KROL jest NAGI...?!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1865
- Rejestracja: 18 cze 2001, 18:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Miałem niezły ubaw śledząc z jakim mozołem przychodzi uczestnikom Forum spełnienie prośby Janusza o argumenty przeciwko bieganiu. Wygląda to na perfidną prowokację - porównywalną z propozycją amputacji jakiegoś ważnego członka [niekoniecznie nogi]. A przecież wydawałoby się, że wystarczy zajrzeć do działu Ból tego Forum, aby znaleźć wystarczająco dużo inspiracji i argumentów dla potępienia biegania w czambuł. Jednak sytuacja stworzona przez Janusza to nie rzeczowa dyskusja na zadany temat, ale sesja z uzależnionymi - których skłania się do oczernienia ich namiętności.
Z mojego doświadczenia biegowego wynika przekonanie o wyższości [zdrowotnej] biegania "rekreacyjnego" - które dla mnie polega na nieforsowaniu tempa. Dopóki sam biegałem wedle formuły człapak-marzyciel [duży kilometraż, małe szybkości], nie miałem właściwie żadnych kontuzji. Gdzieś 2-3 lata temu opanował mnie sportowy demon, co zaowocowało w zeszłym roku kontuzją kolana i prawie roczną przerwą w bieganiu [przestawiłem się wówczas na rower]. W tym roku po paru miesiącach intensywnego treningu dotknęły mnie problemy z kręgosłupem i znowu roweruję. Wynika z tego dodatkowy wniosek o wyższości zdrowotnej cyklizmu nad bieganiem. Oczywiście trzeba zignorować wszystkie zagrożenia, jakie czyhają na szosie na rowerowego szaleńca. W tym miejscu muszę powiedzieć, że to kolarz z którym jeżdził B znał się na rzeczy. Żeby nie bać się na szosie trzeba być albo zielonym albo mieć szczególne predyspozycje psychiczne, np. zero wyobrażni, czy silne skłonności samobójcze.
Zgodnie z sugestiami Janusza nie przedstawiam argumentów na rzecz biegania, nie mogę jednak nie zaznaczyć, że wcale nie zamierzam z niego rezygnować. Chcę biegać dalej, jedyny problem to powtarzające się kontuzje, które ustawiają mnie w przykrej dla mnie roli biegacza teoretyka.
W pełni zgadzam się z Wojtkiem, że dyskusja na ten temat jest ułomna z tego powodu, że wybór biegania jest instynktowny. I dlatego cały trud argumentowania za czy przeciw bieganiu jest czymś wtórnym. Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś wybiera tę formę aktywności robiąc najpierw bilans ew. strat i zysków. Myślę, że raczej jest tak, że to bieganie nas wybiera, a bilans to możemy zrobić później, np. żeby sobie poprawić humor lub w chwili desperacji po kolejnej kontuzji.
Życzę zdrowia i dalszej owocnej dyskusji!
Z mojego doświadczenia biegowego wynika przekonanie o wyższości [zdrowotnej] biegania "rekreacyjnego" - które dla mnie polega na nieforsowaniu tempa. Dopóki sam biegałem wedle formuły człapak-marzyciel [duży kilometraż, małe szybkości], nie miałem właściwie żadnych kontuzji. Gdzieś 2-3 lata temu opanował mnie sportowy demon, co zaowocowało w zeszłym roku kontuzją kolana i prawie roczną przerwą w bieganiu [przestawiłem się wówczas na rower]. W tym roku po paru miesiącach intensywnego treningu dotknęły mnie problemy z kręgosłupem i znowu roweruję. Wynika z tego dodatkowy wniosek o wyższości zdrowotnej cyklizmu nad bieganiem. Oczywiście trzeba zignorować wszystkie zagrożenia, jakie czyhają na szosie na rowerowego szaleńca. W tym miejscu muszę powiedzieć, że to kolarz z którym jeżdził B znał się na rzeczy. Żeby nie bać się na szosie trzeba być albo zielonym albo mieć szczególne predyspozycje psychiczne, np. zero wyobrażni, czy silne skłonności samobójcze.
Zgodnie z sugestiami Janusza nie przedstawiam argumentów na rzecz biegania, nie mogę jednak nie zaznaczyć, że wcale nie zamierzam z niego rezygnować. Chcę biegać dalej, jedyny problem to powtarzające się kontuzje, które ustawiają mnie w przykrej dla mnie roli biegacza teoretyka.
W pełni zgadzam się z Wojtkiem, że dyskusja na ten temat jest ułomna z tego powodu, że wybór biegania jest instynktowny. I dlatego cały trud argumentowania za czy przeciw bieganiu jest czymś wtórnym. Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś wybiera tę formę aktywności robiąc najpierw bilans ew. strat i zysków. Myślę, że raczej jest tak, że to bieganie nas wybiera, a bilans to możemy zrobić później, np. żeby sobie poprawić humor lub w chwili desperacji po kolejnej kontuzji.
Życzę zdrowia i dalszej owocnej dyskusji!
biegowa recydywa
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Ludziska,
Najpierw jeszcze raz dziekuje za zrozumienie. Szczegolne dzieki dla Roberta. Wydrukowalem Twoj tekst i dalem do czytania kilku nastolatom co to sie zastanawiaja czy rzucic palenie. Dziekuje tez Olkowi. To on mnie zainspirowal kiedys swoim tekstem, w ktorym pisal jak to bieganie odchudza i nie odchudza daje zdrowie i je zabiera itd.
A poza tym wielkie dzieki dla Adama. Myslalem, czy nie usuniesz mojego postu. W koncu moglbys to zrobic, a po Twojej pierwszej reakcji zaczalem sie mocno obawiac, czy z tego trudnego zadania - jak je okreslil dzis Olek - wyjda pozyteczne rezultaty.
Zeby jednak nie wystudzac naszego zapalu do goracej dyskusji, zamiast Was wychwalac dolewam kolejna butelke benzyny do ognia.
Do argumentu Adama:
rano poza wiekszym bezpieczenstwem zyskuje sie tez na wiekszej utracie wagi tak docenianym wsrod dziewczyn (pisal o tym Ryszard).
Do argumentu Wojka (aby sfilmowac nasze czlapanie i starac sie je skorygowac) :
No wlasnie, a przeciez w Polsce mamy znawcow techniki biegowej
Obawiam sie jednak, sadzac po reakcji jaka wywolal temat sposobu stapania w biegu, a raczej braku reakcji, ze ten madry pomysl nie znajdzie zainteresowania w kraju. Juz pisalilsmy kiedys, ze wsrod amatorow dominuje zasada aby byc samemu sobie sterem, zeglarzem, okretem".
Ja tez jestem amatorem i dopoki nie dostalem lekcji od matki natury, w postaci uciazliwej i b. trudnej do wyleczenia kontuzji, cierpialem na podobna zgubna chojrakowatosc.
