radości - niż ten przebiegnięty wolno, dużo poniżej możliwości (tak to przynajmniej u mnie działa).
wygląda na to, że nieświadomie stosowałem Gallowayowską strategię pozytywnego wzmocnienia, i czerpania radości z biegania maratonów. (zamiast Shorterowskiej 'czekać aż zapomnę')
żeby było jeszcze zabawniej - największy melanż na maratonie, zaliczyłem niedługo po najbardziej wymagającym starcie(tym właśnie, w którym urwał mi się film)
ciekawe. dzięki Iwan.
----------------------------------------
co za bullshit. chcesz mnie przekonać, że nie masz kontroli nad tym, czy zapisujesz się na maraton Karkonoski, czy Berliński???????????Iwan pisze:Co sądzicie o takim podejściu? Nie muszę chyba mówić, że się z nim zgadzam...Maratończycy dążący do określonego celu czasowego często muszą mierzyć się z niepowodzeniem, ponieważ nie mają żadnej kontroli nad kilkoma podstawowymi czynnikami wpływającymi na tempo biegu w maratonie - temperaturą, wilgotnością powietrza, poziomem trudności konkretnej trasy i liczbą ludzi na starcie.
Popularność maratonów 'szybkich' - jak właśnie Berlin, czy Poznań - wynika właśnie z tego, że minimalizują negatywny wpływ zmiennych "niezależnych".
-----------------------------------------------------------------
następny ciężki bullshit, tym zabawniejszy, jeśli weźmiemy pod uwagę doświadczenie autora w tym temacie...Iwan pisze:Gdy tętno łomoce Ci w piersiach i w głowie, bo zasuwasz na wynik, nie widzisz z tego NIC!
jest dokładnie odwrotnie.
-------------------------------------------
whatever. mam obawy, że temat niebezpiecznie zmierza w kierunku: po co w ogóle poprawia się "życiówki"?
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
Z Twojej perspektywy tak. Tylko, że ty masz perspektywę konia dorożkarskiego, który postrzega świat bardzo wąsko. Facet pisze z perspektywy gościa po 40-stce. Zrozumiesz kiedyś taką subtelną różnicę? Bo na razie, od kilkunastu stron tematu masz z tym problem mimo, że Ci się to powtarza już któryś raz...kulawy pies pisze:przezabawne, przynajmniej z mojej osobistej perspektywy.Galloway pisze: Cztery tygodnie po moim maratonie na 2:38 duma odczuwana z osiągnięcia celu zniknęła, a moje mięśnie biegowe wciąż były sztywne. Przez kilka kolejnych tygodni nadal czułem przewlekłe zmęczenie. Podczas tamtych wielu tygodni tęskniłem za dniem, kiedy znów poczuję, że mogę biec płynnie i lekko.
trzy tygodnie po moim maratonie na 2:38 wygrałem maraton Beskidy.
