Komentarz do artykułu Kto to jest maratończyk? - felieton
- Wilma
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 562
- Rejestracja: 21 maja 2009, 09:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Ja maratonu żadnego nie pobiegłam i pewnie nigdy nie pobiegnę. Ale podpisuję się pod każdym słowem kapan.
Dla mnie samo pokonanie takiego dystansu na własnych nogach to wielki wyczyn i podziwiam każdego - i tego co go przebiegł w 2 godziny, i tego co go przeszedł w 6... Każdy z nich zasługuje na szacunek i miano maratończyka.
Dla mnie samo pokonanie takiego dystansu na własnych nogach to wielki wyczyn i podziwiam każdego - i tego co go przebiegł w 2 godziny, i tego co go przeszedł w 6... Każdy z nich zasługuje na szacunek i miano maratończyka.
o
- pasikonik
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 14 mar 2012, 15:05
- Życiówka na 10k: 00:45:22
- Życiówka w maratonie: 03:25:40
- Lokalizacja: Warszawa
A ja się z autorem felietonu zgadzam. Nie każdy, kto ukończył maraton jest maratończykiem! Powiem więcej, niektórzy nie ukończyli maratonu (zostali nieprzytomni przeniesieni przez linię mety przez ratowników jak pisująca tu kiedyś księżna), a odnotowano ich wynik na mecie. W ostatnim papierowym "Bieganiu" zbulwersował mnie tekst o kobiecie i mężczyźnie, którzy zasłabli na trasie, zostali odwiezieni karetką do szpitala, a następnie po kroplówkach i zastrzykach wrócili na trasę i "ukończyli" maraton. Sorry, coś tu nie gra. Przejechali się w czasie trwania maratonu transportem publicznym (karetka) i prywatnym (samochód żony/męża). Powinni zostać zdyskwalifikowani bez żadnej dyskusji, jeśli biegacze oraz kibice mają traktować maraton poważnie.
Może dlatego mam takie radykalne zdanie, że obserwowałem dwukrotnie Maraton Warszawski jako kibic. Wychodziłem na trasę w okolicach 25-30 kilometra, żeby dopingować najszybszych. Potem klaskałem aż mi puchły dłonie kolejnym biegaczom. Niestety, kiedy pojawiali się piechurzy, nastrój pryskał. Nie przeszkadzało mi, że idą. Przeszkadzały mi ich niesportowe sylwetki i zapasione brzuchy. Uderzał piknikowy nastrój, który zamieniał maratoński bieg w świąteczny spacer. Rozmowy, które niechcący słyszałem pasowały właśnie do nieśpiesznej przechadzki w parku, a nie do sportowej rywalizacji. Między innymi, zapamiętałem dwóch panów, którzy sobie maszerowali uśmiechnięci i wymieniali uwagi o gatunkach whiskey. Obaj z brzuchami, obaj z wyglądu prezesi. Jechałem rowerem wzdłuż trasy, miałem okazję dłużej im się poprzyglądać i przysłuchać.
Do Beaty&Beast, która smaruje okropne teksty w papierowym "Bieganiu" i ma się w związku z tym za felietonistkę. Zdanie: "Nie każdy piszący na tzw. dowolny temat jest felietonistą, nie każdy tekst na temat dowolny i tym bardziej nie każdy popis pseudoerudycji jest felietonem" wydaje mi się strzałem w stopę. Twoją stopę, dodam.
Może dlatego mam takie radykalne zdanie, że obserwowałem dwukrotnie Maraton Warszawski jako kibic. Wychodziłem na trasę w okolicach 25-30 kilometra, żeby dopingować najszybszych. Potem klaskałem aż mi puchły dłonie kolejnym biegaczom. Niestety, kiedy pojawiali się piechurzy, nastrój pryskał. Nie przeszkadzało mi, że idą. Przeszkadzały mi ich niesportowe sylwetki i zapasione brzuchy. Uderzał piknikowy nastrój, który zamieniał maratoński bieg w świąteczny spacer. Rozmowy, które niechcący słyszałem pasowały właśnie do nieśpiesznej przechadzki w parku, a nie do sportowej rywalizacji. Między innymi, zapamiętałem dwóch panów, którzy sobie maszerowali uśmiechnięci i wymieniali uwagi o gatunkach whiskey. Obaj z brzuchami, obaj z wyglądu prezesi. Jechałem rowerem wzdłuż trasy, miałem okazję dłużej im się poprzyglądać i przysłuchać.