Ta tendencja do sluchania glownie samego siebie jest u amatora b. trudna do przelamania. Czlowiek biegajac samopas, gdzie chce, dokad chce i ile chce, bez zadnych albo prawie zadnych zobowiazan klubowych, nie majac w bieganiu zadnego interesu finansowego, nie mysli aby dac sie komus podporzadkowac. Szczegolnie zas gdy chodzi o metode stapania, ktora czesto ponoc jest ekspresja charakteru czlowieka, podobnie jak sposob pisania (szczegolnie sila nacisku pisadla na papier). Smiem twierdzic, ze ta niesubordynacja i jakas bezrefleksyjnosc, to nieodzowny element poczucia wolnosci, ktore przeciez tak pielegnujemy w naszym amatorskim czlapaniu.
W kontekscie naszej dyskusji, ta ww. przypadlosc, jest koronnym argumentem przeciwko bieganiu. Bieganie jest dosc agresywna forma ruchu, jak okreslil Wojtek: bardzo obciazajaca aparat ruchowy, dlatego nalezy unikac tej formy jesli ma sie to robic zle i nieodpowiedzialnie.
A na koniec powiem ostro.
Jesli ktos ma trudnosci z zaakceptowaniem faktu, ze ma nikle pojecie o bieganiu, nawet jesli ma za soba tysiace km, to niech czym predzej przejdzie na spacerowanie zanim kompletnie straci zdrowie. Wieczorny spacer to wspaniala rzecz. Mozna porozmawiac na nim z rodzina i tez sie dotlenic. Masz zintegrowana rodzinke i gnaty do kupy! Przez bieganie jestes czesto sam (samotnosc dlugodystansowca) a jesli robisz je glupio, to do towarzystwa bedziesz mial juz wkrotce kolezanke BIEDE.
Kiedys nagralam taki film, o ktorym pisze Wojtek. Sam jestem tez tylko amatorem, tyle, ze juz - co mam nadzieje - bez tak okazalych chojrackich rogow. Ogladalem potem te tasme z jednym z niekwestionowanych autorytetow biegania, akurat nie trenerem, ale za to wybitnym zawodnikiem z lat 50/60, chluba J. Mulaka i Z. Zareby.
W pewnej chwili gdysmy tak sobie ogladali powiedzial do mnie:
-czy ty mozesz to wylaczyc?
- dlaczego? Pytam zdziwiony.
- nie moge juz przepatrzec jak mozna partaczyc robote, a na dokladke biegac stojac w miejscu.
Mowie:
- jak to, przeciez to koledzy amatorzy, a do tego zobacz jakie bylo wtedy straszne bloto.
On mi na to:
- amator w pewnym sensie bardziej niz zawodowiec powinien uwazac na swoja technike stapania. Przeciez nie ma swojej ekipy lekarzy ani masazystow, rutynowych zabiegow regener. itd. zas zeby na 10km lamac 35 minut musi biegac ze 100-ke tygodniowo.
To co FOLKS?! Pogadamy wreszcie o bieganiu na serio, a w tym m.in. o stapaniu, czy nadal bedziemy sobie opowiadac dyrdymalki jak to fajnie puszczac pare baczkow czlapiac miedzy blokasami i krzywic sie na szczekajace - Bogu ducha winne - psiaki?
A moze wolicie dalej chowac glowe w piasek? Wtedy pamietajcie, ze caly inwentarz poza glowa mocno Wam wystaje
(Edited by Janusz at 11:59 am on June 29, 2001)
(Edited by Janusz at 12:23 pm on June 29, 2001)
(Edited by Janusz at 12:36 pm on June 29, 2001)
(Edited by Janusz at 12:44 pm on June 29, 2001)
Najpierw jeszcze raz dziekuje za zrozumienie. Szczegolne dzieki dla Roberta. Wydrukowalem Twoj tekst i dalem do czytania kilku nastolatom co to sie zastanawiaja czy rzucic palenie. Dziekuje tez Olkowi. To on mnie zainspirowal kiedys swoim tekstem, w ktorym pisal jak to bieganie odchudza i nie odchudza daje zdrowie i je zabiera itd.
A poza tym wielkie dzieki dla Adama. Myslalem, czy nie usuniesz mojego postu. W koncu moglbys to zrobic, a po Twojej pierwszej reakcji zaczalem sie mocno obawiac, czy z tego trudnego zadania - jak je okreslil dzis Olek - wyjda pozyteczne rezultaty.
Zeby jednak nie wystudzac naszego zapalu do goracej dyskusji, zamiast Was wychwalac dolewam kolejna butelke benzyny do ognia.
Do argumentu Adama:
rano poza wiekszym bezpieczenstwem zyskuje sie tez na wiekszej utracie wagi tak docenianym wsrod dziewczyn (pisal o tym Ryszard).
Do argumentu Wojka (aby sfilmowac nasze czlapanie i starac sie je skorygowac) :
No wlasnie, a przeciez w Polsce mamy znawcow techniki biegowej
Obawiam sie jednak, sadzac po reakcji jaka wywolal temat sposobu stapania w biegu, a raczej braku reakcji, ze ten madry pomysl nie znajdzie zainteresowania w kraju. Juz pisalilsmy kiedys, ze wsrod amatorow dominuje zasada aby byc samemu sobie sterem, zeglarzem, okretem".
Ja tez jestem amatorem i dopoki nie dostalem lekcji od matki natury, w postaci uciazliwej i b. trudnej do wyleczenia kontuzji, cierpialem na podobna zgubna chojrakowatosc.
Ta tendencja do sluchania glownie samego siebie jest u amatora b. trudna do przelamania. Czlowiek biegajac samopas, gdzie chce, dokad chce i ile chce, bez zadnych albo prawie zadnych zobowiazan klubowych, nie majac w bieganiu zadnego interesu finansowego, nie mysli aby dac sie komus podporzadkowac. Szczegolnie zas gdy chodzi o metode stapania, ktora czesto ponoc jest ekspresja charakteru czlowieka, podobnie jak sposob pisania (szczegolnie sila nacisku pisadla na papier). Smiem twierdzic, ze ta niesubordynacja i jakas bezrefleksyjnosc, to nieodzowny element poczucia wolnosci, ktore przeciez tak pielegnujemy w naszym amatorskim czlapaniu.
W kontekscie naszej dyskusji, ta ww. przypadlosc, jest koronnym argumentem przeciwko bieganiu. Bieganie jest dosc agresywna forma ruchu, jak okreslil Wojtek: bardzo obciazajaca aparat ruchowy, dlatego nalezy unikac tej formy jesli ma sie to robic zle i nieodpowiedzialnie.
A na koniec powiem ostro.
Jesli ktos ma trudnosci z zaakceptowaniem faktu, ze ma nikle pojecie o bieganiu, nawet jesli ma za soba tysiace km, to niech czym predzej przejdzie na spacerowanie zanim kompletnie straci zdrowie. Wieczorny spacer to wspaniala rzecz. Mozna porozmawiac na nim z rodzina i tez sie dotlenic. Masz zintegrowana rodzinke i gnaty do kupy! Przez bieganie jestes czesto sam (samotnosc dlugodystansowca) a jesli robisz je glupio, to do towarzystwa bedziesz mial juz wkrotce kolezanke BIEDE.