następne dwa tygodnie później - wygrałem debiut w 50 km na orientację.
nie startowałem dlatego, że musiałem -startowałem dlatego, że zaskoczyło mnie tempo regeneracji, czułem się świetnie i miałem duży głód biegania.
Tak to widać , że u Ciebie działa...kulawy pies pisze:przewrotnie pozwolę sobie zauważyć, że wygrany maraton daje więcej radości - niż ten przebiegnięty wolno, dużo poniżej możliwości (tak to przynajmniej u mnie działa).Galloway pisze:Jestem przekonany, że odczuwana satysfakcja jest identyczna, niezależnie od tego, czy pobiegłeś "życiówkę", czy pokonałeś dystans w swoim najgorszym czasie, czy odnotowałeś wynik gdzieś pośrodku tej skali.Ukończenie maratonu rodzi poczucie wielkiego osobistego dokonania i spełnienia. Kropka!
http://demotywatory.pl/3802078/Zwyciestwo
Ja tylko zacytowałem wypowiedź faceta, który jest bardziej doświadczony od Ciebie. Trochę pokory... Może Ty masz kontrolę nad pogodą (w tym nad wiatrem) ale reszta świata nie.kulawy pies pisze:co za bullshit. chcesz mnie przekonać, że nie masz kontroli nad tym, czy zapisujesz się na maraton Karkonoski, czy Berliński???????????Iwan pisze:Co sądzicie o takim podejściu? Nie muszę chyba mówić, że się z nim zgadzam...Maratończycy dążący do określonego celu czasowego często muszą mierzyć się z niepowodzeniem, ponieważ nie mają żadnej kontroli nad kilkoma podstawowymi czynnikami wpływającymi na tempo biegu w maratonie - temperaturą, wilgotnością powietrza, poziomem trudności konkretnej trasy i liczbą ludzi na starcie.
Popularność maratonów 'szybkich' - jak właśnie Berlin, czy Poznań - wynika właśnie z tego, że minimalizują negatywny wpływ zmiennych "niezależnych".
Poza tym nie tylko o pogodę tu chodzi. Nie sposób zawsze sprostać wyśrubowanym celom. Zdaniem Gallowa'a, z którym się zgadzam zdarza się to dość rzadko. Nie można w nieskończoność poprawiać swoich życiówek. Dla każdego gdzieś jest ten ostateczny pułap możliwości. Dla Ciebie też. Dlatego o wiele częściej człowiek jest zadowolony jeśli się nie napina na wynik.
Powtarzam Ci raz jeszcze. To nie moje doświadczenie. Gdzieś pisałeś, że biegasz od 6 lat. To jakie masz doświadczenie w porównaniu z facetem co biega 40 lat? Nawet ja biegam od Ciebie dłużej...kulawy pies pisze:następny ciężki bullshit, tym zabawniejszy, jeśli weźmiemy pod uwagę doświadczenie autora w tym temacie...Iwan pisze:Gdy tętno łomoce Ci w piersiach i w głowie, bo zasuwasz na wynik, nie widzisz z tego NIC!
jest dokładnie odwrotnie.