Do Beaty&Beast, która smaruje okropne teksty w papierowym "Bieganiu" i ma się w związku z tym za felietonistkę. Zdanie: "Nie każdy piszący na tzw. dowolny temat jest felietonistą, nie każdy tekst na temat dowolny i tym bardziej nie każdy popis pseudoerudycji jest felietonem" wydaje mi się strzałem w stopę. Twoją stopę, dodam.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 18
- Rejestracja: 24 lis 2012, 11:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Śpiewać/pisać każdy może trochę lepiej, lub trochę gorzej.....
Autor felietonu żywcem chce leczyć jakieś swoje kompleksy. Nie wiem o co mu tak naprawdę chodzi. To już drugi taki popis pseudotwórczości.
Podstawowe błędy to:
- brak dystansu i popadanie w skrajności.
- próba udowadniania, że się jest upoważnionym do dzielenia ludzi na tych profi i na tych gorszych, mających klękać przy wyprzedzaniu tych pierwszych.
By wypowiadać się w temacie czy ktoś powinien czy nie biegać maratony trzeba posiadać jakąś wiedzę o danych ludziach, uczestnikach biegu.
Ja w odróżnieniu od autora tych wypocin nigdy nie widziałem by ktokolwiek szedł podczas maratonu 2 godz.!!!!
W odróżnieniu od autora tych wypocin nie znam nikogo, kto traktował swój start w maratonie jako wycieczkę, przygodę wesołą czy coś innego!!!!
Pytanie do autora. Biegłem kiedyś ultra w Boguszowie-Gorcach (100km). Biegłem z kimś grubo po 70-tce, który walczył o to by przebiec dystans i zmieścić się w limicie. Czy ten ktoś nie zasługuje na uznanie i miano maratończyka? Z rozmowy z nim wynikało, że do tego biegu przygotowywał się cały rok. Wykonał wg mnie tytaniczną pracę. Czy ktoś taki nie zasługuje na miano maratończyka? Czy to jest tylko jak sugeruje autor wypocin tuptacz, z wyrazem śmierci na twarzy, który powinien zejść czym prędzej z trasy i jej nie blokować takim herosom jak np Pan autor?
Chciałbym pogratulować redakcji "felietonisty". Nie ma jak dobra prowokacja.
Autor felietonu żywcem chce leczyć jakieś swoje kompleksy. Nie wiem o co mu tak naprawdę chodzi. To już drugi taki popis pseudotwórczości.
Podstawowe błędy to:
- brak dystansu i popadanie w skrajności.
- próba udowadniania, że się jest upoważnionym do dzielenia ludzi na tych profi i na tych gorszych, mających klękać przy wyprzedzaniu tych pierwszych.
By wypowiadać się w temacie czy ktoś powinien czy nie biegać maratony trzeba posiadać jakąś wiedzę o danych ludziach, uczestnikach biegu.
Ja w odróżnieniu od autora tych wypocin nigdy nie widziałem by ktokolwiek szedł podczas maratonu 2 godz.!!!!
W odróżnieniu od autora tych wypocin nie znam nikogo, kto traktował swój start w maratonie jako wycieczkę, przygodę wesołą czy coś innego!!!!
Pytanie do autora. Biegłem kiedyś ultra w Boguszowie-Gorcach (100km). Biegłem z kimś grubo po 70-tce, który walczył o to by przebiec dystans i zmieścić się w limicie. Czy ten ktoś nie zasługuje na uznanie i miano maratończyka? Z rozmowy z nim wynikało, że do tego biegu przygotowywał się cały rok. Wykonał wg mnie tytaniczną pracę. Czy ktoś taki nie zasługuje na miano maratończyka? Czy to jest tylko jak sugeruje autor wypocin tuptacz, z wyrazem śmierci na twarzy, który powinien zejść czym prędzej z trasy i jej nie blokować takim herosom jak np Pan autor?
Chciałbym pogratulować redakcji "felietonisty". Nie ma jak dobra prowokacja.