Kiedys nagralam taki film, o ktorym pisze Wojtek. Sam jestem tez tylko amatorem, tyle, ze juz - co mam nadzieje - bez tak okazalych chojrackich rogow. Ogladalem potem te tasme z jednym z niekwestionowanych autorytetow biegania, akurat nie trenerem, ale za to wybitnym zawodnikiem z lat 50/60, chluba J. Mulaka i Z. Zareby.
W pewnej chwili gdysmy tak sobie ogladali powiedzial do mnie:
-czy ty mozesz to wylaczyc?
- dlaczego? Pytam zdziwiony.
- nie moge juz przepatrzec jak mozna partaczyc robote, a na dokladke biegac stojac w miejscu.
Mowie:
- jak to, przeciez to koledzy amatorzy, a do tego zobacz jakie bylo wtedy straszne bloto.
On mi na to:
- amator w pewnym sensie bardziej niz zawodowiec powinien uwazac na swoja technike stapania. Przeciez nie ma swojej ekipy lekarzy ani masazystow, rutynowych zabiegow regener. itd. zas zeby na 10km lamac 35 minut musi biegac ze 100-ke tygodniowo.
To co FOLKS?! Pogadamy wreszcie o bieganiu na serio, a w tym m.in. o stapaniu, czy nadal bedziemy sobie opowiadac dyrdymalki jak to fajnie puszczac pare baczkow czlapiac miedzy blokasami i krzywic sie na szczekajace - Bogu ducha winne - psiaki?
A moze wolicie dalej chowac glowe w piasek? Wtedy pamietajcie, ze caly inwentarz poza glowa mocno Wam wystaje
(Edited by Janusz at 11:59 am on June 29, 2001)
(Edited by Janusz at 12:23 pm on June 29, 2001)
(Edited by Janusz at 12:36 pm on June 29, 2001)
(Edited by Janusz at 12:44 pm on June 29, 2001)
Janusz
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
"Ino oni nie chca chciec "
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- RobertD
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 979
- Rejestracja: 17 cze 2001, 11:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Po pierwszym roku biegania chciałem zapisać się do klubu. Ale w Warszawie nie ma klubu dla amatorów. Są tylko pseudokluby, które nie dają ani sprzętu, ani sali, ani trenera. Po prostu reprezentuje się klub i nic poza tym. Skąd mamy mieć jakąkolwiek wiedzę na temat techniki biegu, treningu ogólnorozwojowego, siły biegowej itp. Niewątpliwie jest to duży minus biegania, bo rower, czy pływanie nie mają takiego ryzyka kontuzji, więc taka wiedza nie jest niezbędna. Niestety nie sądzę, żeby cos się zmieniło w tej sprawie.
(Edited by RobertD at 1:30 pm on June 29, 2001)
(Edited by RobertD at 1:30 pm on June 29, 2001)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Robert badzmy szczerzy,
Wiesz rownie dobrze jak ja, ze w W-wie jest kilku, jesli nie kilkunastu prawdziwych fachowcow od biegania.
Nie sadze aby kazdy z nich byl chetny zaraz do udzielania porad dla amatorow, nie tylko dlatego, ze dzis nie ma nic za darmo, ale glownie dlatego, ze czesto maja glebokie przekonanie - jak to napisal Wojtek - ze amatorzy nie chca chciec". Maja sie za najmadrzejszych na swiecie i chodza jak te pawie z piorkami w d pyszniac sie, ze nie pala papierochow i biegaja nawet jak na dworze zimno i pada deszcz. Jednoczesnie jak mi wytknal opisany wczesniej doswiadczony zawodnik, biegajac przy naszych objetosciach uzyskujemy czasy zalosne (to jego opinia). Ryszard na forum tez pisal kiedys jak biega stosunkowo malo ale za to, dzieki odpowiedniej metodyce treningowej uzyskuje lepsze wyniki od swoich b. pracowitych kolegow. Czy ktos z nas podjal wtedy ten watek. Ja osobiscie pomyslalem, ze to niemozliwe aby biegac 2 razy w tygodniu i uzyskiwac tak dobre wyniki jak on na 5 km. Dzis po wielu rozmowach z zawodowcami jest mi wstyd. Kto z nas biegajacych dzien w dzien, zastanowil sie nad treningiem Sobanskiej w ktorym robila przerwy az 2 dniowe. Czy ktos z nas przerwal kiedys trening, gdy odczyt tetna wskazywal mu na wyczerpanie juz w pierwszych minutach? Wielu z nas wolaloby pasc trupem niz pokornie wrocic do domu i uznac swoja niedyspozycje.
Rozmawiajmy szczerze! Po kazdych zawodach na Kabatach placimy za wynajecie wspanialej, obszernej, naglosnionej sali, zdolnej pomiescic ze 200 chlopa. Mozna by po zawodach choc od czasu do czasu zrobic spotkanie z kims kto ma cos do powiedzenia o technice biegowej. Czy kiedys skorzystalismy z tej mozliwosci. Z tego co wiem nigdy, i jeszcze dlugo, przy naszym chojrackim podejsciu, ktore u fachowcow wzbudza szczere politowanie, a nam samym mnozy kontuzje i ogranicza postep, nie dozyjemy dnia, kiedy nasze imprezki amatorskie beda jednoczesnie okazja, aby czegos naprawde rzetelnego o bieganiu sie dowiedziec. Po kazdych zawodach moglibysmy wracac do naszych treningow duzo madrzejsi, nie tylko o doswiadczenie samego startu ale przede wszystkim o wiedze jak poprawic nasze bieganie aby bylo mniej urazowe a jednoczesnie b. efetywne.
Nie czekajmy az bedzie za pozno i ktos pociagnie nam Wojkowe stekanie:
"miales chamie zloty rog, ostal cie sie jeno sznur"
No tosmy sobie powiedzieli, oby na dobre, oby na dobre...
(Edited by Janusz at 4:31 pm on June 29, 2001)
Wiesz rownie dobrze jak ja, ze w W-wie jest kilku, jesli nie kilkunastu prawdziwych fachowcow od biegania.
Nie sadze aby kazdy z nich byl chetny zaraz do udzielania porad dla amatorow, nie tylko dlatego, ze dzis nie ma nic za darmo, ale glownie dlatego, ze czesto maja glebokie przekonanie - jak to napisal Wojtek - ze amatorzy nie chca chciec". Maja sie za najmadrzejszych na swiecie i chodza jak te pawie z piorkami w d pyszniac sie, ze nie pala papierochow i biegaja nawet jak na dworze zimno i pada deszcz. Jednoczesnie jak mi wytknal opisany wczesniej doswiadczony zawodnik, biegajac przy naszych objetosciach uzyskujemy czasy zalosne (to jego opinia). Ryszard na forum tez pisal kiedys jak biega stosunkowo malo ale za to, dzieki odpowiedniej metodyce treningowej uzyskuje lepsze wyniki od swoich b. pracowitych kolegow. Czy ktos z nas podjal wtedy ten watek. Ja osobiscie pomyslalem, ze to niemozliwe aby biegac 2 razy w tygodniu i uzyskiwac tak dobre wyniki jak on na 5 km. Dzis po wielu rozmowach z zawodowcami jest mi wstyd. Kto z nas biegajacych dzien w dzien, zastanowil sie nad treningiem Sobanskiej w ktorym robila przerwy az 2 dniowe. Czy ktos z nas przerwal kiedys trening, gdy odczyt tetna wskazywal mu na wyczerpanie juz w pierwszych minutach? Wielu z nas wolaloby pasc trupem niz pokornie wrocic do domu i uznac swoja niedyspozycje.