Odwrotnie? Zapewne...
Zapieprzasz na maxa, aż gały Ci wychodzą z orbit i w tym czasie (pewnie z nudów) podziwiasz elewacje mijanych kamienic? Komu takie kity będziesz wciskał?

"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czyli co? Nie próbować, bo może się nie udać i będzie nam przykro? To jest tak głęboko sprzeczne z moją motywacją w życiu i z ideą sportu (również amatorskiego) w ogóle, że o ile jestem w stanie zrozumieć, że są ludzie z takim podejściem to cieszę się, że najwyraźniej są w mniejszości bo ludzkość nadal siedziała by w jaskiniach bojąc się rozpalić ogień...
Ok. Rozumiem, że są ludzie, którzy biegną żeby pozwiedzać, biegną na luzie bo tak lubią, spoko. Ale to tylko jedna z możliwych motywacji do biegania, a Ty Iwan jednocześnie próbujesz wmówić że to motywacja jedyna słuszna i wyśmiewasz Kulawego za klapki na oczach - to już ostra hipokryzja.
Wielokrotnie podkreślasz perspektywę wieku, doświadczenia. Masz syna? Nie pozwolisz mu startować w zawodach (jakichkolwiek), bo może mu się nie udać i będzie mu przykro? Ja bym chciał, żeby moje dzieci startowały (ogólne pojęcie, nie chodzi nawet wąsko o sport, tylko o podejmowanie wyzwań w życiu). Niech startują, niech wygrywają, niech przegrywają, niech trafiają na granice swoich możliwości i przekraczają je. Niech znają smak i zwycięstwa i porażki.
Piszesz, że każdy ma swój poziom, powyżej którego już się nie poprawi. I co z tego? Kilka razy już w tym wątku ja i nie tylko pisałem Ci, że satysfakcje daję nie sama życiówka ale świadomość, że dałeś z siebie wszystko - trudno Ci to zrozumieć, będąc złośliwym mógłbym wkleić jakiś obrazek konia z klapkami..
Ja się lubię ścigać w crossach i biegach górskich. Tam w zasadzie czas nic nie mówi, bo często nawet dystansu nie da się porządnie zmierzyć. Ale wiem kiedy dałem z siebie wszystko i to mi daje satysfakcję i radość. Rozumiem, że są ludzie, którym to daje sam start i bieg na luzie, może nawet rozmawiając z kolegą. Dlaczego Ty nie rozumiesz, że nie wszyscy biegają w ten sposób?
Ok. Rozumiem, że są ludzie, którzy biegną żeby pozwiedzać, biegną na luzie bo tak lubią, spoko. Ale to tylko jedna z możliwych motywacji do biegania, a Ty Iwan jednocześnie próbujesz wmówić że to motywacja jedyna słuszna i wyśmiewasz Kulawego za klapki na oczach - to już ostra hipokryzja.
Wielokrotnie podkreślasz perspektywę wieku, doświadczenia. Masz syna? Nie pozwolisz mu startować w zawodach (jakichkolwiek), bo może mu się nie udać i będzie mu przykro? Ja bym chciał, żeby moje dzieci startowały (ogólne pojęcie, nie chodzi nawet wąsko o sport, tylko o podejmowanie wyzwań w życiu). Niech startują, niech wygrywają, niech przegrywają, niech trafiają na granice swoich możliwości i przekraczają je. Niech znają smak i zwycięstwa i porażki.
Piszesz, że każdy ma swój poziom, powyżej którego już się nie poprawi. I co z tego? Kilka razy już w tym wątku ja i nie tylko pisałem Ci, że satysfakcje daję nie sama życiówka ale świadomość, że dałeś z siebie wszystko - trudno Ci to zrozumieć, będąc złośliwym mógłbym wkleić jakiś obrazek konia z klapkami..
Ja się lubię ścigać w crossach i biegach górskich. Tam w zasadzie czas nic nie mówi, bo często nawet dystansu nie da się porządnie zmierzyć. Ale wiem kiedy dałem z siebie wszystko i to mi daje satysfakcję i radość. Rozumiem, że są ludzie, którym to daje sam start i bieg na luzie, może nawet rozmawiając z kolegą. Dlaczego Ty nie rozumiesz, że nie wszyscy biegają w ten sposób?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
ponieważ Iwanowi chodzi o zwycięstwo w dyskusji a nie o to, by zrozumieć innych.
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
Ja to rozumiem. To nie ja piszę, że to :kisio pisze: Rozumiem, że są ludzie, którym to daje sam start i bieg na luzie, może nawet rozmawiając z kolegą. Dlaczego Ty nie rozumiesz, że nie wszyscy biegają w ten sposób?
"mocne twierdzenie, by nie rzec: głupie uogólnienie", "co za bullshit" itp. itd. w odniesieniu do Galloway'a czy wcześniejszych cytatów ze Skarzyńskiego. Poziom zarozumialstwa i arogancji u Kulawego zadziwia nawet mnie...

"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
- Gwynbleidd
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 830
- Rejestracja: 07 paź 2009, 18:12
- Życiówka na 10k: poniżej czterdziestu
- Życiówka w maratonie: powyżej trzech
Iwan, Ty się zdecyduj czy Skarżyński czy Galloway, bo ci panowie mają skrajnie różne podejście do maratonu, o czym zresztą Jurek pisał wprost jadą po Galloway'u jak po łysej kobyle 

- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
No właśnie o to chodzi, że wszystkie, nawet skrajne różne opinie facetów znacznie bardziej doświadczonych nie są dość dobre, by zdanie Kulawego nie miało być lepsze. Od obu.gwynbleidd pisze:Iwan, Ty się zdecyduj czy Skarżyński czy Galloway, bo ci panowie mają skrajnie różne podejście do maratonu, o czym zresztą Jurek pisał wprost jadą po Galloway'u jak po łysej kobyle