Ostatnio zmieniony 27 sty 2013, 19:51 przez rundek, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 27 wrz 2012, 20:02
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Trochę nie rozumiem w jakim kierunku stawiany jest zarzut (niby pytanie, ale jednak wyczuwam pomiędzy wierszami negatywne nastawienie) - jak ktoś słusznie zresztą zauważył, nie da się obiektywnie wyznaczyć ,,granicy przyzwoitości" (a już dzielenie że ktoś zrobił taki sam czas ale lepszym / gorszym sposobem pozostawię bez komentarza). Dla autora nie jest biegiem maratońskim robienie dystansu w 6h, Henryk Szost mógłby napisać parę słów o amatorach którzy mają czelność truchtać w 2:59 i nazywać się jeszcze biegaczami. Pamiętam jak kiedyś widziałem na jakimś biegu niepełnosprawnego mężczyznę pokonującego dystans praktycznie o kulach, nie wiem w jakim czasie zrobiłby maraton ale jestem pewien że włożyłby w to dużo więcej serca i wysiłku niż niejedna osoba łamąca 3h. Jeśli już szukać winnego to moim zdaniem są to organizatorzy, jeśli będą przyzwalać na kończenie maratonu w 6 czy 7 godzin to znajdą się ludzie którzy to zrobią i tyle.
PS. Czy naprawdę ciągle trzeba powoływać się na tego nieszczęsnego Filipidesa? Wydaje mi się że historycy są zgodni że ta cała mitologia z jego śmiercią itp. to tylko bajka.
PS. Czy naprawdę ciągle trzeba powoływać się na tego nieszczęsnego Filipidesa? Wydaje mi się że historycy są zgodni że ta cała mitologia z jego śmiercią itp. to tylko bajka.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 687
- Rejestracja: 16 lis 2009, 11:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To co Kapan napisała to jakaś mitologia, dużo egzaltacji, wielkich słów, zupełnie nieadekwatnych do całego tematu maratonu. Jakaś idealizacja czegoś co w ogóle na to nie zasługuje. Jest tyle "megaważnych" doświadczeń egzystencjalnych z pogranicza wiary/braku wiary/cierpienia/śmierci/miłości, a tu jakieś takie "sraty taty" na temat przeżycia jakim jest jakieś przeczłapanie 42 kilometrów. Co to w ogóle jest?
Zagadnienie bycia maratończykiem urosłe do granic jakichś mistycznych uniesień, dajcie spokój.
A już kwestia uznawania się za maratończyka to jakaś marksistowska dialektyka.
Najpierw och, ach, cóż to za nobilitacja być maratończykiem, a za chwilę, być maratończykiem to ukończyć maraton w limicie czasu.
Albo jedno, albo drugie. Przecież limit czasu to kwestia regulaminowa organizatora. Jeśli ktoś sobie gdzieś w Polsce wymyśli maraton dla "niewymagających" i będzie nowatorski, że limit będzie 8 godzin, taki rodzinny limit, ze zbieraniem grzybów, to co, ci zamykający stawkę to też maratończycy? Dajmy spokój, wiele hałasu o nic.
Zagadnienie bycia maratończykiem urosłe do granic jakichś mistycznych uniesień, dajcie spokój.
A już kwestia uznawania się za maratończyka to jakaś marksistowska dialektyka.
Najpierw och, ach, cóż to za nobilitacja być maratończykiem, a za chwilę, być maratończykiem to ukończyć maraton w limicie czasu.
Albo jedno, albo drugie. Przecież limit czasu to kwestia regulaminowa organizatora. Jeśli ktoś sobie gdzieś w Polsce wymyśli maraton dla "niewymagających" i będzie nowatorski, że limit będzie 8 godzin, taki rodzinny limit, ze zbieraniem grzybów, to co, ci zamykający stawkę to też maratończycy? Dajmy spokój, wiele hałasu o nic.
Ostatnio zmieniony 27 sty 2013, 23:29 przez meszka, łącznie zmieniany 1 raz.
Tylko Prawda jest ciekawa - J. Mackiewicz
- wolf1971
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1815
- Rejestracja: 18 sty 2011, 09:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Piastów>Łódź>Płońsk
Kochani Biegacze. Jest to kolejna dyskusja, z której nic nie wynika. Zatem żeby dyskusja była choć raz owocna, to proszę o odpowiedź na nurtujące mnie pytania:
1. Czy może ktoś wskazać granicę czasową, powyżej której ktoś jest maratończykiem, a poniżej której nim nie jest?
2. Ile czasu/ dystansu mogę iść, aby zostać maratończykiem (biegokupa, siku, rozwiązany but, kolka, skurcze itp.)
Pytania może idiotyczne, ale własnie jestem w trakcie przygotowań do mojego trzeciego maratonu i.... Okazało się, że nie jestem maratończykiem! Dlatego pytam, aby nim być w 100%
I wszystko wtedy stanie się oczywiste
Dziękuję
1. Czy może ktoś wskazać granicę czasową, powyżej której ktoś jest maratończykiem, a poniżej której nim nie jest?
2. Ile czasu/ dystansu mogę iść, aby zostać maratończykiem (biegokupa, siku, rozwiązany but, kolka, skurcze itp.)
Pytania może idiotyczne, ale własnie jestem w trakcie przygotowań do mojego trzeciego maratonu i.... Okazało się, że nie jestem maratończykiem! Dlatego pytam, aby nim być w 100%
I wszystko wtedy stanie się oczywiste
Dziękuję
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
No wiesz, tylko że dla każdego człowieka inne doświadczenia mogą być "megaważne" w życiu. Być może Twoje "megaważne" rzeczy będą dla mnie zwykłym "sraty-taty". Generalnie to jest forum biegowe, więc dyskutuje się tu o bieganiumeszka pisze:To co Kapan napisała to jakaś mitologia, dużo egzaltacji, wielkich słów, zupełnie nieadekwatnych do całego tematu maratonu. Jakaś idealizacja czegoś co w ogóle na to nie zasługuje. Jest tyle "megaważnych" doświadczeń egzystencjalnych z pogranicza wiary/braku wiary/cierpienia/śmierci/miłości, a tu jakieś takie "sraty taty" na temat przeżycia jakim jest jakieś przeczłapanie 42 kilometrów. Co to w ogóle jest?
Zagadnienie bycia maratończykiem urosłe do granic jakichś mistycznych uniesień, dajcie spokój.
A już kwestia uznawania się za maratończyka to jakaś marksistowska dialektyka.
Najpierw och, ach, cóż to za nobilitacja być maratończykiem, a za chwilę, być maratończykiem to ukończyć maraton w limicie czasu.
Albo jedno albo drugie. Przecież limit czasu to kwestia regulaminowa organizatora. Jeśli ktoś sobie gdzieś w Polsce wymyśli maraton dla "niewymagających" i będzie nowatorski, że limit będzie 8 godzin, taki rodzinny limit, ze zbieraniem grzybów, to co, ci zamykający stawkę to też maratończycy? Dajmy spokój wiele hałasu o nic.
-
- Stary Wyga
- Posty: 158
- Rejestracja: 21 sty 2008, 08:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Mnie troszkę zniesmaczyło zilustrowanie tego tekstu (strasznie słabego moim zdaniem) zdjęciem pielgrzymki do Częstochowy. Co to miało na celu? Deprecjonowani tutaj wolniejsi biegacze porównani są do pielgrzymów !? Co ma pielgrzymka do maratonu bo jeśli to nie rytualna szydera z katolików to co ?
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
Gdybym przeczytał ten tekst bezpośrednio po swoim pierwszym maratonie, który notabene został przeze mnie w 50% przemaszerowany i ukończony w 5:58, to by mi było najzwyczajniej bardzo przykro, że ktoś ma czelność deprecjonować mój wysiłek, pewnie bym miał chęć takiemu autorowi nawet je*nąć.
Do tej pory nie wsadziłem jeszcze w żaden maraton/bieg tyle wysiłku fizycznego, psychicznego i przełamywania potwornego bólu, jak podczas maszerowania w drugiej połowie tego pierwszego maratonu. Tekst ma za zadanie wzbudzić pewne emocje, autor wie co robi Lubi prowokować.
Teraz mam do tego inny stosunek, ale 4lata temu to...
Jaki rekord życiowy ma autor tego tekstu? Bo nie wiem czy mam patrzeć na niego z góry i z politowaniem, że jest wolny
Do tej pory nie wsadziłem jeszcze w żaden maraton/bieg tyle wysiłku fizycznego, psychicznego i przełamywania potwornego bólu, jak podczas maszerowania w drugiej połowie tego pierwszego maratonu. Tekst ma za zadanie wzbudzić pewne emocje, autor wie co robi Lubi prowokować.
Teraz mam do tego inny stosunek, ale 4lata temu to...