Rozmawiajmy szczerze! Po kazdych zawodach na Kabatach placimy za wynajecie wspanialej, obszernej, naglosnionej sali, zdolnej pomiescic ze 200 chlopa. Mozna by po zawodach choc od czasu do czasu zrobic spotkanie z kims kto ma cos do powiedzenia o technice biegowej. Czy kiedys skorzystalismy z tej mozliwosci. Z tego co wiem nigdy, i jeszcze dlugo, przy naszym chojrackim podejsciu, ktore u fachowcow wzbudza szczere politowanie, a nam samym mnozy kontuzje i ogranicza postep, nie dozyjemy dnia, kiedy nasze imprezki amatorskie beda jednoczesnie okazja, aby czegos naprawde rzetelnego o bieganiu sie dowiedziec. Po kazdych zawodach moglibysmy wracac do naszych treningow duzo madrzejsi, nie tylko o doswiadczenie samego startu ale przede wszystkim o wiedze jak poprawic nasze bieganie aby bylo mniej urazowe a jednoczesnie b. efetywne.
Nie czekajmy az bedzie za pozno i ktos pociagnie nam Wojkowe stekanie:
"miales chamie zloty rog, ostal cie sie jeno sznur"
No tosmy sobie powiedzieli, oby na dobre, oby na dobre...
(Edited by Janusz at 4:31 pm on June 29, 2001)
Janusz
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Wlasnie dostalem mail'a od jednego z kolegow popierajacego inicjatywe aby po zawodach kabackich zrobic spotkanie z fachowcem.
Nie wiem dlaczego nie chce sie ujwanic na forum. Tlumaczy sie ze ze wzgl. towarzyskich nie moze wystepowac przeciw (?) organizatorom imprezy. Trudno, w takim razie (za jego zgoda) cytuje anonimowo fragment listu:
"Z kasa nie ma problemu. Kazdy z uczestnikow wplaca przeciez startowe. Jesli wynosi ono np. 8 zl a zawodnikow jest ok. 200 to mamy 1600 zl. Do tego moznaby dolaczyc sponsorow ale finansowo raczej na nich nie liczmy. Po koniecznych oplatach: sedziowie, karetka, szkola zostaje jeszcze sporo ale to idzie na tzw. zarcie i picie. Jesli bysmy oganiczyli sie do wlasnego prowiantu (chocby jeden raz w sezonie) moznaby spokojnie wygospodarowac kilkaset zlotych na solidnego eksperta. Niektorzy z fachowcow mogliby poza wykladem i praktycznymi wskazowkami zrobic tez promocyjna oferte art. ktorymi sie zajmuja (periodyki, ksiazki, sprzet sportowy, tetnomierze itp.).
Wszyscy bysmy na tym skorzystali tylko ta kielbasa..."
A co WY na to?
(Edited by Janusz at 4:33 pm on June 29, 2001)
Nie wiem dlaczego nie chce sie ujwanic na forum. Tlumaczy sie ze ze wzgl. towarzyskich nie moze wystepowac przeciw (?) organizatorom imprezy. Trudno, w takim razie (za jego zgoda) cytuje anonimowo fragment listu:
"Z kasa nie ma problemu. Kazdy z uczestnikow wplaca przeciez startowe. Jesli wynosi ono np. 8 zl a zawodnikow jest ok. 200 to mamy 1600 zl. Do tego moznaby dolaczyc sponsorow ale finansowo raczej na nich nie liczmy. Po koniecznych oplatach: sedziowie, karetka, szkola zostaje jeszcze sporo ale to idzie na tzw. zarcie i picie. Jesli bysmy oganiczyli sie do wlasnego prowiantu (chocby jeden raz w sezonie) moznaby spokojnie wygospodarowac kilkaset zlotych na solidnego eksperta. Niektorzy z fachowcow mogliby poza wykladem i praktycznymi wskazowkami zrobic tez promocyjna oferte art. ktorymi sie zajmuja (periodyki, ksiazki, sprzet sportowy, tetnomierze itp.).
Wszyscy bysmy na tym skorzystali tylko ta kielbasa..."
A co WY na to?
(Edited by Janusz at 4:33 pm on June 29, 2001)
Janusz
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Wlasnie rozmawialem dzisiaj z renomowanym chirurgiem , specjalista od kolan i barkow . Wspomnialem mu o powtarzajacych sie kontuzjach lakotek , ktore zdaja sie byc plaga biegaczy nie tylko u nas . Zapytalem sie o jakies podstawowe zalecenia aby jak najmniej osob na to cierpialo . Odpowiedzial krotko : nie przesadzac z objetoscia .
Wlasciwie to powinienem byl umiescic te wiadomosc na sciance bo przy okazji czlowiek ten okazal sie byc bardzo zacna osoba , oferujac konsultacje ( za moim posrednictwem ) uczestnikom tego forum . Wiec jesli macie pytania to prosze udowodnijcie jak bardzo zalezy Wam na odpowiedzi , podajac szczegolowe opisy ( wreszcie cos zalatwilem !) .
Chcialbym nawiazac do twardoglowosci niektorych amatorow i od razu przyszly mi do glowy przyklady z zycia .
Pewien bardzo zdolny biegacz - amator , pierwszy mistrz kraju w biegu 24 godzinnym mial wszelkie podstawy by biegac 2:15 w maratonie lub jeszcze lepiej . Coz stanelo mu na przeszkodzie ? Ano wlasna glowka , w ktorej winda nie dojezdza na ostatnie pietro.
Jego talent bardzo cenil trener z klubu , do ktorego ow amator nalezal . Kiedys polecil mu pojsc ze mna na trening , czego ow amator bardzo sie przelakl. Z placzem poszedl do pokoju trenera i wyblagal samotne wybieganie . Akurat byla to pora porannego treningu i zaraz wybieglismy aby realizowac zalozenia treningowe .
Przed obiadem zaczelismy pojedynczo powracac z lasu . Na posilku nie bylo tylko naszego kolegi .
Po obiadku drzemka a po drzemce poobiedni trening , tym razem wspolny . Po naszym koledze ani sladu .
Na kolacji tez sie nie pojawil choc bylo juz po zmroku .
W koncu gdzies godzine po kolacji wpada do pokoju - dziki wzrok wpatrzony w tarcze zegarka i podekscytowanym glosem oznajmia - 55 kilometrow !
A mial przebiec 15....
Kolejna opowiastka , tym razem o kims innym . Pamietacie model adidasa z trzema roznokolorowymi koleczkami w podeszwie do regulowania twardosci ladowania ? ( nie pamietam nazwy modelu )
Jeden z czolowych weteranow bardzo sie kiedys zapalil do tej idei i na kolejny trening przyniosl ... polsporty z dziurami wywierconymi w podeszwie od strony bocznej i jakimis patykami wetknietymi tam .
