Pytanie do Fredzia i spólki ! Może by warto.....
No chłopaki filozofia umysłu to jeden z ciekawszych problemów, w które zaangażowana jest i neurobiologia, i filozofia, i psychologia, i wiele innych nauk.
Umysł jest materialny, czy niematerialny, czy może ten sam byt przejawia się i materialnie i niematerialnie?
Umysł ma wpływ na wpływ na materię mózgu, czy nie?
Materia mózgu ma wpływ na umysł, czy nie?
Niedawno czytałem ciekawy artykuł, w którym prezentowane były przypadki kiedy umysł był w stanie wpływać neurobiologicznie na materią, czyli mózg. Chociażby proces uczenia się jest mentalną ingerencją w zmiany na podłożu czysto neurobiologicznym. W drugą stronę, zmiany czysto mentalne wynikają często ze zmian czysto anatomicznych.
Umysł jest materialny, czy niematerialny, czy może ten sam byt przejawia się i materialnie i niematerialnie?
Umysł ma wpływ na wpływ na materię mózgu, czy nie?
Materia mózgu ma wpływ na umysł, czy nie?
Niedawno czytałem ciekawy artykuł, w którym prezentowane były przypadki kiedy umysł był w stanie wpływać neurobiologicznie na materią, czyli mózg. Chociażby proces uczenia się jest mentalną ingerencją w zmiany na podłożu czysto neurobiologicznym. W drugą stronę, zmiany czysto mentalne wynikają często ze zmian czysto anatomicznych.
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Oj tam zwyczajny body-mind problem. Nic ciekawego. Szczególnie 2gie i 3cie pytanie, z których mógłbyś równie dobrze wykreślić słowo "mózgu" (a pierwsze sformułować bardziej ogólnie skoro masz już w avatarze tą okładkę z Realegotomasz pisze:No chłopaki filozofia umysłu to jeden z ciekawszych problemów, w które zaangażowana jest i neurobiologia, i filozofia, i psychologia, i wiele innych nauk.
Umysł jest materialny, czy niematerialny, czy może ten sam byt przejawia się i materialnie i niematerialnie?
Umysł ma wpływ na wpływ na materię mózgu, czy nie?
Materia mózgu ma wpływ na umysł, czy nie?

A co w tym nowego. Stare przysłowie "gdy ciało choruje, dusza szwankuje" chociażby już o tym mówi. Tak długo jak uważasz, ze kartezjański problem mostu jest rozwiązany nie widzę problemu.tomasz pisze: Niedawno czytałem ciekawy artykuł, w którym prezentowane były przypadki kiedy umysł był w stanie wpływać neurobiologicznie na materią, czyli mózg. Chociażby proces uczenia się jest mentalną ingerencją w zmiany na podłożu czysto neurobiologicznym. W drugą stronę, zmiany czysto mentalne wynikają często ze zmian czysto anatomicznych.
Mnie to ciekawi...
Raczej optuję za epifenomenalnym rozwiązaniem res cogitans i res ekstensa, czyli bliżej mi Searle`a. Ontycznie zaś, epifenomen postrzegam tak, jak świadomość postrzegał Nagel, z tym, że jego źródło (epifenomenu) wyśmienicie wyjaśnia Churchland.
Problem można wyeksplikować również głębiej. Mianowicie chodzi o trudności natury petitio principia oraz ignotum per ignotum. Czy też klasyczne niemożliwości – ot chociażby uchwycenia teraźniejszości, czy patrzenia na miejsce, z którego się patrzy (Widok z nikąd etc.)
Paradygmat kartezjański nieco schodzi na plan dalszy, ponieważ osobiście postuluję determinizm kauzalny, który to implikuje fatalizm.
Więc w ogóle odlot...
Nowość miałem na myśli w tym sensie, że metodologia w świetle neurobiologii staje się podwaliną dysput, nie zaś jak dawniej – bios theoreticos.
Chociaż nie zapominajmy, że Hipokrates też „kombinował.”
P.S.
Descartes jest nieco przereklamowany w kwestii umysłu.
A… profanujesz cudny fresk Rafaela, mówiąc, że to (tylko) okładka z książki.
- - -
Avator Ci się nie podoba?
Zastanawiam sie nad usunięciem Pana po prawej stronie.
Raczej optuję za epifenomenalnym rozwiązaniem res cogitans i res ekstensa, czyli bliżej mi Searle`a. Ontycznie zaś, epifenomen postrzegam tak, jak świadomość postrzegał Nagel, z tym, że jego źródło (epifenomenu) wyśmienicie wyjaśnia Churchland.
Problem można wyeksplikować również głębiej. Mianowicie chodzi o trudności natury petitio principia oraz ignotum per ignotum. Czy też klasyczne niemożliwości – ot chociażby uchwycenia teraźniejszości, czy patrzenia na miejsce, z którego się patrzy (Widok z nikąd etc.)
Paradygmat kartezjański nieco schodzi na plan dalszy, ponieważ osobiście postuluję determinizm kauzalny, który to implikuje fatalizm.
Więc w ogóle odlot...