Jaki rekord życiowy ma autor tego tekstu? Bo nie wiem czy mam patrzeć na niego z góry i z politowaniem, że jest wolny
Ostatnio zmieniony 27 sty 2013, 20:35 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 685
- Rejestracja: 17 lis 2012, 17:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Moim skromnym i subiektywnym zdaniem ktoś kto na maratonie pokona hmm nie wiem ponad 25% dystansu, ponad 10km idąc to marszatończyk a nie maratończyk, choćby biegł i 6 godzin. Limit to dla mnie sprawa drugorzędna ale idea maratonu to dla mnie idea biegania, rozumiem że są kryzysy i potrzeby fizjologiczne, czasami skurcz złapie itp ale jak ktoś więcej idzie niż biegnie to wg mnie nie maratończyk a marszatończyk.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2876
- Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
a Filipides był maratończykiem? bez treningu nie dał rady przecież biec całego dystansu a w dodatku jego trasa nie miała atestu
- Gife
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5842
- Rejestracja: 27 lut 2010, 18:48
- Życiówka na 10k: 34:04
- Życiówka w maratonie: 2:42:10
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Ja debiut w Poznaniu i Wrocław miałem spacerowy i mogłem dumnie obwieścić siebie maratończykiem.
Ale w Krakowie nim zostałem na 100%
Ale w Krakowie nim zostałem na 100%
Early Hardcore 4 Life!
Lech Poznań Fanatic
PB: 5000m - 16'27" (nieof.); 10 km - 34'04"; 21,097 km - 1h15'55" 42,195 km - 2h42'10"
Komentarze,Blog
Garmin Connect
Lech Poznań Fanatic
PB: 5000m - 16'27" (nieof.); 10 km - 34'04"; 21,097 km - 1h15'55" 42,195 km - 2h42'10"
Komentarze,Blog
Garmin Connect
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Problem polega na braku rozbudowanej nomenklatury.
Dla przykladu, w "trail running" tez takiej nomenklatury w zasadzie nie ma, choc niektore trasy okresla sie jako trudne technicznie.
Ogolnie mozemy powiedziec ze mamy do czynienia z wyczynowcami, w sklad ktorych wchodza zawodowcy, i ze zwyklymi uczestnikami, od tzw. "pingwinow" do zapalonych biegaczy.
Kazda z grup ma swoje wady i zalety. Zawodowcy borykaja sie z pokusa nielegalnego dopingu, amatorzy czesto maja zbyt maly rozumek by do startu podejsc w miare powaznie.
Ogolnie nie ma zbyt wiele powiazania pomiedzy obiema grupami.
Zawodowcy z reguly patrza z gory na amatorow i nie jest to wylaczna wina tych pierwszych.
Glowna wina niektorych amatorow jest to ze nie znaja swojego miejsca w szeregu, pchajac sie na sile na linii startu, niczym w sprincie na 100 m. Sa takze czesto zanadto rozpraszajacy, psujac zawodowcom rogrzewke.
Obydwu grupom mozna przypiac niejedna latke.
Dla przykladu, w "trail running" tez takiej nomenklatury w zasadzie nie ma, choc niektore trasy okresla sie jako trudne technicznie.
Ogolnie mozemy powiedziec ze mamy do czynienia z wyczynowcami, w sklad ktorych wchodza zawodowcy, i ze zwyklymi uczestnikami, od tzw. "pingwinow" do zapalonych biegaczy.
Kazda z grup ma swoje wady i zalety. Zawodowcy borykaja sie z pokusa nielegalnego dopingu, amatorzy czesto maja zbyt maly rozumek by do startu podejsc w miare powaznie.
Ogolnie nie ma zbyt wiele powiazania pomiedzy obiema grupami.
Zawodowcy z reguly patrza z gory na amatorow i nie jest to wylaczna wina tych pierwszych.
Glowna wina niektorych amatorow jest to ze nie znaja swojego miejsca w szeregu, pchajac sie na sile na linii startu, niczym w sprincie na 100 m. Sa takze czesto zanadto rozpraszajacy, psujac zawodowcom rogrzewke.
Obydwu grupom mozna przypiac niejedna latke.
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
znacząco gorszy od KapanSylw3g pisze:Jaki rekord życiowy ma autor tego tekstu?
--------------------
wychodzi na to, że albo mylisz miesięczniki, albo masz mnie za babę.pasikonik pisze:Do Beaty&Beast, która smaruje okropne teksty w papierowym "Bieganiu" i ma się w związku z tym za felietonistkę.
aż mnie lico pokraśniało.
na myśl o tych innych gazetach, oczywiście.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.