Zaczalem sie go bac ...
Jeden z innych amatorow ma dziwna maniere zapraszania slabszych kolegow na wybiegania i zaraz na poczatku im ucieka - dowcipny taki.
Jeszcze jeden , ktory do dzisiaj biega w Kabatach poprosil mnie kiedys o telefoniczne konsultacje . Zgodzilem sie bo szczerze chcialem mu pomoc . Kiedy specjalnie tarabanilem sie wieczorem do automatu , zeby z nim porozmawiac ten z kpina w glosie powiedzial mi , ze zmienil zamiar . Wyczulem ,ze chcial sie w ten sposob na mnie wyzyc bo wowczas wygrywalem w Kabatach niemal kazdy bieg .
Psychiatra tez by go przyjal...
To tylko kilka przykladow NIEKTORYCH amatorow bo Bogu dzieki mam wrazenie , ze to jednak mniejszosc .
Jednego czego nie rozumiem u amatorow to skad ta powszechna odpornosc na przyswajanie zdrowych zasad treningowych ?
Mam odpowiedni " papiorek" od wielu lat i czesciej niz ktokolwiek inny ( z zawodowcow ) startowalem w zawodach amatorskich . I zeby ktos chociaz zaczal nasladowac moje metody . Nie pamietam wiecej niz jedna osobe...
Wlasciwie to powinienem byl umiescic te wiadomosc na sciance bo przy okazji czlowiek ten okazal sie byc bardzo zacna osoba , oferujac konsultacje ( za moim posrednictwem ) uczestnikom tego forum . Wiec jesli macie pytania to prosze udowodnijcie jak bardzo zalezy Wam na odpowiedzi , podajac szczegolowe opisy ( wreszcie cos zalatwilem !) .
Chcialbym nawiazac do twardoglowosci niektorych amatorow i od razu przyszly mi do glowy przyklady z zycia .
Pewien bardzo zdolny biegacz - amator , pierwszy mistrz kraju w biegu 24 godzinnym mial wszelkie podstawy by biegac 2:15 w maratonie lub jeszcze lepiej . Coz stanelo mu na przeszkodzie ? Ano wlasna glowka , w ktorej winda nie dojezdza na ostatnie pietro.
Jego talent bardzo cenil trener z klubu , do ktorego ow amator nalezal . Kiedys polecil mu pojsc ze mna na trening , czego ow amator bardzo sie przelakl. Z placzem poszedl do pokoju trenera i wyblagal samotne wybieganie . Akurat byla to pora porannego treningu i zaraz wybieglismy aby realizowac zalozenia treningowe .
Przed obiadem zaczelismy pojedynczo powracac z lasu . Na posilku nie bylo tylko naszego kolegi .
Po obiadku drzemka a po drzemce poobiedni trening , tym razem wspolny . Po naszym koledze ani sladu .
Na kolacji tez sie nie pojawil choc bylo juz po zmroku .
W koncu gdzies godzine po kolacji wpada do pokoju - dziki wzrok wpatrzony w tarcze zegarka i podekscytowanym glosem oznajmia - 55 kilometrow !
A mial przebiec 15....
Kolejna opowiastka , tym razem o kims innym . Pamietacie model adidasa z trzema roznokolorowymi koleczkami w podeszwie do regulowania twardosci ladowania ? ( nie pamietam nazwy modelu )
Jeden z czolowych weteranow bardzo sie kiedys zapalil do tej idei i na kolejny trening przyniosl ... polsporty z dziurami wywierconymi w podeszwie od strony bocznej i jakimis patykami wetknietymi tam .
Zaczalem sie go bac ...
Jeden z innych amatorow ma dziwna maniere zapraszania slabszych kolegow na wybiegania i zaraz na poczatku im ucieka - dowcipny taki.
Jeszcze jeden , ktory do dzisiaj biega w Kabatach poprosil mnie kiedys o telefoniczne konsultacje . Zgodzilem sie bo szczerze chcialem mu pomoc . Kiedy specjalnie tarabanilem sie wieczorem do automatu , zeby z nim porozmawiac ten z kpina w glosie powiedzial mi , ze zmienil zamiar . Wyczulem ,ze chcial sie w ten sposob na mnie wyzyc bo wowczas wygrywalem w Kabatach niemal kazdy bieg .
Psychiatra tez by go przyjal...
To tylko kilka przykladow NIEKTORYCH amatorow bo Bogu dzieki mam wrazenie , ze to jednak mniejszosc .
Jednego czego nie rozumiem u amatorow to skad ta powszechna odpornosc na przyswajanie zdrowych zasad treningowych ?
Mam odpowiedni " papiorek" od wielu lat i czesciej niz ktokolwiek inny ( z zawodowcow ) startowalem w zawodach amatorskich . I zeby ktos chociaz zaczal nasladowac moje metody . Nie pamietam wiecej niz jedna osobe...
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Dopoki wizyta u psychologa bedzie w tym kraju postrzegana jako deprecjonujace przyznanie sie do ulomnosci, dopoty nic wsrod amatorow biegania sie nie zmieni.
Dlaczego? Poniewaz aby rzeczywiscie ostro i systematycznie biegac, trzeba byc jednostka naprawde MOCNO zintegrowana. Kazdy mieczak wysiada po pierwszym pogryzieniu przez psa, czy powazniejszej kontuzji. Dlaczego wiec to silne zintegrowanie jest takie zle? Ano dlatego, ze wiaze sie z calym zespolem roznych cech charakterologicznych, wsrod ktorych pokazna ich czesc, ogranicza nasza zdolnosc do takich zachowan, jak podporzadkowanie sie, uznanie swojej omylnosci, czy wreszcie przyznanie sie do zwyklej glupoty.
Rozmawialem wczoraj z moim krewniakiem uprawiajacym zawodowo tenis. Opowiadal mi o swojej dokuczliwej kontuzji stawu lokciowego. Stwierdzil, ze wyleczyl go nie lekarz ale wlasnie psycholog, ktory potrafil mu pomoc zapanowac nad czym? Nad jego wybujalym EGO, ktore dlugo nie pozwalalo uwolnic sie mu od rujnujacej jego zdrowie potrzeby nieustajacej rywalizacji.
Opowiadal mi tez o bardzo intesywnym bieganiu gorskim. Nie wiedzialem, ze tenisisci tak duzo biegaja. Podobno Lendl robi do dzis bieg nawet 10km przed meczem, dla zwyklej rozgrzewki. Zazartowalem, ze byc moze to bieganie stanowi przeszkode w normalnym rowoju psycho. Doszlismy do wniosku, ze jednak cos jest w bieganiu co silnie oddzialywuje integrujaca. Jesli wiec ktos sobie cos uroi, a nie jest to calkiem zgodne z natura, to taka integracja moze skutecznie utrudniac korekte. Czlowiek wydaje sie brnac w mysl zgubnego idealistycznego przekonania, ze: "JAK NATURA RECZY JEST INNA TO TYM GORZEJ DLA NATURY".