Nowość miałem na myśli w tym sensie, że metodologia w świetle neurobiologii staje się podwaliną dysput, nie zaś jak dawniej – bios theoreticos.
Chociaż nie zapominajmy, że Hipokrates też „kombinował.”
P.S.
Descartes jest nieco przereklamowany w kwestii umysłu.
A… profanujesz cudny fresk Rafaela, mówiąc, że to (tylko) okładka z książki.
- - -
Avator Ci się nie podoba?

Zastanawiam sie nad usunięciem Pana po prawej stronie.

- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Hehe... widzę, że lubisz strzelać swoją wiedzą. Tyś mi bratem w dziedzinie nauki, którą uprawiamy (choć jak wnioskuję niekoniecznie w specjalizacji). Fajnie (mógłbym z kilkoma Twoimi hasłami podyskutować, gdyby dyskusje o filozofii na forach miały moim zdaniem jakikolwiek sens), z tym że - i o to raczej chodziło w mojej wypowiedzi - niezbyt adekwatnie do kontekstu i miejsca.
I dlatego większość osób myśli pejoratywnie o filozofach, co akurat mi w jakiś tam sposób przeszkadza w życiu - bo większość z nas opisuje proste skądinąd problemy zbyt hermetycznym językiem, który często jest zbędny dla samej dyskusji (ale potrzebny, aby stworzyć wrażenie niezwykłości). Ale tak jak mówiłem, to nie to miejsce (przynajmniej ten wątek) na tego typu rozważania
ps. a jeśli Kartezjusz jest w istocie przereklamowany, to obie postacie z fresku tudzież fragmentu okładki II tomu zasysają jak odkurzacze
I dlatego większość osób myśli pejoratywnie o filozofach, co akurat mi w jakiś tam sposób przeszkadza w życiu - bo większość z nas opisuje proste skądinąd problemy zbyt hermetycznym językiem, który często jest zbędny dla samej dyskusji (ale potrzebny, aby stworzyć wrażenie niezwykłości). Ale tak jak mówiłem, to nie to miejsce (przynajmniej ten wątek) na tego typu rozważania

ps. a jeśli Kartezjusz jest w istocie przereklamowany, to obie postacie z fresku tudzież fragmentu okładki II tomu zasysają jak odkurzacze

- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Oj ja też jestem kłótliwy czasem, przepraszam. Zawsze możemy kontynuować via PW.
"Trening mentalny" to też jakieś dziwne sformułowanie, imho, przecież wystarczy napisać o motywacji do treningów, woli walki, głodzie sukcesów etc. W moim przypadku to działa tak, że gdybym w pewnym momencie nie postawił sobie jakichś celów do osiągnięcia, to pewnie w już dawno bym nie biegał. Ale cele to za mało - bo bieganie to ciężka praca - potrzebuję dodatkowych bodźców np. gadżetu, który mnie motywuje, czasami muzyki odpowiedniej, czytania artykułów o bieganiu, czy kontaktów z innymi biegaczami, startu, planu ... I mogę sobie wyobrazić masę innych czynników wzmacniających trening. Chodzi o to, żeby odnaleźć optymalny - i może tym powinni zajmować się psychologowie sportowi - wgrywać nam taki software (jeśli sami nie potrafimy go opracować) i kiedy się dezaktualizuje (bo wiadomo, że zazwyczaj im dłużej działa jakikolwiek bodziec tym czyni to słabiej) dokonywać upgrade'u.
Bez tego - cokolwiek to jest dla każdego z nas - nie wyszlibyśmy z domu: nikt nie biega dla samego biegania (gdzieś tam zawsze jest drugie dno) - tak jak nikt nie pracuje dla samej pracy.
"Trening mentalny" to też jakieś dziwne sformułowanie, imho, przecież wystarczy napisać o motywacji do treningów, woli walki, głodzie sukcesów etc. W moim przypadku to działa tak, że gdybym w pewnym momencie nie postawił sobie jakichś celów do osiągnięcia, to pewnie w już dawno bym nie biegał. Ale cele to za mało - bo bieganie to ciężka praca - potrzebuję dodatkowych bodźców np. gadżetu, który mnie motywuje, czasami muzyki odpowiedniej, czytania artykułów o bieganiu, czy kontaktów z innymi biegaczami, startu, planu ... I mogę sobie wyobrazić masę innych czynników wzmacniających trening. Chodzi o to, żeby odnaleźć optymalny - i może tym powinni zajmować się psychologowie sportowi - wgrywać nam taki software (jeśli sami nie potrafimy go opracować) i kiedy się dezaktualizuje (bo wiadomo, że zazwyczaj im dłużej działa jakikolwiek bodziec tym czyni to słabiej) dokonywać upgrade'u.
Bez tego - cokolwiek to jest dla każdego z nas - nie wyszlibyśmy z domu: nikt nie biega dla samego biegania (gdzieś tam zawsze jest drugie dno) - tak jak nikt nie pracuje dla samej pracy.
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
Ty mnie chyba obrażasz.tomasz pisze:Mnie to ciekawi...
Raczej optuję za epifenomenalnym rozwiązaniem res cogitans i res ekstensa, czyli bliżej mi Searle`a. Ontycznie zaś, epifenomen postrzegam tak, jak świadomość postrzegał Nagel, z tym, że jego źródło (epifenomenu) wyśmienicie wyjaśnia Churchland.
Problem można wyeksplikować również głębiej. Mianowicie chodzi o trudności natury petitio principia oraz ignotum per ignotum. Czy też klasyczne niemożliwości – ot chociażby uchwycenia teraźniejszości, czy patrzenia na miejsce, z którego się patrzy (Widok z nikąd etc.)
Paradygmat kartezjański nieco schodzi na plan dalszy, ponieważ osobiście postuluję determinizm kauzalny, który to implikuje fatalizm.
Więc w ogóle odlot...![]()
Nowość miałem na myśli w tym sensie, że metodologia w świetle neurobiologii staje się podwaliną dysput, nie zaś jak dawniej – bios theoreticos.
Chociaż nie zapominajmy, że Hipokrates też „kombinował.”
P.S.
Descartes jest nieco przereklamowany w kwestii umysłu.
:

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
I wszystko jasne.tomasz pisze:Mnie to ciekawi...
Raczej optuję za epifenomenalnym rozwiązaniem res cogitans i res ekstensa, czyli bliżej mi Searle`a. Ontycznie zaś, epifenomen postrzegam tak, jak świadomość postrzegał Nagel, z tym, że jego źródło (epifenomenu) wyśmienicie wyjaśnia Churchland.
Problem można wyeksplikować również głębiej. Mianowicie chodzi o trudności natury petitio principia oraz ignotum per ignotum. Czy też klasyczne niemożliwości – ot chociażby uchwycenia teraźniejszości, czy patrzenia na miejsce, z którego się patrzy (Widok z nikąd etc.)
Paradygmat kartezjański nieco schodzi na plan dalszy, ponieważ osobiście postuluję determinizm kauzalny, który to implikuje fatalizm.
Więc w ogóle odlot...![]()
Nowość miałem na myśli w tym sensie, że metodologia w świetle neurobiologii staje się podwaliną dysput, nie zaś jak dawniej – bios theoreticos.
Chociaż nie zapominajmy, że Hipokrates też „kombinował.”
P.S.
Descartes jest nieco przereklamowany w kwestii umysłu.
A… profanujesz cudny fresk Rafaela, mówiąc, że to (tylko) okładka z książki.
- - -
Avator Ci się nie podoba?![]()
Zastanawiam sie nad usunięciem Pana po prawej stronie.
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0