"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
zamiast próbować gadać o meritum warto pochylić się nad niewątpliwą sprawnością erystyczną Iwana, ot ostatni post:
"
albo z poprzedniego wpisu:

przperaszam moderację, ale i tak pewnie będzie się wycinać hurtowo...
"
jakże sprtynei wstawił śłówko nawet, które sugeruje jakoby świat cały nielada trwał w zadziwieniu...Iwan pisze:Poziom zarozumialstwa i arogancji u Kulawego zadziwia nawet mnie...

albo z poprzedniego wpisu:
oznaczałoby to, że jeżeli tylko zacytuję kogoś bardziej doświadczonego niż dyskutanci (o co nietrudno), nie mogą oni tego skrytykować, chociażby to była bzduraIwan pisze:Ja tylko zacytowałem wypowiedź faceta, który jest bardziej doświadczony od Ciebie. Trochę pokory...

przperaszam moderację, ale i tak pewnie będzie się wycinać hurtowo...
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
Panowie... Qba Krause i gwynbleidd - może dla odmiany zamiast jak zwykle potakiwać Kulawemu i "jeździć" po mnie, odniesiecie się do zamieszczonego materiału? Stać Was?
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
większą część maratonu biegnie się jednak w strefie względnego komfortu. to nie jest bieg na 100m.Iwan pisze: Zapieprzasz na maxa, aż gały Ci wychodzą z orbit i w tym czasie (pewnie z nudów) podziwiasz elewacje mijanych kamienic? Komu takie kity będziesz wciskał?
różnica jest taka, że kiedy biegniesz średni lub duży maraton w okolicach czterech godzin, dookoła masz tłum ludzi, gwar, dyszenie, sapanie, tysiące plastikowych kubeczków pod nogami i przepychanie się na punktach żywieniowych. najszybszą dużą grupą są przeważnie trójkołamacze. jeśli biegniesz szybciej - masz ciszę spokój i dużo czasu na refleksje i obserwacje.
----------------------------
co do czterdziestolatków i (czy jeszcze starszych biegaczy) - wybacz Iwan, ale dla mnie punktem odniesienia są choćby Jarosław Janicki, czy Antoni Cichończuk, a nie jakiś anonimowy forumowy loser, któremu po siedmiu (czy nawet więcej) latach biegania udało się w końcu przebiec maraton w czasie, do którego co ambitniejsi amatorzy dochodzą w trzy miesiące.
---------------
zastanawiałem się jeszcze nad przypadkiem Gallowaya - co ciekawe, dychę biegał szybciej od Skarżyńskiego (o 4 s), a maraton - o pięć minut wolniej. nie wiem, czy te różnice wynikają z talentu czy z praktyki treningowej, ale ewidentnie coś z tym maratonem u niego nie do końca grało.
Zabawnym wydaje mi się fakt, że chyba największym (?) maratońskim guru w Stanach Zjednoczonych jest facet, któremu podczas kariery sportowej, maraton w porównaniu do innych dystansów obiektywnie wychodził najgorzej.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
Kolego ... decyzję by przebiec maraton podjąłem dopiero późną jesienią 2011. Możesz sprawdzić jak chcesz. Do tego momentu maraton nie leżał w kręgu moich zainteresowań biegowych czemu dawałem wyraz na forum.kulawy pies pisze: co do czterdziestolatków i (czy jeszcze starszych biegaczy) - wybacz Iwan, ale dla mnie punktem odniesienia są choćby Jarosław Janicki, czy Antoni Cichończuk, a nie jakiś anonimowy forumowy loser, któremu po siedmiu (czy nawet więcej) latach biegania udało się w końcu przebiec maraton w czasie, do którego co ambitniejsi amatorzy dochodzą w trzy miesiące.

"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.