Nie chce tu robic wykladu pseudo-psychologii rodem z codziennej gazety, bo to obraza najbardziej sama te dziedzine nauki. Chce tylko zasygnalizowac, ze jesli nie uswiadomimy sobie pewnych mechanizmow psycho, a w szczegolnosci nie zaakceptujemy faktu, ze osobnik silnie zintegrowany to owszem, material na biegacza ale material do solidnej obrobki, pozostaniemy KARLAMI sportu!
A Ty Pawel nie reaguj w ten sposob jakby ktos mogl miec watpliwosci dlaczego amator biega. Wystarczy, ze amator, od lac. amo - kochac. A poza tym odpowiedz w stylu: "robie cos bo lubie" brzmi jak reklama papierosow.
Nie romawiajmy wiec jak ges z prosieciem.
Moglbys z pewnoscia dodac cos rzeczowego do naszego tematu. Bardzo na to licze. A jak myslisz tu nadal uprawiac (tym bardziej jako moderator) granie na nosie, to uwazaj, bo sie doczekasz, ze w najblizszy wtorek bedziesz biegl bez wspomagania kierownicy.
Dobre? A najlepsze o tych karlach?
(Edited by Janusz at 1:19 pm on June 30, 2001)
Dlaczego? Poniewaz aby rzeczywiscie ostro i systematycznie biegac, trzeba byc jednostka naprawde MOCNO zintegrowana. Kazdy mieczak wysiada po pierwszym pogryzieniu przez psa, czy powazniejszej kontuzji. Dlaczego wiec to silne zintegrowanie jest takie zle? Ano dlatego, ze wiaze sie z calym zespolem roznych cech charakterologicznych, wsrod ktorych pokazna ich czesc, ogranicza nasza zdolnosc do takich zachowan, jak podporzadkowanie sie, uznanie swojej omylnosci, czy wreszcie przyznanie sie do zwyklej glupoty.
Rozmawialem wczoraj z moim krewniakiem uprawiajacym zawodowo tenis. Opowiadal mi o swojej dokuczliwej kontuzji stawu lokciowego. Stwierdzil, ze wyleczyl go nie lekarz ale wlasnie psycholog, ktory potrafil mu pomoc zapanowac nad czym? Nad jego wybujalym EGO, ktore dlugo nie pozwalalo uwolnic sie mu od rujnujacej jego zdrowie potrzeby nieustajacej rywalizacji.
Opowiadal mi tez o bardzo intesywnym bieganiu gorskim. Nie wiedzialem, ze tenisisci tak duzo biegaja. Podobno Lendl robi do dzis bieg nawet 10km przed meczem, dla zwyklej rozgrzewki. Zazartowalem, ze byc moze to bieganie stanowi przeszkode w normalnym rowoju psycho. Doszlismy do wniosku, ze jednak cos jest w bieganiu co silnie oddzialywuje integrujaca. Jesli wiec ktos sobie cos uroi, a nie jest to calkiem zgodne z natura, to taka integracja moze skutecznie utrudniac korekte. Czlowiek wydaje sie brnac w mysl zgubnego idealistycznego przekonania, ze: "JAK NATURA RECZY JEST INNA TO TYM GORZEJ DLA NATURY".
Nie chce tu robic wykladu pseudo-psychologii rodem z codziennej gazety, bo to obraza najbardziej sama te dziedzine nauki. Chce tylko zasygnalizowac, ze jesli nie uswiadomimy sobie pewnych mechanizmow psycho, a w szczegolnosci nie zaakceptujemy faktu, ze osobnik silnie zintegrowany to owszem, material na biegacza ale material do solidnej obrobki, pozostaniemy KARLAMI sportu!
A Ty Pawel nie reaguj w ten sposob jakby ktos mogl miec watpliwosci dlaczego amator biega. Wystarczy, ze amator, od lac. amo - kochac. A poza tym odpowiedz w stylu: "robie cos bo lubie" brzmi jak reklama papierosow.
Nie romawiajmy wiec jak ges z prosieciem.
Moglbys z pewnoscia dodac cos rzeczowego do naszego tematu. Bardzo na to licze. A jak myslisz tu nadal uprawiac (tym bardziej jako moderator) granie na nosie, to uwazaj, bo sie doczekasz, ze w najblizszy wtorek bedziesz biegl bez wspomagania kierownicy.
Dobre? A najlepsze o tych karlach?
(Edited by Janusz at 1:19 pm on June 30, 2001)
Janusz
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Z tym psychologiem to trafiles w dziesiatke .
Sam bardzo czesto odwiedzam psychiatre ... by go uleczyc i on sam mi to przyznaje . Po prostu wypalam mu plytki z muzyka Namlooka i Klausa Schulze , ktora tutaj jest nieomal nieznana i niedostepna ( trzeba specjalnie zamawiac ) .
Dyskutujemy bardzo czesto takze na tematy poruszane w forum i dochodzimy do pewnych wnioskow .
Skoro Janusz nie chcesz obrazac tej nauki to pozwol , ze zacytuje fachowca .
Oto Mark zgadza sie ze mna , ze przyczyna dla ktorej wielu amatorow tak zacieke obstaje przy wlasnych bledach treningowych jest ich wlasne narcystyczne mniemanie o sobie , popychajace te osoby w gleboka demencje . Owa demencja kaze zaprzeczac kazdemu objawowi zdrowego rozsadku , plynacego z zyczliwosci srodowiska ( np. podpowiedzi doswiadczonych osob ) .
Nastepnym zjawiskiem , tym razem socjologicznym jest tzw. fachowosc . Mam na mysli tak ewidentna sprawe w naszym srodowisku jak autorytatywne wypowiadanie sie na tematy , o ktorych nie ma sie zielonego pojecia .
Bedac na emigracji dostrzegam to zjawisko tym drastyczniej im bardziej moge porownywac pewne grupy narodowe Typowy rodak , sztachajac sie szlugiem i zataczajac kolko butelka browaru bedzie mi prawil , ze na temat sportu wie wszystko . Typowy Amerykanin wyslucha co mam do powiedzenia i .. odrobi prace domowa .
Czestokroc jeszcze w kraju po zawodach podsluchiwalem jak amatorzy , biegajacy prawie 100 kilometrow tygodniowo mentorskim tonem pouczali poczatkujacych jak nalezy prawidlowo i skutecznie trenowac . Ich autorytet byl niezaprzeczalny bo mieli kilkuletni staz biegowy i ... wielkie problemy ze zlamaniem 4 godzin w maratonie .
Po napisaniu powyzszego nie wroze powodzenia sesji instruktazowej z zaproszonym trenerem i kamera . Ludziska po prostu wiedza lepiej niz jakis tam madrala i rozejda sie po zawodach do domu , olewajac cala inicjatywe . Nie mam racji ?
Pietrzak spiewal "narodowy charakterek"...
(Edited by wojtek at 12:51 pm on June 30, 2001)
Sam bardzo czesto odwiedzam psychiatre ... by go uleczyc i on sam mi to przyznaje . Po prostu wypalam mu plytki z muzyka Namlooka i Klausa Schulze , ktora tutaj jest nieomal nieznana i niedostepna ( trzeba specjalnie zamawiac ) .
Dyskutujemy bardzo czesto takze na tematy poruszane w forum i dochodzimy do pewnych wnioskow .
Skoro Janusz nie chcesz obrazac tej nauki to pozwol , ze zacytuje fachowca .
Oto Mark zgadza sie ze mna , ze przyczyna dla ktorej wielu amatorow tak zacieke obstaje przy wlasnych bledach treningowych jest ich wlasne narcystyczne mniemanie o sobie , popychajace te osoby w gleboka demencje . Owa demencja kaze zaprzeczac kazdemu objawowi zdrowego rozsadku , plynacego z zyczliwosci srodowiska ( np. podpowiedzi doswiadczonych osob ) .
Nastepnym zjawiskiem , tym razem socjologicznym jest tzw. fachowosc . Mam na mysli tak ewidentna sprawe w naszym srodowisku jak autorytatywne wypowiadanie sie na tematy , o ktorych nie ma sie zielonego pojecia .
Bedac na emigracji dostrzegam to zjawisko tym drastyczniej im bardziej moge porownywac pewne grupy narodowe Typowy rodak , sztachajac sie szlugiem i zataczajac kolko butelka browaru bedzie mi prawil , ze na temat sportu wie wszystko . Typowy Amerykanin wyslucha co mam do powiedzenia i .. odrobi prace domowa .
Czestokroc jeszcze w kraju po zawodach podsluchiwalem jak amatorzy , biegajacy prawie 100 kilometrow tygodniowo mentorskim tonem pouczali poczatkujacych jak nalezy prawidlowo i skutecznie trenowac . Ich autorytet byl niezaprzeczalny bo mieli kilkuletni staz biegowy i ... wielkie problemy ze zlamaniem 4 godzin w maratonie .
Po napisaniu powyzszego nie wroze powodzenia sesji instruktazowej z zaproszonym trenerem i kamera . Ludziska po prostu wiedza lepiej niz jakis tam madrala i rozejda sie po zawodach do domu , olewajac cala inicjatywe . Nie mam racji ?
Pietrzak spiewal "narodowy charakterek"...
(Edited by wojtek at 12:51 pm on June 30, 2001)
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- adamm
- Administrator
- Posty: 830
- Rejestracja: 15 cze 2001, 00:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Hej, panowie - nie za ostro? Nie zajeżdżajcie naszego amatorskiego konia na śmierć 
Tymczasem ja spokojnie wracam do źródeł - czym grozi nam bieganie?
Punkt numer 3
Jeśli biegasz po albo przy ulicy pełnej samochodów - wdychasz gazy emitowane przez samochody. Wdychasz ich więcej niż zwykły przechodzień i więcej ich wchłaniasz do organizmu. Oto podstawowi truciciele:
Ołów
Biegacze z mocno zurbanizowanych obszarów mają przeciętnie 60% więcej ołowiu w we krwi niż osoby niebiegające. Ołów we krwi jest silnie toksyczny i zawartość przekraczająca 30 mikrogramów na 100ml jest niebezpieczna. Nie są mi znane żadne dane statystyczne na ten temat jednak spotkałem się z opinią że w miejscach użytkowania benzyny ołowiowej wartość krytyczna musi być przekroczona.
Tlenek węgla
Poprzez wiązanie się z hemoglobiną CO ogranicza zdolność organizmu do transportu tlenu i tym samym obniża wydajność organizmu w intensywnym wysiłku. Jest to zjawisko podobne do występującego u palaczy (choć około 20 razy słabsze) i być może zwiększa ryzyko chorób ukłądu krążenia.
Poziom CO z reguły maleje do akceptowalnego poziomu w odległości większej niż 20m od drogi.
Dwutlenek siarki
Co prawda stężenia tego gazu nie są groźne dla większości osób (nawet w centrach miast) jednak może on przyczyniać się do uaktywnienia/ataku astmatycznego.
Działaniu tego związku można przeciwdziałać farmakologicznie.
Ozon
Najbardziej toksyczny i mający największy wpływ na zdolność do wysiłku. Jego poziom w powietrzu jest najwyższy w południe, ponieważ powstaje on w interakcji emitowanych przez samochody gazów i promieni słonecznych.
Jakkolwiek jest wiadome iż wyniki sportowe przy zawartości ozonu wyższej niż 0.2ppm nie wiadomo czy zmiany spowodowane jego wdzychaniem są trwałe. Istnieje także teoria iż organizm przystosowuje się do podwyższonego poziomu ozonu aczkolwiek nie znalazłem żadnego jej potwierdzenia - wydaje mi się że to nieprawda.
No i co - czy dalej ktoś twierdzi że bieg koło autobusów w Maratonie Warszawskim nie był wcale taki zły?

Tymczasem ja spokojnie wracam do źródeł - czym grozi nam bieganie?
Punkt numer 3
Jeśli biegasz po albo przy ulicy pełnej samochodów - wdychasz gazy emitowane przez samochody. Wdychasz ich więcej niż zwykły przechodzień i więcej ich wchłaniasz do organizmu. Oto podstawowi truciciele:
Ołów
Biegacze z mocno zurbanizowanych obszarów mają przeciętnie 60% więcej ołowiu w we krwi niż osoby niebiegające. Ołów we krwi jest silnie toksyczny i zawartość przekraczająca 30 mikrogramów na 100ml jest niebezpieczna. Nie są mi znane żadne dane statystyczne na ten temat jednak spotkałem się z opinią że w miejscach użytkowania benzyny ołowiowej wartość krytyczna musi być przekroczona.
Tlenek węgla
Poprzez wiązanie się z hemoglobiną CO ogranicza zdolność organizmu do transportu tlenu i tym samym obniża wydajność organizmu w intensywnym wysiłku. Jest to zjawisko podobne do występującego u palaczy (choć około 20 razy słabsze) i być może zwiększa ryzyko chorób ukłądu krążenia.
Poziom CO z reguły maleje do akceptowalnego poziomu w odległości większej niż 20m od drogi.
Dwutlenek siarki
Co prawda stężenia tego gazu nie są groźne dla większości osób (nawet w centrach miast) jednak może on przyczyniać się do uaktywnienia/ataku astmatycznego.
Działaniu tego związku można przeciwdziałać farmakologicznie.
Ozon
Najbardziej toksyczny i mający największy wpływ na zdolność do wysiłku. Jego poziom w powietrzu jest najwyższy w południe, ponieważ powstaje on w interakcji emitowanych przez samochody gazów i promieni słonecznych.
Jakkolwiek jest wiadome iż wyniki sportowe przy zawartości ozonu wyższej niż 0.2ppm nie wiadomo czy zmiany spowodowane jego wdzychaniem są trwałe. Istnieje także teoria iż organizm przystosowuje się do podwyższonego poziomu ozonu aczkolwiek nie znalazłem żadnego jej potwierdzenia - wydaje mi się że to nieprawda.
No i co - czy dalej ktoś twierdzi że bieg koło autobusów w Maratonie Warszawskim nie był wcale taki zły?
[i]Pragnienie zwycięstwa jest niczym w porównaniu z pragnieniem przygotowania się do niego.[/i]
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Chcialbym nawiazac do tych spalin .
Kiedys bieglem na zawodach O Lampke Gornicza w Koninie .
Jak to mialem we zwyczaju odpuscilem sobie poczatek biegu, by po wsluchaniu sie we wlasny organizm tego dnia powoli nabierac rytmu .
W drugiej czesci biegu wyprzedzilem lidera i juz samotnie bieglem za prowadzacym bieg fiatem 125p .
Bieg wygralem bez problemu , poszedlem po odbior nagrody a na koniec udalem sie w strone dworca kolejowego .
No i tu mnie dopadlo . Tak mnie zaczelo mdlic , ze myslalem o zemdleniu . Uprzytomnilem sobie , ze biegnac za tym autem przez kilka kilometrow i to czestokroc kilka krokow za rura wydechowa , nawdychalem sie tej aromaterapii .
Co do problemow z ozonem to niestety moje okolice sa pod tym wzgledem bardzo niezdrowe . Poniewaz jestem czlowiekiem podworzowym wiec bardzo odczuwam te sprawy .
W pewne dni telewizja nadaje alert by nie wychodzic na dwor z powodu tego ozonu pomieszanego ze sloncem i wysoka temperatura ( 35-40 stopni C ) . Moim odczuciem jest pewien bol przy oddychaniu w okolicy tchawicy .
Kiedys bieglem na zawodach O Lampke Gornicza w Koninie .
Jak to mialem we zwyczaju odpuscilem sobie poczatek biegu, by po wsluchaniu sie we wlasny organizm tego dnia powoli nabierac rytmu .
W drugiej czesci biegu wyprzedzilem lidera i juz samotnie bieglem za prowadzacym bieg fiatem 125p .
Bieg wygralem bez problemu , poszedlem po odbior nagrody a na koniec udalem sie w strone dworca kolejowego .
No i tu mnie dopadlo . Tak mnie zaczelo mdlic , ze myslalem o zemdleniu . Uprzytomnilem sobie , ze biegnac za tym autem przez kilka kilometrow i to czestokroc kilka krokow za rura wydechowa , nawdychalem sie tej aromaterapii .
Co do problemow z ozonem to niestety moje okolice sa pod tym wzgledem bardzo niezdrowe . Poniewaz jestem czlowiekiem podworzowym wiec bardzo odczuwam te sprawy .
W pewne dni telewizja nadaje alert by nie wychodzic na dwor z powodu tego ozonu pomieszanego ze sloncem i wysoka temperatura ( 35-40 stopni C ) . Moim odczuciem jest pewien bol przy oddychaniu w okolicy tchawicy .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
PRO FORMA
Do uwagi Adama o ostrosci wypowiedzi:
Nie chce wystudzac naszej dyskusji ale powinno byc to wiadome, ze wszelkie krytyczne uwagi jakie pozwalam sobie formulowac w tej pogawedce, dotycza przede wszystkim mnie samego. W szczegolnosci, gdy chodzi o dysproporcje miedzy objetoscia biegania a uzyskiwanymi wynikami. Ujadajac wiec na bieganie, patrze w swoje lustrzane odbicie i mam tylko cicha nadzieje, ze ujrzane w nim piegi i inne skazy, sa dosc typowymi przypadlosciami u ludzi biegajacych. Jesli kogos epitet karzel obrazil, to bardzo przepraszam, a na pocieche przypomne, ze Kusy tez byl b. niskiego wzrostu.
Do Wojtka:
Dziekuje za Twoje slowa na temat psychologii biegaczy amatorow. Pragne tylko zauwazyc, ze rozmawiamy wlasnie o tzw. psychologii ktora ma niewiele wspolnego z psychiatria. W swojej wypowiedzi cytowales - jak zrozumialem - psychiatre. Zwracam wiec uwage na te dystynkcje, porownywalna z roznica jaka jest miedzy malarzem przydroznego plotu a artysta. Przypominam na wszelki wypadek, ze psychiatria to dziedzina medycyny a nie humanistyki. Nie chodzi mi o tresc wypowiedzi ale o zle skojarzenie jakie mogloby u niektorych pozostac. To przeciez przez mieszanie (nawet przypadkowe) tych dwu dziedzin nauki, mamy w kraju tyle nieporozumien.
Do uwagi Adama o ostrosci wypowiedzi:
Nie chce wystudzac naszej dyskusji ale powinno byc to wiadome, ze wszelkie krytyczne uwagi jakie pozwalam sobie formulowac w tej pogawedce, dotycza przede wszystkim mnie samego. W szczegolnosci, gdy chodzi o dysproporcje miedzy objetoscia biegania a uzyskiwanymi wynikami. Ujadajac wiec na bieganie, patrze w swoje lustrzane odbicie i mam tylko cicha nadzieje, ze ujrzane w nim piegi i inne skazy, sa dosc typowymi przypadlosciami u ludzi biegajacych. Jesli kogos epitet karzel obrazil, to bardzo przepraszam, a na pocieche przypomne, ze Kusy tez byl b. niskiego wzrostu.
Do Wojtka:
Dziekuje za Twoje slowa na temat psychologii biegaczy amatorow. Pragne tylko zauwazyc, ze rozmawiamy wlasnie o tzw. psychologii ktora ma niewiele wspolnego z psychiatria. W swojej wypowiedzi cytowales - jak zrozumialem - psychiatre. Zwracam wiec uwage na te dystynkcje, porownywalna z roznica jaka jest miedzy malarzem przydroznego plotu a artysta. Przypominam na wszelki wypadek, ze psychiatria to dziedzina medycyny a nie humanistyki. Nie chodzi mi o tresc wypowiedzi ale o zle skojarzenie jakie mogloby u niektorych pozostac. To przeciez przez mieszanie (nawet przypadkowe) tych dwu dziedzin nauki, mamy w kraju tyle nieporozumien.
Janusz
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Po mojej stronie jest zdziebko inaczej . Psychiatra to takze psycholog tylko taki bardziej uprawniony a wizyta u niego nie stanowi znowu takiej ujmy jak ma to miejsce u nas nad Wisla .
U mnie wiele osob uwaza tak : spoleczenstwo dzieli sie na tych , ktorzy rozwazaja wizyte u psychiatry lub autentycznie don sie udaja na sesje oraz tych , ktorzy nigdy dobrowolnie nie pojda i ci to dopiero maja prawdziwe problemy .
Ja jestem juz po tej stronie.
U mnie wiele osob uwaza tak : spoleczenstwo dzieli sie na tych , ktorzy rozwazaja wizyte u psychiatry lub autentycznie don sie udaja na sesje oraz tych , ktorzy nigdy dobrowolnie nie pojda i ci to dopiero maja prawdziwe problemy .
Ja jestem juz po tej stronie.
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- RobertD
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 979
- Rejestracja: 17 cze 2001, 11:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Chyba Janusz ma racje. Psychiatra moze nie miec w ogole licencji psychoterapeuty, ale zajmuje sie leczeniem powaznych zaburzen psychicznych, przepisuje leki itp. Psycholog (psychoterapeuta) leczy nerwice, a takze moze zajmowac sie treningami asertywnosci, radzenia sobie ze stresem itp. Z kolei moze nie miec pojecia o medycynie.